- Stephen! - Darla złapała mężczyznę za ramię. - O co chodzi ? Poprztykaliście się z ojcem?
Na twarzy Stephena malowała się wściekłość.
- Niepotrzebnie cię słuchałem - starał się mówić cicho, tak żeby nie usłyszał nikt postronny ale przez zdenerwowanie nie bardzo mu wychodziło. - Kwestia czasu jak mnie znajdą. Kurwa!
Klientela baru zaczęła się na nich oglądać. - Zostaw mnie, muszę pomyśleć!
Darleen nie ustępowała.
-Wyjdźmy na zewnątrz. Powiedz, o co chodzi. Uspokój się.
Wyszli. Słońce wisiało nisko rzucając długie cienie. Stephen rozglądając się nerwowo poszedł za róg, tam gdzie w wąskim przejściu między dwoma budynkami zalegał mrok. - Szukają kto sypnął, rozumiesz? - W jego rozszerzonych oczach był strach. - Pytają po kolei wszystkich!
Potrząsnęła głową, zdezorientowana.. Nie rozumiała. -Sypnął? W sensie?
- Darla, obudź się! - zirytował się. - Chociaż fedrowanie na czarno jest tajemnicą poliszynela, to jednak nikt o tym głośno nie mówi. Dlaczego? Bo wszyscy biorą w łapę, żeby być cicho. Za tym stoją za duże pieniądze Darla. Teraz gdy ktoś… gdy ja… gdy zgłoszono zaginięcie, sprawa została rozdmuchana, policja musiała się zająć zaginięciem, będzie prowadzone śledztwo! - Wyrzucił z siebie a później, gdy już energia znalazła ujście, dodał spokojniej. - A ci co stoją za tym biznesem zaczęli się rozglądać za tym, który im go zepsuł. Rozumiesz? - Nakręcasz się - Darla objęła mężczyznę i przytuliła się do jego ramienia. - Pewnie jakiś ferment będzie, ale potem wszystko wróci do normy. jak zawsze.
- Nie znasz tych ludzi Darla. Chciałbym abyś miała rację ale obawiam się, że nie tym razem…
- Na pewno wszystko się ułoży - zapewniła go. - Będzie ok, zobaczysz. Chodź, zjemy coś. Wróćmy do środka - poprosiła
Pokręcił przecząco głową, zrzucił jej dłoń z ramienia... - Trzymaj się ode mnie z daleka Darla. Dla twojego dobra. Trzymaj się z daleka.
...i odszedł.
Nie pobiegła za nim. Żyła już wystarczajączająco długo aby wiedzieć , że aby facet odzyskał równowagę - i rozum - musi być sam. Najlepiej pod samochodem. Ewentualnie z kumplami , na piwie, ale na pewno nie z gadająca do niego kobietą. Wróciła do baru. Może dowie się czegoś od ojca...
Siedzieli razem. Ojciec i ta jego… Gill. Ojciec był wyraźnie podminowany, unikał jej wzroku. W przeciwieństwie do kobiety, która – jak zwykle – próbowała się nią zaprzyjaźniać.
- Wszystko w porządku skarbie? - spytała Gill. - Twój chłopak wyszedł?
Deanna prawie niedostrzegalnie skrzywiła się na protekcjonalne “skarbie”. - Na to wygląda… chyba mu coś wypadło, przykro mi. - powiedziała, siadając przy stoliku. Przeniosła spojrzenie na ojca: - Pokłóciliście się?
- Nie - odpowiedział krótko, nie patrząc jej w oczy. - Zamówimy coś w końcu? Głodny jestem.
Pokiwała głową i też sięgnęła po kartę.
Kolacja wlokła się niemiłosiernie, Ojciec był chmurny i milczący, Darla poirytowana. Gill – bezskutecznie – próbowała rozładować atmosferę. Rozmawiali o pogodzie i jedzeniu, starannie unikając tematu ostatnich wydarzeń. Jak tylko zaczynali się do nich zbliżać – ojciec znów milkł i tylko wrzucał w siebie jedzenie, nawet nie czując smaku.
Darla podziękowała za deser.
- Przejdę się – zapowiedziała - Wieczór zapowiada się ładnie.
Pożegnała się z Gill, a potem pocałowała ojca. – Zadzwonię jak wrócę do domu, pogadamy – powiedziała cicho. - Mam nadzieje, ze ochłoniesz do tego czasu.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |