Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2018, 21:49   #15
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kenji był na tyle zaintrygowany telefonem Koishi, że miał problemy ze skupieniem się na bieżących wydarzeniach. O mało nie kosztowało go to całej wypłaty, gdyż przez swoje zamyślenie był bliski stłuczenia podobno drogocennej, a z wyglądu wyjątkowo paskudnej, wazy. Na szczęście Hiroyoshi, jego kolega z pracy, wykazał się sporym refleksem i złapał ją nim uderzyła o ziemię. Telefon dziewczyny wciąż jednak nie dawał mu spokoju. O co mogło chodzić? Jak zwykle, gdy była czymś podekscytowana, nie dała mu nawet dojść do słowa. Wyobrażał sobie tylko jak z radości skacze po swoim pokoju i kombinuje z kim jeszcze mogłaby się podzielić swoją wielką nowiną. Na tą myśl uśmiechnął się i zaraz dał ostro po hamulcach. Jechał właśnie swoim rowerem, gdy na ulicę wbiegł niewielki kundelek o mocno wątpliwej urodzie, zapewne bezpański. Zaraz też zniknął w jednej z uliczek, ale wydarzenie to pomogło Kenjiemu wrócić do rzeczywistości i do końca drogi koncentrował się przede wszystkim na drodze.

Cała sprawa interesowała go jednak na tyle, że gdyby nie to, że jego dom znajdował się po drodze, zapewne nawet by tam nie zajrzał i pojechał prosto do domu Koishi razem z torbą, którą targał za sobą odkąd opuścił szatnię zespołu. Potem doszedł jednak do wniosku, że głupio by było pokazywać się u niej będąc przepoconym po pracy, wziął więc szybki prysznic i zmienił ubranie. Obiad jednak, a raczej kolację, zważywszy na porę, już sobie darował.

Wreszcie z piskiem zahamował przed garażem państwa Osakabe, tradycyjnie zarzucając tyłem i zajeżdżając pod bramę bokiem. Rower oparł o ścianę, a sam wszedł do środka. Powitanie zaskoczyło go. Koishi rzuciła mu się na szyję, co wymagało niemałych umiejętności akrobatycznych, zważywszy że była od niego o głowę niższa. Serce zaczęło walić mu jak młotem, ale gdy zdradziła mu wreszcie swoją nowinę przyśpieszyło jeszcze bardziej, zbliżając się już chyba do bariery dźwięku.

- Kenji, ty nie wiesz co się stało! Ale ci powiem! Mamy klub! - krzyczała mu do ucha. - Znajomy mojego taty zaprosił nas do swojego klubu na jutro wieczór! Mamy zagrać przed prawdziwą publicznością! No powiedz czy nie jesteś ze mnie dumny? Czy nie jesteś z siebie dumny? Czy nie jesteś z NAS dumny?

Dając upust radości sam objął dziewczynę, podniósł i zakręcił parę razy wokół, dopiero potem odkładając ją z powrotem na ziemię.

- Jesteś cudowna! - zdołał z siebie wydusić, odpowiadając na jej pytanie.

Na Yuujiego i Yoshiyukiego prawie nie zwracał uwagi. Przynajmniej do czasu, gdy ten pierwszy się nie odezwał...

* * * * *

- Co za dziura... - Yoshiyuki miał rację, lokal prezentował się, w najlepszym razie, niezbyt okazale. A mówiąc wprost, bliżej mu było do mordowni niż porządnego baru. Turyści, o ile jacyś odwiedzali miasto, z pewnością tu nie zaglądali. Kenji już miał wyrazić swoją opinię, ale wówczas zauważył twarz Koishi. Była wyraźnie zawiedziona, a uwaga basisty wcale nie poprawiła jej humoru. Dlatego Urashima powiedział:

- A czego się spodziewałeś? Madison Square Garden czy Hard Rock w Las Vegas? Gdzieś trzeba zacząć, idziemy - mrugnął przy tym przyjaźnie do dziewczyny, która wyraźnie się rozweseliła.

* * * * *

- Panie i panowie! Jesteśmy Black Spiral Dancers! Zagramy dziś dla was!

Kenji uśmiechnął się mimo woli, gdy Koishi puściła mu oko. Ręce trzęsły mu się jednak z nerwów, a fakt, że wśród zgromadzonych w lokalu dostrzegł kolegę z drużyny, któremu odwzajemnił pozdrowienie, wcale nie pomagał. Poruszał szybko palcami, żeby je trochę rozluźnić, a potem chwycił za gryf, ale musiał wspomóc się prawą ręką, aby odpowiednio go chwycić. "Nieźle się zaczyna" pomyślał. Może powinien skorzystać z propozycji drinka, tak jak chłopaki? Wolał nie patrzeć w ich stronę, na wypadek, gdyby się miało okazać, że jako jedyny jest tak spięty.

Wziął głęboki oddech i zaczął grać wstęp, który szybko zmienił się w znany wszystkim kawałek "Welcome to the Jungle" Guns N' Roses. Przed występem postanowili, że będą wykonywać głównie cudze utwory, wplatając w występ tylko kilka swoich. I tak grali przeboje Nightwisha, Evanescence, The Cranberries, czy Within Temptation. Nie oszczędzali jednak Koishi i dużą część występu stanowiły utwory kapel, w których wokalistami byli mężczyźni. I tak goście lokalu mogli usłyszeć zmienione wersje kawałków Nirvany, Limp Bizkit, Queen, AC/DC i The Rasmus.

Kenji z ulgą zauważył, że gdy tylko zaczął grać, jego palce robiły wszystko automatycznie. Nerwy przestały mu przeszkadzać i po prostu dobrze się bawił, jak na zwykłej próbie. Chociaż nie, bawił się zdecydowanie lepiej. Gdy zerkał na innych członków zespołu, uznał że oni również dali się ponieść i czują się podobnie, jeśli nie tak samo, jak on.

Niestety nie można tego było powiedzieć o gościach lokalu, których część, gdy tylko zaczęli grać, opuściła pomieszczenie i udała się do sąsiedniego, w którym nie było sceny. Podłamało to trochę chłopaka, ale podczas wykonywania "Freak on a Leash" Korna zauważył, że wiele spośród zwolnionych w ten sposób miejsc jest ponownie zajęta, a przez drzwi wchodzą kolejni ludzie, zapewne zwabieni z ulicy dźwiękami koncertu. Najbardziej ucieszył się jednak w chwili, gdy Koishi skończyła śpiewać rockową balladę, do której sama napisała słowa, a Yoshiyuki muzykę. Kenji akompaniował jej na gitarze klasycznej, a autor muzyki wtrącał się od czasu do czasu na basie. Yuuji przy tym jednym kawałku odpoczywał. Publika nagrodziła Koishi, która miała w tym utworze kilka naprawdę wymagających fragmentów, gromkimi brawami.

Koncert zakończył się po godzinie z okładem, chociaż nie obyło się bez bisa. Na koniec postanowili już nie grać swoich kawałków i dlatego zaprezentowali "Numb" Linkin Park, "Shiroyamę" Sabatonu oraz "My Little RnR" Danko Jonesa. Gdy przebrzmiały ostatnie nuty, ukłonili się i zeszli ze sceny. Najpierw gratulowali sobie nawzajem występu, Koishi nie omieszkała wyściskać ich po kolei, przy czym serce Kenjiego znów osiągało niewyobrażalne częstotliwości. Potem gratulacje składali im widzowie, którzy jednak przede wszystkim koncentrowali się na wokalistce. Nic zresztą dziwnego, 99 procent gości lokalu stanowili mężczyźni.

Urashima wykorzystał okazję i umknął spod sceny, zadanie pilnowania ich gwiazdy powierzając Yoshiyukiemu i Yuujiemu. Sam zaś podszedł do baru, gdzie stał Bjoereng i podał mu rękę.

- Cześć! - starał się przekrzyczeć panujący gwar. - Nie myślałem, że w takim miejscu spotkam jakąś znajomą twarz. Często tu bywasz?
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 24-04-2018 o 11:52. Powód: literówki
Col Frost jest offline