Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2018, 18:26   #6
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kapliczka nie była daleko. Dziewczyny minęły szklarnię i dotarły do budyneczku pod zewnętrznymi murami. Jego drzwi były otwarte, a z wnętrza ulatniał się przyjemny, kwiatowy zapach. Lily weszła do środka pewnie, choć powoli. Bądź co bądź było to miejsce poświęcone bogom i pląsy wypadały chyba tylko w trakcie jakichś świąt, albo rytuałów. Leilena szybko jednak mogła stwierdzić, że w kaplicy Bast uchodziło więcej, niż u innych bogów. Ściany były ozdobione gobelinami, co samo w sobie nie odbiegało od normy, ale gobeliny miały wyszyte scenki rodzajowe. Część, bardzo mała część, wyobrażała koty - jedzące, śpiące, polujące. Większa część wyobrażała spółkowanie w przeróżnych pozycjach i konfiguracjach.
Na ławce przed ołtarzem siedziała czarnowłosa kobieta. Od tyłu trudno było określić co robiła, ale chyba czytała. Lei weszła do kaplicy, dziwnie się czując nazywając to miejsce w ten sposób, w myślach nawet. Takie sceny w miejscu poświęconym bóstwu… Deptała po piętach gnomce, a kiedy już bliżej nie wypadało podejść, jak również dłużej nie wypadało się gapić, chrząknęła cicho.
Kapłanka uniosła głowę i odwróciła się. W dłoniach faktycznie trzymała jakąś książeczkę, którą zamknęła.
- Przepraszam, myślami byłam gdzie indziej - miała ciepły, przyjemny dla ucha głos. Podniosła się z miejsca i wygładziła… suknię. Chyba tak trzeba ją było nazwać, choć jakoś ten termin nie pasował. Czerwony materiał był tak cienki, że widać było przez niego sutki.


- Lily, prawda? - zwróciła się do gnomki. - Kogo ze sobą przyprowadziłaś?
- To Leilena, moja nowa koleżanka - dziewczyna przedstawiła rudowłosą i delikatnie popchnęła ją do przodu.
Ta zrobiła krok i zatrzymała się. Otworzyła usta, lecz przez dłuższą chwilę nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dlaczego nigdy wcześniej nie spotkała się z tym kultem i jego kapłanami?
- Dzie… dzień dobry - powiedziała z głupia frant. - Przyjechałam… dzisiaj. Ja… mam tu studiować - znowu włączyło się jej to irytujące dukanie związane z nerwami i niepewnością przy tych seksualnych tematach.
- Nowa uczennica - bezimienna wciąż kapłanka klasnęła w dłonie. - Zawsze miło zobaczyć nowe twarze, pobłogosławione przez Bast. Musisz mieć bardzo dużo pytań. Usiądź sobie, Lubieżna Kochanka się nie obrazi - wskazała drewnianą ławę.
- Lubieżna Kochanka? - od razu spytała Lei, zerkając na ławę. Postanowiła, że jednak usiądzie. Za dużo wrażeń. - Wybacz pani, nigdy wcześniej nie widziałam takiej… kaplicy. Ani tym bardziej świątyni.
- Tak, Lubieżna Kochanka - kobieta spojrzała na ołtarz, którego honorowe miejsce zajmował obraz nagiej kobiety z głową i pazurami kota. - Kocica Błogości, Pani Festiwali. Moja bogini ma wiele imion. To, czego nie ma to świątynie. Nie lubi ich. Świątynie to zimne, poważne miejsca, a moja pani lubi się bawić. Nasz kler prowadzi raczej zamtuzy - wyjaśniła. Lei kątem oka zobaczyła, że gnomka przysiadła tuż obok niej.
- Oh, w takiej… nie-świątyni to już całkiem nie byłam… - Lei starała się nie patrzeć na prześwitujące przez materiał ciało kapłanki. - Akolita, który prowadził mnie do pokoju, powiedział, że powinnam panią odwiedzić. Dla… no… ziół.
- Ziół? - zdziwiła się szczerze. - Ale ja nie jestem zielarką. Meleghost jest.
- Wymienił twoje imię, pani - Lei ciągle pozostawała przy oficjalnym zwracaniu się do kapłanki. - Mówił, że dzięki pani nie zajdę w ciążę. I mówił o ziołach. Może on się nie zna?
- Zna się, zna - zaprzeczyła z uśmiechem. - Ale najpierw parę rzeczy. Nie zwracaj się do mnie tak oficjalnie, bo mnie to postarza - poprosiła kobieta. Z bliska dało się u niej dostrzec pierwsze, niewyraźne zmarszczki w kącikach oczu. Mogła mieć trzydzieści parę lat, choć zgrabnego ciała mogło jej pozazdrościć wiele młodszych dziewczyn. - Jestem Oloma. Po drugie, kiedy jesteś w kaplicy Bast to nie siedź taka skrępowana. Podnieś wzrok i oglądaj co chcesz. Gobeliny, ołtarz, mnie - przesunęła kusząco dłonią po piersiach. - Bast kreuje piękno by je podziwiać i pożądać. No a poza tym, to mogę poprosić moją boginię o błogosławieństwo, które uchroni cię przed niechcianą ciążą.
- Chyba właśnie o to chodziło…. Olomo - Lei faktycznie przesunęła wzrokiem po piersiach kapłanki. Przełknęła ślinę. - Ale dlaczego wspominał o ziołach?
- Bo lekcje zielarstwa są obowiązkowe. Kiedy już sama nauczysz się parzyć odpowiednie mikstury, nie będziesz więcej potrzebować błogosławieństw - wyjaśniła. - Wszyscy bogowie lubią wiernych, którzy potrafią pomóc sami sobie - odparła, a Lei nie mogła oprzeć się wrażeniu że brunetka wyprężyła się, by lepiej eksponować swoje ciało.
- Aha. Na pewno nie będę chciała zawieść Bast - powiedziała dziewczyna z dziwną pewnością siebie. - Bycie wyznawczynią i akolitką takiej bogini to musi być niesamowite przeżycie…
- Mhmmm - mruknęła Oloma, trochę jak kot. - Jest bardzo przyjemnie. To jak służyć Ilmaterowi, tylko zupełnie na odwrót - mrugnęła.
- Czy wolno pani… tobie.. .coś więcej niż udzielać błogosławieństw w naszej akademii? - odważyła się spytać Lei.
- Oczywiście. Chłopaki bardzo lubią mnie odwiedzać i sprawdzać, co też mi wolno tutaj robić - uśmiechnęła się lubieżnie. - Akt rozkoszy jest modlitwą do Bast.
- Chwilę, chwilę - wtrąciła się Lily. - Czyli ty… no… bawisz się z uczniami - zastosowała dość niewinny eufemizm.
- Tak - potwierdziła bez ogródek starsza kobieta.
- Nie mówiłaś mi o tym! - mruknęła z wyrzutem gnomka.
- Bo nie pytałaś. A Leilena zapytała i teraz wiecie obie.
- Tylko chłopcy przychodzą? - rudowłosa poczuła nagłe pogłębienie swojego stanu podniecenia. - Czy dwie dziewczyny razem także są miłe Bast? - dopytywała, w celu czysto akademickiego pogłębiania wiedzy, oczywiście.
- W oczach Lubieżnej Kochanki nie jest ważna płeć ani rasa. Jeśli kochankowie oddają się z własnej woli, to jest to dobre. I liczba też nie jest ważna. Trzy dziewczyny też by ją bardzo ucieszyły - zapewniła, zerkając na Lily.
- Oh… - Mongle westchnęła i też spojrzała na Lily. - Znaczy my… my trzy? Ja jeszcze nigdy… nigdy się nawet dobrze nie całowałam. Ale chciałabym to błogosławieństwo… no… do studiów.
Gnomka przełknęła głośno ślinę i spojrzała rudowłosej w oczy.
- Jedno błogosławieństwo dla nowoprzybyłej - zaśmiała się kapłanka, przykuwając uwagę z powrotem na siebie. Podniosła się i rozłożyła szeroko ręce. - Pani moja, wysłuchaj prośby swej oddanej służki i pobłogosław tę dziewczynę. Daj jej zaznać rozkoszy bez konsekwencji - formułka była krótka i nieszczególnie wyszukana. Oloma pochyliła się nad Lei, gotowa ją pocałować w usta, ale Lily szturchnęła dziewczynę w bok. Ale czy odważyłaby się naprawdę poprosić o to, o czym sobie wcześniej po prostu żartowały? Widząc zbliżające się usta rudowłosa na chwilę zapomniała o wszystkim innym i nieśmiało wyszła im na spotkanie, lekko rozchylając swoje i pozwalając, aby kapłanka dokończyła to błogosławieństwo. Jej wargi były ciepłe i namiętne, ale pieszczota nie trwała długo. Leilena poczuła jak po jej całym ciele rozpływa się przyjemne ciepło, jakby stanęła w promieniach południowego słońca. I… chyba już. Oloma stała prosto, z sympatycznym uśmiechem. To było wyjątkowo przyjemne, ale atmosfera tego miejsca rozwiązywała język i być może nie tylko.
- Czy jakby ten pocałunek był… w inne miejsce… i dłuższy… to błogosławieństwo mogłoby trwać dłużej? - zapytała, odrobinę tylko nieśmiało, choć policzki całe miała zarumienione.
- Nie, to tak nie działa - czarnowłosa pokręciła głową. - Ale niech cię to nie powstrzymuje przed prośbą o taki pocałunek - zaoferowała. Lily ponownie przełknęła ślinę.
- Ja… chciałabym poczuć jak bardzo swobodna i bezwstydna mogę być w tej akademii…. - wymruczała cicho rudowłosa, nie mając odwagi na bezpośrednie prośby. Ale jej oczy zatrzymały się teraz na dłużej na atrybutach Olomy.
- Bardzo swobodna. I bardzo bezwstydna - zapewniła kapłanka. - Ale nie mogę ci służyć, jeśli nie wiem jak. Chcesz pocałunku? Ale gdzie? Na piersiach? - chwyciła swój biust jedną dłonią. Widoczny pod materiałem sutek wydawał się twardnieć. - Na łonie? - druga dłoń wygładziła suknię między nogami. Dało się bez trudu dostrzec, że nie nosiła bielizny.
Gnomka złapała Leilenę za rękę i przysunęła się bliżej.
- Och… wszędzie… - wydukała rudowłosa, nie odrywając spojrzenia. - Chcę też nauczyć się otwartości… i bycia tak kuszącą… - wyrzuciła z siebie szybko, zanim wstyd zamknął jej usta.
- Wszędzie? - kobieta pochyliła się i przejechała językiem po uchu Leileny. - Tutaj? - szepnęła.
Przez drobne ciało przeszedł dreszcz, z ust wydobyło się westchnienie. Zdawała sobie w pełni sprawę, że jest tu tylko z kobietami. Że to co robią nie jest w pełni… naturalne, a przynajmniej zwykle natura nie miała na myśli takich połączeń. Z drugiej strony to fakt, że to kobiety, pozwalał niwelować wstyd, wahanie i tego typu niepotrzebne problemy.
- Tak… - szepnęła więc Lei w odpowiedzi.
Oloma po usłyszeniu tej odpowiedzi pocałowała ją w usta. Język od razu wysunęła na spotkanie jej języka. W tym akcie nie było błogosławieństwa, było tylko pożądanie. Oderwała się nagle i zadała kolejne pytanie.
- Przy niej? - spojrzała na Lily, która w odpowiedzi jeszcze mocniej ścisnęła dłoń Leileny.
Kiedy splotły się ich języki - ten należący do rudowłosej bardzo niepewnie - dziewczyna na chwilę straciła umiejętność postrzegania czegokolwiek innego. Pytanie usłyszała nieco przez mgłę nagle bardzo silnej potrzeby dotykania swojego ciała.
- Lily jest bardzo… ładna - wyszeptała. - Jeśli chce… - nie dokończyła, nie odważyła się też spojrzeć na małą gnomkę.
- Chcę, bardzo chcę - odparł od razu entuzjastyczny głos koleżanki.
- Bogini podoba się wasza postawa - zapewniła Oloma. Usiadła okrakiem na kolanie Lei. Przez materiał spodni dziewczyna nie mogła niczego poczuć, poza ciężarem. Brunetka ucałowała osłonięte koszulą ramię raz, potem drugi i z udawanym zakłopotaniem stwierdziła. - Chyba nie mam cię już gdzie całować. A miałam wszędzie.
- Musicie mi pomóc ze strojami, abym mogła wiernie i jak najlepiej służyć bogini… - Lei wymruczała to cicho, ale wyraźnie wkręcała się w atmosferę kaplicy poświęconej Bast oraz wszystko to, co bogini reprezentowała.
- Z przyjemnością - tak szybko jak usiadła, tak samo szybko Oloma wstała ciągnąc rudowłosą za sobą. - Lily, ja zajmę się koszulą, bo jest wyżej. Czy możesz zająć się spodniami?
Gnomka jednocześnie się rozpromieniła i spiekła raka. Do takiej pomocy była jednak chętna. Drobne palce zaczęły rozpinać pasek, a długie, smukłe palce kapłanki odpinały guzik po guziku koszuli. Lei nie opierała się. Prawdę powiedziawszy, nie była w stanie się ruszyć. Guziki koszuli, a potem także kamizelki, poddawały się jeden po drugim. Obie części garderoby rozchylały się z każdą chwilą bardziej, odsłaniając nagie ciało pod spodem, w tym sterczące swobodnie piersi. Jeszcze bardziej wstydliwe rejony przypadły gnomce, bo jeden silniejszy ruch zsunął spodnie w dół, pozostawiając tam ledwie proste ciemne majteczki. Nie były to co prawda pantalony, ale także nic niezwykle wyszukanego i drogiego.
- Wiedziałam, że masz śliczną pupę - Lei usłyszała z dołu głos koleżanki, ale spojrzenie miała utkwione w oczach czarnowłosej kobiety. Krył się w nich żar i głębia wyuzdanych obietnic. Kapłanka ujęła jej twarz i raz jeszcze wpiła się w jej usta, zachłannie aż do straty tchu. A potem, nie zwlekając dłużej, z równym pożądaniem przyssała się do wyprężonych piersi. Nie zapominała jednak o Lily. Ujęła delikatnie drobną dłoń i ułożyła na wewnętrznej stronie uda Lei. Prowadziła jej ruchy ku górze, w nieznośnie powolnym tempie.
Rudowłosa jeszcze nigdy w życiu nie czuła czegoś podobnego. To było kompletnie co innego niż z Aldymem. Ta kobieta doskonale wiedziała co robi, a jednocześnie ta pasja! Lei już teraz chciała całkowicie oddać się Bast. Jej dłonie nieśmiało dotknęły talii starszej kobiety, gładząc delikatny materiał jej szat.
- Czy jestem… za stara… aby być… akolitką Bast…? - szeptała urywanym głosem, kiedy twardniejące, różowe sutki były wciągane do ust Olomy. Te małe rączki na dole wcale nie ułatwiały sprawy i rudowłosa czuła coraz większe gorąco pochłaniające całe jej delikatne ciało.
- Otrzymałaś bardzo rzadki dar Leileno - w głosie kapłanki pobrzmiewała lekka reprymenda. Niewykluczone, że spowodowana tym, że odpowiadając musiała wypuścić z ust pieszczone piersi. - Jeśli chcesz przypodobać się Bast, skup się na naukach w Akademii. Jeśli chcesz ją czcić, to trudno mi wyobrazić sobie lepsze miejsce, niż to.
Czarnowłosa położyła dłoń gnomki na czarnych majteczkach. Uczucie było niesamowite. Drobne palce gładziły niepewnie materiał, kiedy te dłuższe zachłannie obmacywały srom. W dodatku Lily wcale nie chciała tylko dać prowadzić się za rączkę i zaraz Lei poczuła, że jest klepana po pupie. Oczywistym był fakt, że umysł rudowłosej nie działał. Wyłączył się całkowicie, ciało przeszło w pełni na odczuwanie bodźców. Nigdy nie była tak dotykana i to jeszcze przez dwie kobiety. Jęknęła kiedy ciekawskie palce od szparki oddzielał ledwie kawałek cienkiego materiału. Jej własne dłonie pewniej objęły talię kapłanki, odrobinę zsuwając się w stronę pupy.
- Śmielej - poprosiła kobieta. - Lubię śmiałe doznania.
Na dowód, albo jako przykład, przygryzła delikatnie jedną z piersi Leileny.
- Może coś śmielszego zaoferujemy Leilenie? - mrugnęła do Lily, która pokiwała z entuzjazmem głową. Rudowłosa poczuła, jak długie palce odsuwają na bok majteczki, odsłaniając jej szparkę, a potem krótsze, ale bardzo ciekawskie paluszki zaczynają ją zwiedzać.
Jęknęła, a jej ciasna, lecz bardzo obecnie zwilżona grota, przyjęła tę inwazję z zaskakującym entuzjazmem. Lei nigdy poważnie nie eksperymentowała z wkładaniem czegoś do środka, ale teraz była gotowa stracić dziewictwo i to najlepiej od razu. To nic, że z kobietą. Posłusznie zsunęła dłonie na pośladki kapłanki, w tym pomieszaniu rozkoszy i odrobiny bólu odkryła, że spełnienie tej prośby przyniosło dodatkową falę podniecenia. Oloma westchnęła z satysfakcją i zaczęła powoli poruszać biodrami, odpowiadając na dotyk. Nasyciła swe pierwsze pożądanie i przestała skupiać swą uwagę wyłącznie na biuście dziewczyny. Całowała i lizała szyję, ramiona, policzki rudowłosej, uważnie badając reakcje i szukając co bardziej czułych miejsc.
Gnomka to co innego. Dla niej sytuacja była równie niezwykła jak dla Leileny. Nigdy wcześniej nie dotykała tak innej kobiety i zachowywała się, jakby już nigdy miała nie mieć kolejnej okazji. Badała wargi, delikatnie pocierała najczulszy guziczek. Opamiętała się dopiero, gdy wsunęła paluszek głęboko do środka i trafiła na barierę.
- Och. Przepraszam. Zapomniałam, że jesteś dziewicą.
Rudowłosa wzdychała i pojękiwała podczas tych pieszczot, drżąc od intensywności doznań. Stęknęła głośno kiedy Oloma przygryzła i wessała fragment skóry na szyi, podrygiwała prawie, gdy małe palce trafiały na twardy kamyczek łechtaczki.
- Ja… nie chcę już nią być… - wydyszała w odpowiedzi na słowa gnomki.
Jej własne dłonie zaczęły szukać wejścia pod szatę kapłanki. Ta jednak, nieoczekiwanie, odsunęła się.
- Dziewictwo można stracić tylko raz - powiedziała bardzo poważnie, choć była to oczywistość. - Jesteś pewna, że chcesz to zrobić z nami? Rozkosz możesz poczuć nawet jako dziewica.
- Tak - Leilena powiedziała to z zaskakującą pewnością. - Nigdy nie czułam się tak dobrze… a wiem, że nie trafię do tego lepszej osoby niż ty, Olomo…
- Poczytuję to sobie za zaszczyt - kapłanka skłoniła głowę. Kiedy ją podniosła, w oczach błyskały jej ogniki. - Ale Lily będzie mi musiała w tym pomóc. Usiądź sobie wygodnie na ławce - poprosiła. Gnomka trochę się ociągała, bo oznaczało to przerwanie pieszczot, ale posłuchała.
- A tobie Leileno, bielizna nie będzie dłużej potrzebna - stwierdziła Oloma i bez wahania zsunęła czarny materiał z bioder dziewczyny. Oblizała się na widok nagiego łona, ale szybko wzięła się w garść.
- Lily, to bardzo ważne by Leilena była podniecona i bardzo, bardzo wilgotna - przykazała. - Nie szczędź języczka - zaśmiała się i poszła w kierunku ołtarza.
Gnomka była czerwona jak burak. Piersi podskakiwały jej od szybkiego oddechu. Patrzyła jednak na nagą koleżankę (choć sama, zupełnie niesprawiedliwe, pozostawała ubrana) pożądliwie.
- Ja… nigdy tego nie robiłam. Nie wiem, czy ci się spodoba.
- Ale wiesz co tobie się podoba… - wyszeptała Lei, odwracając wzrok od kołyszącej biodrami kapłanki i w pełni koncentrując się na Lily. Była bardzo świadoma swojej nagości, ale podniecenie znacznie przeważało nad wstydem. - A… ja na pewno się odwdzięczę… - dodała z lekkim wahaniem, patrząc w dekolt gnomki i zbliżając się do niej.
- Trzymam cię za słowo - ostrzegła figlarnie. Na razie jednak złapała Leilenę za pośladki, które chyba bardzo jej się podobały. Gnomka była trochę za wysoka by pieścić rudowłosą na stojąco i trochę za niska, by sięgnąć na kolanach, więc trochę niezgrabnie, siedząc na ławce, pochyliła się do przodu i zanurzyła języczek w oferowanej kobiecości. Zaczęła smakować wilgoć, ale pomna na słowa Olomy szybko przeszła do pieszczoty łechtaczki, liżąc i ssąc. W końcu miała sprawić, by jej koleżanka zrobiła się naprawdę bardzo mokra.
Niewiele pracy w tym zakresie pozostało. Lei przystrzygła trochę swoje rude włoski, lecz i tak pozostało ich całkiem dużo. Teraz wyraźnie lepiły się w miejscu, gdzie stykały się z wyraźnie widocznymi dolnymi wargami. Duży i twardy guziczek potwierdzał stan rudowłosej, która jęknęła głośno. Wstyd i wahanie zostały przygniecione podnieceniem, a oczy dziewczyny ponownie śledziły Olomę. Kapłanka wyraźnie czegoś za ołtarzykiem szukała, dało się usłyszeć odgłosy szurania i postukiwania. W końcu podniosła się, dzierżąc w obu dłoniach fallusy. Czy tak wyglądały narzędzia kultu Bast? Jeśli tak, to w sumie były lepsze niż łoże tortur Ilmatera. Brunetka przeszła na przód ołtarza i usiadła na nim, podwijając i rozsuwając zwiewną suknię, obnażając się przed kimkolwiek, kto chciałby patrzeć. Wsunęła sobie jeden z drewnianych, misternie wykonanych członków w usta i przyglądała się co też robią dwie uczennice.
Lily bardzo się starała. Było inaczej niż z Aldymem. Mężczyzna z pewnością też się starał i nie brakowało mu entuzjazmu, a ostateczny efekt jego pieszczot przerósł przecież wszelkie oczekiwania Lei, ale gnomka po prostu wiedziała co robi. Może języczek trochę się jej męczył, ale dalej wił się tam, gdzie mógł sprawić najwięcej przyjemności. Lei nie potrafiąc już w pełni kontrolować swojego ciała, poczuła, że jej dłoń ląduje nagle na głowie Lily, palce wplotły się w te niezwykłe włosy i odrobinę docisnęły do łona. Całkiem mokrego już i bardzo wrażliwego. Każdy ruch wywoływał kolejną małą falę rozkoszy, wydostającej się na zewnątrz poprzez jęki, stęknięcia i westchnienia. Rudowłosa z prawdziwą przyjemnością oglądająca przy okazji pokaz kapłanki zdała sobie sprawę, że zbliża się do szczytu znacznie szybciej niż kiedykolwiek udało się jej to za pomocą dłoni.
Kapłanka zsunęła się na ziemię i kręcąc biodrami podeszła do dziewcząt.
- I jak? Jest już wilgotna? - zapytała, jakby nigdy nic.
- Tak, bardzo - potwierdziła gnomka, oblizując usta. - I bardzo smaczna - dodała, mrugając do Lei.
- Dobrze. Leileno, oprzyj się o ławkę i wypnij ładnie - poprosiła Oloma, ledwie powstrzymując się od chichotu.
Rudowłosa, która została pozbawiona spełnienia, prawie zaprotestowała głośno. Język Lily wprawił ją w taki stan, że była gotowa na wszystko, na spełnienie każdego polecenia, aby tylko ktoś dokończył dzieła. Trochę nie wiedząc jak to ma wyglądać, spełniła to polecenie na stojąco, pochylając się na tyle, aby dłońmi oprzeć się o ławeczkę, tak jak kazała Oloma.
- Gotowa? Nie będzie już odwrotu - rudowłosa poczuła jak coś ciepłego, mokrego i twardego otarło się o jej muszelkę.
Jęknęła w odpowiedzi i niemalże sfrustrowana poruszyła biodrami na boki. W głowie szumiało i nie zamierzała nic odwoływać.
- Kocico Błogości, daj tej dziewczynie spełnienie i ochroń ją od bólu - kapłanka zmówiła krótką modlitwę, a potem zdecydowanym ruchem pchnęła. Fallus wsunął się w rozpalone wnętrze zaskakująco gładko. Coś pękło, ale nie wywołało spodziewanego bólu. Bogini chyba wysłuchała prośby.
Doznanie było… przejmujące i niezwykle intensywne. Lei nie umiała go nazwać w żaden znany sobie sposób, to było coś nowego, co poznawała dopiero teraz. Poczuła dokładnie jak ścianki rozszerzają się, wpuszczając twardego intruza i jęknęła. Nie było ani odrobiny bólu, czy to dzieki bogini, czy to siostra zwyczajnie kłamała - nie miało to znaczenia. Ważna była dawana jej przez Olomę przyjemność. W tym momencie przywołałaby prawdziwy deszcz błyskawic, gdyby nie obroża na szyi. Jęknęła bardzo głośno, bezwolnie wypinając jeszcze bardziej.
Lily patrzyła na to jak zahipnotyzowana. Sama nie potrafiła się powstrzymać i wsunęła dłoń pod swoją wysoko rozciętą suknię.
- Wspaniałe - wyszeptała, trochę bez polotu, ale chciała jakoś dać wyraz swoim emocjom.
Starsza kobieta lubiła chyba jednak tortury, bo zamiast dać w końcu Leilenie, ta wysunęła z jej wnętrza ten cudowny, twardy trzon. Ewentualne protesty uciszyła kolejną modlitwą.
- Bast, spraw by jej rana się zagoiła.
Po prawdzie rudowłosa nie czuła żadnych ran, ale kiedy Oloma odłożyła członka na ławkę wyraźnie widać było na nim krew. Leilena nie była aż taką ignorantką i mniej więcej wiedziała z czym wiąże się utrata dziewictwa.
- Dziękuję… wiedziałam, że dobrze wybrałam… - wyszeptała w stronę kapłanki. Podniecenie zmalało odrobinę, ale zaraz znowu wybuchło, kiedy jej wzrok padł na Lily. - Chcę zobaczyć… - poprosiła błagalnym tonem, ciągle wypięta w bardzo perwersyjnej pozycji.
- Ale co? - gnomka była zupełnie oszołomiona tym, co się przed nią rozgrywało. I choć kontekst był dość jasny, szczególnie kiedy sama się niemal bezwiednie zaspokajała, jakoś nie potrafiła dodać dwa do dwóch.
