Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2018, 11:07   #18
Vilir
 
Vilir's Avatar
 
Reputacja: 1 Vilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwu
Od momentu gdy tylko się obudził, Jonathan czuł ekscytację. Sam bankiet był już dla niego nie lada atrakcją, a udawanie się na niego z drużyną podnosiło to do niesamowitego stopnia. Była to wszakże szansa na zintegrowanie drużyny przed startem ligi, zwłaszcza że pojawiło się w nim kilka nowych nabytków. Do tego Jonathan miał szansę zapoznać trochę kolegów z krajem, z którego pochodzi, a dla dumnego Amerykanina jest to wręcz obowiązek.

Zaraz po wejściu do pociągu Jonathan zaczął snuć opowieści o USA, uwzględniając chwalebną wojnę o niepodległość, święto dziękczynienia jako dowód przyjaźni między Indianami i białymi twarzami, konstytucję, która była pierwsza na świecie i masę innych wydarzeń świadczących o wspaniałości Stanów Zjednoczonych. Niestety, fakty te nie wzbudziły zbyt dużego zainteresowania kolegów. Z resztą i Garrett po pewnym czasie przestał opowiadać o USA, bynajmniej nie dla tego że się zniechęcił. Nic z tych rzeczy. Po prostu wielkimi krokami zbliżała się historia o bohaterskich Amerykanach podczas II Wojny Światowej, a na to w Japonii mogą zapatrywać się trochę inaczej.

No i w końcu bankiet. Po trzech godzinach jazdy nadszedł czas na porządną wyżerkę. Choć w tym wypadku Jonathan musiał pochwalić zespół. Wbrew temu co myślał stado nastolatków po długiej podróży nie rzuciło się na jedzenie jakby widziało je pierwszy raz w życiu, ale raczej spożywało posiłek przy zachowaniu zasad savoir vivre. No może z jednym wyjątkiem. Chociaż nie do końca, bo nie chodziło tutaj o nastolatka. Trener Krzeszewsky jadł bez opamiętania, a jego talerzyk nigdy nie był pusty. Z każdą chwilą Garrett zastanawiał się coraz bardziej, czy pan Krzeszewsky będzie jadł aż do końca bankietu i ku jego przerażeniu, z każdą chwilą było to coraz bardziej prawdopodobne.

Jonathan odpuścił sobie zwiedzanie miasta. Był już kiedyś w Sapporo, a sam bankiet za bardzo mu się podobał aby chciał go opuszczać. Czuł się trochę jak jego gospodarz, choć wcale przy nim nie pomógł. Był on jednak Amerykaninem, synem konsula, a do tego przybył tutaj z dość liczną grupą osób. Bramkarz Furrano dość szybko wyprosił u ojca plakietkę pracownika konsulatu, a następnie przechadzał się po placu z ogromną przyjemnością odpowiadając na wszelkie pytania związane z jego ojczyzną, zarówno te zadane przez kolegów z drużyny, jak i przez zwykłych Japończyków.
 
Vilir jest offline