Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2018, 01:47   #34
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Wilczyński i Janeczka - Liliel dziękuje

W nocy Wilczyński nie chciał oddawać się marom, bo sny ostatnimi czasy miewał koszmarne. Jednak gdy głowę do snu skłonił, znów złe mu się śniło.

Wilczyńskiego męczyły sny, gdy tylko powiekę zamknął. Przeto starał się czuwać i marę odgadnąć. Aliści zmęczony był i cudze warty chcąc nie chcąc przesypiał. Ale sny mimo, że koszmarne miał niezbyt głębokie, tak jak z ręką włożoną do wartkiego strumyka. Ledwo zanurzysz ją pod wodą i już prąd miło łaskocze opuszki palców, ale jednym szybkim ruchem ją z wody wydobędziesz. Taki to sen płytko zanurzony morzył Wilczyńskiego, ale równie szybko wyrwał go ze snu lada jaki trzask.

Tętent koni był wyraźny, niczym uderzenie bębna. Bum, bum, bum… ale znużona nocną bitwą kompanii nie dosłyszała go. Nawet wartownicy.
Dopiero, gdy Szwedzi pod ich nosem przejeżdżali. Dopiero wtedy dźwięk ten ludzi pobudził. Na szczęście pomiędzy nimi, a jeźdźcami była ściana drzew. A i sami jeźdźcy gnając na złamanie karku nie rozglądali się na boki.

Wilczyński jeźdźców Szwedzkich nie zamierzał gonić. Znużony był jaki reszta towarzystwa. Po jednej potyczce trza mu było sił nabrać, a konia też szkoda męczyć kiedy zgoniony galopem przy ucieczce ze wsi.


Janina i Wilczyński w drodze na Lublin


W drodze mijali sady okoliczne ogołocone niemal do cna. Ale Wilczyński upatrzył kilka drzew nie przetrzebionych jeszcze z owoców jesiennych.

- Panienko Janino trzeba mi twojej pomocy. - pokazał jej owoc pigwy, ważąc go w swojej olbrzymiej ręce.


- Cydonia oblonga.- wskazał na drzewa. - Gałęzie pod moim ciężarem nie wytrzymają. A nalewki pigwowej pewnie z chęcią wszyscy spróbujecie. Z przepisu mojej babki.

Owoce pigwy były duże, przejrzałe, mocno pachniały. Wielkością i kształtem podobne były do gruszek, skórka była lekko woskowana, lepiąca.

- A czy to aby nie trwa? Zrobienie takiego napitku? - Janina podeszła do Wilczyńskiego ale jedynie ramiona na piersi zaplotła i głowę zadarła by zmiarkować jak wysoko. - A nam chyba spieszno do Lublina. Kiedy chcesz waćpan trunki pędzić?
- Trwa pewnie najmniej z dwa, trzy miesiące - uśmiechnął się Wilczyński - tutaj chcę jeno szybko owoców nazbierać, w pojedynkę więcej czasu zmitrężę. Tak jak pomożesz?
-Mogę i pomoc skoro ładnie prosisz - rzuciła Janeczka przez ramię i już się poczęła na drzewko wspinać.


Kiedy już trochę owoców wpadło w mały worek. Jakub zagadnął do szlachcianki.

- Sny mnie prześladują. - zaczął Wilczyński. - Śni mi się pogrzeb ojca. Tak wyraźny jakbym znów brał w nim udział.

[MEDIA]http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2018/4/13/11419068_jakubmierc.jpg[/MEDIA]

Ale po chwili Jakub zmienił temat i zaczął opowiadać o swojej przeszłości.
- Janino chciałem ci się poradzić w niewieściej sprawie. Tkwi w moich myślach jak zadra jedna niewiasta. Chowaliśmy się w jednym dworze. Ociec mnie tam posłał dla nauki na magnacki dwór. Tam poznałem córkę magnata, Annę. Złodziejką serca powinienem ją nazwać bo rozum ma bystry i ręce zręczne do kradzieży. Zbliżyliśmy się, w przyjaźni byliśmy kilka lat. Słowo mi dała, że za innego męża nie pójdzie, jak za mnie. Aleć jej ojciec to Koniecpolski, nie byle jaki szlachetka z zaścianka. Ręki dziewczyny mi odmówił. Ba, wielki mi despekt czyniąc przy szlachcie. Wstyd opowiadać. A i sama Anna na moje listy ostatnio odpowiada oschle albo i wcale. Nie wiem czy szczerze mi obiecała miłość, a może serce jej się odmieniło przez ten czas. - Wilczyński jaki czas już przemyśliwał aby poradzić się w tej sprawie kobiet, z którymi podróżował. Ale jak temat zgasić, by nie narazić się na śmieszność. Wstrzymał się z tymi tajnymi sprawami.

- Opowiem Ci sen jaki często mi staje przed oczami. Widzisz Anna Koniecpolska stała w kościele na ambonie, skąd zwykle pleban głosi kazania. Lico miała zarumienione, uśmiechała się. Ale suknie miała nieobyczajną czerwoną z odkrytymi plecami. Zachciało mu się lgnąć do tych pleców nagich, do szyi i karku odkrytego. Wtem do kościoła wpadł kary ogier. Zatańczył na środku kościoła. Posadzka kościelna wyglądała jak ubłocona droga na wiosnę. Wielkie kałuże, rozlewiska, błoto, wszędzie błoto. Skąd w tym kościele taki brud, kto tu tego błota naniósł, kto te kościelne mury postawił w morzu błota. Anna zbiegła z ambony i zaczęła śmiać się w głos. Rzuciła się w jedno z kałuż, tarzała się w błocie. chciałem ją powstrzymać. Ale ona wskoczyła na grzbiet ogiera i odjechała. Inny razem śniło mi się, że Anna mnie lży, szydzi ze mnie i śmieje się w głos. A za nią i inni śmieją się.

- Nie wiem czy na snach się znasz, ale pewnie na niewieścich sprawach lepiej niźli ja. Poradzisz coś towarzyszowi.


Janeczka przez cały czas słuchała Jakubowego wywodu a w między czasie wynajdywała spomiędzy listków co dojrzalsze owoce i dorzucała do koszyka. Zaprzestała zajęcia dopiero gdy Wilczyński zamilkł. Usiadła na najniższej gałęzi i przebierała w powietrzu nogami jak dziecko, które nie potrafi usiedzieć w miejscu.

- Dziwne miewasz sny. Jak każdy chyba, kto swoje przeszedł - zaczęła. - Nie potrafię czytać snów ale uważam, że ważniejsze od nich jest to co się dzieje naprawdę. Co się zaś tyczy twej lubej, przypomina mi to trochę mnie i Miłowita - Janeczki twarz rozpogodziła się mimowolnie. W momencie gdy jej buzię zdominował szeroki uśmiech z przeciętnej stała się na jedną chwilę bardzo ładną kobietą. - Mój ojciec też mu podał czerninę i uwierz, powód miał lepszy niż różnica statusów. Ale Miłowit się nie zraził. Wiesz co zrobił by być ze mną? Sprzedał diabłu duszę - ostatnie dodała z nieskrywaną dumą z powodu jego odwagi, pomysłowości a może faktu, że uważał Janinę wartą pokonania tych wszystkich przeszkód. - Inna sprawa, że Anna jest ci ostatnio nieprzychylna. Mogła zmienić zdanie, my niewiasty potrafimy być niestałe. Lub ktoś ją do tej ostentacyjnej oschłości przymusza. Dziwne, żeś waszmość tego nie sprawdził i tak całą sprawę ostawił.


- Kiedy sama Anna mi to zasugerowała, przy ostatnim naszym spotkaniu. - Rzekł Wilczyński wykrzywiając usta w grymasie. - Rzekła mi, że gniew tatki nie minął. I jeszcze, abym szczęścia i bogactwa na wojence poszukał. Może nawet i liczy, że mnie kula z tego świata odprawi. Szwedów bić poszedłem, bo szablą potrafię machać, a na gospodarowaniu się nie znam za dobrze. Miałbym ją siłą wziąć, kiedy mi co innego radziła?
-Kobieta jedno mówi, inne myśli - Janeczka stuknęła palcem w ściągnięte usteczka. - Diabelskie moce masz. Nie mogłeś ich jakoś użyć by dotrzeć do prawdy i się teraz nie zadręczać czy mówiła poważnie, że już nie kocha, czy coś nią powodowało i kłamała?


- Moje moce co mi czart udzielił są inszej natury. Serca i intencji niewieścich dzięki nimi nie odkryje. Przyjaciel mi sugerował, że to brata mojego sprawka. Nie chciałem mu wierzyć. Bo choć z bratem powaśniłem się o majątek ojcowy z którego mnie wygnał to jego wpływy nie mogą sięgać do magnackiego dworu. Mój patron inną hipotezę mi podsunął. Bo widzisz ojciec mój testamentem obłożył majątki i nie wezmę nic z tego co mi zapisał póki żony jakiej nie wezmę. Tedy mnie brat Antoni, zachęcał i Annę mi raił, twierdząc że najlepsza to dla mnie żona. Musiał się chyba domyślać Antoni, że Koniecpolski mi córki odmówi, bo i po cóż by mi jej wdzięki zachwalał. A póki się nie ożenię, póty on łapę na majątkach trzyma i jest w racji wedle tego, co nasz ojciec rozporządził.

- Patron mój Widuchowski rzekł mi że Koniecpolska to za wysoki dla mnie cel. Bo wżenić się w magnacki ród ciężko, a z bez własnych włości nie zaznam ni krzty szacunku i jeszcze palcem mnie będą wytykać że jako gołodupiec do magnackiej fortuny chcę się przyssać jak ta pijawka co krew chłepce. Dalej mi radził że lepiej mi innej kobiety poszukać, życia posmakować, monet naskładać, dać spokój magnackim spiskom. A ukończył rady że kobieta którą sobie upatrzyłem pierwej nie koniecznie jest najodpowiedniejsza. Kobiety z gwiazdami porównał, jedne błyszczą mocniej inne słabiej ale nigdy nie odkryjesz przy której będzie Ci najlepiej, najcieplej i z jaką przyjdzie Ci żyć. Tako i widzisz Janino jakie dylematy mnie męczą. - Zwiesił głowę na piersi jakby od tego gadania osłabł i zmarkotniał.


- Może i rację on ma, ów Widuchowski? Może powinieneś innych kobiet posmakować, życia takoż i monet. Pannie Annie daj czas, niech sobie przemyśli czy dobrze zrobiła odsuwając cię od siebie. A jeśli ty znajdziesz dla niej w tym czasie godne zastępstwo to jej strata. Mówię ja ci, nic tak nie nakręca niewieścich uczuć jak stara dobra zazdrość. Jak cię zobaczy szczęśliwego u boku innej, od razu szlag ją trafi. Bo ty masz cierpieć i usychać z tęsknoty, tak ona sobie myśli. Pokaż jej, że się może mylić.

- Bardzom rad, żeś pani zgodziła się uszu nakłonić do moich frasunków. Dziękuję Ci z serca. - tu Wilczyński prawicę na piersi złożył, skłonił się. - Wracajmy do towarzyszy, bo czas nagli.


Janka zeskoczyła z gałęzi i podreptała w stronę obozu. Wydumała sobie, że chyba nie takich rad Wilczyński oczekiwał ale i Domaszewiczówna nie była przecie wyrocznią czy to w sprawach sercowych czy sprawach w ogóle. Jakkolwiek swój pogląd na życie miała. Uśmiechnęła się naraz bo postanowiła sobie, że mości Wilczyńskiemu dopomoże o wiarołomnej Annie zapomnieć. Nie że osobiście, ale jakąś rozrywkę mu w zamian zorganizuje, jej w tym główka.



Przed karczmą

Kozak skrzywił się widząc tak licznie zgromadzone towarzystwo, nie przepadał za takimi tłumami. Postanowił jednak wykorzystać okazję, by uzupełnić zapasy.

- Mości Jakubie, czy nasz mocodawca rzucił jakimś grosiwem, żeby zabezpieczyć nas na wyprawę ? Chciałbym kupić groty do strzał, a wiesz waści, że im bliżej Lublina, tym ciężej będzie znaleźć kowala.

Wilczyński sięgnął za pazuchę i wyjął dwutalara srebrengo z podobizną Jana Kazimierza. W około awersu monety widniał napis IOAN CASIM DG REX POL & SUEC M D RUS PRU. Litery świadczące, że Jan Kazimierz jest szwedzkim królem były nieco wytarte, jakby ktoś celowo próbował urągać królowi, rzezając monetę w niewygodnym miejscu. Na rewersie widniał herb gdański i napis MONETA ARGENTEA CIVITATIS GEDANENS. Wilczyński zważył monetę w ręku i podał kozakowi.

[media]https://foto.wcn.pl/51/full/51_0385a.jpg[/media]

- Starczy dwutalar? - spytał Wilczyński. - Nie chciałbym do sakwy sięgać, bo za wiele tu oczu. W naszym położeniu nie ma co szafować srebrem.

-Mam nadzieję, choć czasy niespokojne to i ceny pewnie poszły w górę.- odparł Miszka biorąc monetę.

- Będzie trzeba więcej to przyjdź udzielę wtedy więcej grosza. - rzekł Wilczyński do kozaka jak ojciec co synowi wydziela najsampierw mniejszą część, by nie wszystko na raz roztrwonił.
- O monetę trzeba dbać. - Do monety dodał Jakub napomnienie. - Bo pieniądz to nie słońce, które codziennie boskim zrządzeniem się objawia i choć dzień przepadnie w noc. To na nowo, darmo wschodzi z każdym kolejnym dniem. Pieniądz łatwo z sakiewki wychodzi, a trudniej aby coś z powrotem wróciło do sakwy.

- Do taboru idę - zaznaczyła cicho Tyncia przechodząc mimochodem, kozakowi uśmiech leciutki i wstydliwy posłała, a i zawiniątko jakieś niosła w dłoni, chowając je za sobą. Nie chciała, by się mości Wilczyński wywiedział, że uszczupliła ich cenne zapasy.

- Dobrze - przytaknął Wilczyński, choć przypuszczał, że Ałtyn raczej robi to co chce. - Wywiedz się proszę czy nie mają cygany kogoś coby się na snach znał i takowe umiał przetłumaczyć na zrozumiały język. Uważaj na siebie, bo cygany to przebiegli ludzie, a kogoś tak urodziwego, jak ty pani mogą nawet i chcieć porwać.
 
Adr jest offline