Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2018, 13:21   #41
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Uporczywe towarzystwo w dużej mierze pozwoliło uniknąć długiego siedzenia, a przez to dla niektórych - zbyt dużej ilości alkoholu. Rano obudzili się bez kaca, wcześnie, gotowi do dalszych przygód. O ile się zapowiadały, bo poprzedni dzień okazał się być pozbawiony mocniejszych wrażeń. Czekało już na nich śniadanie, kiedy wszyscy ponownie spotkali się we wspólnej izbie Rdzawego Smoka. Ku zadowoleniu niektórych, być może nawet wszystkich, Foxglove'a nie było. Pamiętali tylko o propozycji dzisiejszego polowania, którą przypominał do znudzenia.

Zdążyli skonsumować połowę swoich porcji, kiedy przez drzwi wbiegł zdyszany, może dziesięcioletni chłopak. Wyhamował gwałtownie, dostrzegając ich przy wspólnym stole i zapowietrzył, a policzki spłonęły mu czerwienią. Dopiero po kilku uderzeniach serca otworzył usta i popłynęły z nich słowa.
- Paniburmistrzprosibyściewraziemożliwościpojawil isięwratuszupośniadaniu - wyrzucił z siebie z szybkością uciekającego w panice goblina. Zaczerwienił się jeszcze bardziej, po czym dodał już znacznie wolniej. - To znaczy jeśli tylko będą państwo mogli. Chciałaby porozmawiać o goblinim problemie - wydukał, po czym rozejrzał się, podszedł o krok i dodał "konspiracyjnie". - Podobno do miasta zawitała ta elfka, która poluje na gobosy i tu przychodzi co jakiś czas.

- Zawsze to lepsze niż polowanie z Foxglove’m - mruknął Lugir w pół łyżki. Sięgnął po miedziaka - Jak ją spotkasz, rzeknij jej że do niej przyjdę - wręczył dzieciakowi monetę.
- Może Bofun przestanie szukać goblinów samotnie - wyjaśnił towarzyszom.
Kilyne, ubrana jak poprzedniego dnia w zupełnie nie dające ochrony, luźne i lekkie szaty, uniosła palec, przeżuwając większy kęs.
- Gdybym się postarała, to mogłabym go urobić tak, że jeszcze by nam za takie polowanie zapłacił - zasugerowała z uśmiechem. Spoważniała szybko. - Elfka, powiadasz? Widziałeś ją sam, czy tylko na mieście mówią?
Mimowolnie przeczesała włosy, upewniając się, że skutecznie zasłaniają lekko spiczaste uszy.
- Ja… kiedyś ją widziałem - wydukał chłopak. - teraz nie, ale ktoś mówił, że ją widział.
Mag uniósł brew widząc spłoszonego posłańca, a jeszcze bardziej, gdy ten przekazał tą informację z takim tempie, jakby zaraz miały go poszczuć psy.
- Hej, spokojnie, my nie gryziemy - uśmiechnął się do niego, odkładając łyżkę z nabranym nań śniadaniem i odchrząkając cicho.
- Wygląda na to, że informacje do nas przyszły same. Co prawda poczyniłem odpowiednie postępy w czytaniu zakupionej w księgarni księgi, notując fragmenty wyglądające na przydatne, ale skoro przybyła tu “ona” - Izambard podkreślił słowo tak, jakby wiedział o kim mowa - To zapewne moje starania były na nic. Ale żadna wiedza nie jest nieprzydatna!
- Jestem gotów pójść tam natychmiast po śniadaniu, tylko zbiorę swoje rzeczy. Nie wiem jak wy - pytająco spojrzał po towarzyszach zebranych przy stole.
- Obojętnie mi kiedy pójdę do kowala - druid potaknął kubkiem - Ale dojedzmy śniadanie, skoro jest.
Chasequaha nie trzeba było do tego przekonywać. Pochłaniał jedzenie w imponujących ilościach i tempie.
- Widziałem już kiedyś elfa - pochwalił się Shoanti. - Ale elfki chyba jeszcze nie. To i chętnie sobie obejrzę a i na gobliny mogę wespół z nią zapolować, o ile Bofan nie wyrżnął już wszystkich w promieniu dnia drogi.
Zaśmiał się, po czym zjadł ostatni kawałek sera, zagryzając chlebem. Jedną pajdę schował do sakwy na drogę.
- Zajrzę tylko do koni - oznajmił, wstając. - Zgarnijcie mnie ze stajni po drodze, jak się już zbierzecie.
Chłopak wybiegł z karczmy, swoje już zrobił. Przez ramię się jeszcze obejrzał, raz jeszcze spoglądając na "bohaterów". Jaka mieścina, tacy bohaterowie jak to się mówiło.
 
Bounty jest offline