Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2018, 23:01   #35
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Czerwony Johnny Walker!

Triple Kay parsknął ochrypłym od wczoraja śmiechem na widok flaszek taniej berbeluchy. Nie żeby gardził takim trunkiem. Jest taki moment na każdej imprezie, że nawet taki szajs leci i ma swój obrzydliwie niezaprzeczalny urok. Triple Kay ponadto choć głodny i niewyspany, był słusznie zaprawiony bibą w samolocie i czuł, że organizm wręcz domagał się klina. Przeciągnął się więc przed zasiąściem do pierwszego szota, ziewnął głośno i przeciągle i pociągnął sympatycznym wzrokiem po tych co już mieli wyzwanie za sobą.

Duch w jego drużynie był bardzo pozytywny. Obie Czarne Mamby łoiły jakby się już pogodziły, że ruchanie ich nie minie. Broken Iceman podtrzymując okularnicę też nieźle testował wątrobę, a i sama okularnica, to chyba w tych urzędach nie tylko przez denka pingli świat oglądała, bo kilka ładnych luf strzeliła. Pijąca okularnica… Aż się prosiło o jakiś dobry gimmick… No i dziadek. Cholera gitarowy Ric Flare. I stary wyga wiedział jak robić dobry show nie robiąc nic… Komik jak na komika był mało wesoły. Ale głowę to na karku miał. Co Triple Kay podsumował wskazaniem go palcem i kiwnięciem głową z uznaniem.
- Lubię twój styl. Tylko kolor koszulki ci się pomylił!
Aż w końcu i Dixie Docsie… No niebieskie dziewczyny dawały czadu.

Za to u przeciwników… Czerwoni barmani to dupy dali. I ten ten Elvis i Wolverine. W samolocie serwowali świetne driny jak na naprawdę topowych imprezach (a Triple Kay coś w tym temacie wiedział). A tu proszę. Jobbersi. Ciency jak kanadyjski budweiser. Czarny Koń robił co mógł i naprawdę trzeba było mu to oddać fajnego heela odstawiał. Nawet szkoda się go wczoraj Triple Kay’owi zrobiło jak wylazłszy z wody najbardziej cierpiał nad podartym dresem. To było to coś. To było kurna genialne. Dzisiejszy jednak numer z melą zdawał się już wrestlerowi słabym. Był też niespecjalnie gadatliwy Jackcop przepijający przez trupy do Flare’a. Ile Kelly wypiła tego Triple Kay nie widział poświęcając właściwie całość uwagi jej sterczącym spod materiału sutkom… I co? Można się bawić?
Ale na balety to się poczuł zaproszony do mechaniczki.
- Have faith in me, babe - zaśmiał się do niej i przysunął się do szota. No setka jak nic. Obrócił go w dłoniach. I odłożył. Potem wziął nową butelkę, odkręcił i spojrzał na Czerwonych - Teraz to wam się zrobi niebiesko…
Wszedł na stół, wzniósł niemy toast do wszystkich zaczynając od kamery i na Faith kończąc, zakręcił butelką i zaczął wlewać w siebie całość.

Niech się dzieje show!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline