Po wypiciu rozchodniaka z miejscowymi Areon wyszedł z karczmy za kompanami znacząc mokrymi śladami drogę. Musiał na chwilę przystanąć by wylać wodę i muł z butów.
Nie znajdując słów w aqulońskim, paroma cimmerryjskimi wyraził opinię o ostatniej akcji. Nie była ona zbyt pochlebna.
Gdy tajemniczy powóz zatrzymał się dłoń Areona sam znalazła rękojeść. Czujne spojrzenie omiotło okoliczne dach i zaułki i inne miejsca doskonale zdatne do ukrycia napastników. |