Essenic przebił się przez gapiów obserwujących całe zajście. W powstałą w tłumie wyrwę wpadł rozszalały Areon, a ludzie cofnęli się jeszcze bardziej. Nikt nie miał ochoty na przypadkowe spotkanie z bronią, którą wymachiwali awanturnicy. Zaraz za barbarzyńcą w tłum wpadli Theo i Berwyn, ale Essenic, mimo odniesionej przed chwilą rany okazał się wytrawnym biegaczem. Z każdym krokiem odległość między nim, a pędzącym Cymmeryjczykiem zwiększała się.
Makhar pozostał przy stole sam, nie licząc zamroczonego piwem i zakrwawionego Hyrkańczyka. Nikt w tym momencie nie zwracał na niego uwagi, więc znów cichym głosem zaczął inkantować zaklęcie, które skierował ku dobiegającemu do przepierzenia Essenicowi. Wypowiedział ostatnie słowo i wykonał ostatni gest w momencie, w którym zabójca wbiegł za szmacianą kurtynę i właśnie skakał przez przesłonięte błoną okno. Tuż obok niego stał jakiś klient gospody, który właśnie był w trakcie oddawania nadmiaru płynów. Stał z przyrodzeniem w ręce i z rozdziawioną gębą, a szczyny lały mu się prosto na buty. Do latryny wbiegł Cymmeryjczyk. Essenic wrzasnął w tej samej chwili, w której przelatywał przez okienko. Wraz z resztkami drewnianej ramy runął bezwładnie w dół i z pluskiem uderzył w powierzchnię brudnej, mulistej wody, pod którą momentalnie zniknął, ciągnięty w dół ciężarem kolczugi.