Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2018, 21:04   #110
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Carl także się podniósł i opuścił pokój. Najwyraźniej dla starego Brujah sprawa była jasna. Chwilę po jego wyjściu wstał też boyle.
- Wracam do obserwacji. Jakby co wiecie już by pytać o mnie Gehrego. - Uśmiechnął się do gości i także wyszedł z pokoju.
- Czyli siedzimy w ciemnym pokoju, zawiązując sobie oczy oraz wyrzucając latarkę. Pytanie, czy mamy inną latarkę? - spytał przybity.
- Niezbyt…, a wracając do twojego pytania. Nie wiadomo kto zapłaci za ich przestrzeganie, ale wiadomo kto by zapłacił gdybyśmy je zlekceważyli. Wiesz co to oznacza dla Peela? - Anna uśmiechnęła się smutno do Torreadora.
- Zostałby skazany zamiast Jessie. - Florence objerzała się na fotel, który zajmował książę. - I o ile ja czy ty jestesmy po jego stronie, to uwierz jest wiele wampirów, które chętnie zajęłyby jego miejsce. Między innymi Tarquin.
- Szczerze mówiąc tego nie rozumiem. Peel jest, jeśli dobrze poznałem sytuację, doskonałym włodarzem tak trudnego miasta. Oczywiście świetnie wiem, że ambicja zaślepia wielu, ale uważam, że z tymi drobniejszymi chętnymi książę dałby sobie radę, zaś Tarquin, właśnie zacząłem od pytania, czy mamy latarkę, czy wiemy, jak się przeciwstawić Tarquinowi. Usłyszałem “niezbyt”. Tarquin to nie ta liga, co miejscowi przeciwnicy księcia, to ktoś pewnie potęgą dorównujący mu, przynajmniej osobiście. Obawiam się, co się stanie, po prostu chciałbym usłyszeć jakiekolwiek rozwiązanie, tymczasem słyszę: “takie jest prawo”, rozwiązania zaś nie
- widać było kompletne klapnięcie Gaherisa.
- To nie tak Henry. Księciem nie jest najpotężniejszy czy nawet najstarszy wampir, ale ten kto jest wygodny dla rodziny i potrafi utrzymać ją w ryzach. To parszywe stanowisko. Mamy szczęście, że Peel zarówno wszystkim odpowiada jak i jest potężnym wampirem. - W głosie Anny pojawiła się nutka rezygnacji.
- Wobec tego, chciałby ktoś zamienić rozsądnego księcia na Tarquina? Owszem, pewnie znalazłby się taki kupiony, ale zaiste niewielu, jeśli udałoby się przekazać innym wampirom co się dzieje.
- Wygodny Henry… wygodny. Skup się na tym słowie. Nikt nie podważa autorytetu Peela bo wiemy czego się po nim spodziewać. Wiemy, że przestrzega zasad. Jednak kto wie co by się stało gdyby to się zmieniło
. - Florence włączyła się do rozmowy, mimo że jej wzrok od dłuższego czasu spoczywał na Charlie. - Są wampiry które szybko wykorzystały by sytuację. Stare wampiry siedzące na przedmieściach i tylko czekające na okazję. Silne.. Ale nie wiadomo czy dość na tyle by po przejęciu tę władzę utrzymać.
- Wobec tego weźmy pod opiekę Jessie
. - Głos ghulicy sprawił, że w pomieszczeniu znów zapadła cisza. - Henry musiałby ją związać więzami krwi, prawda? Tak mówiła Rebecca. To chyba i tak lepsze niż tak bolesna śmierć. - Charlie skupiła wzrok na swoim narzeczonym. - Załatwię nam leże… poszukam czegoś. Może.. może jak będzie związana z tobą więzami krwi, ale nas będzie lubić to … może nie sprzymierzy się ze swym pradziadkiem.
Gaheris przygryzł wargę. Szanował opinię Charlotty, ale to …
- Czy związanie krwi mogłoby pomóc? - spytał wampirzyce.
- Wiesz co powoduje nasza krew. Przywiązanie nie tylko ludzi. - Florence skinęła na Charlottę. - Ale także wampirów. Jeśli do tego pozwoliłbyś sobie na… manipulację. Tak prawdopodobnie siedziałaby z tobą póki ktoś by jej nie przyzwał. Ba… możliwe że mogłaby stawić mu wtedy nawet opór.
- Ale my nie chcemy oporu. My chcemy udawanej podległości. Wtedy moglibyśmy ruszyć z nią lub za nią oraz dorwać Tarquina
- pomysł podobał się Gaherisowi coraz bardziej. Taka narzeczona to skarb.
- Może ruszyć biegiem, a mogłaby nas do niego po prostu zaprowadzić. - Anna zamyśliła się.
- Moje drogie panie, czy mogłybyście mi pomóc przy tym. Florence, znasz nasze możliwości, więc wiesz, jak najbardziej wpłynąć na Jessie, zaś ty, moja przyjaciółko - zwrócił się do ulubionej, wspaniałej Malkavianki - jesteś mistrzynią wzmacniania uczuć, nieprawdaż? - puścił do niej oczko doskonale pamiętając wyczyny dziewczyny. Gdyby wspólnie połączyć … co wy na to?
- Czyli chcesz się tego podjąć? - Florence była lekko zaskoczona i utkwiła wzrok z Charlotcie. - Myślę… że z uwagi na was, trzeba by podejść do tego bardzo ostrożnie.
- Oj tam. To musiałoby być cudowne Henry, Charlie, ah jeszcze ty i Sylvia, a do tego Jessie prawdziwe rozkoszne kłębowisko
! - Anna aż zamachała radośnie nóżkami. Gaheris mimowolnie uśmiechnął się, podobał mu się sposób rozumowania jego słodkiej przyjaciółki. Uwielbiał ją oraz bardzo żałował, że jej ciało nie jest te kilka lat właściwie starsze. Gdzieś w kącie pokoju Helen zakrztusiła się pitą krwią. Okrzyk maklavianki dotarł aż do niej.
Charlie natomiast zacisnęła piąstki na swojej sukni, wyraźnie się rumieniąc.
- Czy wszystko musi być z “tym” związane. - Ghulica opuściła wzrok. Widać było, że jest odrobinę zatroskana, mimo że był to jej pomysł.
- Nie martw się kochana, jakby Henry był nazbyt rozchwytywany, zawsze mogę ci zapewnić wyłączność w moim łożu. - Florence uśmiechnęła się i mimo żartobliwego tonu Gaheris wyczuł w jej głosie szczerość tej propozycji.
- Przejdźmy może do konkretów akcji, zaś łożem zajmiemy się trochę później. Przyznaję, że na takiej ogólnej zabawie, jak proponowałaś - zwrócił się do Malkavianki - raczej trudno się skoncentrować, kiedy trzeba się mocno sprężyć. Dlatego skupmy się na Jessie - poparł Charlottę. Lubił zabawę grupową, jednak nie wtedy, kiedy robota czekała. - Jak to wszystko urządzić. Załóżmy wybudzamy ją. Oczywiście jest związana mocno bardzo. Sprawdzę jej myśli Nadwrażliwością, prosiłbym Florence, żebyś uczyniła to także oraz ty, moja droga, jeśli Malkavianie mają taką zdolność. Później co? Dajemy jej jeść, albo wcześniej, bowiem wewnątrz jej uczuć będzie dominować głód? - Gaheris lubił konkretne przygotowania zamiast jakiegoś chaosu.
- Trzeba ją napoić i to najlepiej krwią z domieszką twojej vitae i to już na samym początku bo z bestii ani niczego nie wyczytamy, ani z nią nie porozmawiamy. - Anna uśmiechnęła się.
- Potem możemy ją przebadać, ale ważne byś skupił się na wywołaniu w niej pozytywnego nastawienia. Raczej skupiłabym się na zaprzyjaxnieniu się z nią niż wywołaniu cieplejszych uczuć. - Maklavianka aż westchnęła na słowa starszej Torreadorów. Właściwie Gaheris także, jednak nie dał po sobie poznać. Inna kwestia, iż nie miał nic przeciwko, żeby dziewczyny czasem zabawiały się ze sobą, skoro obydwu sprawiało to wielką zaiste przyjemność pełną wspaniałej rozkoszy.
- Florence, nazbyt się martwisz o Charlie jak będzie jej zależeć wygra każdą potyczkę o Henry’ego. - mała wampirzyca przewróciła oczami.
- Już widzę potyczkę Charlie kontra Jessie. Myślę że mamy tu kilka wieków przewagi na rzecz tej drugiej, a uwierz wiem co potrafi zrobić zazdrosna kobieta.
- Oh nie wątpię, ale czy to nie jest ciekawsze
? - W głosie Anny pojawiło się podekscytowanie. - Poza tym może zmotywowało by to Gaherisa do przemiany naszej pięknej Charlotty gdyby nasza biedna zazdrosna ventrue ją prawie zabiła.

Stojąca obok ghulica przełknęła głośno ślinę. Widać było że zaczyna się obawiać tego całego przedsięwzięcia.
- Drogie panie - wyjaśnił im dobitnie - Charlotta zostanie przemieniona, kiedy tylko zechce, biorąc zaś pod uwagę moje pokolenie, będzie miał przewagę nad Jessie, jeśli patrzeć na czyste wampirze umiejętności. Zaś moje serce należy do niej w tym rozumieniu słowa partnerki życiowej oraz przyszłej żony, bowiem chyba możemy zdradzić wam, iż po tej całej sytuacji planujemy wziąć ślub. Oczywiście wierzę, iż zaszczycicie swoją obecnością ceremonię.
- Z pewnością
. - W uśmiechu Anny pojawiło się coś niepokojącego. - Nie tylko ceremonię.
- Anno! Jessie jest ventrue. Mimo całego szacunku dla Rebecci i księcia, ale wiesz jacy oni są.
- Zachłanni, zazdrosni, zaborczy trzy “z” idealnie oddające ten klan
. - Dla Maklavianki wyraźnie to nie przeszkadzało. - Strata jednej ghulicy nie musi od razu nastawiać cię przeciwko niewielki niesnaskom.
Gaheris miał wrażenie że jego starsza, zaraz ordynarnie przywali małej dziewczynce.
- Tknij jeszcze raz ten temat...
- Stop
! - powiedział w pewnej chwili widząc, że obydwie dziewczyny, które wszak lubiły się, nagle zaczynają iść na ostre. - Bardzo proszę, mamy zadanie do spełnienia, chyba najważniejsze, jakie tylko można sobie wyobrazić. Wymagające współdziałania. Pomagające nam wszystkim oraz tym wampirom londyńskim, które pragną sensownego księcia, które wspierają Peela. Kłótnia pomaga Tarquinowi, chyba zaś nikt nie chce się nazwać sojusznikiem owego bandziora.
 
Kelly jest offline