Oczy goblina pociemniały z gniewu i przybliżył ostrze do gardła Mirt.
Po dłuższej chwili jednak wzrok jego złagodniał. Zmrużył oczy, a jego wąskie wargi ułożyły się w coś co można było przy odrobinie dobrej woli uznać za uśmiech.
- Dobre niziołki, grzeczne niziołki i miły, łagodny krasnolud. Jak będziecie dobrzy i mili dla Murga, to i Murg będzie dla was miły.
Zaczął przymilnie. Cały czas jednak trzymał ostrze przy szyi Mirt.
- Ale zabiliście mojego wilka, a ja bardzo go lubiłem. – powiedział z udawanym żalem – Potłukłem sobie w dodatku zadek. Dlatego dacie mi kucyka. Temu co tam leży i tak jest niepotrzebny. Zgoda? Będę miły. Powiem co dać na truciznę z naszych strzał, to jak … umowa?
Spytał w końcu chowając szablę.
Idąc tyłem i cały czas patrząc na drużynę podszedł do kucyków. Dziwnym trafem, a może to i nie był traf, chwycił za uzdę wierzchowca Doderica. Odbił się lekko i wskoczył na siodło. Widać jego rzyć nie miała się tak źle. Kucyk zarżał i zatańczył w miejscu. Jednak goblin posługując się jedną ręką ściągnął uzdę i zmusił zwierzę do posłuszeństwa. W tym momencie był całkowicie bezbronny i skazany na łaskę wrogów. Wydawało się jednak, że przestał się tym przejmować. Spoglądał jedynie z ukosa na Gimbrina, który patrzył na niego z nienawiścią ściskając w rękach kuszę, jednak krasnolud nie robił żadnych innych wrogich gestów.
Murg tymczasem wyjechał na zewnątrz wieży.
- Słuchajcie. Przy moim kompanie znajdziecie odtrutkę w zielonej buteleczce. Podajcie tej małej trzy krople. Nie więcej, bo ją zabijecie i zróbcie to szybko.
Sięgnął ręką do sakiewki przy pasie i wyjął mały drewniany pojemnik, który rzucił w ich kierunku.
- Tą maścią posmarujcie jej ranę. Szybciej się zagoi. Iiiiiicha!!! – zawył na koniec dziko, obrócił kucyka i pocwałował w dół wzgórza.
Gimbrin tylko na to czekał. Załadował kuszę i wycelował w plecy odjeżdżającego goblina. Nie pomny umowy gotów był strzelić, jeśli nikt go nie powstrzyma.