Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2018, 12:59   #54
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Leokadia była nieco zaskoczona rozgrywająca się na ich oczach sceną. Uniosła brwi i chwilę przyglądała się parze. W końcu zaczęła rozglądać się wokoło siebie. Wydawało jej się, że grupa zaczęła się rozpraszać. Ten tu, tamten tam… Sama więc postanowiła zaprzestać odpoczynku i podejść bliżej w jej oczach “parującego” miejsca.
Z pozoru wyglądało to jak stroma skała, która ciągnęła się wysoko w górę, na jakieś 10 metrów co najmniej.

- Chorąży... - dało się słyszeć słowa Henrietty. Kobieta rozglądała się wokoło siebie, wyraźnie szukając Legionisty, który... - On zniknął! - dodała głośno blondynka. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Na te słowa wszyscy Legioniści zwrócili uwagę na panne de Vauban.
- Był tu i zniknął - powiedziała z przejęciem Henrietta do stojącego najbliżej niej Marokańczyka i palcem wskazała na miejsce nieopodal tego, któremu przyglądała się Leokadia.
- Chorąży? - krzyknął Dada Bello rozglądając się. Nie wyglądał na zaniepokojonego. Podszedł do ściany i ją obmacał. Była zdecydowanie materialną ścianą.
- Cholera, może to ten symbol sprawił? Że zniknął? - zaniepokoiła się Henrietta i wróciła do oglądania symbolu na kamieniu. Podotykała go, ale nic to nie dało.

Okrzyki kobiety przyciągnęły uwagę Alexis i oderwały ją od szukania kolejnych znaków. Co do…
- Zdaje się, że… - Chrząknęła. - Rytuał podziałał - powiedziała zaskoczonym głosem. - I podejrzewam, że sam chorąży się tego nie spodziewał. - To dodała już ciszej, pod nosem.
- Może poszedł... w krzaki? - Claude-Henri spojrzał na Henriettę, a potem przeniósł wzrok na Leokadię. - Nie widziałyście, dokąd poszedł?

- Niech mnie… - mruknął Erick, zrywając się do biegu. Tak szybko jak mógł, dotarł do miejsca, o którym wspominała Henrietta. Pobieżnie obejrzał ścianę, wyglądając na zdezorientowanego. - Niech się pani uspokoi i opowie jeszcze raz. Chorąży Higginson… zniknął w tej ścianie?

- Jeśli to efekt rytuału - Claude-Henri też podszedł bliżej, tyle że nieco wolniej, niż Erick - to może trzeba by go powtórzyć? - zasugerował, nie odrywając wzroku (pewnie przypadkiem) od Leli.
- Może wyparował? - zażartowała dziewczyna. - Co może powodować taki efekt? Ciepłe źródła? Bagna? - Leokadia odwróciła się. Złapała wzrok Claudie-Herniego i wtedy dopiero zrozumiała to, co mężczyzna mówił. - Powtórzyć rytuał? Ty i ja?
- No chyba aż taki straszny ten eksperyment nie będzie... - Trudno było ocenić, czy mężczyzna mówi serio, czy żartuje, chociaż minę miał poważną.
- Jak chcesz buziaka to musisz się o niego bardziej postarać - odparła Lela i puściła do niego oczko.
- Zapraszam zatem na romantyczny spacer w stronę tych oparów. - Claude-Henri uśmiechnął się mile i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
Odwzajemniła uśmiech i chwyciła rękę Henriego.
- Jak teraz znikniemy w krzakach to dopiero będą plotkować - szepnęła żartobliwie. Uczyniła też pierwszy krok naprzód, w stronę, gdzie widziała parowanie. Ostrożnie patrząc po czym stąpa.
Claude-Henri szedł obok niej, usiłując wypatrzyć coś szczególnego. Na przykład ślady, jakie mógł pozostawić Arthur. I takie były na ziemi obok skały, ale urywały się jakby faktycznie Legionista "wyparował".
- No stał tu jak się odwróciłam, ale gdy wróciłam spojrzeniem to już go nie było - wyjaśniła Henrietta, patrząc na Ericka. Leokadia widziała, że obraz wyraźnie jej faluje przy tej ścianie. Przetarła oczy lecz nadal to zjawisko nie ustępowało, a może nawet się odrobinę nasilało... Po minach pozostałych mogła założyć, że tylko ona tego uświadcza.
- Krzyków żadnych nie było, to może go nic nie zeżarło... - wtrącił Rainbow, ale nie miał najbardziej optymistycznej miny w tym momencie.
- Wlazł sobie w to parowanie i się rozpłynął w powietrzu? - Trudno było ocenić, czy Claude-Henri pyta, czy w taki nietypowy sposób stwierdza fakty. - Tu zostawił ostatni odcisk buta, potem wszedł w skałę i go wcięło, jak w kiepskim horrorze. Może trzeba powiedzieć "Sezamie, otwórz się"? A może ty spróbujesz, skoro widzisz to całe parowanie? - Spojrzał na Leokadię. - Na wszelki wypadek będę cię trzymać za rękę - zaproponował.
- Szeregowy - zawołał Erick do czarnoskórego Legionisty. Po spojrzeniu kaprala widać było, że coś kombinował. - Mamy jakieś ładunki wybuchowe ze sobą? - zapytał, zerkając w stronę wywołanego Rainbowa.
- Mam, a co? - odezwał się Dada.
- Bez jaj, chcecie wysadzać litą skałę? - Rainbow pokręcił głową.
- Eh, nie będziemy wysadzać niczego. - Bello zapewnił, że jeszcze nie bierze tego pod uwagę. - Znając chorążego to coś właśnie odpier... Coś wymyślił i podzieli się jak wróci. - Wiara Dady w przełożonego była niezachwiana.
- Może lepiej by było nie wysadzać - zasugerował Claude-Henri. - Diabli wiedzą, jak to wszystko działa, ta pułapka czy co to tam jest. Skoro sam wlazł, to może i wylezie na własną rękę. A co, jeśli to jest jak most? Wysadzisz, zawali się i już nikt nie przejdzie w żadną stronę?
- Coś widzisz tam? - Henrietta podeszła do Leokadii. - Może to jakaś magia tego miejsca? - zasugerowała.
Alexis za to im dłużej przyglądała się kawałkowi skały, który stał się głównym tematem rozmów wszystkich podróżników, miała coraz większe wrażenie, że jest z nią coś nie tak. Co prawda nie wyglądała ona jakoś inaczej, ale przyciągało ją to jak i te kamienie ze spiralnymi znakami, które jako pierwsza zauważyła.
- Parowanie czy falowanie. Trudno to jednoznacznie nazwać. Ale jest tu wyraźnie przy tej ścianie. - Leokadia ruszyła do ściany z wyciągnięta przed siebie ręką.
- Magia? - Claude-Henri spojrzał na Henriettę. - Stale zapominam, że w tym świecie jest magia... Magiczne przejście? Otworzyło się dzięki temu, że wy...? - Nie dokończył, ale i tak było wiadomo, co ma na myśli.

Zachowanie kaprala Flanigana zdradzało rosnące zniecierpliwienie. Zerkał na prawo i lewo, jakby spodziewał się, że wpadli w pułapkę. W pewnym momencie zawiesił spojrzenie na Alexis, która w milczeniu przyglądała się symbolowi. Żołnierz zamyślił się na moment, po czym podszedł do niej.
- Rozumiesz coś z tego? - zapytał z nadzieją.

Leokadia po dotknięciu skały poczuła mrowienie pod palcami, ale czuła że była tam ściana, choć w dotyku nie była chropowata jak można było wywnioskować po wyglądzie kamienia, tylko gładka.
- Interesujące! - wyrwało się z ust Leokadii. Dziewczyna zaczęła przesuwać dłonią po skale najpierw w różnych kierunkach a później ku środkowi “falowania”. Wrażenie było takie samo na całej powierzchni badanej skały.
- Co jest interesujące? Może trzeba narysować taki wzór, tę niby swastykę? - zasugerował Claude-Henri, przyglądając się poczynaniom dziewczyny.
- Wygląda jak chropowata skała, a jest gładkie jak ekran. Może to jakaś iluzja? Dotknij sam. - Tymczasem Leokadia zabrała rękę, za która trzymał ją Henri i kucnęła przy ścianie, aby zbadać dotykiem podłoże i łączenie skały z podłożem.
- Może używają jakiś zaawansowanych technologii. I dzięki temu zakłócają działanie naszego sprzętu, który przydałby się by to zbadać. - Lela spojrzała na Henriego. - Czujesz?
Claude-Henri, po trwającej trzy uderzenia serca chwili, potrzebnej na zastanowienie się, dotknął ściany by sprawdzić jej gładkość. Dla mężczyzny ściana była w dotyku taka jak wydawała się być z wyglądu, chropowata i zimna jak to kamień, miejscami z nieprzyjemnymi w dotyku porostami.
- Powinienem rzucić znanym cytatem "gładka jak tyłeczek elfiej panny" - powiedział po chwili - ale ja czuję tylko chropowatą skałę. Widać nie jestem godzien doświadczać dobrodziejstwa magii, czy co też tutaj działa. Uważaj więc, bo jeśli i ty tam gdzieś pójdziesz - głową wskazał ścianę - śladami Arthura, to nie uda mi się ruszyć za tobą.
- Ciekawe. Dlaczego ja widzę i czuję coś innego? Może Arthur też widział coś innego? Spróbowałabym czymś w to rzucić i zobaczyć czy przeleci. - Dziewczyna rozejrzałą się w około siebie szukając czegoś typu kamień czy gałązka… Chciała aby było to coś z tego świata. Gdy znalazła odpowiedni przedmiot delikatnie rzuciła go w stronę ściany, dokładnie tak jakby chciała przerzucić przez otwarte okno.
Kamień zapewne 'widział' to samo, co Claude-Henri, bowiem najnormalniej na świecie odbił się od ściany.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline