WÄ…tek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2018, 00:22   #292
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Grey 32 miała dość mocno przechlapane. Otrzymała sromotny wpierdol w dość krótkim czasie. Jak łatwo jest znaleźć osobę, na którą można zrzucić całą winę za wszystkie nieszczęścia. Życie obwiniających staje się nagle prostsze, gdyż posiadają odpowiedzi na wszystkie swoje problemy. To ona. Grey 32 winna jest wszystkiemu, co ich spotkało. Niech suka zginie, zanim narobi więcej problemów!

- O chuj... wam... kurwa... chodzi... - wydukała swoje pierwsze słowa od pojawienia się w grupie Grey 300.

Można było mieć trudności ze zrozumieniem słów przeciskanych przez ból jak i krew. Po dyscyplinarce drugiego stopnia w ustach technik była krew, z nosa leciała strużka a naczynia w parchatych oczach były popękane. Jeszcze się trzymała, lecz jedynie na ostatnim włosku determinacji. W jękach, stękaniu i konwulsjach starała mówić się dalej, o dziwo zachowując ciągły spokój.

- Myślisz, że obładowałam... się sprzętem bo lubię...? Nabrałam tego tyle... byście mieli za... czym się schować... Od lądowania... słonie tylko wasze dupy... Krioburza uderzyła... zaciągnęłam was wszystkich do schronu... Jedyna chciałam... by 35 wyszedł ostatni... By nie rozstrzelali... reszty, czy nie zrobili... w chuja... by wszyscy mogli się zabrać... Sanders stracił plecak... to dostał ode... mnie nowy... by nie biegał... jak ciota... ze stimpackami... po kieszeniach... - wycedziła, po czym zalała się kaszlem wymieszanym z pluciem krwią. Następne słowa musiały walczyć o wymuszone chwile bez kaszlu. - Czego kurwa nie robię... to was, piździelce, pilnuje... W zamian zjebali mnie z trzeciego piętra... wpierdolili drugą dyscyplinarkę... a teraz chcą zastrzelić... - kolejne fale kaszlu wylewały już coraz więcej krwii. - Strzelaj... kurwiu... pomóż... xenos... wyeleminować... kolejną... parę... rąk... trzym... ającą... broń... ... ... a... później... zbij... pionę... z 27... waszą... je... bną... boh... a... terką... bo... to... na pe... wno... wszy... stko... moja... wina... - stan 32 rozpadał się w oczach. - I tak... jes... tem... mart... wa... jak wy... wszy... scy... - wymusiła na sobie ostatnie słowa, które jeszcze mogły przebić się przez konwulsje.

Nagle rozległ się donośny gwizd, przebijający nawet krioburzę. Jeśli ktoś odwrócił wzrok, to zobaczył sfatygowanego, ale nadal twardo stojącego na ziemi Grey 39, z palcami jednej dłoni w ustach, zaś z drugą wsuniętą za kowbojski bas.

- Basta, panowie! Basta! - zawołał James, przyglądając się katowaniu Grey 32. - Szanujący się kowboj nie bije powalonych i bezbronnych - wypowiedział z wyraźnym gniewem w głosie, jakby czyn Grey 25 i jego kolegi godził w wartości rewolwerowca. - Czas zabijania się skończył. Teraz przyszedł czas spierdalania - dodał, postępując w stronę zwaśnionych.

Zdecydowana próba wpłynięcia na rozwój sytuacji jaką podjął się Parch w kapeluszu skończyła się zaraz potem gdy skończył mówić. Ujemne temperatury o wiele poniżej 0*C, brak powietrza i toksyny wdychane przez nagle odkryte drogi oddechowy od razu upomniały się o swoją ofiarę. Grey 39 zaczął kaszleć, łzawić i w końcu przygięło go do ziemi. Musiał albo z powrotem założyć gazmaskę albo groził mu taki sam scenariusz jaki przerabiał przed kilkoma minutami. Tylko wówczas próbował przebiec przez podwórko w stronę schronu który wskazywała im Grey 27.

- Spierdalania rycerzyku? No zajebiście. A powiedz słodziaku gdzie i czym chcesz teraz spierdalać co? - wyszczerzył się złośliwie Grey 29. Spojrzał przeciągle na powalonego burzą kowboja z wyraźną irytacją. - Tu był nasz transport! Przylecieli tutaj! Zabrali trójkę z nas to zabraliby i resztę! I co?! Chuja! Bo ktoś wkurwił pilota! - facet ponownie zaczął się nakręcać od złości wskazując to na przemian w górę gdzie pewnie było niebo a wcześniej powietrzny transport. Tym który zabrał. jednego Parcha z 300-ki i dwoje z 200-ki.

- A ty co złotko? Myślisz taka cwana jesteś? Taki kit chcesz nam wcisnąć? Dla nas się tak obładowałaś? Dla nas to wszystko dźwigasz? Jakie kurwa wzruszające. A powiesz złotko czemu ci się wzięło i zapomniało tam w dole podzielić tymi przydźwiganymi dla nas zasobami co? Gapiłaś się za to namiętnie w te jebane drzwi śluzy odwracając się do nas dupą. Wiesz, ja myślę, że ty masz nas wszystkich w dupie a teraz się chcesz wyślizgać. Widzisz te skrzynkę tam? O. To jest coś co ja rozumiem. To jest właśnie dzielenie się zasobami. - Grey 25 też kompletnie nie był przekonany o niewinności Grey 32. Wskazał kciukiem na dom z którego właśnie wszyscy wyszli i pewnie chodziło mu o schron gdzie chronili się przed burzą. A potem na wojskowy zasobnik który po otwarciu przez jednego z Greyów okazał się mieć sporo ciekawych rzeczy.

- Dupka jej się poci to nawet gadać zaczęła - prychnęła z lekceważącą ironią Grey 31. Reszta głów spojrzała na nią pytająco. - Nie gada z nimi odkąd posadziliśmy dupy w lądowniku. A tu o, jednak umie. Za słabe leszcze z nas by paniusia do nas raczyła swój cenny dziubek otworzyć - wyjaśniła jedna z Grey 300 skazańcom z drugiej grupy. - I przestań pieprzyć, że tak nadstawiałaś za kogoś swoją dupkę. Nawet z kapsuły to ci właśnie blondas pomógł wyjść. A potem każdy robił swoje. Sama wjebałaś się w sam środek z detektorem byśmy cię osłaniali. Myślisz, że zapomnieliśmy? Masz nas za idiotów? - głowa w gazmasce pokręciła się z niedowierzaniem na takie próby bajerowania reszty przez trzymaną przy ziemi Grey 32.

- To może ją tu zostawmy? Zabierzmy co ma ciekawego i niech spieprza. Nie trzeba jej rozwalać albo wykończy ją burza albo te stwory - zaproponował Grey 25. To mówiąc schylił się, złapał za triplet granatów z przywieszki powalonego Parcha i zabrał je przekładając do swojego ekwipunku. Pozostali zdawali się nadal zastanawiać czy skorzystać z tej oferty czy jednak rozwalić Grey 32 od ręki.

Wykrwawiająca się nie była w stanie już się świadomie ruszyć. Drżała z każdym odksztuszeniem i wypluciem krwii. Leżąc na plecach wszystko zbierało się w bardzo nieprzyjemny sposób. Kolejne konwulsje wygięły ją a jej ciało bezwiednie obróciło się na brzuch. Czoło naciskało na zakrwawioną od środka szybkę, a zmrażaną od zewnątrz. Teraz krew mogła spływać spokojnie za sprawą grawitacji, a nie ruchów odkrztuśnych. Charczała z bólu przy każdym ruchu płuc, choć jeszcze mogła coś wydukać.

- Przech... walaj... cie się... kto b... ył... grzeczni... ejszy... w tym... rok... u ... xeno idą... ... mam jedy... ne... go her... metyka... fraje... rzy... ... zastr... rzelcie mnie... to bę... dzie... bezuży... teczny... ... zostaw... cie mnie... to go roz... szarpią... ... ścią... gać za... dłgu... o... ... jest fura... do napraw... ienia w krio... burzy... ... bez her... metyka... nie ma.... chuja... - wydusiła z siebie a jej oczy powoli opadały, nawet pomimo minimalnie otrzeźwiających wdechów. - Sobie... prze... konuj... c... ie... kog... o kolw... iek... by pły... w... ał w... moich f... lakach... - docedziła stopniowo przegrywając na linii determinacja-stan zdrowia.

Krztuszący się James założył w końcu maskę. Potrzebował chwili, by odzyskać oddech oraz wizję przez napływające do oczu łzy. Ostatecznie ponownie zdołał się wyprostować, rzucając okiem na pozostałych Grey’ów.

- Zasrani macho - mruknął Stafford, podchodząc w stronę zrzuconej skrzyni z zapasami. Wyglądało, że postanowił sprawdzić jej zawartość. Ta prezentowała się nie najgorzej. Tuziny przeróżnych granatów, trochę medykamentów, amunicji a do tego ładunków wybuchowych. James pokiwał z zadowoleniem głową, po czym zatrzasnął wieko skrzyni.

- Dobra, dość tej zabawy - zawołał, zagłuszany przez krioburzę oraz maskę gazową kowboj. Podszedł więc bliżej znęcających się nad Grey 32. - Mamy tyle ognia, że jak będzie trzeba, to wypalimy tę jebaną dżunglę w kosmos. Wracając znowu do spierdalania, to może ruszycie mózgownicą i przypomnicie sobie o pojeździe, który możemy do tego wykorzystać? Ah no tak, trzeba go naprawić. Jakie szczęście, że ja i panna Kurson się na tym znamy - zagaił do Grey’ów 200, starając się nakreślić swój plan działania.
 
Proxy jest offline