Parada dowcipów o kluczach, kutasach, cyckach i dymaniu… zaczynało się całkiem nieźle.
- Nikt nie bierze pod uwagę, że mogę woleć wajchy zmiany biegów, nie? Albo łomy- wspomniana wielbicielka kluczy i dużych rozmiarów przewróciła oczami słysząc standardową zaczepkę robioną pod masę widzów.
Tak samo jak mordobicie, ochy, achy i wrzaski. Entuzjazm - ten udzielił się nawet Faith. Chwilowo i raczej z czarnym odcieniem, ale się uśmiechała. I prawie nie złośliwie.
Dobre otwarcie nowego sezonu wydurniania na ekranie w wykonaniu mieszanej bandy złożonej albo z desperatów, albo idiotów, albo tych z parciem na szkło. Lub nierobów chcących resztę życia gnić w ekskluzywnych willach na czyjś rachunek. Dom zebrał niezłą menażerię: zakurzone gwiazdy, młode aspirujące gwiazdki.
Zapaśnicy, komicy, youtuberzy, instaściery, trenerzy, dziki z siłki, lodziarze, podstarzali ratownicy słonecznego patrolu i cała masa pokolorowanego tłumu, a wśród niego wysoka, rudowłosa kobieta z cynicznym uśmiechem przyklejonym do gęby. Faith J. Allen - mechanik, majsterklepka, złota rączka i okazjonalnie operatorem deskorolki jak sama się przedstawiała przed kamerami i pozostałym współuczestnikom show.
Nie gadała dużo, z drugiej strony nei milczała też, etapując pogardą i wyższością. Czy to w wywiadzie na początku, czy to na imprezie, albo samolocie. Zapytana odpowiadała, rzucając dowcipami. Wystarczyło też parę minut żeby wyłapać zamiłowanie rudzielca do robienia sobie jaj z okolicy. Wydawała się nie brać na poważnie ani programu, ani kasy którą dało się wygrać… ani nawet samej siebie, skoro wycięła z buta ledwo padł gong.
Zatrzymało ją zamieszanie. Jedni biegli, inni szykowali się do bitki, a jeszcze inni zabierali za kolekcjonowanie pokemonów.
- Dawaj, zanim znowu kogoś coś zaswędzi - prychnęła wesoło, doskakując do dopiero co postawionej na ziemi Winter. Złapała ją za rękę, szarpnięciem wskazując właściwy kierunek.
Minęły we dwie początkowe symptomy mordobicia, następnie pierwsze schody i metry korytarza, zwalniając dopiero przy progu właściwej sypialni.