Suczy syn był zbyt szybki, jak na gust Bossończyka. I zdecydowanie nie chciał się dostać w ręce Berwyna i jego kompanów. Może strach dodał mu skrzydeł? W każdym razie wnet zniknął z oczy goniących...
Gdy Berwyn znalazł się w latrynie, nie było tam już ani uciekiniera, ani Areona.
Taplać się z brudnej rzece, w zbroi i z ciężką bronią Berwyn nie miał zamiaru. Nie był samobójcą. Zawrócił i biegiem ruszył w stronę wyjścia.
- Musimy się dostać na brzeg - rzucił w przelocie do Makhara.