Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2018, 23:45   #19
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Zombi i Zuz

LA; hotel; przed lotem



~ O Boże! Ręka mi odpadła! ~ to była pierwsza myśl jaka go naszła gdy zobaczył dłoń blisko swojej twarzy. No musiała odpaść by się tak ustawić! Albo co najmniej wielokrotne złamanie. Pewnie był zbyt najebany by poczuć. Ale to teraz nie powinno boleć czy co? Ta myśl zafrapowała go na tyle długo, że dotarło do umysłu coś co oczy rejestrowały już parę chwil. Ta ręka to miała pomalowane paznokcie. Całkiem zgrabne. Ręka właściwie też. No chyba nie byłby na tyle wstawiony by dać sobie pomalować paznokcie nie?

Na szczęście z kłopotów wybawiły go kosmyki włosów. Blond włosów. Huiuuhh… Co za ulga… Więc to nie była jego ręka. Nic nie miał złamane ani nic… Tylko… Jak to nie była jego ręka to czyja? Niepokój znowu wrócił pod kasztanowowłosą strzechę. No jakaś laska. Blondynka. O! I druga! Ruda! W jednym łóżku?! Ooo! Aaalee czad! Hmm… Tylko jak ty wylądowali? I co to za jedne? Ruda leżała mu gdzieś na brzuchu i widział tylko tył jej głowy. Blondyna leżała na piersi ale włosy zasłaniały jej twarz. Przynajmniej więc te wrażenie, że coś go przygniata to jednak mu się nie śniło.

Na nadgarstku blondyny zauważył coś co w końcu dointerpetował jako taśmę klejącą. Taką niebieską hydrualiczną. Zaraz, zaraz sam miał taką taśmę. I coś budziło mu to jakieś skojarzenia. Z chyba wczoraj. Tknięty przeczycuem odgarną blond włosy z twarz i tak. To jednak dobrze kojarzył. Alice. Ta z insta. No. Gadał z nią wcozraj na imprezie. Tylko niezbyt pamiętał ten etap pośredni który kończył się tutaj w łóżku. Chyba w jakimś hotelu. Aaa… No tak… “tym hotelu”, przecież mieli wynajęte… bo byli w programie… - O niiieee… Nie mówcie mi, że to nagrali… - jeknął boleśnie trzepiąc się w czoło. Jak było wczoraj tak jak się teraz czuł… O matko… No nie ma jak człowiek sam się załatwi już na starcie…

Spojrzał znowu gdzieś na obszar łóżka na obie śpiące dziewczyny. Rudą poznał po tej małej czarnej. Chociaż już bez szpilek. Faith. Tak, to pamiętał. Z nią też wczoraj trochę pogadał. O nożach i w ogóle. I potem się przez chwilę trochę smutno zrobiło no ale w końcu się dogadali i zrobiło się fajnie. Ubiór Faith coś mu jednak przypomniał. Uniósł nieco głowę do góry by ogarnąć sylwetkę Alice. Ale też chyba zasnęła w ubraniu. - No to jeszcze chwila prawdy. - westchnął i uniósł tą kocopodobną kołdrę. A potem opuścił ją z powrotem. Też zasnął w spodniach i podkoszulku.

- Chwalić się czy żalić? - zapytał sufitu prosząc o radę. Sam nie był pewny co by było gorsze. To, że przespał się z dwiema taaakiiimi foczami i najwyraźniej po prostu tylko przespał. Czy jakby jednak nie tylko przespał ale za chuja nic z tego nie pamiętał. - Lepiej mieć za swoje niż za cudze. - doszedł w końcu do wniosku, że lepiej koncentrować się na pozytywach i uznać, że widocznie we trójkę skończyli imprezę w pokoju. Właściwie nawet nie był pewnym czyim. A teraz trzeba było wstać by się spakować na ten samolot i w ogóle. No i dopytać dziewczyn o detale. Może im film urwał później niż jemu.

Rany. Zo da debil wymyślił wódę? Czy co to tam było. No jakaś pradawna groza albo inne zło. “Więcej nie piję”. Myśl uparcie wracała co chwilę jak jakiś bumerang ledwo czaszka z brązową czupryną zdążyła się jej pozbyć a już była z powrotem.



Lot i lądowanie



Większość lotu Frank przespał. A miał co odsypiać. I pewnie jeszcze by odsypiał gdyby nie to lądowanie. A lądowanie było ciężkie. Bardzo ciężkie. Przynajmniej w odczuciu Franka. Tak ciężkie, że musiał skorzystać z pomocy papierowej torebki przeznaczonej do tego celu gdy nacisk na zdewastowany imprezą żołądek jaki powodowało lądowanie przekroczył jakiś żołądkowy punkt krytyczny. No ale jakoś mu ulżyło a potem wreszcie wylądowali. No ale gdzie. Jaakiii gorąc… Jaakiee Słońce… Czemu ktoś nie przyciemnił świateł? Po co mieli wyłazić z tych fajnych, wygodnych i co najważniejsze klimatyzowanych i przyciemnionych limuzyn. Były w pytę, nigdy czymś takim nie jechał. No ale trochę był zbyt zmarnowany by się tym swobodnie napawać.

- Biec? Teraz? Serio? Nie no chyba cię pogięło. Ten program to w ogóle jest źle zarządzany. -Frank ze zdumieniem wysłuchał tego co mówił MG. Biec? Na taaakim kacu? W taakii gorąc? No chyba go… A jednak to się działo na serio. Na serio zaraz potem wrzasnął “Start!” i ludki rzucili się naprzód. No trudno. To Frank też się rzucił. Znaczy tak próbował. Potruchtać chociaż. Co i tak ten cały MG powinien się cieszyć, że sam chodzi i nie trzeba go nieść. Przecież taaakaaa impreza była! A Frank przecież się nie oszczędzał. No nie, nie oszczędzał się. No i dlatego teraz były widoczne tego skutki. Truchtał gdy zorientował się, że mają się przecież rozdzielić. Na czerwonych i niebieskich. Seerioo? No samo bieganie nie było wystarczająco upierdliwe?! Co za chamówa… I skąd miał wiedzieć czy on jest w jednych czy drugich? Rany, ledwo się zaczęło i zaraz pod górkę…

Ale coś skojarzył, że jest z tymi fajnymi laskami. Z Alice bo ją MG wymienił na początku i z Faith bo na końcu. No i jakoś wydawały mu się przyjemnym i znajomym widokiem w tym chaosie. To mu pomogło się zorientować. Wystarczyło truchtać za blondyną i rudą. Na pewno się tak nie zrobiły jak on więc na pewno były w lepszej formie i rozgarnięte i kojarzyły bardziej o co tu biega. No to wystarczyło potruchtać za nimi.


---




LA; impreza integracyjna



Pierwszy kontakt był dla Franka jednak szokiem. Tyylee luda! O rany… Owszem był przyzwyczajony do widowni i oka kamery no ale na yt. W ogóle inny format. A tu te światła, kamery, akcja no i tyylee luda! To trochę przytłaczało. Nawet bardzo. I David Hasselhoff! O rany był tutaj kolo z serialu jaki oglądał jak był szczylem! Na żywo! Ba! Też startował w tym Domu więc przecież będą mieszkać obok i w ogóle. Raanyy! Z prawdziwą gwiazdą z Hollywood! Ciekaw był, czy David da mu autograf. I dlaczego taka gwiazda startuje w takim programie? No ale potem jakoś to się rozkręciło i on też jak już się trochę oswoił to te kamery zeszły na dalszy plan i reszta tego show jakby stała się częścią tej imprezy jaka się zaczęła.

Z tą rudą Faith jakoś sam już potem nie pamiętał do końca jak to się zgadali razem no ale jakoś się zgadali. - Bo jestem projektantem. Tak, myślę, że tak to można nazwać. - krótko ostrzyżony brunet pokiwał swoją czupryną i głową z tą wesołą, pijacką, powagą jakiej nabierał gdy był już zauważalnie wcięty.

Rudowłosa dziewczyna z przyklejonym do ust ironicznym uśmiechem pokiwała głową dla świętego spokoju, przechylając szklankę z czymś co według barmana zawierało wódkę z colą. Bez badziewnych parasolek, uśmiechniętych patyczków, owoców i innego zbędnego szajsu, psującego smak drinka.

- Czyli nie pedał - padło krótkie stwierdzenie, a potem kolejne - Pierwsze wrażenie bywa mylące. - rozłożyła bezradnie ręce, robiąc do kompletu smutną minę. Przedstawiła się jako Faith, o ile dobrze usłyszał w tym hałasie - Teraz każdy projektant to pedał. Dobrze że nie każdy pedał to projektant. Wyobraź sobie że każdy ciuch jaki pojawia się na rynku wyszedł spod rąk zblazowanego gejucha… chyba bym popylała w worku po kartoflach - parsknęła, upijając ze szklanki solidny łyk.

Skrzywił się i zmarszczył brwi. Jakby starał się to sobie wyobrazić ale zaraz zaczął kręcić głową i machać przecząco ręką. Nie mógł od razu mówić bo właśnie przełknął coś mocno promilowego i musiało się przegryźć nim odzyskał głos. - Nie, no coś ty! Żaden pedał! 100% hetero! - zapewnił od razu co do tego co najważniejsze. - A ty? No nie mów, że wolisz dziewczynki bo straszna szkoda by to była. I taakaa straataa… - sam zapytał i zrobił zbolałą minę na tą “taakąą straatęę” gdy powiódł w dół jej sylwetki.

- Książkę piszesz, czy tytułu szukasz? - Allen odparowała własnym pytaniem, składając ramiona na piersi i przypadkiem lekko je unosząc. Skoro już koleś się gapił, niech ma coś z tego - Poza tym czy ja ci wyglądam na lesbę? Pewnie od tych wiewiórów ci siadło na dekiel, ale to się leczy. Elektrowstrząsami.

- A to nie zostało zakazane? - Frank zastanowił się na chwilę nad tymi elektowstrząsami. - Ale no olać to jak nie jesteś to kozacko. - pokiwał głową z zadowoleniem. I dobrze! Bo by taaakaaa strata była! - No i w worku, no z worków też można zrobić trochę ciekawych rzeczy. - dodał przypominając sobie co jeszcze przed chwilą mówiła Faith.

- Z tego co kojarzę bryki ciągle jeżdżą na akumulatorach. Dwa kable i jedziesz klienta - ruda wyszczerzyła się radośnie. Czknęła, przepiła drinem i nawijała dalej - A jak skończysz to wór i do rzeki. Trzeba się umieć przystosować, nie? I tak, wolę facetów jak już kurwa tak krążysz przy temacie jak dziwka wokół latarni. Numer buta też ci podać? Konto w banku? Ulubiony serial?

- Na początek może być numer telefonu. - Frank wyszczerzył się jeszcze gdy przestał się śmiać. Ta ruda rozbawiła go na całego. Ale skoro tak jechała no to też mógł nieco zmienić pierwotny kierunek jazdy w tej dyskusji.

- Po co ci mój numer, skoro zabierają nam kontakt ze światem? - kobieta rozłożyła bezradnie ramiona - Na miesiąc. I jak wytrzymasz bez swojego kanału na YT i żarciu chrząszczy? - westchnęła z udawanym smutkiem.

- Oj tam, zabierają… - Frank machnął niedbale ręką jakby w ogóle nie zaprzątało to jego myśli. - No to najwyżej się lepiej poznamy. A wiesz, po programie może być różnie to się będzie nam telefonem łatwiej złapać po programie. No dawaj, zobaczysz, będzie fajnie. - pokręcił głową trochę zniecierpliwiony, że takie ceregiele z tym daniem numeru. - Ale no ej, weź co? Nie szamię chrząszczy czy innych mrówek. Tylko normalne żarcie. - uwaga o preferencjach kulinarnych trochę go ruszyła. Znowu wszystko przez ten “filmik o wiewiórce”. A poza tym to był suseł. Pokręcił trochę głową po czym przyznał po chwili. - No chyba, że robię program… - pokiwał głową. No zdarzało się. Trzeba było przecież widzom pokazać co i jak się to robi nie? - Ale no teraz będzie normalne żarcie no to w ogóle nie było tematu. - wolał się właściwie nie rozwodzić dłużej o tych kulinarnych tematach bo czuł, że stąpa po kruchym lodzie i łatwo mógł się on załamać zsyłając go na niechciane tory dyskusji. A przecież nie chciał gadać z tą fajną rudą o jakiś robalach nie?

- Słuchaj, ja projektuję sprzęt. Surwiwalowy i różny taki. A! Właśnie. A w ogóle to z tą wiewiórką to nieprawda! - zamierzał powiedzieć co innego ale nagle przypomniało mu się co MG powiedział o jego “filmiku z wiewiórką”. - To był suseł. - dopowiedział po chwili nieco nadąsanym tonem mając za złe, że przekręca się sens jego wypowiedzi z filmików. - Poza tym jak obrobisz takiego susła to jest całkiem smaczny. Jak chcesz to cię nauczę. - dodał z przekonaniem patrząc szczerze w jej błyszczące oczy.

- Suseł i wiewiór… to się w ogóle różni czymś? - ruda musiała zapytać, mimo że mina nagle zrobiła się jej wyjątkowo kwaśna. - Dzięki, wolę ćwierćfunciaka z serem. Zostawię ci te futrzaste pasożyty żebyś nie umarł z głodu.

- Najprościej to wiewióry mają ogony i pomykają po drzewach a susły nie. -
odpowiedział jednak na te wątpliwości rudej ale właściwie to też nie chciało mu się gadać ani o jednych ani o drugich. No a przynajmniej nie z tą fajną rudą. - No ale tam susły i wiewióry… - machnął niedbale ręką zbywając temat w niebyt. - Ważny jest sprzęt. A sprzęt no bardzo indywidualna sprawa jest. Pod dane zadanie, potrzeby, możliwości przenoszenia i wiele innych detali. Dlatego każdy powinien mieć swój własny, dla siebie i pod swoje potrzeby zaprojektowany sprzęt. - brunet powiedział z przekonaniem i sięgnął po jakąś chusteczkę. Wyjął z kieszeni ołówek i chwilę wahał się kreśląc nad papierem niewidzialne linie. - No na przykład takie uniwersalne narzędzie jak nóż. Niby prosta sprawa a ile możliwości. - pokiwał głową patrząc na kawałek kwadratowego papieru.

- A robisz takie z wbudowany miotaczem, albo coś? Liną z hakiem? -
Allen pochyliła się nad kartką. Żartowała mimo poważnego wyrazu twarzy, ale i wydawała się zaciekawiona na granicy drugiego i trzeciego drinka.

- Z miotaczem? - ołówek zatrzymał się na moment nieruchomo nad serwetką gdy mężczyzna zastanawiał się nad taką kombinacją. - Wieeszz… dałoby się to zrobić… Ale to by było dla picu. Bajer podobny do wbudowanej zapalniczki. Ale sam pomysł niezły, ogień w dziczy to jedna z podstawowych rzeczy. To zobacz. - Frank zmrużył oczy gdy się zastanawiał. Trochę ciężko było mu już ocenić czy dziewczyna pyta tak dla jaj czy na poważnie. Przecież noże jak i inne narzędzia miały swoje gabaryty więc i limit rzeczy jakie dało się w nich zamontować.

- To tak, taka zapalarka fajna rzecz. Nóż musiałby mieć pewnie stałe ostrze by zrobić miejsce w rękojeści na taki bajer. - Frank zaczął tłumaczyć żwawiej i pewniej a ołówek wreszcie zaczął swoją pracę. Ołówek zaczął szkicować na serwetce kolejne linie układające się w zarys noża. Na razie podkreślił głównie rękojeść ostrze pozostawiając jedynie ogólnie zarysowane. - Tutaj by było miejsce na zbiornik z paliwem. - zakreślił obszar w rękojeści bliżej jej końca. - Tutaj przycisk do uruchamiania. Ogień by się pojawiał na górze. Wtedy by można trzymać jak świeczkę czy dużą zapalniczkę. - wyjaśniał mówiąc całkiem szybko i z pewnością jaką cechowało się wielu speców gdy mówili o swoim specostwie. - Jakbym miał polecić coś od siebie to wybrałbym zapalniczkę żarową. Zawsze działa nawet w deszcz, śnieg i silny wiatr. Ale jakbym robił bajer do filmu no to bym zaszalał. Wstawiłbym tam pojemniczek z pirożelem. Taka łatwopalna galareta. Wtedy no pstrykało by jak ze strzykawki ale płynnym ogniem. Byłby niezły czad. - uśmiechnął się z rozmarzeniem do takiego projektu. Mało praktyczny i pewnie zabroniony w wielu stanach ale jaki czad! Fajnie mu się projektowało takie pomysły no ale jak nie znalazłby na takiego kupca no to zostawał tylko pomysłem. Dlatego musiał się trzymać bardziej realnych konceptów.

Słuchaczka gdzieś pod koniec wywodu przeszła z fazy biernej do czynnej, przejmując ołówek. Przetaczała go między palcami, marszcząc do kompletu czoło.

- Lepsze magnetyczne krzesiwo, mniej awaryjne. Nie potrzebuje paliwa i mieści się w portfelu. - zaczęła rysować zarys drugiego noża - Więc odpada zbiornik na paliwo. Da się to zamienić na… hm - mruknęła pod nosem, aż nagle strzeliła palcami - Jak u Bonda! Wyrzutnia zatrutych igieł. Znajdujesz węża, w dziczy ich pewnie pełno. Trujących, jadowitych skurwysynów. Wtedy zamiast wachy lejesz wyciąg z gada. - dorobiła nowe linie na szkicu - Może też skapywać po ostrzu. Wtedy masz kosę z niespodzianką. Ale za coś takiego to z pewnością by cię już posadzili.

- No niezłe. - pokiwał głową Frank patrząc jak dziewczyna kreśli własny projekt na serwetce. Tego się po niej nie spodziewał. Zaskoczyła go. Więc był ciekaw co wymyśli i co zaproponuje. I to nawet miało ręce i nogi. - Z tymi igłami to do filmu. Zwierzak nie da do siebie podejść na tyle by dało się ich użyć. - pokręcił głową z powątpiewaniem. Sam nieco przesunął swoje krzesło by być bliżej rudej i łatwiej było bazgrać po tych serwetkach. - A z trutkami też jest sposób. - powiedział i wziął od niej ołówek i wrócił do swojego serwetkowego projektu. Zaczął poprawiać wzór ostrza znacznie je skracając. Przez co stanowiło może z 1/3 długości rękojeści. - Ostrze trzeba skrócić. Jak chcesz się bawić w bondowe klimaty. By się nie rzucało w oczy. Poza tym krótsze ostrze jest wytrzymalsze na złamania i pęknięcia. Jak już jesteś na tyle blisko, żeby coś czy kogoś dźgnąć no to te parę centymetrów nie robi różnicy. Ale tutaj… - i przy “tutaj” narysował jakąś zaokrągloną linię wzdłuż ostrza. Dorobił okrąg przy nasadzie. - Jak takie krótkie to może być składane. Przyda się ten otwór na palec. Zaś tutaj jest wnęka. Oficjalnie może być puste. Wtedy nóż nie wyróżnia się niczym specjalnym. Ale w ten rowek można posmarować jakąś toksyną. Aby było gotowe do użycia można nasączyć tym wnętrze o tutaj. - zakreślił miejsce gdzie wedle nowej koncepcji powinno chować się ostrze. - No chociaż toksyny zwykle się utleniają na powietrzu więc to numer na jeden wieczór, może dzień czy noc. Ale nie na stałe. - pokiwał znowu głową ostrzegając przed podobną konsekwencją takiego rozwiązania.

Allen słuchała, patrząc to na kartkę to na rozmówcę aż wreszcie się zaśmiała.
- Dobra… zgłosiliśmy się do turnieju na durne zadania, czy chcemy wykończyć konkurencję… definitywnie? Zaczynam się bać - parsknęła w szklankę - Gadasz jakbyś co weekend robił takie bajery i żenił komuś kosę gdzieś w lesie. Jak w tych slasherach. Wiesz, banda nastolatków na wycieczce, jeden seryjny morderca i leci po kolei. Najpierw czarnucha, potem głupią blondynę… a potem kto mu się nawinie.

- Nie no coś ty, za kogo ty mnie bierzesz? - Frank obruszył się na takie porównanie. Nawet sięgnął po kieliszek i postukał ołówkiem w serwetkę. No ale za długo też nie mógł zdzierżyć w tym udawanym obrażaniu się. - Myślisz, że takiego wiewiórowi to tak łatwo ożenić kosę? Wiesz ile to by się trzeba nabiegać, żeby go dźgnąć? Dlatego zastawia się sidła. I no co tydzień co zrobię, że fani się domagają? A banda nastolatków, weź przestań, co za przygłup chciałby ich szlachtować? - machnął ręką na znak, że nie uważa to za realny scenariusz. - A w ogóle z tym projektowaniem to jeszcze nie doszliśmy do etapu wyprofilowania osobistego. - powiedział znowu wracając do siedzącej obok rudej zupełnie jakby przypomniało mu się, że mają niedokończoną sprawę. - Trzeba ci dopasować rękojeść pod twoją rękę. To mówiąc brunet skierował swoją dłoń w stronę dłoni Faith. - Wziął jej dłoń w swoją jakby chciał obejrzeć jej wnętrze. Ale nawet jak już był troszkę zawiany czuł, że tak i optycznie i w dotyku to całkiem przyjemna rączka jest. - No. I teraz trzeba by pobrać namiar by zaprojektować rękojeść i resztę proporcji noża. - powiedział przesuwając swoimi palcami po palcach i wnętrzu dłoni rudowłosej dziewczyny. Proces pobierania tych danych do projektu znacznie go absorbował i wręcz fascynował. - Można nawet pomyśleć o uprzęży na nóż. Wówczas można by go nosić przy nadgarstku, pod mankietem ubrania. - powiedział przesuwając opuszkami dłoni po nadgarstku Faith i zakreślając gdzie by się miała ta opaska na broń znajdować.

- I co dalej? - jego gadka spotkała się z rozbawieniem, ale i zainteresowaniem słuchaczki. Dała się sprawdzać i mierzyć, opierając się o łokciem rant stolika - A czy to przypadkiem nie jest nielegalne?

- A to zależy gdzie. - uśmiechnął się projektant i tester sprzętu survivalowego. Na chwilę oderwał wzrok od dłoni i ręki jakie trzymał we własnych dłoniach by spojrzeć na bladą twarz okoloną rudą koroną. - Do pełnej stabilizacji dobra jest dwu punktowa uprząż. Druga część musiałaby być przy łokciu. I wtedy przestrzeń między nimi może zająć takie zmyślne urządzenie. - to mówiąc niespiesznie przesunął po skórze ramienia dziewczyny od nadgarstka do łokcia. Musiał przyznać, że była to krótka ale bardzo emocjonująca podróż. Ożywcza dla zmysłów ale karmiąca też zniecierpliwienie i testosteron. Jak tak czuł pod palcami te młode, jędrne i ciepłe ciało.

- Ale sama zaczęłaś o boondowych zabawkach a ja o filmowych co chyba nieco spycha barierę prawną na margines. - uśmiechnął się bo ta ruda wkręcała mu się coraz bardziej. - A gdy patrzeć na to filmowo no to takie dość praktyczne rozwiązanie jak na ramieniu jest dość standardowe i nudne. Bardziej filmowo to można by pomyśleć gdzie by można jeszcze ukryć takie noże, pochwy i inne takie gadżety. - przesunął się wzrokiem po jej sylwetce otulonej klasyczną małą, czarną i potem dopiero na nogach miała szpilki. Trochę mało miejsca do ukrywania czegokolwiek ale był optymistą i gotów poświęcić się dla tego projektu osobiście.

- Znaczy dochodzimy do etapu rewizji osobistych i dokładnego planowania - Allen dopiła drinka, stawiając pustą szklankę dnem do góry. Nagle wyglądała na poważniejszą, nie suszyła już zębów - Można pomyśleć, tak. Gdy przyjdzie czas - popatrzyła na odwrócone naczynie i bez pytania o zgodę zgarnęła drinka rozmówcy, wypijając go za jednym zamachem.
- Nie przeszkadza ci, że każdą rozmowę, gest i pierdnięcie będzie słyszeć zgraja ludzi?

Podrapał się po krótko ostrzyżonej, brązowej czuprynie. Zastanawiał się i nad jej pytaniem, i gestem. W końcu wzruszył w duchu ramionami. - No trochę przeszkadza. Dotąd nigdy nie miałem kontaktu z czymś takim. Wiesz, jak robię filmik, to włączam kamerę, siedzę jedno popołudnie, ranek czy wieczór, coś tam robię, pokazuję, tłumaczę potem wyłączam kamerę, obrabiam materiał i zwykle tak w pół dnia jakby to zebrać w jedną całość to mam z głowy całe to nagrywanie i w ogóle. A potem znowu robię swoje. W domu, pracy, wcześniej na studiach. Ale tak non stop… - Frank sam się nad tym wielokrotnie zastanawiał przed programem a nawet przed wysłaniem zgłoszenia. Wcześniej mimo wszystko bardziej mu wychodziło, że to na plus będzie niż minus. Chociaż wahał się długo. - A ty? Robiłaś wcześniej już coś takiego? - podniósł głowę znad ołówka jakim machinalnie zaczął bawić się stukając i obracając go w dłoniach.

Allen zaśmiała się głośno, zakaszlała i przeszła w poważny ton.
- Nie mów że nie widziałeś tych filmików na PornHubie - zmarszczyła czoło, gapiąc się na rozmówcę uważnie - Podobno masz swojego videobloga i stronę, wiesz jak działa internet. Teraz my tam będziemy. Całą dobę. Jeszcze możesz się wycofać - skończyła z szerokim uśmiechem.

- Z wiewiórką? Nie mów, że ktoś przerobił mój filmik z wiewiórką na PornHub… A w ogóle to suseł był… - Frank poruszył nieco brwiami i przybrał ton i minę, że trudno było rozpoznać czy naprawdę się zastanawia nad takim rozwojem wypadków czy też przyjął podobny ton żartów jak rozmówczyni. Sięgnął po szklankę jaką niedawno odstawiła Faith i postawił ją jak należy. Potem chwycił za kolejną butelkę, i kolejną mieszając ciecze w szklance. - Sama zrezygnuj. - zerknął na rudą dziewczynę obok zakręcając z powrotem butelkę. Odstawił ją i chwycił ponownie za napełnioną szklankę mieszając ją trochę w dłoni. - I właściwie to ty co robisz jak nie przychodzisz tutaj wydurniać się z resztą przed kamerą? - zapytał upijając łyka z do niedawna jej szklanki.

- Nie mogę - odpowiedziała z przekąsem, podstawiając przejęte szkło do ponownego napełnienia - Potrzebuję kasy.

- Jak pewnie większość z nas. - powiedział Moore po chwili zastanawiania się czy drążyć dalej temat czy nie. Widocznie dotarli do momentu w którym kończyły się gadki - szmatki. Upił kolejny łyk zastanawiając się nad tym co dalej. - Cóż, w każdym razie powodzenia rudzielcu. - lekko uniósł szkło w toaście upijając jeszcze raz ze szklanki.

- Moja matka jest chora - Allen mruknęła niechętnie, zanurzając gębę w szklance z wódką. Tym razem nie dolewałą coli, ani niczego co złagodziło by smak i brakowało jedynie nostalgicznych skrzypców w tle, zamiast łupiącej czachę, klubowej techno-sieczki - Nieuleczalnie. Nie stać mnie na opłacanie jej szpitala. Jeżeli wygram może… uda się jej zapewnić godziwy byt przez te ostatnie lata - dopiła drina do końca.

- Współczuję. Wam obu. - powiedział po dłuższej chwili milczenia. Bo właściwie nie wiedział co powiedzieć. Poczuł się trochę jakby sam pomagał kopać grób jej matce gdy przecież startował w tym programie więc utrudniał tej fajnej rudej zdobycie tej kasy. No ale przecież startował bo też przydałaby mu się taka kasa. Poczuł nieprzyjemne ukłucie czegoś podobnego do wyrzutów sumienia. Znowu nie wiedział jak sobie z tym poradzić więc dopił swoją szklankę i postawił mocnym ruchem na stole. W milczeniu nalał ponownie do obydwu szklanek. Jedną podał jej drugą zatrzymał dla siebie. - Dawaj. Za zwycięstwo. Obyśmy przeżyli ten pierdolnik i ugrali to co chcemy ugrać. - powiedział wręczając jej szklankę.

Przyjęła ją, unosząc do toastu.
- Za zwycięstwo - prychnęła, coś w jej twarzy drgnęło i wrócił cyniczny uśmiech - Jesteś za duży żeby wierzyć w bajki. Ogarniasz że każdy będzie ci wciskał kit, byle wygrać, nie? Nie łykaj byle kantu, patrz ludziom na ręce. Za łatwowierny z ciebie typ - pokręciłą łbem z naganą, upijając pierwszy łyk - I co mamy nie przeżyć? Mniej bezpiecznie jest spacerowac nocą po Central Parku.

Chwilę przyglądał jej się z łagodnym uśmiechem. Prychnął nieco gdy usłyszał gratisową poradę i pokiwał głową obejmując dłońmi szklankę. Wpatrywał się w nią chwilę z tym łagodnym uśmiechem już bardziej do samego siebie i swojej szklanki. - Tak, wiem. Też się zastanawiałem czy nie odstawiasz szopki by wycwaniakować podrzędnego frajera za free. - powiedział z uśmiechem do swojej szklanki w której widział nieco rozbełtane swoje odbicie. - Ale taka wada charakteru. Widzę ślicznotki w potrzebie to się łatwo wzruszam. - powiedział z nieco bardziej zabawnym uśmiechem podnosząc nieco ironiczny wzrok na Faith a wolną rękę przykładając do swojej piersi.

- Łatwowierny frajer, komplemenciarz i do tego porządny. Rycerz na białym koniu… a jak się go wypuści do lasu, sam znajdzie żarcie. W domu połata chomika. Taśmą klejącą - Allen nawijała niby poważnym tonem, ale twarz jej świeciła od uciechy - Poza tym jak już kurwa musisz wiedzieć mam zasady i nie pruję sie na pierwszej randce. Trzeba żyć wedle jakichkolwiek wytycznych - wzruszyła ramionami - Co nie znaczy że urżąć się w trupa już nie mogę. Grunt to towarzystwo - podniosła szklankę, dopijajac alkohol do końca.

- Mhm. No to sama widzisz, że musimy się ustawić na następny raz skoro tylko konwenanse nas zatrzymują. - Frank uśmiechnął się promiennie i humor mu się poprawił od razu od tego jej flirtowania i zabawnej przekory. I za to też wypili już w oboje w lepszych i weselszych humorach.

Właściwie z Alice było podobnie. Tak właściwie jakoś siedzieli obok siebie nawet potem to nie był już do końca pewny czy najpierw gadał z Faith czy z Alice czy może gadali razem w trójkę i potem tylko te urywki mu się chaotycznie poustawiały w pamięci.

- No tak, wystarczy mieć taki filtr w oczach jak patrzysz dookoła i no nagle po prostu to widzisz. Opcje. Rozwiązania. Różne. Narzędzia można zaimprowozowa… zaimprowizować z tego… No ze wszystkiego. Dobra, ja się trochę gadatliwy robię jak wypity jestem. To ten. Kolejeczkę? - Moore tłumaczył chociaż coraz mocniej szumiało mu gdzieś przy potylicy a nawet skroniach. Ale robiło się tak fajnie! Całkiem fajna impreza wyszła! No to trzeba było korzystać! Dlatego sięgnął po swój kieliszek, uniósł go by się nim stuknąć i łyknął jego zawartość chwilę potem.

Blondynka siedząca na stołku obok zaśmiała się dźwięcznie, mrużąc z uciechy jasnozielone oczy. Przypatrywała mu się spod przymrużonych powiek, co pewien czas przygryzajac dolna wargę, albo wodząc palcem po rancie wysokiego kieliszka do martini.
Oddała toast, upijając niewielki łyk nim szkło nie wróciło na bar.
- Nic nie szkodzi, to urocze. Kreatywne - skwitowała część o słowotoku. Normalna rzecz przy zbyt dużej ilości procentów. - Bardziej niż rozmiar bicepsu, albo ostatni kontrakt firmowy. Choć gorsi są chyba erotomani -gawędziarze. Wolę wersję, że jesteś cyborgiem i masz detektor w oczach. - wydęła nieznacznie wargi, unosząc do nich kieliszek.

Frank zmrużył oczy zaraz po tym gdy się roześmiał i pokiwał głową o tego co mówiła blondynka. To z erotomanami - gawędziażami to było do niego? Nie był pewny. Ani tego czy jak tak lub nie to dobrze czy źle. Na wszelki wypadek postanowił nie robić z tego boruty. A poza tym włączylo mu się to gadane więc cisnęło go by się wygadać właśnie. - No! Właśnie! ten skan nie? No to zobacz. No sama zobacz. - brunet nagle wznowił swój słowotok gdy w końcu się odpowietrzył. I zaczął mówić zupełnie jakby żadnej przerwy nie robił na zmianę tematu. Wymownym i z pełnym pasji gestem roztoczył dłonią na scenę przed nimi. Stoły, nakrycia, butelki, kieliszki no i inni imprezowicze. - No? Widzisz? Te opcje? - popatrzył z żarem na blondynkę bo przecież były tam! Tylko czekały by po nie sięgnąć.

- Opcje? Jak filtry na Snapie? - Winter dopytała dla pewności. Miała nieodparte wrażenie, że chyba nie do końca łapie o co kolesiowi chodzi, mimo tego robiła to co zwykle: dobrą minę do złej gry. Pomagały procenty, sączone miarowo i z zaangażowaniem. Zmieniła też pozycję, zakładając nogę na nogę, a wolną dłonią bawiła się włosami - Niektóre są nawet zabawne. Masz Snapa? Albo Insta?

- Mam kanał na yt. - odpowiedział brunet ukrywając rozczarowanie. No ale cóż. Zwykle tak to właśnie wyglądało. A poza tym gdy tak pokiwał głową jakoś wzrok mu się obniżył a ona właśnie pokazała swoje pęcinki. A jak się tak przyjrzał z bliska to całkiem miała co pokazywać. Ruch przy blond głowie jednak skierował jego uwagę w wyższe rejony jej ciała. - Nie no chodziło mi, że opcje. Opcje do przetrwania. Można zrobić narzędzia czy schronienie. - powiedział znowu patrząc na całą scenę imprezy jaka ich otaczała. Głos mu więc trochę zwolnił i przycichł. - No i wiesz z tego obrusu można zrobić niezły hamak. Albo pociąć na pasy i powiązać. Wtedy masz linę albo siatkę. Zależy jak powiążesz. A w ogóle to lina bardzo przydatna sprawa wiesz? Przydaje się do mnóstwa rzeczy. Jak masz linę albo wiesz z czego ją zrobić i jeszcze wiesz jak jej użyć, znasz więzy no to mucha nie siada. - Frank powol znowu zaczął się rozkręcać gdy wracał na bardziej znajome tory w dyskusji.

Zastanawiał się czy kto kogo tutaj nakręca. Czy ona się tak zajarała na jego bajerę z tymi linami, węzłami i takimi tam czy to on tak ją bajerował bo się wydawała taka zajarana. Ale były promile, były spojrzenia, śmiechy, chichy, ochy i achy w końcu przecież żadne z nich nie było już na tym etapie choć trochę trzeźwe. No to pewnie, że jej pokazał jak można kogoś unieruchomić no w sidła i w ogóle i jeszcze jak je zrobić a, że z koordynacją ruchomą już miał wyraźne trudności no to w ogóle się zrobiło śmiesznie i zabawnie. A potem następował ocean mrocznej niepamięci. Ale liczył, że może dziewczyny zapamiętały coś więcej. Chociaż nie do końca był pewny czy to aby napewno dobrze.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline