Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2018, 00:09   #202
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Pośpiech nie był już konieczny. Człowiek w korytarzu był martwy, a Silvia zmieniła się w kosmiczną hienę cmentarną i ograbiła jego zwłoki, unikając patrzenia na zastygłą w grymasiu bólu, trupiobladą twarz. Śmierdziało krwią i jatką, kompletnie inaczej niż na planie filmowych. Żołądek blondynki zaczął się buntować. To nie był jej świat. Nie jej piaskownica, grabki i kredki. Nie żyła z wojny i śmierci, chociażby dostała taką rolę.
- Przepraszam - wyszeptała do zabitego chłopaka, przełamując się wreszcie i zamykając mu oczy pustym, ale jakże potrzebnym jej teraz gestem. Nie znała jego imienia, nie spytała o nie… trudno. Mogli jej nie porywać.

Wstała z kolan, odwróciła się, a następnie ruszyła krwawym tropem dziwnie pokrywającym się z tym, co miała przemierzyć. Otoczenia nagrzewało się nieznośnie powoli, pustka i samotność wierciły głębokie bruzdy w umyśle De Luci.
Wreszcie tknięta potrzebą usłyszenia kogoś żywego sięgnęła ku słuchawce w uchu.
- Wiem że tam jesteś Stone - otworzyła kanał komunikacyjny, wywołując głównego porywacza.

W słuchawce nie było nic słychać. Poza szumem eteru. Można by było myśleć, że jest zepsuty i człowiek w nieskończoność czeka na jakąś reakcję z drugiej strony. Jednak jak się zorientowała aktorka mimo wszystko komunikator nie meldował poważnych uszkodzeń. Chociaż były jeszcze grodzie i te całe zwały pancermetalu które mogły przyblokować sygnał. Wystarczyło być odpowiednio daleko lub odpowiednio blisko w zależności od punktu widzenia. A jednak po tej zdawałoby się wiecznej chwili odezwał się z drugiej strony, zdecydowany, ludzki głos.

- Kto mówi?! - syknął zaczepnie i agresywnie męski głos z drugiej strony. Łączę trochę zniekształcało głos ale jednak De Luce wydawało się, że to chyba jednak rzeczywiście jest Stone.

Z jednej strony cieszyła się, że go słyszy. Z drugiej chciała mu wydrapać oczy. Postawiła na wyjście i zachowanie pośrednie.
- A spodziewasz się tu jeszcze kogoś? Czekasz na telefon? - blondynka nie podarowała sobie drobnej uszczypliwości - To może się rozłączę, nie chcę ci zajmować linii…

- Silvia. Co z młodym?
- facet po drugiej stronie sapnął ze złości i jakby zazgrzytał zębami. Jak nie dosłownie to w przenośni. Dość szybko jeśli nawet był zaskoczony to doszedł do siebie i sam przeszedł do pytań.

- Nie żyje - nastrój aktorki w jednej sekundzie zleciał na parter, a nawet zahaczył o dwa piętra piwnicy… gdyby na statkach kosmicznych takowe budowano. Przełknęła kwaśną od żółci ślinę i zaczęła mówić, tak po prostu. Nie jak z porywaczem, tylko drugim człowiekiem.
- Zrestartowałam reaktor, wróciło zasilanie i zobaczyłam że leży na podłodze. W kamerze, monitoring znów działa. Znalazłam stimpaka, myślałam że… że zdążę. Ale on już - przełknęła gulę i nadawała dalej - Coś wypruło mu wnętrzności, ma dziurę w brzuchu… i jest… nie żyje. Wpadłam na robota strażniczego, wyglądał jak pies. Ta awaria na Vedze nie jest przypadkowa. Ktoś ustawił pole EMP dookoła. Widziałam… tylko trupy. Zamarznięte. Z drugiej strony ładunek bydła wydaje się żywy… przykro mi. Za młodego.

- Jakiego kurwa bydła?!
- syknął zirytowanym głosem facet po drugiej stronie. - Zresztą chuj z tym, widać nie udało mu się. Szkoda. Ale nie był jeden. Trzeba być w ruchu albo znaleźć dobrą kryjówkę. Gdzie jesteś? - Silvia mogła odnieść wrażenie, że Stone idzie. I nawet nie było trudno sobie wyobrazić jak w scenie filmu idzie i rozgląda się nerwowo dookoła, przed siebie, za siebie i w ogóle.

- Normalnego bydła. Z kopytami i rogami - De Luca też zaczęła iść, ale zatrzymała się, obejmując ramionami i kręcąc głową - SS Vega to statek rolniczy. Mają tu krowy gdzieś na dole - nie wiedziała po co to mówi, po prostu nawijała. - Jesteś ranny? Walczyłeś z tymi… robotami? Zrobiły ci coś? - postąpiła trzy kroki do przodu i znowu się zatrzymała. Cała chryja zaczęła się od tego, że blondynka uciekła łowcom, a teraz… miała wrócić?
- Za pierwszym razem schowałam się w szafce - mruknęła i nagle westchnęła zrezygnowana, podejmując szybki marsz już bez przestojów - Idę na mostek. Ktoś do nas leci, inny statek. Nadali wiadomość, ale bez zasilania nie dało się odpowiedzieć. Trzeba ich ostrzec zanim wpakują się w ten syf. Będę… na mostku.

- Inny statek?
- Stone wydawał się zaskoczony i może nawet nieco poruszony tą wiadomością. Przez kilkanaście kroków nie odzywał się. - Gdzie jesteś teraz? - zapytał po tej chwili gdy widocznie przetrawił informacje od aktorki.

- Tak, inny statek. Niedługo tu będą. Trzeba… - zamknęła się nagle, mrużąc podejrzliwie oczy przez ciemność statku i kanał komunikacyjny - Proszę… nie rób nic głupiego, dobra? Żadnych szantażów, dywersji, czy co ci może chodzić po głowie. Dogadajmy się z nimi, ostrzeżmy zawczasu. Jestem na D12, jak ten stary zespół… ktoś jeszcze przeżył oprócz ciebie? Gdzie jesteś?

- Ja cię znajdę. Idź dalej na mostek. Coś cię zatrzyma to mów.
- facet sapnął ale tym razem wydawał się zdecydowany jakby powziął jakąś decyzję. Po czym zwyczajnie się rozłączył i znów w słuchawce Silvia słyszała tylko szum eteru.

Ustawiła kanał na czuwanie, żeby w razie czego móc szybko odpowiedzieć.
- Cieszę się, że nic ci nie jest, chujku - mruknęła gdy upewniła się że połączenie się urwało. Mostek... nie brzmiało źle. Znaczy nie brzmiało bardzo źle. Wbrew ilości wieszanych na łowcy psów, przekleństw, łez i zgrzytania zębami, Silvia miała nadzieję, że go spotka. We dwójkę powinno być łatwiej... a uciec mu jeszcze zdąży.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline