Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2018, 12:07   #16
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Światła, kamera, akcja!

- Jesteście zmęczeni?

- NIEEEE! - Rhys O’Sullivan darł się ile sił w płucach, wyrzucając pieśc wysoko w powietrze, a że matka dobrze go karmiła, zaciśnięty kułak dźgał niego rzucając wyzwanie całej okolicy.
To już, wreszcie się zaczynało! Po całej zapoznawczej imprezie pełnej pijaństwa i suszenia zębów pod publikę, chciał wreszcie akcji. Dobrze się przygotował do rozpoczęcia, odpowiednio wcześniej zwiększając tempo i intensywność treningu żeby móc przed kamerami chwalić się muskulaturą. Zainwestował we fryzjera, golibrodę. Kupił też nową, bajerancką skórzaną kapotę i markowe jeansy. To było lepsze niż powyciągane swetry albo workowate T-shirty. Tutaj liczył się wygląd, styl. Ludzie lubili oglądać miłe dla oka elementy.

- Gotowi do zabawy?

- TAAAKKKKK! - brunet krzyknął ponownie, zresztą krzyczał z zaangażowaniem, razem z pozostałymi uczestnikami i tak. Był gotowy na zabawę! I to jak!
Spokoju i siedzenia na dupie miał dość, wystarczyła konieczność gnicia w samolocie te kilkanaście długich, nudnych jak przemówienie Clinton godzin. Chciał działać, zrobić użytek z darowanej przez los szansy. Pokazać się, zgarnąć kasę i spędzić resztę życia otoczony tłumami piszczących lasek. Zasługiwał na to!

Adrenalina krążyła mu w żyłach, szukając okazji do ujścia. Pozostałych rezydentów obejrzał sobie dokładnie w LA i potem w samolocie, krążąc miedzy nimi i starając się zamienić przynajmniej parę zdań z każdym. Nie ukrywał czym się zajmuje, co niektórym (zwłaszcza laskom) proponował pomoc w budowie sylwetki. Znalazło się parę takich, którymi zająłby się bardziej niż chętnie i kto wie? Czekało ich parę tygodni jedynie we własnym towarzystwie.
Dlatego chodził, śmiał się i żartował, wlewając w siebie browar za browarem. Zbierał informacje, aby wiedzieć na czym stoi. Miał przed sobą rywali, wypadało o tym pamiętać. Ciężka rzecz, gdy chodziło o drugą płeć.

To był Dom Marzeń i Koszmarów. Reality show pełne kamer śledzących każdy ruch zamkniętych wewnątrz luksusowych murów osób przez bity miesiąc. Trochę jak klatka, ale z drugiej strony nie zamierzał narzekać, bo razem z nim za prętami znalazły się świnie pierwszej klasy. Na razie nie w jego teamie, ale to był detal. Morda mu się cieszyła nieprzerwanie, gdy gapił się głodnym wzrokiem na blondwłosą Winter żywcem zdjętą z wybiegu. Królewna Śnieżka. Ciekawe czy dałaby radę obsłużyć siedmiu krasnoludków naraz, a przecież Rhys do karłów nie należał. Albo czy ratowniczka z cyckami idealnie dopasowanymi do jego rąk umiała przeprowadzać porządnie zabieg usta-usta. Znalazła się też kolczasta Gotka która wyglądała jakby urwała się z gazetki dla fetyszystów. Rudzielec sam w sobie go kręcił. Każda ruda którą znał nie pozwalała się nudzić w wyrze. Rozpiszczana pomponiara sama się prosiła o wspólny trening, a z nią miejsce nie grało roli. Mógł być i korytarz, albo tylna kanapa bryki. Niepozorną urzędniczkę w okularach też by brał na warsztat. Przy nich sprawdzała sie zasada, że niepozorność w życiu codziennym przekłada się na zaangażowanie w innych kwestiach. Takie, gdy zrzuciły już łachy, potrafiły zajeździć faceta prawie na śmierć. Wyjebałby nawet niebieskowłosą czarnulę. Widać brakowało jej kutasa przez po pomieszało jej klepki i skrzywiło światopogląd. Ale wszystko do nadrobienia!

Podobnie przyjemne rozmyślania przerwał gong i zamieszania zaraz potem. O’Sullivan z rozbawieniem patrzył jak pojedynczy czarnuch próbuje zatrzymać całą zgraję większych i sprawniejszych od niego przeciwników, zdeterminowanych aby osiągnąć cel. Z Triple Kayem na czele. Jasna cholera, Rhys widział co typek potrafi. Jako fan wrestlingu nie mógł go nie znać! Tak jak Knight Ridera którego oglądał za szczyla w knajpie ojca po lekcjach.

- Blokujecie? To my bierzemy jeńców! - Wnuk irlandzkich imigrantów szybko odnalazł się w sytuacji. Doskoczył do Alicji, łapiąc ją w pół ramieniem i przyciągnął do siebie. Laska zachwiała się, i wpadła na niego, a on skorzystał z okazji unosząc brankę aż jej stopy przestały dotykać ziemi.

Szarpniecie po którym straciła kontakt z podłożem wywołały na twarzy blondynki grymas zdziwienia. Dopiero co wyratował ją przed upadkiem sam Hasslehoff, a już perspektywa znów się zmieniła, wirując niczym w przysłowiowym kalejdoskopie. Potrzebowała dwóch uderzeń napompowanego endorfinami serca, by znaleźć rozeznanie. O dziwo nie szarpała się, czego O’Sulivan się spodziewał. Walki, akcji!

Dostał co innego, ale ani myślał narzekać gdy blondyna go objęła, z figlarnym uśmiechem zbliżając pyszczek do jego ucha.
- Masz mnie kowboju… i co teraz zrobisz? Zaniesiesz do jaskini taką nieświeżą po locie i skacowaną? - spytała, łaskocząc oddechem skórę boku głowy.

- Czemu nie? - odpowiedział z coraz szerszym uśmiechem. Jak na tą nieświeżość pachniała dobrze. Grzała też jak grzać laska powinna.

- Nie lepiej poczekać? Jutro nie odpadnę po pierwszej rundzie - szept się powtórzył, ręce bruneta odruchowo przeszły w dół. Podrzucił pakunek, łapiąc go za pośladki i ściskając mocno, co przerwało wypowiedź krótkim piskiem.

Wiedział ze na niego leci, miała tez rację. Nie lubił rżnąć kłód, wolał gdy stawiały opór. Brały czynny udział i wykazywały inicjatywę w zabawie.
- I tak mi nie uciekniesz - mruknął, myśląc nad plusa mi i minusami sytuacji.

- A kto powiedział że to ja będę uciekać? - kolejny szept go przekonał. Albo zrobiły to miękkie ciepłe wargi sunący wzdłuż linii zarośniętej żuchwy.

- Aż taka jesteś mocna? - zaśmiał się nisko, stawiając dziewczynę na ziemi. Niech będzie, jakos wytrzyma ten jeden dzień, skoro sama proponowała, a kamery i telewidzowie słyszeli. Podgrzewanie atmosfery i inne bajery. Mógł poczekać, najwyżej zwali przed snem i jakoś dotrwa do jutra.

- Zobaczymy czy na gadaniu się nie skończy. Jutro zaczynamy trening, przygotuj się, bo nie będziesz miała taryfy ulgowej - mrugnął do niej nim się odwrócił. Na odchodne i dla zawarcia umowy klepnął ją z rozmachem w ten zgrabny tyłek.

Przebiegł parę metrów, a potem skręcił gdzie czarnuch i szykująca się do mordobicia część niebieskiej grupy. Skoro na ruchanie miał czekać do jutra, dziś mógł obić czarną mordę. Tak na rozgrzewkę.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline