Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2018, 22:36   #50
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Hangover blues: Kurt i Alicia

Stanęła przed Hottrain’em ślicznotka w czerwonej sukience i zapytała o piosenkę a może o Jezusa. Bluzkę miała zmoczoną alkoholem i Kurtowi stanął w pamięci jeden z koncertów, na którym jego fanki polewały się alkoholem w podobny sposób. A po koncercie był pamiętna orgia, po której musieli się tłumaczyć przed sądem, bo wykorzystano tam kilka nieletnich dziewczyn.

Rockman próbował wstać z kanapy. Ale pijacki dreszczyk przeszedł Kurt mocniej chciał zacisnąć dłoń na twardym gryfie, który niefortunnie wyślizgnął mu się z ręki i uderzył go w kolano.. przesunął ręką po strunach, choć chętniej przesunąłby rękę po biodrach Alicji.

Kurt uśmiechnął się do kamery robiąc minę.
- Oczywiście znam ten kawałek. Zagram Ci z przyjemnością. Ale może napijemy się kawy i zapalimy. Bo przez pijackie zawody dały mi się we znaki. Przytul starego Kurta.

Mrugnął do Alicji dając jej sygnał żeby przesunęli się dwa kroki w stronę kamery. Publiczność lubi takie sympatyczne gesty i przyjaźnie między uczestnikami. Oboje mogą zyskać dzięki temu głosy.

- Później mogę ci pokazać kilka chwytów. Mam doświadczenie. A wierzę, że byłabyś sumienną uczennicą.

Obietnica, propozycja i komplement, wymieszane w spójną melodię padającą z ust starego czarta, który nie do końca plasował się w przedziale wiekowym zwykle opatrzonym podobną fiszką. Mamił, obiecywał, a blondynka wodziła za nim wzrokiem niczym zauroczona grą zaklinacza kobra. Mrużyła oczy, przygryzając dolną wargę i oddychała płytko, przez nos.
Płynący w krwioobiegu alkohol wprawiał jej ciało w powolne, miarowe kołysanie do gitarowego taktu, słyszanego jeszcze przed chwilą od strony fotela. Nie na darmo mawiano, że w przypadku rockmanów czas staje w miejscu, zatrzymany magią talentu, gdy nie liczyła się ilość zmarszczek, bądź coraz bielsze skronie.

Urwanie się melodii odczuła prawie fizycznie, falą dreszczy wzdłuż kręgosłupa, zaś serce wypełniła nostalgia. Lubiła muzykę, lecz nie nowoczesne łupanki nastawione na zapętlony bit i płytkie teksty płodzone masowo przez produkty wytwórni muzycznych, gdyż artystami nie dało się ich nazwać. Kurt jednak grał inaczej, przyciągał uwagę. Nie tylko melomanów z zamiłowania. Zwykli śmiertelnicy również nie pozostawali obojętni… i tak kawa. Od rana miała ochotę na kofeinę zamiast której Dom ofiarował im whisky.
W zbyt dużej ilości.

Przebijanie się przez aparat mowy szło ciężko, język plątał się Alicii. Musiały więc starczyć gesty. Wyciągnęła ramiona, bardziej niż chętnie służąc za podporę dla rockmana i wypełniając jednocześnie punkt programu pod tytułem “Przytul Kurta”. Uśmiechała się szeroko, od czasu do czasu wybuchając krótkim chichotem - przy nim zakrywała usta wierzchem dłoni, kręcąc do kompletu jasnowłosą głową.
- N… wpierw kawa? - wreszcie pokonała słabość, ruchem dłoni wskazując gdzieś przed siebie.

Kurt doskonałe czuł się towarzystwie pięknej kobiety. Poprzytulać się z tak uroczą dziewczyną było niezwykle miło. Pewnie niejeden z podstarzałych tatuśków na kanapie chciałby być na jego miejscu. Kurtowi przeszło przez myśl. Jeszcze działam na kobiety, zwrócić uwagę tak obłędnej piękności to nie byle jaki wyczyn. Jak to mawiał jeden z jego kolegów z zespołu: dobrze zbudowana kobieta i rozcięta suknia zawsze znajdą jakiś gwóźdź na drodze. Kurt był tym gwoździem, na którym chwilowo zaczepiła się Alicja. Hottrain nie czuł się zardzewiały przynajmniej w fundamentalnych dla mężczyzny kwestiach. Dlatego myślał o sobie bardziej jako o twardym gwoździu programu, który musi zrobić show, a nie przysłowiowym gwoździu do trumny.

- Kawa. Chodźmy. - ujął Alicję pod rękę jak szarmancki dżentelmen i wspólnie poszukali ekspresu z kawą. Nie widzieli zbyt wielu innych uczestników pijackich zawodów. Prawie wszyscy byli ululani, a to dopiero początek dnia. Ten Mistrz ceremonii to niezły wariat, pewnie zaraz wymyśli nowe wyzwanie, póki jesteśmy zmęczeni po alkoholu.

Oboje byli mocno wstawieni. Znaleźli sobie wygodne miejsce pod czujnym, cyklopowym okiem kamery. Usiedli razem delektując się świeżo mieloną kawą. Suchość w gardle rockmana ustąpiła pod wpływem kilku pierwszych łyków kawy. Kurt zagrał obiecany kawałek Johnnego.

- Lubisz tego artystę? - zapytał ślicznotkę. - Obiecałem Ci lekcję gry na gitarze.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rXw9v8z7YIY[/MEDIA]

Kurt wiedział, że w towarzystwie tak pięknej kobiety jak Alicja uwaga publiczności oglądającej show będzie, co najmniej podwojona. A młodociani fani urodziwej blondynki, być może zainteresują się nauką gry na instrumencie.

Magia czarnego naparu zdawała się działać zbawiennie na szare komórki zmasakrowane porannym wyzwaniem. Alicia reagowała coraz żywiej, mniej chaotycznie strzelając dookoła zamglonym wzrokiem. Dała się prowadzić i usiadła grzecznie na wskazanym miejscu, poświęcając towarzyszowi całą uwagę. Nie tylko Mistrz Gry obserwował ich poczynania. O wiele szersza widownia siedziała gdzieś po drugiej stronie łącza i wciąż oceniała, poruszając wagą sympatii bez chwili przerwy.

Wystarczyło jednak parę znajomych taktów, aby wszelkie problemy związane ze słupkiem poparcia, głosowaniami i nominacjami odeszły w niepamięć. W jednej chwili za sprawą magika z gitarą, Winter przeniosła się do lepszego miejsca.
Siedziała z nogą założoną na nogę, trącając Kurta bucikiem w rytm melodii. Głowa też jej chodziła, wąskie palce bębniły o kolano. Od przemoczonej sukienki trąciło tanim whisky, jakże pasującym do klimatu, choć podrażniającym wrażliwy ponad wszelką miarę żołądek… lecz to również się nie liczyło.

- Jak można nie lubić Johnny’ego? On i Danzig to moje dzieciństwo. Tata ich słuchał - spytała raczej retorycznie, przepijając kwestię łykiem kawy, gdy piosenka się skończyła. Powinna zażartować, podziękować… tylko język wciąż stał jej kołkiem w gardle, a obraz dwoił się i czasami troił. Zaraz też zaczęła się lekcja, na której starała się skupić na tyle, na ile dała radę.

W dłoniach Hottraina instrument zdawał się żyć własnym życiem, jego palce same znajdowały odpowiednie chwyty, posyłając w powietrze konkretnie zaplanowane dźwięki. Nie było mowy, aby pijana blondynka dorównała mu w stopniu choć… miernym.
- Wygląda skomplikowanie - przyznała, robiąc smutną minę. Wyciągnęła jednak ręce po instrument - Ale nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy, prawda? - zaakcentowała pytanie uniesieniem lewej brwi i naraz zbystrzała, przenosząc spojrzenie z gitary na twarz rockmana. Przy nim wypadała blado, jeśli chodzi o wielki, świat i blaski sławy. Skoro zaś oboje wylądowali na jednej kanapie trzeba było korzystać - Hej Kurt, znałeś Johnny’ego Casha?

- Znałem kochana. -
Zaśmiał się Kurt. - Mogę Ci nawet opowiedzieć prawdziwą anegdotę o Johnnym jaka rozegrała się przed koncertem na festiwalu. To był chyba Boston jeśli mnie pamięć nie myli. No ale to cię będzie kosztować 10 sekund pracy. Zgadzasz się?

Blondynka przekrzywiła kark, wydymając do kompletu usta w karykaturze podejrzliwej miny.
- Wystarczy ci dziesięć sekund? - spytała, wachlując rzęsami co pozwoliło przemielić wszelkie za i przeciw, oraz sformułować drugie pytanie - Mam grać w ciemno? Za opowieść o Johnnym? - postukała palcem w policzek, udając że nad sprawą się intensywnie zastanawia i finalnie dała za wygraną - Zgadzam, niech będzie va banque.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline