Maszerując przez osadę Emmerich spostrzegł opuszczającego osadę Otto Krufta. Może to i przypadek, ale po cóż mu był ten pakunek? Czyżby oszalał?
Rozmowy w „Głowie goblina” ciągnęły się w najlepsze. Choć nie. Zwyczajnie się przeciągały. Po emocjonującej nocy mało kto wykazywał się spokojem i dystansem a nade wszystko wygadaniem. Gdy Emmerich, Ulli i Herman powrócili do oberży swoich kompanów zastali w tych samym miejscu, w którym ich zostawili. Krasnoludowie wydawali się pogodni w porównaniu do ponurego Albrechta, który na ich widok wydukał jedynie kilka słów, po czym wstał. Zapewne, by wprowadzić je w życie.
- Poczaruję nad ranami Bardaga a potem zerknę co u Gerharta.