- To jakiś symbol słońca? - Leokadia zagadała do osób które przyglądały się symbolowi na skale. - Mówi o tym, że dalej jest upalnie niczym na Saharze? Ciekawe prawda? Roślinność niby się nie zmienia a aż paruje stamtąd. - Wskazała przy tym za kamień.
- Kiedyś widziałem coś podobnego - przyznał się Claude-Henri - ale choćbyś złotem sypnęła, to sobie nie przypomnę. A poza tym... przypomina mi to kreskówki i ludziki, szybko przebierające nogami.
Paruje? Spojrzał we wskazanym kierunku i pokręcił głową.
- Nie widzę żadnego parowania. Dlaczego mówisz o parowaniu?
- Wygląda spokojnie, ale mam do tego kiepskie przeczucia - mruknął pod nosem Erick, z lufą przed nosem przeczesując perymetr. Niby odprężony przeżuwał źdźbło trawy, jednak ani na moment nie tracił uwagi.
- Jakie rozkazy, szefie? - rzucił już głośnie Flanigan w stronę Arthura.
- Rozdzielić się i przeczesać najbliższą okolicę, może znajdziemy coś więcej niż jeden znak - wydał polecenie Arthur i powoli ruszył w kierunku symbolu.
- Wygląda jak... Symbol ochrony przed złem - odezwała się Henriette, która przykucnęła przy znalezionym znaku i delikatnie zaczęła go dotykać opuszkami palców. W wyniku jej działań nic się nie wydarzyło. - Nie pamiętam tylko, z której mitologii to było - w zamyśleniu przygryzła wargę.
- Albo nie jesteś zła, albo symbol ma inne znaczenie - rzucił żartobliwym tonem Kanadyjczyk. - Ciekawe, co miałby chronić - dodał tonem znacznie już poważniejszym.
- Hmmm. Nie widzisz? To może powinnam odpocząć. - Lela przetarła oczy. Po tym przycupnęła tam gdzie stała, bo skoro zastanawiali się nad symbolem to warto było korzystać z chwili by faktycznie choć trochę nabrać sił.
- Jak na mój gust to rodzaj starej swastyki, takiej o wiele starszej niż nazistowska. - Arthur pochylił się nad znakiem i zaczął go szkicować w swoim notesie. W szkole oficerskiej przerabiał zajęcia z różnych symboli militarnych i ich początków. Arthur orientował się, że swastyka była spotykana w różnej formie, w różnych czasach na całym świecie. - Faktycznie może to być symbol słońca, ale jeśli mnie pamięć nie myli to u Słowian był to też symbol płodności i magii. Może trzeba odprawić w tym miejscu namiętny seks by pojawiła się jakaś tajemnicza magia? Ktoś na ochotnika? - Higginson mrugnął zaczepnie okiem do pochylonej już nad znakiem Henrietty.
- Nazistowska była o połowę uboższa... - z namysłem powiedział Claude-Henri. - I zdecydowanie nie tak zaokrąglona tu i tam... Na magii się nie znam, ale druga część brzmi ciekawie - dodał z wyraźną kpiną w głosie. - Akurat osiem...
Erick pokręcił głową, przysłuchując się rozmowie. Na propozycję swojego przełożonego tylko westchnął cicho, po czym wrócił do wykonywania wydanego wcześniej rozkazu. Minął znak i zaczął powoli oraz uważnie rozglądać się za kolejnymi znaleziskami.
Panna de Vauban uniosła głowę w kierunku Arthura i uśmiechnęła się zadziornie.
- Swastyki mają różne znaczenia... Czystości ducha, świętego ognia, siły ducha, niszczyciela zła... - zaczęła wymieniać Henriette. - Nazistowskiej swastyce najbliżej do tej symbolizującej słońce... Czy może to była droga przodków? - sama nie była pewna. Wyprostowała się i podeszła do dowódcy. - Jestem otwarta na propozycje - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Najstarszy członek w tej drużynie, Flanigan zupełnie nie zwracał uwagi na toczącą się rozmowę na temat, który ostatnio często musiał wysłuchiwać. Zamiast do niego dołączyć, najzwyczajniej rozglądał się dalej. Przestąpił kilka metrów dalej i między krzewami coś zwróciło jego uwagę. Odszedł około 20 metrów od grupy. Zachowując ostrożność odsunął gałęzie i dostrzegł podobny kamień z tym samym symbolem co ten, nad którym dyskutowali cywile i jego dowódca.
Claude-Henri uśmiechnął się lekko, ciekaw, jak Arthur zareaguje na ewidentną prowokację. A nuż zechce się poświęcić? Chociaż, prawdę mówiąc, o poświęcaniu się raczej nie powinno być mowy.
Czekając na ewentualną odpowiedź odszedł trochę na bok by sprawdzić, czy faktycznie w okolicy znajdują się kolejne symbole.
Arthur spojrzał na dziewczynę i podniósł do góry prawą brew. Starał się rozpoznać czy kobieta żartuje, czy mówi całkiem szczerze. Jej reakcja była ciekawa, całkiem obiecująca i w gruncie rzeczy imponująca. Cóż palnęło się głupstwo, można i drugie. Arthur złapał ręką tył głowy kobiety i wplótł palce między blond włosy. Pochylił się nad twarzą i spojrzał w jej oczy jasno niebieskimi ślepiami. Prawy kącik ust podniósł się ukazując dziurki w policzkach przy słodkim szelmowskim uśmieszku, a następnie musnął usta reporterki. Pocałował ją delikatnie w górną wargę, a ręką zjechał z włosów do talii przytulając kobietę bliżej siebie. Drugim pocałunkiem złapał za dolną wargę i powoli przeciągnął po niej ustami delikatnie ciągnąć ją w swoim kierunku. Przy kolejnym łapczywym pocałunku wślizgnął się językiem między usta i zaczepiał czubek jej języka zachęcając do wspólnego wirowania. Drugą wolną ręka złapał za swoją czapkę rozpuszczając blond długie włosy w energicznym wymachu. Kanonada pięknych i lśniących włosów wystrzeliła w górę tańcząc w promieniach słońca i opadając na ramię zasłaniając oboje w długim pocałunku. Higginson pomachał reszcie towarzyszy czapeczką trzymaną w ręce dając im znać, że wszystko ma tu pod kontrolą i mogą się udać na dalszy i dłuższy spacer.
Kapral Flanigan przesunął lufą, jakby skanując dziwny symbol. Mężczyzna zdawał się nie rozpoznawać znaku. Wyglądał na zdezorientowanego, nie wiedząc, jak interpretować kolejne znalezisko. Przeszkolenie jednak przejęło inicjatywę i Erick odwrócił się natychmiast.
- Sir! Znalazłem kolejny… - Legionista odezwał się głośno, jednak nie dokończył, widząc, jak jego przełożony dobierał się na oczach wszystkich do panny Henriette. - No kurwa bez jaj - mruknął zamiast tego Erick.
Widząc oddalającego się od grupy Claude-Henri, Flanigan uniósł rękę i zawołał do niego - Hej! Chcesz rzucić okiem?
Henrietta była bardzo, bardzo zaskoczona reakcją Legionisty. Na tyle, że nie zrobiła zupełnie nic gdy ten ją całował. Ale kiedy się ocknęła i zorientowała w tym, co się z nią działo... Objęła jego szyję ramionami i odwzajemniła pocałunek. Po tym odsunęła twarz od Arthura i uśmiechnęła się radośnie.
- Po powrocie w pana namiocie? - szepnęła mu do ucha. Widać sugestie panny de Vauban rzucane w trakcie drogi nie były tylko pustymi słowami.
- Oczywiście - Arthur uśmiechnął się szarmancko i czujnie rozejrzał się po okolicy. To był ten moment w nowelkach kiedy główny bohater musiał “dożyć” do powrotu, a został wciągnięty w inny świat, szereg popieprzonych akcji bez chwili wytchnienia lub ginął i musiał wypełnić tajemnicze misje po śmierci. Byle przeżyć, byle przeżyć powtarzał sobie w myślach po cichu.
- Rozejrzyjmy się po okolicy, może też coś jeszcze znajdziemy - Arthur pocałował dziewczynę w policzek i zaczął symulować rozglądanie się po okolicy. Erick wydawał się zostać archeologiem i badać symbole. Może w końcu chłopak przestanie myśleć tyle o romansach, ale nie już zarzuca sieci na Clauda.
Tymczasem Erick zażenowany zachowaniem swojego przełożonego kontynuował poszukiwania.
- Ja też mam tu jeszcze jeden znaczek - odezwał się Rainbow, który udał się w przeciwnym kierunku niż Flanigan. Sądząc po ułożeniu trzech kamieni z nowymi symbolami swastyki można można było określić, że tworzyły one kąt rozwarty.
Arthur spojrzał jeszcze raz na reporterkę kiwając z zadowolenia minimalnie głową. Odprowadził ją wzrokiem, a następnie powoli ruszył w kierunku ścieżki, której jeszcze nikt nie wybrał, aby ludzie nie gadali, że nic nie zrobił lub że tylko romansuje jak Erick. Ścieżka wyglądała dosyć bezpiecznie i pozwalała mu zasymulować rozglądanie się za symbolami. Oddalając się w głąb tylko sobie widocznej ścieżki powtarzał w myślach mantrę. Byle przeżyć do powrotu…
Alexis przez chwilę bez najmniejszego skrępowania przyglądała się obściskującej parze. Najpierw jej uwagę odwrócił Erick, potem spojrzała w stronę Rainbowa. Co prawda nie widziała żadnego parowania, ale czuła, że nie trafiła tu przypadkiem. Przeszła obok Ericka i Claude, mniej więcej na podobną odległość, na jaką były rozstawione poprzednie symbole i zaczęła dokładnie oglądać rośliny i kamienie w poszukiwaniu kolejnego symbolu.
- Albo jest ich kilka, na przykład osiem - powiedział Claude-Henri - albo z tych trzech środkowy jest najważniejszy.
Jeśli osiem położonych na okręgu, to mogły tworzyć ochronny krąg, pomyślał.
Alex kiwnęła głową na słowa Claude, nie podnosząc jednak wzroku z ziemi.
- To samo pomyślałam. To może nie być przypadek, że jest osiem odnóg na znaku. A symbole na kamieniach wydają się być… Ja wiem… Pod podobnym kątem.