Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2018, 11:16   #38
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Lyrio Khort stał się oficjalnym przedstawicielem Imperium jeśli można było tak mówić. Nie czuł się z tym dobrze, ale eskorta TIEin, które doprowadziły ich do stolicy planety mówiła sama za siebie. Zresztą nie widząc racjonalnego powodu do zajęcia planety- może poza imperialistyczną chciwością- bez wątpienia kroiło się coś większego a konflikt między Korporacyjnymi a Imperium wisiał w powietrzu. Dodatkowo zgodnie z przewidywaniami Łowcy prawdopodobnie podmieniono ładunek leku na coś co jeszcze okaże swoje złowrogie działanie. Niezbyt podobało się Khortowi zostanie ludobójcą, ale czuł presję i nie chodziło już wcale o chęć zarobku, który co prawda wydawał się godziwy, lecz bardzo ryzykowny. Jakieś dalekie wyobrażenie tliło mu się w umyślę- druga głowa do kompletu, kiedy poznał anonimowego wtedy Blaise’a. Zresztą czy w ogóle można było pokonać Imperium Galaktyczne? Do niedawna nie odczuwał ich wpływu, bo przestrzeń Huttów zachowywała jakąś pozorną niezależność, lecz te dranie łaknęły więcej i więcej. Chciwość nie znała granic, co można było powiedzieć o nim samym. Cholernym Lyrio Khorcie, który jeszcze nie tak dawno zastanawiał się na zdradzeniem swoich towarzyszy. Te myśli doprowadzały go do jakiegoś ciężkiego wrażenia goryczy w ustach a serce zyskało na ciężarze.


W końcu zobaczył widok miasta, kiedy znaleźli się na nasłonecznionym globie. Piasek rażąco odbijał światło Gwiazdy a powietrze falowało coraz bardziej kiedy zbliżali się do podejścia do hangaru. Dodatkowo zdawało się, iż w Tel Bollin panowały jakieś zamieszki. Prawdopodobnie przez zarazę oraz niknące, może racjonowane porcje żywności i wody; nie mówiąc o lekarstwach.

-W mieście nie panują za dobre warunki… a my możemy mieć zupełne przeciwieństwo lekarstwa. Do diabła z wszystkim!

-Istnieją na to…- artykułował Ziggy. Przynajmniej próbował.

-Wiemy o tym blaszaczku- wtrąciła się Nava.

-Obyśmy nie zjebali tego po całości- odrzekł Lyrio, kiedy przeszedł na same silniki repulsorowe, szykując się do dokowania.


Po chwili wyszli już z PROROKA i przywitała ich miła, szorstka, bezwzględna z wyglądu gromadka na czele, której stał hardy weteran-najemnik. Musiał widzieć z tysiąc “dzieciaków’’ podobnych Lyrio więc ten intuicyjnie nie zamierzał zadzierać nosa. Warto było dodać, że nawet w podziemnym hangarze dało wyczuć się jakąś duchotę i drobiny piasku charakteryzującą Endergaad.

-Jestem pułkownik Dirk Pugis, dowódca SSK w Tel Bollin. Kim, na hezmanę, jesteście i co tu robicie?!- szorstko powiedział przywódca najemników, który musiał być dowódcą o którym wspominała Angela Krin.

Lyrio przeliczał szanse na wyjście z możliwej, nierozsądnej potyczki i szybko, nawet bez cholernego Ziggiego przeliczył szanse wygranej. Były liche, bo oprócz niego i Navy nie mieli żadnej sensownej siły ognia. Wypadało się przywitać.

-Jestem Lyrio Khort. Niezależna siła transportująca lek na zarazę, która podobno trawi to miasto. Wiem… w obecnym otoczeniu “niezależna siła” nie brzmi realistycznie, ale nazwijmy to wypadkiem przy pracy. Mamy wystarczającą ilość specyfiku dla całej stolicy. Moim celem był tylko transport oraz rozładunek. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia- odrzekł Lyrio czując się niezbyt swojo paplając takie dyplomatyczne gadki do których nie przywykł.
 
Pinn jest offline