- Daliśmy, Schwarzwasser, daliśmy… - Kruk w zadumie poklepał współwięźnia po plecach. Żałował, że strażnik nie porzucił kuszy, z pewnością przydałaby się w chaosie zbliżającym się do nich nieuchronnie, niczym śmierć. Był przekonany, że ich cele nie były jedynymi otwartymi tej nocy, a do Morra trafi w najbliższym czasie znacznie więcej osób. Wrócił powoli do grupki gromadzącej się powoli przy wejściach do dwóch cel i uklęknął przy ciele martwego więźnia. Zmówił szeptem krótka modlitwę do Morra, kciukiem rysując na czole trupa znak bramy. – Widzisz już Pana, zaprawdę jesteś szczęściarzem.
Modlitwę i gest powtórzył przy grubym strażniku leżącym w kałuży własnej krwi. Nie wstając z klęczek zwrócił się do wszystkich – Musimy trzymać się razem. Przyda się każda para rąk. Zabić będą nas chcieli i klawisze, i więźniowie, a ja nie mam zamiaru dziś umierać. Morr powołał mnie i muszę zakończyć swoje zadanie.