Kastor uśmiechnął się pod nosem gdy klawisz zwiał. schylił się ponownie by wytrzeć ręce i broń oczekując co reszta uczyni.
W końcu odwrócił się do Harmy.
- Mając klucze jesteś już nieprzydatna.- Uśmiechnął się szelmowsko i zawiesił na niej wzrok.
- Jeśli liczysz, że moje słowo dane suce coś znaczy to jesteś w błędzie, ale znaj moją dobroć.- Kończąc rzucił dziewczynie pęk kluczy.
- Teraz robisz co należy lub tu i teraz moje fantazje się ziszczą. No i na Twoim miejscu bym się pospieszył i ruszył.- Dodał i wstał.
- Ktoś wie co jest tam gdzie pobiegł ten obszczaniec?- Zapytał rozglądając się po dwóch korytarzach. Korciło go iść drogą, którą znają ale jeśli klawisz zwiał tą drugą to znaczyło dwie rzeczy.
- Jeśli ten kmiot wybrał tą drogę.- Kiwnął głową za uciekającym.
- To, albo do kumpli lub srając po nogach zwiewał z kompleksu.- Przedstawił zagadkę numer jeden.
- Czy może ktoś wie kto i po co otworzył te cele?- Zadał drugie pytanie.