Weszli do komnaty, która zapewne była gabinetem czarownicy. Etelka miała specyficzny gust patrząc na niedźwiedzia i gadaj jakiegoś wiszącego pod sufitem.
- Dziwna kolekcja jak na czarodziejkę w prywatnym gabinecie.- Mruknął mag i upewniwszy się, że nic im nie grozi wszedł.
Pierwszą rzeczą która przykuła uwagę Techlera był regał z książkami. W porównaniu z biblioteką pod wieżą sygnalizacyjną ten zbiór był maleńki, ale jak się szybko okazało dość cenny. Grimuar od razu zainteresował maga, który schował go do plecaka z zamiarem zagłębienia wiedzy później. Z resztą po doświadczeniach z kompanami pewnie by chcieli by zniszczył księgę. Ci jednak byli skupieni na biurku.
Trzask ustępującego zamka w szufladzie odwrócił uwagę Wolfganga od księgi o goblinoidach. Schował książkę odruchowo i podszedł by zobaczyć zawartość. Fiolki z zielonym płynem były magiczne.
- Te fiolki emanują magią. Przyjrzałbym się im jeśli pozwolicie. Nie wiem czym są, ale na barce będzie czas na studia nad nimi.- Kiwał głową.
Mag usiadł na krześle przy biurku i zaczął słuchać jak Lothar czyta po kolei każdy z listów na głos.
- No to mamy pewność, że do dobrego domostwa trafiliśmy i że z przeklętym manipulatorem i jego sługami mamy do czynienia.- Mag widać było, że w skupieniu czytał.
- Teraz mamy cel dalszej podróży. Jeśli nadal chcecie towarzyszyć mi w mojej misji.- Oznajmił z pytaniem w oczach po kolei każdemu kompanowi.
Zwinąwszy listy, chowając je w stronicach książki o zielonoskórych i zabezpieczając flakony Mag był gotów wyruszyć w drogę powrotną do miasta. W towarzystwie Panny Beatki rozpogodził się gdy wspomniała jakie pyszne ciasto upiecze gdy dotrą w bezpieczniejsze miejsce.