Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2018, 00:12   #291
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Grey 39 westchnął żałośnie, poprawiając kapelusz na głowie.
- W firmie każdą niesubordynację kończyłem egzekucją, ale nie jestem już u siebie - mruknął, poruszając barkiem, w który w wolnej chwili drużynowy medyk zaaplikował mu dwa stimpaki. Widać było, że mężczyzna od razu nabrał koloru.
- Dobra, ferajna. Kto chce tu zamieszkać, ten zostaje. Reszta wypad! - zawołał kowboj, po czym podszedł do Grey 33, kucając przed nią. Spojrzał jej w oczy i skinął przyjaźnie głową. - Pokłujemy cię szybko i lecimy na taksi. Może być? - zaproponował spokojnym głosem, wyciągając jednego stimpaka i machając igłą przed jej oczyma. Na zatarczkę między Grey 35 i 32 zdawał się nie zwracać już uwagi.
Miała się włączyć w tą całą bijatykę, ale Grey 39 umiejętnie odwrócił jej uwagę od zamieszania przy śluzie. Chwilę patrzyła na niego, aż w końcu uśmiechnęła się, nawet może by rzecz, że przyjaźnie i niemrawo skinęła głową, sama dociagając kilka stimpaków ze swoich zapasów. Krioburza siekła ją bardziej niż można by pomyśleć. Dopiero po odpowiedniej dawce przyjętych w ciało igieł podniosła się z ziemi i otrzepała się z pyłu.
-Wiszę Ci whiskey cowboyu-rzuciła w kierunku mężczyzny i spojrzała na szarpiących się Grejów. Ale jej się oddział trafił. Pokręciła tylko głową, bo takiej zbieraniny nieprofesjonalnych tłuków nie widziała dawno.
- Zabierajmy się stąd- Dodała i poprawiła osprzęt nim ruszyła do wyjścia.
- Widzimy się na górze - powiedział jeszcze Stafford, podnosząc swój plecak i podążając za Zoe w stronę wyjścia. Mijając medyka i inżynier skinął im kapeluszem, posyłając przy okazji wymowne spojrzenie w stylu “skończcie się wygłupiać”.

- Mówię. Chodź blondas. A reszta wypierdalać. - warknęła Gomes wyraźnie wkurzonym tonem. Dla wymowności gestu stopującego wycelowała ckm w przejście z otwartymi drzwiami. Grey 35 nie zatrzymywany więcej przez Grey 32 przeszedł przez próg śluzy. A potem ją zamknął odcinając śluzę od reszty bunkra. - Otwieraj teraz te. - wskazała na drzwi na zewnątrz i teraz dla odmiany na nie przeniosła lufę ciężkiej broni.

James Stafford omal nie wpadł na plecy Zoe, kiedy ta z kolei o mało nie odbiła się od zamkniętej śluzy. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyli odpowiednio zareagować.
- A tamci dokąd? - mruknął Grey 39, po czym minął kobietę i szarpnął za zawór śluzy, by ponownie ją otworzyć.

Po chwili szarpania panel otworzył drzwi ukazując wnętrze pustej już śluzy. Śluza mogła pomieścić ze dwie osoby względnie swobodnie. Może jedną czy dwie więcej jakby stanąć jak śledzie w beczce i bez możliwości sensownej kontrakcji gdyby trzeba było ją podjąć. - Dokąd tak wam prędko? Parami miało być. Jeden od was i jeden od nas. Dla mnie brzmi to uczciwie. - jakiś rosły facet z miotaczem ognia złapał Jamesa za ramię i odwrócił go z powrotem do siebie. Patrzył podejrzliwie na kowboja a reszta z 200-ki też pokiwała głowami. Widocznie nie uśmiechało im się być na szarym końcu w drodze do być może jedynego ratunku jaki tutaj mieli.

- CZEKAĆ - wystukała Grey 32 do pozostałych. Nie śpieszyła się już tak bardzo do wychodzenia. Jeśli 27 tak bardzo się pchała... To mogła jak najbardziej zrobić za worek do opróżnienia ołowiu. Black mogli pojawić się właściwie tylko po 35. Reszta mogła ich nie interesować. Na terenie, gdy nie było ŻADNYCH reguł, sprawa mogła stać się bardziej skomplikowana. - MOGĄ BYĆ TYLKO PO 35. WSTRZYMAĆ SIĘ JESZCZE - dorzuciła i poczęłą obserwować stan zdrowia 27 wraz z pozycjami okolicznych parchów.

- Bzduuura - odezwał się James, mimochodem odczytując wiadomości od Grey 32. Zmierzył wzrokiem Parcha z miotaczem ognia. - Dla mnie też takie rozwiązanie brzmi rozsądnie. Wychodź i przepal się do naszej taksi, jeśli będzie trzeba - dodał, zsuwając się w bok. Jednocześnie spojrzał na Zoe, obserwując jej reakcję.

Była pani major nie wyglądała na zadowoloną, co więcej gruba bruzda, która pojawiła się między jej oczami sugerowała, że ćwierćazjatka jest co najmniej zirytowana całą sytuacją.
- Ty z miotaczem idziesz pierwszy, Grey 32 powinnaś iść z nim, potem ja z kimś od was, za nami cowboy i ktoś od was i na końcu ostatnia pozostała para, ale ruchy, jak zrobimy to sprawnie wszyscy powinni się załapać na ochronę ognia, kapiszi? - popatrzyła po wszystkich obecnych w schronie, mając nadzieję, że nikt już nie będzie próbował przedłużać tego nieszczęsnego przedstawienia.

Kolejność wychodzenia była właściwie obojętna. Skoro pojawiła się jakaś świadoma koncepcja, można było na nią przystać, choć Grey 32 potrzebowała swojego upewnienia się. Musiała wypatrzeć na HUDzie, że nie strzelają do 27 a jej status nie zamienił się w KIA. Sprawa wyglądała optymistycznie, więc następnym postanowieniem było zabranie ze sobą pustego wojskowego plecaka. Co prawda Grey 32 w ogóle nie badała schronu w wolnym czasie, jednak odciągając ludzi od krioburzy, jedna osoba położona została obok sterty paru gratów. Śluza natomaist już protestowała skrajnie małą objętością jak na osobę z miotaczem ognia i obładowanego małego goliata.

Drzwi od śluzy zamknęły się ponownie. Mieszana para z dwóch grup Greyów zamknęła się wewnątrz śluzy a pozostałe pół tuzina skazańców znów oglądało i słyszało zamykające się drzwi śluzy. Gdy przyszła kolej na otwarcie drzwi zewnętrznych śluzy od razu przez powstałą szczelinę wpadła mroźna, wichura sypiąc w twarz i szybki hełmu zmrożonym kriogazem. Na operatorze miotacza zrobiło to wrażenie od razu bo zaczął kaszleć i krztusić się. Jak każdy bez odpowiedniej ochrony. Niemniej zdołał ustać na nogach i ruszył biegiem po korytarzu zostawiając otwarte drzwi śluzy. A gdy jedna strona była otwarta drugiej nie dało się otworzyć ponownie. Było to zrozumiane przez 32, która sprawnie zabrała się za zamykanie. Nie musiała się śpieszyć, jednak potrzebowała dogonić towarzysza i odsłonić mu tyłek, gdy ten niedomagał z uwagi na warunki pogodowe.

Plan Grey 32 wyszedł tak w połowie. W połowie bo udało jej się domnkąć śluzę ale z dogonieniem towarzysza poszło już niezbyt dobrze. Wciąż biegła korytarzem w piwnicy gdy z góry doszedł ją charakterystyczny syk miotacza i skrzek palonych żywcem stworów. Sama też miała towarzystwo. Zaatakowały ją z dwóch stron. Zdążyła strzelić i rozczłonkować wiązką śrutu jednego z nich. Kolejny jednak dopadł ją a mogła się załsaniać tylko swoją strzelbą. Udało jej się jednak trafić kolbą napastnika i dobić ciężkimi buciorami. Przebiegła kolejny kawałek po schodach i wybiegła na parter gdzie zwijał się jakiś spalony stwór wciąż sycząc i skwiercząc odparowywanym ciałem. Potem był już prosty kawałek przez podwórze. Tam już widziała latadełko, liny i trójkę ludzi na dole. Zanim tam dobiegła musiała rozstrzelać kolejnego napastnika. Który zeskoczył z piętra budynku lądując kilka kroków dalej. Broń szczeknęła pustym zamkiem ale udało jej się dobiec ten ostatni kawałek i znaleźć się przy dwójce Parchów z grupy Black. Operator miotacza z 200-ki właśnie był wyładowywany przez boczny luk latacza.

Zoe odczekała odpowiedni czas by pozostała dwójka opuściła śluzę i otworzyła ją, by samej udać się na drugą stronę. Założyła maskę, wiedząc, że nie utrzyma je przy życiu zbyt długo, ale to zawsze były cenne sekundy. W dłoni zacisnęła naładowany pistolet, skinęła głową cowboyowi i pozostałej Grey 31 po czym zamknęła drzwi za nią i towarzyszącym jej jednym z Grey 200.

Facet z 200-ki powtórzyl ruch Grey 33 i też założył swoją maskę. Przez co w podobnych pancerzach i z niewidoczną twarzą oboje wyglądali podobnie. Tyle, że ona stała z pistoletem a on z karabinkiem. Nie odzywał się do niej tak samo jak ona do niego. W milczeniu przeszli razem przez całą procedurę zamykania i otwierania kolejnych drzwi śluzy. Gdy otwarli te zewnętrzne od razu zaatakowała ich zmrożona zamieć krioburzy. Wdarła się do wnętrzna śluzy i naprawdę nie wyglądało to zachęcająco do wyjścia. Jednak wyjść musieli. Zamknęli za sobą drzwi i ruszyli przez korytarz który wyglądał na mieszaninę mgły i zamieci. Jedynym źródłem światła były latarki umieszczone przy broni. Zdołali dobiec do pierwszego rozwidlenia i zatrzymali się na chwilę. Żadne z nich nie było świadome pierwotnej drogi do schronu więc nie było takie oczywiste gdzie jest wyjście na wyższe poziomy. Słaba widoczność kompletnie nie ułatwiała orientacji w tym korytarzu. Zanim się zdecydowali korytarz wypełnił cień szybko przemieniający się w kształt obcego, nieludzkiego stwora. Tym razem większego niż te co spotkali wcześniej. Oboje zdołali wystrzelić próbując zalać poczwarę ołowiem i część pocisków pewnie trafiła a część nie. Nie udało się powalić stwora i ten doskoczył do faceta z 200-ki. Chociaż temu udało się zbić pierwsze pęknięcia pazurami i nawet zdzielił stwora kolbą aż ten zasyczał boleśnie to jasne było, że tak prędko walka się nie skończy a wynik tego pojedynku jest trudny do oszacowania.

Tymczasem znajdujący się nadal w schronie Grey 39 stanął przy śluzie i nasłuchiwał.
- Chyba przeszli - odezwał się do pozostałej trójki w pomieszczeniu, zawieszając spojrzenie na dłużej na dwójce z Grey 200.
- Ty - Stafford wskazał czarnoskórego mężczyznę z dwusetki. - Przejdziesz ze mną, w porządku? - zapytał, jednak zaraz kontynuował, odwracając się do zebranych i rozkładając dyplomatycznie ręce, jakby próbował ich ogarnąć.
- Jako ostatnia czwórka powinniśmy się trzymać razem. Nie chcę, by któraś para została z tyłu. Dlatego jak tylko przejdziemy z kolegą przez śluzę, zaczekamy na was i kupą przebijemy się na zewnątrz. Pasuje? - dodał, tym razem przyglądając się kobiecie z numerem G31.

- Jasne białasku, nie ma problemu. - powiedział czarnoskóry Grey 28 wyjmując z kabury pistolet. Podobnie jak Grey 33 jako główną broń miał karabin wyborowy i podobnie jak ona widocznie uznał w zamkniętych pomieszczeniach pistolet za mniej kłopotliwą broń. Reszta Parchów popatrzyła obojętnie albo ze zmieszaniem na siebie nawzajem to na kowboja z grupy 300. Nikt chyba nie miał oporów przed takim planem. Dwójka kolejnych Parchów zamknęła za sobą wewnętrzne drzwi śluzy szykując się do wyjścia na świat zewnętrzny.

- Grey 32, tu kapitan Hassel. Kara dyscyplinarna II stopnia za wczycznanie burd na polu walki. Za kolejny numer będzie III. - eter w słuchawkach Greyów przerwał nagle komunikat z obco brzmiącym męskim głosem. Na słuch wydawało się, że facet jest wkurzony a skoro był mundurowym to miał prawo zawiadywać parchowymi Obrożami. Kara dyscyplinarna II stopnia oznaczała zwykle porażenie prądem albo wstrzyknięcie jakiejś toksyny która natychmiast powalała skazańca na jakiś czas i to z przykrymi efektami ubocznymi.

Za drzwiami śluzy Grey 33 musiała znów walczyć o życie, co przyjęła z całkowitym spokojem. Spodziewała się tego i nie było dla niej szokiem, że niemal od razu wpadli na urocze xenos. Towarzyszący jej jeden z Grey 200 wszedł w zwarcie z przerośniętą poczwarą, a instynkt Zoe zadziałał sam. Promień latarki oświetlił swora, pomagając Zoe w celowaniu, nim kobieta oddała strzał.

Była pani major a obecna skazana prawomocnym wyrokiem sądowym skazaniec otworzyła ogień ze swojego pistoletu do stwora z jakim walczył jej przypadkowy partner tej krótkiej podziemnej podróży. Otworzyła szybki ogień strzelając raz za razem co do reszty prawie od razu wykończyło pierwszy magazynek broni na dobre. Zdołała go zmienić gdy drugi Parch z 200-ki wciąż zmagał się z pzaurzastym stworzeniem. Dzięki postrzałowi z pistoletu strzelec wyborowej potworem nieco na moment przygięło co wykorzystał facet tłukąc go znowu swoim karabinkiem. W końcu jednak potwór, wielkości dorównującej dorosłemu człowiekowi chlasnął go boleśnie pazurami aż trafionym skazańcem zachwiało a w zmrożone kłęby krioburzy przecięły czerwone strugi posoki.

Po przeładowaniu Grey 33 wznowiła szybki ogień. Lekka broń była dość mało efektywna na cel tej wielkości i odporności a do tego cel był całkiem żwawy i skoczny przez co trudny do trafienia. Czarnowłosa strzelec wyborowa zdawała sobie sprawę, że w tych chaotycznych warunkach dynamicznej walki typowej dla CQB efektywność jej ostrzału jest średnia. Niemniej stopniowo udawało się wspólnymi siłami osłabiać stwora. Potwór zaczynał ciężko zipieć i syczeć tak samo jak ponownie trafiony skazaniec który angażował go w walkę nie pozwalając dobrać się do kolejnego celu. Chociaż sam zaczynał się cofać gdy stwór trafił go pazurami znowu i znowu. Były szanse, że jednak we dwójkę dadzą radę go pokonać gdy z kolejnego korytarza Grey 33 spostrzegła kolejną poczwarę. Zbliżała się błyskawicznie i lada chwila mogła dopaść ją lub jego. Na szczęście w tym nieszczęściu należała do gatunku tych mniejszych które powinny paść trupem po jednym porządniejszym trafieniu nawet z pistoletu.
To były sekundy, to były liczenie oddanych strzałów w głowie i to było ludzkie życie. Panna Nyoka przesunęła dłoń, a za nią podażyło światło latarki. Jeśli do walki dojdzie drugi stwór żadne z nich nie będzie miało szansy przeżycia. Wybrała więc mniejszego stwora za swój cel, licząc na to, że szybko zdechnie od zatrucia ołowiem.

Okoliczności zdawały się nie iść po myśli Grey 33. Szybko zalała wypełniony zmrożoną mgłą korytarz ogniem ze swojego pistoletu ale skoczny stwór okazał się zbyt trudny do trafienia. I moment później doskoczył do niej szarpiąc ją pazurami i wgryzając się boleśnie w nogę. W tym czasie Grey 25 zdołał wreszcie trzasnąć ponownie kolbą większego stwora po którym ten ostatecznie upadł. Gdy się odwrócił i zorientował się, że dotychczasowa partnerka w tej podróży jest w podobnej sytuacji jak on przed chwilą doskoczył do niej i udało mu się strząchnąć kolbą małego xenosa a następnie zmiażdżyć go butem. - Dawaj na górę, zanim się zlecą następne! - wysapał ciężko i ruszył w jedną z odnóg korytarza po jakiej przed napaścią kreatur wydawała im się najwłaściwsza. Grey 25 udało się bez przeszkód wybiec na parter a potem na podwórze. Xenos jakoś chwilowo im odpuściły.

Podwórze wyglądało inaczej niż ledwie kilka minut temu gdy przez nie biegli a potem gdy próbowali zdzierżyć pierwsze uderzenie krioburzy. Ta nadal szalała ale tym razem rzucała się w oczy ta bezosobowa pustka. Co potwierdzał namiar HUD. Taksa odleciała i odlatywała nadal kierując się na północ. Kilkanascie kroków od ścany budynku za to leżała nieruchoma postać Grey 32 wciąż pod wpływem karzącej ręki sprawiedliwości. Oraz skrzynia w jakiej zwykle transportowało się ekwipunek jakiej wcześniej na pewno tu nie było. - Ty! Jebana! Szmato! A mogliśmy się stąd wyrwać! - rozwścieczony Grey 25 bez namysłu zaczął glanować wciąż nieprzytomną Grey 32. Po krótkiej chwili na podwórko przed dom dotarła też resztka obydwu grup Grey i mogła na własne oczy przekonać się jak wygląda odmieniona rzeczywistość. Doszła do siebie też obolała i zglanowana Grey 32 i spotkała się z nieprzychylnym przywitaniem. Właściwie to obudziła się pod butem. Któryś z rozwścieczonych Parchów przyszpilał jej napierśnik do gleby celując jej w twarz z karabinu. Z drugiej strony drugi. - Rozpierdolmy tego szkodnika zanim coś jeszcze nam rozpierdoli! - wysyczał wściekle jeden z nich stukając mściwie lufą w szybkę jej hełmu. Zostali bez taksy na którą już mieli wykupiony bilet, pośrodku krioburzy przed którą gazmaski i pancerze chroniły tylko na parę minut, i wewnątrz zagubionej na tym świecie dżungli pełnej tych żarłocznych stworów które zdawały się wyskakiwać z każdego zakamarka. Przejście w tych warunkach kilku kilometrów wydawało się skrajnie nierealne zwłaszcza jak całkiem cywilizowana alternatywa właśnie odleciała im sprzed nosa.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline