Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2018, 10:59   #37
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Blaise popatrzył spokojnie na popisy Lyria.
- Trochę pokory, nawet udawanej, by ci się przydało… może zrozumiałbyś co to znaczy być częścią czegoś większego.
Głos agenta był spokojny, jego oczy cały czas obserwowały ruchy Łowcy.
- Ale faktycznie, nie mamy tu nic do dodania. Udaj się do Tel Bollin, rozładuj lek, a dalej rób co chcesz.
Machnięciem ręki odprawił Lyria, i zajął się datapadem na stole, wpisując coś, czytając pojawiające się dane. Jeden z żołnierzy w czarnych zbrojach wskazał Łowcy drzwi. Przeszli razem przez te same pomieszczenia, mostek, hangary. Dwóch ludzi w czarnych pancerzach wzbudzało zainteresowanie, jednak wszyscy szybko odwracali od nich wzrok. Po długim spacerze, dotarli do PROROKA, zaparkowanego w hangarze. Technicy i chyba technicy medyczni, jak Lyrio oceniał po strojach pracowali przy statku i w jego wnętrzu. Duża ilość sprzętu w Imperialnych skrzyniach transportowych przy trapie statku świadczyła o tym, że już kończą.
Ludzie i droidy różnych typów uwijały się po całym hangarze Gwiezdnego Niszczyciela. Nawet dla mało zorientowanego w sprawach wielkich statków Lyria, było jasne, że coś się szykuje. Potężny AT-AT wchodził krok po kroku na pokład promu desantowego w towarzystwie kilku AT-ST, Imperialni zwiadowcy zakładali osłony przeciwpyłowe na swoje śmigacze, a szturmowcy montowali do pancerzy dodatkowe pojemniki na wodę i radiatory ciepła.
Grupka żołnierzy, tym razem mniejsza, doprowadziła na miejsce resztę załogi.
Nava, Sane i Ziggy wyglądali dobrze, chociaż ewidentnie nie byli zadowoleni z całej sytuacji.
Po kilkunastu minutach osatni z techników opuścili statek łowcy, natomiast zbliżył się do nich młodszy oficer i pilot, a w zasadzie pilotka, co Lyrio poznał dopiero po chwili, w czarnym hełmie i kombinezonie.
- Macie tu dokumenty – oficer wręczył Lyrio datapad – które warunkowo uznają ten statek jako pańską własność. Pełna własność wejdzie w życie w momencie pokwitowania odbioru ładunku przez kogoś z rządu Endregaadu. A to…- wskazał na pilotkę, która skinęła głową – jest porucznik Dania Sar. Będzie dowódcą waszej eskorty.
- Moi ludzie są gotowi do startu. Możemy odlatywać, kiedy będziecie gotowi. Mój sygnał wywoławczy to Saber-1. – głos pilotki modulowany był przez hełm.
Po tym krótkim pożegnaniu oficer ruszył do promu desantowego, a pilotka do windy, którą pojechała do zawieszonych pod sufitem hangaru myśliwców TIE.

We wnętrzu PROROKA panował jako taki porządek, widać było, że nie przeszukiwano statku, a przynajmniej nie tak, aby pozostawić jakieś ślady. Sane i Ziggy natychmiast skierowali się do skrzyń.
- Otworzyli wszystkie skrzynie. – stwierdził technik, oglądając każdą po kolei.
- Panie Lyrio, struktura opakowań leku wygląda na nienaruszoną, jednakże nie mam pewności, czy Imperium nie ma metod na otwarcie takich paczek bez zostawiania śladów.
- Ma. – rzucił przez ramię Sane.
Z kokpitu dobiegł Łowcę głos Navy.
- Lyrio, mamy komunikację z dyspozytornią hangaru. Dają nam okno czasowe na start. Według odczytów dalej jesteśmy w strefie bez skoków, a Interdyktor jest niedaleko. Żeby dolecieć na kres strefy, potrzebaby sporo czasu. Statek korporacyjny „Resolute” wrócił na orbitę ponad stolicą, ale jeden inny, korweta klasy Consular leci w naszą stronę.
Po kilku chwilach Lyrio Khort siedział już wpięty w fotel pilota i wyprowadzał statek z hangaru. Momentalnie, za nimi wystartowało sześć myśliwców TIEin. Były to interceptory, jak kojarzył Łowca, statki zaprojektowane specjalnie po to aby zniwelować przewagę w manewrowości i szybkości jaką miały X i A – Wingi Sojuszu Rebeliantów. Wedle tego co słyszał, spisywały się co najmniej dobrze. Podobno mogły bezkarnie kręcić kółeczka wokół zwykłego X-a, ale może to tylko imperialna propaganda…

- Do statków Sektora Korporacyjnego, mówi Saber-1, dowódca eskorty statku z pomocą humanitarną. Proszę o swobodny przelot do Tel Bollin. – Na kanale ogólnym rozległo się wezwanie waszej eskorty.
Po długiej chwili oczekiwania, Consular zmienił kurs i na kanale ogólnym nadeszła odpowiedź. Nie z zawracającej korwety, ale z „Resolute”.
- Tu komodor Angela Krin. Udzielamy zgody na lądowanie w Tel Bollin. Na miejscu proszę o jak najszybsze skontaktowanie się z naszym przedstawicielem.
W eskorcie pół tuzina myśliwców, PROROK skierował się w stronę atmosfery planety Endregaad.

Endregaad
Szybko przebijając cienką powłokę chmur, zbliżał się powoli do powierzchni, cały czas zmierzając w stronę stolicy.


Piaszczyste i skaliste pustkowia ciągnęły się po horyzont. Pustkę przecinały jedynie okazjonalne grupki miejscowych, przemieszczające się na jakichś tutejszych zwierzętach.


Lyrio w przelocie obserwował taką grupkę, gdy jeden z jeźdźców, dużo mniejszy od pozostałych, przyspieszył stworzenie do biegu i przez chwilę machał do przelatującego statku.
W końcu przed nimi ukazała się stolica planety.


Tel Bollin było miastem zbudowanym na wysokiej skale, według informacji od hutta Popary, na ruinach jakiegoś innego, dużo dawniejszego. Nieopodal znajdowała się wielka kopalnia timonium, obecnie częściowo tylko eksploatowana, ale to między innymi hutt Mika doprowadził do ponownego otwarcia jej części.


Spore zaludnienie i gęsta zabudowa sprawiały, że już z góry miasto wydawało się ciasne. I o ile wydawało się spokojne, o tyle kilka z dzielnic musiało być ogarnięte jakimiś zamieszkami, gdyż wzbijające się kłęby dymu były widoczne nawet z dużej wysokości, a w powietrzu przelatywały maszyny z oznaczeniami Sił Sektora Korporacyjnego.



Próby wywołania nikogo nie dały rezultatu, musiało działać jakieś zagłuszanie, nie odzywała się ani wieża kontrolna, ani żadna z innych jednostek SSK, uwijających się w okolicy płonących sektorów miasta. W końcu Dania Sar, dowódca eskorty PROROKA znalazła wlot do głównego portu kosmicznego miasta. Musiał się on mieścić pod ziemią, gdyż olbrzymie wrota były otwarte i prowadziły w dół, w dobrze oświetloną przestrzeń, teraz jedynie w niewielkim procencie wypełnioną statkami.


Gdy rampa opuściła się, wychodzącego Łowcę powitał cały oddział uzbrojonych żołnierzy, z oznaczeniami SSK na pancerzach. Nie wyglądali jednak na regularne wojsko, raczej na oddział najemników, a wielu z nich wyglądało tak, jakby przed chwilą wrócili z wymiany ognia.
Jeden z nich, starszawy jegomość z poparzoną twarzą wystąpił naprzód.



- Jestem pułkownik Dirk Pugis, dowódca SSK w Tel Bollin. Kim, na hezmanę, jesteście i co tu robicie?!
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 19-04-2018 o 10:38. Powód: literówki i poprawa ilustacji
Prince_Iktorn jest offline