Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2018, 10:49   #299
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Post wspólny [Grey 32, Grey 33, Grey 39]

Bardzo ujemna temperatura bardzo sprawnie ocuciła omdlewające ciało. Zaradziła również na uchodzącą krew. Wszystko w jednym momencie zamarzło. Grey 32 przynajmniej już się nie wykrwawiała, choć w zamian za to dusiła i trzęsła od lodu. Gdy reszta wybierała ze sprezentowanej skrzyni, Kurson wcisnęła się w pozostawiony pancerz, zebrała do kupy to, co pozostało z jej ekwipunku i ruszyła do garażu. Po drodze Stafford wcisnął w jej ramiona zdobyczną apteczkę. Dzięki temu druga technik mogła być przydatna. Po dobrnięciu do garażu mogła runąć na ziemię, wbić w siebie wszystkie igły i wsypać wszystkie proszki. Dzięki temu mogła stanąć na własne nogi i przygotować swój pozostały sprzęt nabijany ostrą amunicją. Karuzela walki rozkręciła się na nowo.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=W_5unoZTpoQ[/media]

- Ha! I to się nazywa zabawa! - zawołał żwawo Grey 39, przekrzykując huki wystrzałów oraz krzyki ludzi i xenos. W pośpiechu przeładowywał swoje dwa rewolwery, szczerząc się od ucha do ucha.
- Hej, panno Kurson! - James uruchomił komlink. - Jak już skończysz się łatać, to proponuję połączyć siły inżynierów w tym projekcie. Mogę liczyć na wsparcie?

Grey 32 nie czekała. Była gotowa na ile mogła być. Podskoczyła do Grey 39 i ze śrutówki wypaliła gówniakowi, który wskoczył na stół warsztatu.

To było szaleństwo. Wszystko. To co działo się chwilę wcześniej to co działo się w obecnej chwili było istnym szaleństwem, którego Grey 33 się chyba nie spodziewała. Kiedy jednak dotarło do niej jak poważna jest sytuacja nie mogła dłużej zwlekać z pomocą reszcie. Na razie najważniejsze było utrzymanie xenos z dala nich. Jeden z parchów miał ewidentne problemy, a kolejny trup nie był im potrzebny. Stanęła więc tak by samej nie zostać zaskoczoną przez jakąs urocza istotkę, ale móc swobodnie pomóc zaatakowanemu parchowi. Potem zostawało tylko zacząć celnie strzelać.

Szybka ołowiowa salwa trójki skazańców rozstrzelała niedużego xenos zamiatając go z impetem na ścianę garażu. Grey 39 mógł kontynuować swoją pracę przy silniku. Na miejscu pasażera Grey 25 zmagał się z trójką małych oprawców. Jednego wrzeszcącemu mężczyźnie udało się przyszpilić automatem do sufitu auta i wycisnąć z niego i suki i życie. Pozostałe dwa jednak dalej szarpały jego ciało próbując pożreć go żywcem. Dwójka skazańców przed drzwiami chyba dawała radę trzymać swoją zaporą z ołowiu nadmiar stworów na zewnątrz by zostały na zewnątrz. W każdym razie przez otwarte na oścież wrota garażu nic nie wskoczyło do wnętrza. Za to wskoczyło przez nikogo nie pilnowane obecnie boczne drzwi prowadzące w głąb domu. Kolejny mały xenos dopadł do Grey 25 zastępując tego którego właśnie udało mu się zabić. Podobnie z podwórka wskoczyła kolejna kreatura odbijając się od bocznej ściany garażu i lądując na podłodze garażu tuż przy Parchach zgromadzonych przy otwartej masce wozu. I coś jeszcze sporego zaczęło rozdzierać dach garażu próbując dostać się do środka.

- Cholera, ale mam ochotę zapalić - powiedział James jak gdyby nigdy nic i w jeszcze większym skupieniu pochylił się pod podniesioną maską samochodu, próbując go naprawić.

Parchy za bardzo kotłowały się przy silniku. Zdecydowanie było ich tam dwa razy za dużo. Grey 25 był w czarnej dupie, a xeno skubały go bez opamiętania. W samym środku zaminowana plastikiem technik miała wgląd w sytuację. Widziała złe rozstawienie ludzi w garażu, widziała, że podjazd radził sobie dobrze, widziała też większego skurczybyka, który wraz z większym mózgiem zasadzał się na naprawdę dobre miejsce. Gdyby stracili dach... Bez dachu wszystko by się jebło. I to epicko koncertowo. Nie można było dopuścić, by bydle zorganizowało kolejne dojście. Kurson wymieniła magazynek na amunicję przystosowaną do przebijania.

- Nyoka, bierz korytarz, do chuja! - wrzasnęła przymierzając się do wyprucia automatycznej serii przez blachę gdzieś w cielsko sufitowego xeno.

Okrzyk na byłą major chyba pomógł się zorganizować. Podbiegła do rozwalonych na oścież drzwi samochodu w których z trójką napastników miotał się przyszpilony do siedzenia Castilio. Kilka szybkich świśnięć wyciszonego pistoletu pozwoliło czarnowłosej kobiecie zdjąć z niego dwóch z nich. Całe siedzenie pasażera tego vana było już nieźle zachlapane czerwoną i żółtą juchą. Castilio nadal sapał się i miotał z ostatnim z przeciwników choć poważnie już go stwory poszarpały. Stafford dalej próbował uruchomić wóz. Już był nieźle zorientowany co i jak teraz trzeba było tylko tam przyspawać, tu polepić, jeszcze obok połączyć coś zerwanego. Jeszcze parę chwil i chyba podzierga to jakoś na tyle by można było powiedzieć, że skończył i modlić się by to wystarczyło. Dent zdołał w tym czasie trafić małego xenos o krok przed sobą szybkimi strzałami z pistoletu. Po czym wstał na nogi i wrócił do filowania lufą przez rozbite okno. Kurson zdołała wyrzucić jeden i zmienić magazynek na kolejny. Tym razem “Devastatory” przystosowane do przebijania i niszczenia pancerzy i podobnych osłon. Skumulowana wiązka śrutu przedziurwaiła nereguralną wyrwą dach i z góry coś zasyczało boleśnie najwidoczniej trafione. Zaraz dał się słyszeć zgrzyt blach gdy zmieniało pozycję zostawiając po sobie na tyle dużą wyrwę, że te małe xenos pewne mogły przez nie się przecisnąć a nawet wskoczyć. Od dwójki strażników na zewnątrz doszły nagle krzyki i ludzi i stwora. Przez otwartą na oścież bramę garażu dało się widzieć względnie poziome kreski wystrzałów, mignęła jakaś ręka, kawałek pleców czy fragmenty stwora jaki tam się szarpał z którymś z Greyów.

- Uhu, robi się gorąco - zawyrokował James Stafford, wyściubiając głowę spod maski samochodu. Widać było, że przez działającą na niego adrenalinę, poza dobrą zabawą zaczął się lekko stresować. Poprawił więc kapelusz na głowie i zakasując rękawy, wrócił do swojej pracy.

Gdy po jednej stronie robiło się lepiej, to druga dostawała w dupę. Grey 32 czuła, że trzeba przerzucić siłę ognia. W dalszym ciągu poczuwała się do organizacji logistyki taktycznej, gdyż była na wylocie.

- Nyoka, zamień Hawthorn, podjazd zaraz będzie w dupie! - ponownie odezwałą się ruszając w kierunku okna, stanęła przy Dent'cie celując w to samo miejsce, co on. - Leć do Calisto i bierz korytarz, dłuższa linia prosta - poleciła rzucając wzrokiem na nadszarpanego Greya na miejscu pasażera. Nie mógł kryć dziury w dachu, więc Kurson musiała przez chwilę dzielić swoją uwagę na dwa miejsca.

Castilio opadł bezsilnie na czworaka gdy wreszcie szybkie wystrzału z pistoletu Denta zmiotły jego ostatniego przeciwnika. Dentowi zajęło to cenne sekundy i skromną ilość amunicji w magazynku więc tylko mógł zgrzytnąć zębami gdy na dachu suva wylądował jakiś xenos. Pomniejszy, zwany roboczo dingo z racji na swoją wielkość uskoczył zanim któryś z Parchów przebywających w garażu zdołał zareagować na jego pojawienie się. Wydawało się, że chce uciec ale on jednym susem odbił się od betonowej posadzki garażu i doskoczył do zaskoczonej Grey 33 która w tym czasie próbowała z wyciszonego pistoletu trafić tego największego xenos który choć broczył już żółtą krwią i zostawianym bebechami to wciąż zmuszał zaatakowaną Hawthorn do obrony. Jej pancerz nosił kolejne szramiaste ślady gdy próbowała desperacko cofać się i zasłaniać bardzo niewygodnym w walce wręcz ckm-em. Ciężko ranny xenos miał też jednak trudności albo brak farta by przebić się przez jej ciężki pancerz. Niemniej angażował całą trójkę skromnej obsady garażu do czasu aż ten dingo nie doskoczył do strzelca wyborowego operującego ostatnio częściej pistoletem niż swoją główną bronią.

Na drugim krańcu garażu Grey 32 też miała co do roboty. Dopiero co wywaliła cały magazynek w sufit gdy dojrzała mało różowy scenariusz. Została z pustą strzelbą a tu zza oknem pruły dwa xenos, jeden większy i drugi z tych najmniejszych. Przez częściowo rozerwany dach garażu na dach samochodu wskoczył dingo. Ten co prawda zaraz zniknął z jej widoku skacząc gdzieś ku wyjściu ale dla dwóch pozostałych xenos była najbliższym okna celem. Zdołała gorączkowo przeładować broń gdy obydwa stwory wylądowały jednym susem przy niej i od razu na niej. Kurson od razu została zepchnięta do obrony gorączkowo cofając się i próbując zasłaniać się przed tą wściekłą nawałą kłów i ostrzy. Na razie przy pierwszych ciosach te szpony i kły trafiły w strzelbę albo pancerz ale jeśli to dłużej potrwa w końcu zaczną trafiać i jej właścicielkę.

Właścicielka nie miała większego wyboru jak zacisnąć dłonie na broni i tłuc jak popadnie gnojów, którzy niesamowicie wykorzystali ledwie co odsłonięte pozycje. Pierwszy xeno, ten bardziej agresywny, był znacznie bardziej ruchliwy. Twarda kolba shotguna nie dała rady go dosięgnąć. Na szczęście inaczej było z małym gnojkiem. Jego mniejszy mózg podyktował mu, że do zabicia swojej ofiary wystarczy się zbliżyć i ugryźć. Nie ruszając się przypłacił przyłożeniem z ciężkiej kolby, która gruchnęła o małe kości przemeblowując mu integralność szkieletu. Po takiej modyfikacji nie był w stanie już się podnieść. Sprawa jednak nie była rozwiązana.

- Stafford! - podniosła głos, potrzebując pomocy z zewnątrz. Xeno był zdecydowanie za duży, był zdecydowanie za blisko, a Kurson czuła się zdecydowanie nie na siłach, by dźwignąć go w pojedynkę.

Grey 39 westchnął przeciągle, jakby rozlała mu się właśnie herbata. Oczywiście nikt w całym tym zgiełku nie mógł tego usłyszeć. Parch ponownie zerknął zza maski, a widząc przygniecioną przez xenos Grey 32, odepchnął się od samochodu i odwrócił w stronę napastników. Następnie stanął w lekkim rozkroku i złapał za rączki rewolwerów.
- W samo południe - powiedział James i błyskawicznym ruchem wydobył pistolety z kabur, po czym wystrzelił z biodra mierząc w największego przeciwnika.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline