Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2018, 10:11   #108
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
29 maja 1853



Gdy wstał na łóżku nie było już broni, za to obok zwyczajowego kielicha z vitae, na stoliku leżała wypełniona kabura.


Charlie siedziała na fotelu obok, czytając gazetę. Widać było, że jest pochłonięta jakimś artykułem bo nie zwróciła uwagi na to, że wampir już wstał. Ciekawe czym takim się zajmuje? Właściwie przeleciała mu przez myśli Jessie. Przygryzł wargi. Ponadto Tarquin oraz obłędny czarodziej. Wkurzające właściwie, iż czarodzieja jak ghula Tarquina już mieli, dopuścili jednak do ich zwyczajnie ucieczki. Miał solidnego doła po wspomnianym ghulu. Zerkając na Charlotte jednak wyraźnie rozpogodził swoje myśli.
- Dobry wieczór, najdroższa - Gaheris poruszył się spoglądając na dziewczynę uśmiechnięty. - Cóż takiego czytasz?
Ghulica podniosła wzrok i uśmiechnęła się ciepło.
- Już wstałeś. - Podeszła do wampira odkładając gazetę i podała mu kielich. - Czytałam doniesienia o podpaleniach. - Kobieta przysiadła na krawędzi łóżka obserwując swego narzeczonego.
- Czyli media piszą? Właściwie chyba należało się tego spodziewać
.
Wziął kielich, przed wypiciem jednak mocno ją ucałował.
- Mam piękny widok, kiedy się budzę, tymczasem jesteś przy mnie kochana moja.
Później łyknął purpury.
- Opowiadaj proszę, co się działo.
- Tutaj na dworze mamy małe zamieszanie. Niestety Gehry nie był przygotowany na tylu gości i musimy co nieco kombinować jeśli chodzi pozyskiwanie vitae. Ale jakby co nie mówiłam ci tego. Pozostałe ghule są bardzo… zdystansowane od swych panów.
- Zdystansowane? Właściwie co przez to rozumiesz, przepraszam
- wydawał się mocno niepewny. - Ghule machnęły ręką na wampiry oraz poszły swoją drogą?
- Nie
. - Charlie szybko zaprzeczyła. - To taki dystans jak między sługą a panem… panem którego bardzo się podziwia. Wiesz.. Jednak pozostałe wampiry mimo że są bardzo życzliwe traktują nas odrobinę przedmiotowo. Przynieś, podaj… Większość ghuli zna tylko takie traktowanie, więc by przypodobać się swym panom chcą by wszystko było idealnie. - Wskazała na kielich. - Świeża krew, pokojówki, odźwierni chętni do tego by służyć za posiłek. Niczego nie może zabraknąć.
- Nie rozumiem, ale skoro ty wiesz, wobec tego mi to całkiem wystarczy. Jak sytuacja na mieście oraz wiesz, masz jakieś wieści na temat Jessie
? - spytał odkładając kielich oraz obejmując ją. - Stęskniłem się przez te parę godzin drzemki - wyznał ukochanej całując jej piękne uszko.
- Ja przynajmniej mogłam na ciebie popatrzeć. - Ghulica ucałowała policzek wampira. - W mieście jest nieciekawie. Podejrzewają, że na terenie Londynu działa jakiś gang podpalaczy i wszędzie krąży policja. Ruszyliśmy z tymi ubezpieczeniami i na razie sprzedają się jak ciepłe bułeczki. - Mrugnęła do mężczyzny. - Panuje panika. Ludzie nie wychodzą z domów. Przedstawiciele rodziny mają problemy z polowaniem. Rozmawiałam z Gehrym i z ghulicą Florence… chyba Martha, jak tak dalej pójdzie, młodsze wampiry mogą zacząć łamać maskaradę, albo co gorsze wpadać w szał z głodu.
- Malkavianka wróciła, albo Robert
? - spytał dostrzegając, iż dziewczyna pominęła kwestię Jessie. Albo nie wiedziała, albo nie chciała specjalnie mówić. - Kocham ciebie bardzo - kolejny pocałunek, po czym powstał z szerokiego łóżka. - Pewnie kolejne jakieś plany będą - przypuszczał głośno.
- Widziałam się z ghulem Anny, podobno wrócili tuż przed zmrokiem. Niestety nikt z rodziny nie zdradzał planów na tą noc. W naszym ghulowym światku podejrzewamy, że odbędzie się narada. Książę spędził sporo czasu z Jessie, ale nikt nie był dopuszczony w pobliże. - Charlie pozostała na łóżku. Zerknęła na sufit jakby się nad czymś zastanawiając. - Nie... nie było nawet żadnych plotek, czekamy na zmrok. Książę dosyć późno się budzi, więc pewnie po 21-ej będzie wiadomo co dalej. Gehry podejrzewa, że Jessie zostanie stracona.
- Wolałbym nie, raz że żaden rycerz nie śmie podnieść ręki na niewiastę, nawet wampirzycę, dwa, no cóż, przyznaję, że mam pewien wredny plan, jakby ją wykorzystać. Albo za jej zgodą, albo bez jej zgody. Wszystko szaleństwo, czy nie może być wreszcie jakoś zwyczajnie
? - wyrwało mu się. - Otóż jeśli pamiętasz może, ghul Tarquina stwierdził, iż wzywając Jessie łajdak powoduje, że ona biegnie do niego niczym koń wyścigowy. Przypuszczam, że kiedy się nie pojawi, spróbuje ją wezwać. Wystarczyłoby więc śledzić Jessie docierając do samego łajdaka.
- Będzie trzeba to zaproponować księciu
. - Charlie wyraźnie ten pomysł przypadł do gustu. - Pytanie czy ją wezwie skoro wie, że ją pojmaliśmy. Ale na pewno warto poczekać kilka dni. Jakoś… wydaje mi się, że jesteśmy już blisko… że zaraz wszystko wróci do normy. - Uśmiechnęła się w ten swój kochany sposób. - Myślałam już o fraku ślubnym dla ciebie… och i byłam ciekawa czy miałbyś coś przeciwko ślubowi w kościele? Gdybyśmy brali ślub latem, można by zorganizować go w ogrodzie. Wtedy nawet byłoby zrozumiałe, że jest w nocy, bo w dzień jest za ciepło. - Twarz kobiety aż się zarumieniła. Widać było jak bardzo cieszy się na samą myśl o tym wydarzeniu. - I byłyby namioty i lampiony… dużo kwiatów. Chyba… nie powinnam o tym mówić w takim momencie, prawda?
- Nic nie miałbym. Jestem osobą wierzącą, katolikiem, jak wszyscy na dworze królewskim. Tutaj jak wiem, są rozmaite odmiany chrześcijaństwa, ale jakoś damy radę pogodzić. Co do Jessie na pewno warto poczekać, ponadto pamiętaj, że on może nie być pewny, czy ją schwytaliśmy. Próbowaliśmy wprawdzie, jednak nie widział jej schwytanej, więc może zaryzykować jakoś. Ślub zaś, wiesz, że bardzo chciałbym, aby był jak najbardziej zapamiętany. Hm, trzeba będzie ogłosić oficjalnie zapowiedzi
- jeśli bowiem Charlie te była w ciąży, trzeba było się streszczać ze ślubem, ażeby nie było ewentualnych plotek.
- Jak już wybierzemy jakieś miejsce będzie można to podać do opinii publicznej. - Ghulica wstała w końcu z łóżka i przeciągnęła się. - No to pewnie mamy jeszcze chwilkę. Masz na coś ochotę?
- Trochę odtajałem po poprzednich wydarzeniach oraz nasza rozmowa bardzo mi pomogła
- przyznał rycerz. - Wobec tego chwilę miejmy dla siebie - intensywne pocałunki zasypały usta kobiety, policzki, szyję, piękną, smakowitą szyję, leciutko nakłuwając ją niekiedy kłami wystającymi nieco. Charlie drżała przy każdym ukłuciu. Całe jej ciało, przyspieszony oddech, przymknięte rozmarzone oczy, wszystko wołało by dał jej więcej. Ona jednak tylko ostrożnie ułożyła dłonie na jego ramionach, wyraźnie nie będąc pewną na ile może sobie pozwolić.

Poczuła nagle kły wbijające się nieco głębiej oraz kropelki wysysane z jej pięknego ciała. Powolutku oraz tylko troszkę. Właśnie dokładnie tak, aby dać jej największą rozkosz jednocześnie nie powodując jakichkolwiek ubytków. Seksowna obłędnie, smaczna niczym słodka czekolada, uwielbiał narzeczoną oraz uwielbiał jej cudowną krew. Charlie jęknęła i przywarła mocniej do wampira. Gaheris poczuł jak jej dłonie zacisnęły się w piąstki, a pomieszczenie wypełnił nie tylko przyjemny zapach vitae, ale też znajomy aromat jej kobiecych soków. Dłonią przeto sięgnął niżej, wchodząc jej pod ubranie, pod bieliznę, zaczynając pieścić palcem mokrą szpareczkę. Tymczasem ustami nie przerywał krwawej uczty. Przynajmniej do chwili, kiedy dziewczyna niemalże już odleciałą przetrawiając słodką przyjemność. Ułożył ją na łożu ściągając, bądź unosząc dolne części stroju. Potem zaś pozostawało tylko słodkie zbliżenie, kiedy ich intymności zetknęły się ze sobą pragnąc wzajemnie mocno bardzo siebie. Dla Charlie było to aż za dużo, doszła wijąc się pod wampirem na łóżku. Jej paznokcie wbiły się w męską skórę, delikatnie ją zadrapując. Czego chyba nie zauważył także dochodząc gwałtownie wewnątrz niej. Pragnął tej kobiety tak, jak kochał ją. Uwielbiał oraz pożądał. Pomimo dojścia przed chwilą nie zatrzymał się podtrzymując twardość swojej męskości krwią, ale jeszcze powiększył prędkość swoich ruchów. Wziął jej nóżki, założył sobie na barki i wyginając mocno ciało dziewczyny naparł na nią, dochodząc raz za razem do samiutkiego końca, uderzając wręcz lekko jej tylną ściankę. Charlie wpatrywała się w niego starając się złapać oddech. Wszystko działo się tak szybko. Jej starannie ułożone włosy leżały teraz rozsypane na pościeli. Zadarta do góry suknia zasłaniała piersi, jednak odsłaniała coś z czego wampir robił teraz dobry użytek. Oczywiście wiadomo, wymagana była obustronna przyjemność. Widać jednak było, iż obydwoje zagłębiają się we wspólnie stworzoną, słodką przestrzeń magii oraz oddają wzajemnemu pożądaniu. Przez chwilę świat gdzieś płynął sobie leniwie obok, aż nagle poczuł kolejny przypływ, moment zaś później ponownie łono Charlotty zostało zalane purpurą, która wystrzeliła wewnątrz jej ciała.

Kiełeczki wampira ponownie uderzyły delikatną skórę na jej szyi zgrywając ze sobą da niesamowite odczucia. Teraz mógł być niemal pewny, że każda przechodząca korytarzem osoba wiedziała czym zajmują się narzeczeni tuż po zmroku. Charlie wykrzykiwała jego imię niczym jakąś mantrę. O chwilach gdy dochodziła wiedział tylko ze znajomych spięć jej ciała, bo głowa ghulicy wyraźnie odpłynęła. Wpatrywała się w niego nieobecnym, rozmarzonym wzrokiem nie do końca go widząc.
- No i fajnie - przeleciało przez myśl Gaherisowi. Ostatecznie byli parą, brali ślub, więc dosyć normalne, iż zwyczajnie kochali się, łóżkowe zaś zapasy stanowiły coś wspaniałego dla obydwojga kochanków. Jednak obecnie nawet wampir musiał odpocząć moment. Powoli wydobył swoje kiełeczki zalizując ranę na szyi dziewczyny, wyszedł z niej także swoją znacznie mniejszą już męskością, wreszcie ułożył się na boku obejmując ukochaną.
Charlie leżała nieruchomo starając się złapać oddech, dopiero po dłuższej chwili obejrzała się na obejmującego ją wampira.
- Nie wiem czy tak się da ale kiedyś zabije mnie przyjemność. - Uśmiechnęła się i ucałowała czubek nosa mężczyzny. - Chyba powinnam się teraz ogarnąć, co? - Przesunęła dłonią po rozrzuconych na pościeli włosach.
- Zależy, jaką mamy porę, kochanie. Jeśli już warto byłoby wstawać, masz niestety rację - przyznał leciutko skrzywiony - jeśli jednak nie, oczekuj kolejne rundy, jeśli miałabyś ochotę - wyszeptał jej na uszko.
- Czysto teoretycznie ktoś powinien po nas przyjść… - Charlie uśmiechnęła się i pocałowała wampira, teraz już gorąco w usta. - Więc mamy jeszcze chwilę.
- Wobec tego praktycznie oraz teoretycznie: mam na ciebie dalej ochotę, moja piękna
- wyszeptał swojej ukochanej. - Mrrr, może tak - delikatnie odwrócił ghulicę obliczem do łóżka, potem uniósł ją nieco przyklękując za nią do pozycji “na pieska”. - Co ty na to? - jeszcze nie wchodził w nią, choć uczuł, iż jego ponownie powstała męskość domaga się owego ruchu, ale jeszcze jakby się troszeczkę droczył.
- Hmmm… nie wiem… - Charlie podjęła jego grę. - Niech się chwilę zastanowię. - Zakręciła przy tych słowach pupą. Oczywiście sprawiając, iż to on nie wytrzymał takiej demonstracji kobiecości. Jego biodra poruszyły się mocno, podczas gdy oręż wszedł do sezamu kobiecości. Dłonie zaś przytrzymały jej biodra, mocno naciągając na siebie oraz trzymając chwilę podczas tego pierwszego, najgłębszego zespolenia. Charlie krzyknęła, wychodząc przy tym mu naprzeciw.
- Kocham cię - wyszeptał.
Chwilę później poruszał się wewnątrz niej miarowym rymem, pierwej dosyć wolnym, ale coraz bardziej przyspieszającym, zaś paluszek jego prawej dłoni znalazł się w jej pupie. Doskonale starając się współgrać przy ruchach bioder. Czuł narastające podniecenie oraz drżał coraz mocniej. Kobieta jęknęła czując jak jej pupa zostaje wypełniona. Wystarczył jeden ruch i doszła, niemal opadając na pościel.
- Cudownie.. - Niemal wymruczała, a jej słowa zlały się z pukaniem do drzwi.
- Moment - odkrzyknął odruchowo Gaheris, bowiem akurat w tej chwili niespecjalnie miał ochotę na jakichkolwiek gości. Jednak wszak nie byli u siebie, lecz właśnie we wspaniałym gościnnym dworku. Nie wypadało nie przyjmować pewnie wysłanników gospodarza. Szybko okrył siebie oraz Charlottę prześcieradłem. Ją po szyję, siebie po pas, niby że spokojnie leżeli. Ubrania także wrzucił pod pościel. - Proszę! - krzyknął.
Do środka zajrzała jedna z pokojówek jej rumieniec zdradzał, że doskonale słyszała czym zajmowała się przed sekundą para.
- Chciałam przekazać, że niebawem odbędzie się spotkanie w salonie od strony ogrodu. Są państwo zaproszeni. - Jej wzrok był mocno skupiony na podłodze. - Czy... czy zaczekać na Państwa i zaprowadzić?
- Dziękujemy, proszę poczekać na nas
- rozumiało się na korytarzu oczywiście, chyba nie musiał dodawać owej oczywistości, wszak mieli się ubrać - zaraz wyjdziemy - wprawdzie ogród znali, jednak salon to co innego. Nie było sensu szukać po pałacyku odpowiedniego miejsca, skoro mogli być poprowadzeni tam.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 18-04-2018 o 11:10.
Kelly jest offline