Nie słysząc odzewu zza komody wysunął się odrobinę w kierunku Alice. Była nastawiona na atak, a oczy dookoła głowy jej jeszcze nie wyrosły. Pistolet trzymał w lekko opuszczonej ręce, żeby się nie męczyć , ale zawsze móc wycelować i strzelić, gdyby kobieta wpadła jednak na jakieś głupie pomysły. W najgorszym wypadku mógł zawsze odepchnąć Alice z toru lotu kuli. Liczył jednak, że uda się ograniczyć dalszy rozlew krwi.
__________________ you will never walk alone |