Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec - Jak miał zwiać to już zwiał. - mruknął szturman widząc z paki BRAT-a docelowy budynek. Chwila obserwacji nie przyniosła jakiś specjalnych rewelacji. Przynajmniej nic w stylu wybiegających z domu sylwetek. - Dobra kolego. - Morrison zwrócił się do zastępcy szeryfa. - Idziesz z nami. Bez głupich numerów. Potwierdzisz nam, że to właśnie typ jakiego szukamy jeśli jeszcze tam jest i jesteś wolny. Dalej radź sobie sam. - Andrew wyskoczył na ziemię biorąc za ramię Dunna i pomagając mu też wysiąść z paki pałego pikupa. - Ale jak jeszcze raz staniesz nam na drodze to pamiętaj, że dla nas jesteś zbiegiem. - powiedział mu dla przypomnienia. Wydawało mu się, że facet zwyczajnie chce wyjść z tej opersji cało więc chyba powinien zachowywać się rozsądnie. No ale w nerwowej sytuacji różnie bywało. Zwłaszcza jak ołów latał w powietrzu a nawet zmieniał właściciela. - Foxy, chodź z nami. Pójdziemy o frontu. Harvey, weź furę i objedź od tyłu. Jak jeszcze jest może się spłoszy i będzie próbował zwiewać tyłem. Powodzenia. I nikt nie zginie. - rzucił do Irisha za kierownicą i Skye na pace. Irish powinien chyba podjechać może nawet prędzej niż z Foxy i Dunnem podeszli by pod front. A kto wie, może nawet facet się spłoszy jak zobaczy jakich ma gości. Z tego co mówili burmistrz i szeryf chyba ze specjalnej odwagi nie słynął. Ale coś jednak ten kawałek do domu, przez ulicę wydawał się szturmanowi żałośnie pusty. Jak cholerna strzelnica. Wziął swojego Vectorka w jedną rękę, w drugiej trzymał ramię zastępcy szeryfa i szedł obserwując okna. Miał nadzieję, że jeśli tamten wpadłby na głupi pomysł by do nich strzelać to może ktoś z ich trójki zdoła dojrzeć jakiś ruch w oknie.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |