Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2018, 21:21   #44
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Bartholomeus zaczął konstruować na szybko małą alchemiczną bombę, która w momencie wyruszenia wojska była już gotowa do użycia.

Raileyn sprawnie wymienił cięciwę w łuku Cienia.

Księżniczka wydała rozkazy do wymarszu.
Pierwsza grupa złożona z kilku druidów, Sidhe, Bartholomeusa, Randara i kilku zbrojnych ruszyła na wskazany most.
Druga grupa złożona z reszty zbrojnych, zwiadowców i wozów ruszyła za Esmeraldą w kierunku miasta. W tej grupie znaleźli się Cień i Raileyn.
Trzecia najmniejsza grupa złożona z gwardzistów i ciężko rannych została, by sprawniej kontrolować nadciągające posiłki.


Pierwsza grupa

W 20 minut udało się przedrzeć przez większość wypalonych pól. Sporadycznie znajdowaliście spalone ciała dzieci i kobiet, które musiały szukać schronienia w gęstych polach zboża podczas pierwszego ataku wroga. Przed grupą powoli zaczynała majaczyć rzeka z solidnie wykonanym mostem. Po prawej majaczyły ruiny pierwszych budynków.
Grupką liczącą koło 50 ludzi dowodził starszy druid o imieniu Nordar.
- Miejcie oczy szeroko otwarte, w okolicy mogą się czaić zwiadowcy wroga.
Gdy grupa zaczęła zbliżać się do mostu kilku żołnierzy na przodzie nagle krzyknęło. Ziemia pod nimi momentalnie się zapadła, a sześciu nieszczęśników powpadało na zardzewiałe sztylety, miecze, grabie, kosy i inne ostre narzędzia. Gdy ich krew wsiąkła w grunt to błoto przy ich stopach poruszyło się spowijając ich nogi, tors i ręce. Ranni zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej, aż do momentu gdy błoto wpłynęło do ich ust i nosów. W dołach zapadła złowieszcza cisza, a po kilku sekundach wypłynęły duże kupki błota.
- Cofnąć się! Wszyscy cofnąć się! - Nordar krzyczał rozkazy do najbliżej zgromadzonych ludzi. - To błotniste krwawe golemy! Jeśli dotkną waszej krwi zmienią was w jednego ze swoich! Cofnąć się i użyć zaklęć dystansowych! Nie dać się zranić! - Druid odganiał laską młodzieniaszków stojących przy nim z wysuniętymi mieczami.
Z trzech pobliskich dołów wypłynęło sześć zakrwawionych błotnych kopców. Z połowy wciąż wystawały desperacko machające ręce i nogi rozpuszczanych w środku ludzi. Nieme potworności ruszyły na waszą grupkę zasysając w siebie pierwsze ostrza śmielszych ludzi.


Druga grupa

Esmeralda jadąc konno przed wojskiem wypatrywała posunięć Lysandra. Z tego co zdążyła zaobserwować konnica odbiła w lewo między pierwszymi budynkami. Przywódca musiał mieć nadzieję na zgubienie lub spowolnienie pościgu między ruinami budynków. Z odrobiną szczęścia zbliżą się w kierunku wojsk księżniczki lub je przynajmniej zauważą.

Przez 20 kolejnych minut wojska maszerowały ubitym traktem. Kilku wojakom udało się złapać trochę przyjacielsko nastawionych krów i dwa konie. Krowy zostały zaciągnięte i przywiązane do wozów. Dwóch mężczyzn dosiadło oswojone konie i po kilku chwilach zrównali się z księżniczką.
- Trotim z rodu Morsa! Będę służył do utraty tchu! - Krzyknął piskliwy głos chłopca, który mógł mieć góra szesnaście lat. Jednak jego rynsztunek faktycznie wskazywał na pochodzenie szlacheckie. Na zbroi nosił kolorową tkaninę z narysowanym morsem pchającym statek ze spalonymi żaglami.
- Bomin, ułaskawiony na czas wojny morderca i rzeźnik z Sandraski. Do usług! - Mężczyzna po trzydziestce z długimi czarnymi włosami do ramion uśmiechnął się do Esmeraldy, wiatr rozwiewał jego włosy ujawniając wypalone na policzku piętno z symbolem mordercy. Jego oczy były mocno jasnoniebieskie, na zbroi miał przewieszone rzeźnickie haki z łańcuchami.
Esmeralda zyskała nowych przybocznych towarzyszy na czas walki.

Wojska zdążyły dotrzeć na skraj miasta i rozglądać się po pierwszych ruinach budynków. Kłos pomimo uważnego rozglądania się za złomem nie znalazł póki co żadnych przydatnych przedmiotów. Jakieś resztki musieli zgarnąć idący przodem żołdacy. Rzemieślnik musiałby się rozejrzeć tu po jakimś budynku lub pobojowisku.

Cień wraz z innym zwiadowcami i łucznikami zaczął wspinać się na ruiny pierwszych budynków, aby mieć większe pole do popisu.

Konnica Lisów zdawała się być niedaleko, manewrowali między budynkami i zagrodami próbując opóźnić ścigających ich przeciwników. Jednak z trzech kierunków zdawały się nadbiegać wrogie hordy, które miały duże szanse zetrzeć się z nimi za parę minut.


 
Ranghar jest offline