Od momentu gdy tylko się obudził, Jonathan czuł ekscytację. Sam bankiet był już dla niego nie lada atrakcją, a udawanie się na niego z drużyną podnosiło to do niesamowitego stopnia. Była to wszakże szansa na zintegrowanie drużyny przed startem ligi, zwłaszcza że pojawiło się w nim kilka nowych nabytków. Do tego Jonathan miał szansę zapoznać trochę kolegów z krajem, z którego pochodzi, a dla dumnego Amerykanina jest to wręcz obowiązek.
Zaraz po wejściu do pociągu Jonathan zaczął snuć opowieści o USA, uwzględniając chwalebną wojnę o niepodległość, święto dziękczynienia jako dowód przyjaźni między Indianami i białymi twarzami, konstytucję, która była pierwsza na świecie i masę innych wydarzeń świadczących o wspaniałości Stanów Zjednoczonych. Niestety, fakty te nie wzbudziły zbyt dużego zainteresowania kolegów. Z resztą i Garrett po pewnym czasie przestał opowiadać o USA, bynajmniej nie dla tego że się zniechęcił. Nic z tych rzeczy. Po prostu wielkimi krokami zbliżała się historia o bohaterskich Amerykanach podczas II Wojny Światowej, a na to w Japonii mogą zapatrywać się trochę inaczej.
No i w końcu bankiet. Po trzech godzinach jazdy nadszedł czas na porządną wyżerkę. Choć w tym wypadku Jonathan musiał pochwalić zespół. Wbrew temu co myślał stado nastolatków po długiej podróży nie rzuciło się na jedzenie jakby widziało je pierwszy raz w życiu, ale raczej spożywało posiłek przy zachowaniu zasad savoir vivre. No może z jednym wyjątkiem. Chociaż nie do końca, bo nie chodziło tutaj o nastolatka. Trener Krzeszewsky jadł bez opamiętania, a jego talerzyk nigdy nie był pusty. Z każdą chwilą Garrett zastanawiał się coraz bardziej, czy pan Krzeszewsky będzie jadł aż do końca bankietu i ku jego przerażeniu, z każdą chwilą było to coraz bardziej prawdopodobne.
Jonathan odpuścił sobie zwiedzanie miasta. Był już kiedyś w Sapporo, a sam bankiet za bardzo mu się podobał aby chciał go opuszczać. Czuł się trochę jak jego gospodarz, choć wcale przy nim nie pomógł. Był on jednak Amerykaninem, synem konsula, a do tego przybył tutaj z dość liczną grupą osób. Bramkarz Furrano dość szybko wyprosił u ojca plakietkę pracownika konsulatu, a następnie przechadzał się po placu z ogromną przyjemnością odpowiadając na wszelkie pytania związane z jego ojczyzną, zarówno te zadane przez kolegów z drużyny, jak i przez zwykłych Japończyków. |