Ialdabode spędził wieczór całkiem przyjemnie i niespodziewanie spokojnie. Być może to zasługa ekskluzywnego lokalu? A może dwóch skrytobójców z ugotowanymi mózgami, którzy grzecznie leżeli nieopodal w zaułku? Dość powiedzieć, że mag mógł wykąpać się w ciepłej wannie z dwiema nad wyraz młodymi dziewkami i spędzić tak dobrą noc, że poranek zastał go dopiero wczesnym południem.
Ubrawszy się, dopił resztki szampana i ruszył na dół. Na swoją łysą głowę, ponownie założył kaptur i zjadłszy szybkie śniadanie składające się z jajecznicy na boczku, ze świeżymi pomidorami, szczypiorkiem i pajdą ciepłego jeszcze chleba, wyszedł na miasto.
Przeszukanie miasta wydawało się być karkołomnym, jednakże mężczyzna miał doświadczenie i ledwie muskał umysły mijanych ludzi zajętych swoim życiem, pędzącym nieustannie i bez celu do przodu, nie mogącym wyrwać się z rutyny codzienności. Przyzwyczaił się do tej szarości, nie dostrzegał jej, natomiast jego towarzysze to banda na tyle kolorowa, że rzuca się w oczy, nawet jeśli nikt nie wysila się, by ich zapamiętać, więc po parunastu minutach złapał pierwszy trop.
Uśmiechnął się i przyśpieszył kroku.