Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2018, 19:34   #40
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
To wyzwanie było koszmarem. Alkohol na czczo musiał zaszkodzić. Nie było ucieczki przed konsekwencjami picia, chyba że ktoś ściemniał. Nikogo takiego jednak nie było. Każdy pił, ile mógł, czasami mniej, czasami więcej. Niektórzy, wiedząc ile ryzykują podchodzili do picia „z umiarem”. Co nie znaczyło, że odejdą od stołu trzeźwi. Odejdą – i owszem – na własnych nogach, aby potem zalec gdzieś – na łóżku, na podłodze, w kiblu. Różnie mogło być. Inni postanowili zaszaleć. Pić, bez opamiętania, byle więcej, byle dłużej. Jak na maratonie. Porcja po porcji. Kieliszek po kieliszku, a każdy następny wchodził coraz trudniej, coraz ostrzej.

Triple Kay zaczął i skończył show pierwszy. Nie bawił się w kolejki tylko, na oczach wszystkich, wydudnił „na hejnał” największą z butelek 0,7 l. Potem odrzucił ją, pustą, ukłonił się nisko i przerwał zabawę z siedmioma punktami.

Pierwsze dwie kolejki poszły sprawnie. W dwie minuty. Potem zaczęło się odpadanie.

Pierwsza, regulaminowo, przerwała picie Kelly. Po trzech kieliszkach zrobiła się blada i odeszła od stołu. Nikt nie mógł jednak się na nią gniewać. Piła tyle, ile zdołała.

Po czwartym kieliszku z zawodów wycofali się Leonard „Kurt” Hottain, który siadł z boku i przygrywał na gitarze walczącym dalej zawodnikom, widać jednak było, że place plączą mu się i chociaż muzyka płynęła z jego serca to jednak głowa nieźle oberwała dawką trunku. Wstała też nieźle zrobiona Bethany, która – widać to było na pierwszy rzut oka – doskonale wymierzyła swój złoty środek. W chwilę później była już w toalecie, zwracając boleśnie i hałaśliwie whiskey do muszli. Po czwartym kieliszku zawody zakończył też Kennet Griffin. Komik westchnął i wypił ostatnią porcję, którą jeszcze jako tako mógł w sobie zmieścić, po czym obrócił swoją literatkę do góry nogami. Nie ryzykował i odstąpił od stołu zataczając się. Rozsądnie. To był jeszcze moment na rozsądek. Był nieźle wstawiony, nie na tyle jednak aby nie „ogarniać” co się wokół nich dzieje.

Na piątym punkcie skończyło kilku zawodników po jednej i drugiej stronie. Pół litra whiskey wypite w niespełna 15 minut, bo takie tempo nadał Mistrz Gry. To było morderstwo i aż dziw, że większość nie wpadła pod stół zaraz po tym. Phil Young pił w tempie, po zdobyciu pięciu punktów dla swojej drużyny odszedł od stołu. Pięć kieliszków zdążyła wypić też Alicja Winter, chociaż ostatni o mało nie spowodował, że się zakrztusiła. Wiedziała też, że musi wstać i położyć się do łóżka. Ale wcześniej, nieźle już pijana, zdążyła zrobić małe show ( o czym za chwilę).

Jerome Samboro też przestał na piątym. Po ostatnim swoim kielonku wybałuszył nagle oczy, podniósł się chwiejnie i bełkocząc coś o tabletkach, krzywiąc z bólu, zataczając udał się do najbliższej toalety. Nie zdążył dojść na miejsce. Usłyszeli, jak upadł w korytarzu, wołając Mistrza Gry na pomoc i służby medyczne. Gdyby nie zawody i wcześniejszy popis przy stole może by nawet część się przejęła. I każdy olał leżącego. A przecież mógł mieć jakąś zapaść.
Piąty kieliszek okazał się też ostatnim Tonyego. Rudzielec odstawił kieliszek do góry dnem, potoczył po wszystkich błędnym wzrokiem, czknął i wstał chwiejnie. Zdołał odejść od stołu i wyjść z kuchni, do ogrodu, gdzie po prostu legł na ziemi. Ale nie stracił wywalczonych punktów. Pechowym kieliszek piaty okazał się dla Davida Hasselhoffa. Podstarzały aktor musiał mieć wyjątkowo zły dzień bo po pijąc piątego, najzwyczajniej w świecie, zwalił się ze stołu nie kończąc. Zgodnie z zasadami stracił dwa punkty uzyskując dla swojej drużyny tylko trzy. Na szczęście nie zwrócił. Bo wtedy nie zyskaliby nic. Tornado przeciągnął, prosząc o pomoc Kaya, Hasselhoffa do pokoju i ułożył do łóżka, dając w ten sposób kilka chwil zawodnikom.

Po szóstym kieliszku pass powiedziała Irmina Sommer – widać było, że ostatniego wmusza, szarżując i ryzykując ale dała radę i od stołu wstała o własnych siłach. Podobnie wyglądała zadziorna April, której szósty kieliszek też o mało nie powalił. Obie, nie zważając na dzielące je różnice, przemieściły się pod ścianę, walcząc z coraz cięższymi głowami i próbując śledzić zmagania.

Chichocząca Alicja Winter, która już nie brała udziału w grze, chociaż chyba o tym zapomniała nieźle już wstawiona, wzięła jeden kieliszek z ręki i chyba celowo, a może przypadkowo, wylała na dekolt.
- Mmój boszee oblayłm sę , kto wyliszzzze.
Skorzystał Rhys, który zlizał zawartość z ciała instamodelki, a potem popił, przepisowo, swoim kieliszkiem.

Siódmy kieliszek był ostatnim dla Marka Buffeta, który mocno chwiejnym krokiem oddalił się, wyraźnie szukając okazji do innych wrażeń, Chociaż wiedział, że długo na nogach nie ustoi.

Kieliszek później odpadła Dixie. Dziewczyna miała tylko tyle sił, by wstać od stołu, a potem, naprawdę bojąc się że upadnie, opuściła pokój. Nawet nie wiedziała, jak znalazła się w łóżku. I jakim cudem zdołała wlać w siebie aż tyle wódki!

Przy stole zostało już tylko pięciu uczestników pijackiego wyzwania. Widać jednak było, że są to zaprawieni w bojach zawodnicy. Dziewiąty kieliszek. Po nim dziesiąty. Litr whiskey w niespełna 40 minut, bo i Mistrz Gry wolniej wydawał komendy do picia.

Jedenasty okazał się graniczny. Rhys O’Sullivan, Patrick White i Frank Moore po nim właśnie powiedzieli – dość. Wiedzieli, że mają kilka chwil, by odejść od stołu. A Frank zdążył wybiec z kuchni, gdzie, na szczęście z dala od innych uczestników, zgięty w pół – zwrócił zawartość zdewastowanego żołądka. Rhysowi, dziesięć minut później, urwał się film. A Patrick doczekał do końca zawodów, chociaż zasnął na krześle, odsuniętym pod ścianę – na znak, że skończył zawody.

Została ich trójka. Madueke, Faith i Jack Sullivan.

Ciemnoskóra uczestniczka zdołała dopić tylko jeden kieliszek wyraźnie już gibając się i trzęsąc. Potem wstała szybko i popędziła do toalety. Nie zdołała zachować godności. Zwróciła tuż przed wejściem do pokoju niebieskich dziewczyn.

Jack dopił wraz z Faith trzynasty kieliszek. W tym momencie rudowłosa mechanik pozieleniała i, aby nie upaść przy stole, tracąc z trudem wywalczone punkty, opuściła grę. Ledwie udało jej się zdążyć do toalety na korytarzu.

Jack samotnie dopił kolejny kieliszek i odstawił go do góry dnem kończąc zawody z imponującym wynikiem czternastu punktów. Wiedział, że zbliżył się do granicy i nie widząc już drogi, jakimś cudem, w pijackim widzie, dotarł do jakiegoś łóżka, gdzie po prostu zaległ nieprzytomny.

Teraz mieli dzień wolny. Bo większość uczestników nie nadawała się do niczego. Ci, którzy jakoś funkcjonowali, woleli zalegać i regenerować.
Jednak Mistrz Gry nie dał im zbyt wiele czasu. O czternastej wezwano wszystkich do jadalni, gdzie – jak za sprawą czarów – pojawiło się jedzenie – pizza w wielu rodzajach i smakach – wegetariańska, mięsna, łagodna, ostra – jaką kto chciał. Było też picie – woda z plastrami cytryny i limonki, soki, napoje gazowane.

- Nim siądziecie do jedzenia – wzmocniony głos Mistrza Gry rozdarł ich czaszki - chciałem podać wyniki Pijackich Igrzysk Śmierci. Mamy remis! A to oznacza, że każdy z was musi wypić po pół litra!

Z niedowierzaniem wpatrzyli się w niewidoczne głośniki. Niektórzy pozielenieli, inni zaniemówili, do innych to nie dotarło.

- Żartowałem. Wynik Pijackich Igrzysk Śmierci to…. siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę czerwonych i … siedemdziesiąt dwa punkty uzyskane przez drużynę niebieskich. W walce na kieliszki wygraliby czerwoni, gdyby nie wypadek Davida. Eh! A tak Ci kibicowałem! No, ale byłyby by to dwa punkty! Nie przesądziłyby o wyniku. Jednak zapomnieliśmy o punktach dla Niebieskich. Pięć dodatkowych punktów i mamy ostateczny wynik. 77 do 72 dla drużyny Niebieskich! Brawo! To oznacza, że zapraszam po kolei uczestników drużyny Czerwonych do Samotni.

Samotnia. Pokój, w którym uczestnicy nominowali tych, którzy mieli odpaść.

- Reguły naszej zabawy są okrutne i nieubłagane. Za chwilę każdy z uczestników przegranej drużyny wyznaczy jedną osobę z drużyny Czerwonej, a ta opuści DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW jako pierwsza. Chyba, że okaże się, że cieszy się największą sympatią i popularnością wśród publiczności, wtedy wyleci osoba wskazana przez Nominowanego uczestnika. Aha - i nie można zagłosować na Jacka Sullivana - jako zwycięzca Pijackich Igrzysk Śmierci jest chroniony.

Strach. Gdyby byli mniej wstawieni baliby się bardziej.

- Teraz zachęcam do jedzenia, odpoczynku i zabawy. Cieszcie się swoim towarzystwem, bo wieczorem jedno z was opuści Dom przez Bramę Hańby. Zapraszamy Czerwonych do Samotni!

Pięć punktów. Pięć cholernych punktów.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 24-04-2018 o 19:40.
Armiel jest offline