Od czego zacząć… Nivi wydawało się, że dopiero co opuściła towarzystwo inżynierów i ruszyła w swoją stronę. Paradoksalnie miała rację, wszak nie minęło dużo czasu. Niestety wystarczyło, aby parę rzeczy spieprzyło się dokumentnie.
- Kontener nie przewoził pojedynczego pasażera - zaczęła średnio obecnym tonem, wyciągając dłonie ku dryfującej w powietrzu kuli - Zawierał raczej… niewielkie stado istot, nie mam pojęcia ile. Jedną spopieliła Teddy. Druga… miała starcie z Leo i nie przeżyła. Prawdopodobnie. Trzecia - biolog zagryzła wargę, przenosząc wzrok na szybę izolatki.
- Wczepiła się Veronice w twarz. Zbiła szybkę ochronną i weszła pod hełm. Nie możemy jej zdjąć, są… połączone. Na zasadzie pasożyta. Istota przekazuje do ciała nosiciela tlen poprzez… prawdopodobnie rurkę wpuszczoną prosto do gardła. Dobrze, zobaczę co da się z tego wyciągnąć - wskazała na kulę, kręcąc powoli głową na boki.
- Bedę jednak wdzięczna, jeżeli ktoś z was zostanie i będzie mi pilnował pleców. Nie chcę skończyć jak... - przymknęła oczy, tym razem nie patrząc na izolatkę. - To by mi utrudniło dalszą pracę.