| + Kerm i Feniu <3 - Pieczony zając brzmi fantastycznie. - Foggia uśmiechnęła się do przemiłej, starszej kobiety. - Co do pokojów, to weźmiemy ten wspólny z osobnymi łóżkami, skoro nie ma innego wyjścia.
Odrzuciła kosmyk włosów na plecy, przy okazji nie umknęło jej aż nazbyt oczywiste spojrzenie służki posłane Hugonowi. - Mam nadzieję, że trafi w wasze gusta - rzekła starsza kobieta uśmiechając się ciepło. - rzadko zdarza się, że do Parravonu przybywają ludzie z tak dalekich krain., a już pani uroda na pewno wzbudza podziw i zazdrość u co poniektórych. - odchrząnęła - ale wybaczcie moje maniery, nazywam się Joanna D’ombose i jestem właścicielką tej karczmy od kilku dziesięcioleci . - Moja uroda czasami przysparza mi kłopotów. No ale nieważne… Foggia de Armas Garritano, to mój towarzysz Hugo von Reuss. - Zwadźczyni przedstawiła ich. - Jak się sprawy mają w okolicy? Może słyszała pani o jakiejś grupce, która zmierza w stronę Gór Szarych? My niby w przeciwnym kierunku, ale ostatnio usłyszeliśmy o mistrzu szermierki z Bretonii, który odwiedził klasztor La Maisontaal i postanowiliśmy się tam udać. Te parę dni drogi nie zrobią nam różnicy, prawda, Hugo? - Tileanka uśmiechnęła się do kompana i przeniosła wzrok na starszą kobietę.
- Prawda. - Hugo skinął głową. - Te parę dni to żadna różnica. Pokój też nam odpowiada - zapewnił.
Nie miał nic przeciwko temu, by spędzić noc pod jednym dachem z Foggią, chociaż trudno było ukryć, że osobny pokój dałby mu nieco swobody. Służąca była ładna i, jak to się mówi, warta grzechu. - La Maisontaal powiadacie, dwa dni temu był u mnie pewien braciszek z tegoż klasztoru. Mówił, że spędzi tutaj kilka dni szukając jakichś ksiąg, czy zapisków dla swojego przeora - oznajmiła Joanna - zapewne zajdzie tu jeszcze nie raz, na nasze pyszne wino. Jeśli zaś chodzi o grupę zmierzającą w stronę klasztoru to zapewne znajdziecie taką. Co rusz ktoś zmierza w kierunku Imperium.
- No, to brzmi nieźle. I wino, i braciszek, który może udzielić informacji, i możliwość znalezienia jakiejś grupy, jadącej do klasztoru - potwierdził Hugo. - Widzę, że mieliśmy szczęście, trafiając pod pani dach, pani Joanno. - Uśmiechnął się do rozmówczyni. - Macie tu łaźnię? - spytał. - Przydałoby się odświeżyć po podróży. - Popieram, dla mnie może być nawet balia z gorącą wodą, nie jestem wybredna - rzuciła Tileanka. - Potem przydałoby się znaleźć tego braciszka i z nim porozmawiać. Mówił, gdzie się zatrzyma? - Foggia spojrzała na Joannę.
- Jeśli szuka informacji - Hugo nie był zbyt ochoczy, by ruszyć na poszukiwania braciszka - to może wracać do siebie późnym wieczorem. Może faktycznie lepiej tu na niego zaczekać? Dobre jedzenie, miła obsługa... A on najwyżej na nas poczeka, gdyby tu przyszedł i nas nie zastał. - Jasne, może być. - Foggia wyciągnęła się na krześle, splatając dłonie za głową. - Takie ładne i spokojne miejsce aż żal opuszczać. - Łaźnie mamy, niedaleko zamku, jak popytacie mieszkańców to was pokierują. Co do braciszka, to poczekajcie za nim, on powinien się zjawić niedługo - odpowiedziała Joanna. - A teraz rozgośćcie się moi mili, a ja każę Helenie przygotować dla ciebie balię z gorącą wodą. - Wypowiedziawszy te słowa Joanna wstała od stołu. - Teraz wybaczcie muszę iść do innych gości. Przyjemnego pobytu w Dzikim winie - życzyła odchodząc do kuchni. - Dziękuję. I do tego wiadro z zimną, jeśli to nie problem. - Tileanka uśmiechnęła się do Joanny. - Zatem poczekamy na braciszka,a w międzyczasie wezmę kąpiel.
- Może potrzebujesz pomocy w myciu pleców? - zapytał, żartobliwym tonem, Hugo, równocześnie uśmiechając się lekko. - Wiem, że bardzo pomocny i poczciwy z ciebie człowiek, Hugo, ale myślę, że poradzę sobie sama. - Puściła mu oczko i zaśmiała się. - Ale widziałam, że służka Joanny się chyba tobą zainteresowała, więc pewnie ona nie będzie mieć żadnych obiekcji co do umycia pleców. I pewnie nie tylko. - Tileanka wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- Zosia-samosia - mruknął Hugo z udawanym niezadowoleniem. - Tak mnie ojciec nauczył, poza tym na wszystko przyjdzie czas - rzuciła wesoło. - Poza tym z tą młódką możesz mieć dużo więcej zabawy, niż ze mną. Na pewno coś wykombinujesz i sobie poradzisz. - Klepnęła go w ramię.
Hugo zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Nie wierzę, że taka kobieta jak ty, ustąpiłaby w czymkolwiek jakiejś dzierlatce - powiedział z wyraźnie okazanym niedowierzaniem. Ponownie spojrzał na Foggię, jakby ją oceniając. - Też w to nie wierzę, ale mam z kolei uczyła, żeby być skromną... choć z drugiej strony, jakoś mi nie wychodzi. - Foggia znów puściła mu oczko. - Jak mówiłam, na wszystko przyjdzie czas, przyjacielu. A zmieniając temat: po wyprawie do klasztoru kieruję się od razu w stronę Tilei. Masz takie same plany, czy jednak zamierzasz wybrać się gdzie indziej?
- A może odwiedzisz ze mną Estalię? - spytał. - Nowe kraje, nowe przygody...?
Foggia uniosła brwi, a Hugo mógł dostrzec błysk ciekawości w jej oczach. - W sumie to nie jest zły pomysł. Nigdy tam nie byłam, ojciec tylko opowiadał mi czasem o tym waszym mistrzu Figueroa, który zrewolucjonizował szermierkę - powiedziała z ekscytacją w głosie. - Z chęcią się z tobą wybiorę, to może być ciekawe doświadczenie. - Uśmiechnęła się. - Zwłaszcza, że klimat z pewnością będzie mi odpowiadał.
- Zdecydowanie jest tam przyjemniej, niż w Górach Szarych - odparł Hugo z uśmiechem. - Lepsza pogoda, dobre wino, piękne dziewczyny, chociaż to raczej cię nie zainteresuje, przystojni, szarmanccy mężczyźni... - A może nie muszę się już rozglądać za innymi przystojnymi i szarmanckimi mężczyznami, bo jednego takiego mam już przy sobie? - Uśmiechnęła się tajemniczo, upijając wina z kubka.
- Masz? - Hugo rozejrzał się dokoła. - Przed chwilą ktoś mi proponował oddanie się w ręce panny Heleny... - Uśmiechnął się i uniósł kubek. - Twoje zdrowie. - Widzisz, jak o ciebie dbam? - Zmarszczyła nosek, mówiąc wciąż rozbawionym głosem. - Chciałam, żebyś się dobrze bawił, to chyba dobrze, prawda?
- Jesteś prawdziwym skarbem, moja droga. - Hugo ponownie się uśmiechnął. - Gdzie ja znajdę drugą taką wspaniałą kobietę...? No powiedz sama... - Nie znajdziesz. Jestem wyjątkowa i musisz się z tym pogodzić. - Wzruszyła teatralnie ramionami, pociągając kolejny łyk wina. Świetnie jej się rozmawiało z Hugonem i cieszyła się, że to na niego trafiła wtedy w karczmie. W obecnych czasach osoba, z którą można było miło spędzić czas i która jeszcze dbała o twoje życie i zdrowie była na wagę złota. - Więc co będzie z tą Heleną? Zainteresowany?
- No, powoli przyzwyczajam się do myśli, że na mej drodze znalazł się taki ideał, prawdziwe uosobienie urody, wdzięku, humoru, dobrego wychowania - odparł. - I skromności. - Zaśmiała się.
- Po prostu nie zdążyłem tego wymienić - zapewnił Hugo. - A co do Heleny... Skoro wolisz, żeby ona się mną zajęła, zamiast ciebie, to co ja tu mam do powiedzenia? - powiedział na pozór całkiem poważnie. - Wiesz, nie chcesz, nie musisz, ale podobno wy, mężczyźni z Estalii nie przepuścicie żadnej łatwej... tfu, to znaczy ładnej kobiecie - rzuciła, ironizując i żartując. - Jeśli potrzebne ci to do lepszego samopoczucia, proszę bardzo, mówiłam, że o ciebie dbam.
- Ciebie jakoś nie próbowałem zaciągnąć do łóżka, więc nie uogólniaj. - Hugo udał dotkniętego opinią o Estalijczykach. Słowa złagodził uśmiechem. - No przecież żartowałam - odparła wesoło. - Wiem, że jesteś inny. I wiesz co… - Wstała nagle od stołu, chwyciła Hugona za dłoń i wyciągnęła od stolika. - Chodź, jednak umyjesz mi te plecy. I pewnie na tym się nie skończy. - Puściła mu oczko. - Życie ma się jedno, trzeba korzystać, czyż nie? Pani Joanno, balia do naszego pokoju, byle szybko! - Śmiała się, wbiegając po schodach.
Hugo bez chwili wahania ruszył za nią. Zapowiadał się ciekawy wieczór. |