- Co masz pod sukienką… bez zdejmowania jej - utrudniła Lei, ale jakoś wydało się jej to bardziej podniecające niż zupełna nagość. - Zdejmij majteczki, proszę…
Całkowicie pochłonęła ją sytuacja i atomosfera tego miejsca, a może paradoksalnie ośmieliła własna nagość i to co właśnie zrobiła jej Oloma. Tak czy inaczej, rudowłosa nie wahała się wyrażać pragnienia.
Czarno-biała ochoczo pokiwała głową. Nie zwlekała ani chwili i trochę niezgrabnie, ale szybko pozbyła się swojej bielizny. Rozchyliła odważnie swoją niebieską suknię i ukazała co też pod nią skrywała. Była niemniej wilgotna niż Lei i jej włoski również pasowały do fryzury. Kruczoczarne pasemka przeplatały się ze śnieżnobiałymi.
Zabawa z tyłu jednak się nie skończyła. Kapłanka zabrała wszak ze sobą dwa fallusy i właśnie ten drugi został bez ostrzeżenia wsunięty w osamotnioną szparkę. Był równie szeroki, ale teraz nie natrafiał już na żadne przeszkody i wpychał się coraz głębiej i głębiej.
- O tak… och… - oczy Lei otworzyły się szerzej. Znowu ta obecność, najcudowniejsze odczucie na świecie. Odwróciła na chwilę głowę w stronę kapłanki, starając się rozluźnić i wpuścić cały przedmiot w siebie. Tak głęboko nie czuła nic jeszcze nigdy, ale już była pewna, że od teraz będzie chciała ciągle. Dopiero po kilku następnych westchnięciach wróciła do Lily, uśmiechając się do niej półprzytomnie. - Piękna…
- Ty też - odparła od razu gnomka. Nie krępowała się, wsadzając sobie dwa paluszki na oczach obu kobiet. - Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nigdy się nie pieściłam przy świadkach. Ale przy was jest lepiej.
To wyznanie wywołało szczery śmiech u Olomy, która doświadczonymi ruchami zaczęła wysuwać i wsuwać w Leilenę sztucznego członka. Z każdym kolejnym powtórzeniem było trochę szybciej, trochę mocniej, bliżej orgazmu.
- Moja siostra… kłamała… to jest niesamowicie… przyjemne… - stękała Lei, mocno trzymając się ławki i przyjmując w siebie przedmiot bez oporów. Znajdowała się już w zupełnie innym wymiarze, drżąc na swoim ciele i tym razem już bez niechcianych przerw zbliżając do spełnienia. Krzyknęła, kiedy poczuła jak nadchodzi, z szeroko otwartymi oczami patrząc jak paluszki gnomki co i raz znikają w różowym wnętrzu. Starsza kobieta wyczekiwała tego momentu i na ostatniej prostej zdwoiła wysiłki. Fallus w jej rękach zaczął się kręcić to w jedną, to w drugą stronę, dodając nowe doznania. A jakby tego jeszcze było mało, rudowłosa poczuła jak zwinne palce pocierają jej nabrzmiałą łechtaczkę.
- Dojdź dla Bast. Oddaj jej cześć - poleciła Oloma zachrypniętym głosem.
Nie musiała tego powtarzać. Spazm orgazmu wstrząsnął ciałem Lei dokładnie w chwili, kiedy kapłanka dotknęła łechtaczki. Krzyknęła raz jeszcze, szczytując ciągle z otwartymi, lecz już nic nie widzącymi oczami. Żadna wcześniejsze spełnienie nie mogło równać się z tym, wywołanym przez służkę bogini rozkoszy. Rudowłosa na kilka długich chwil zupełnie odpłynęła do innej krainy. Jej obroża pulsowała jasnym światłem od całej, wyzwolonej w tej jednej chwili magii. Gnomka znieruchomiała z palcami wsuniętymi tak głęboko, jak tylko mogła sięgnąć. Wszystko to robiło na niej duże wrażenie. Gdy się trochę opamiętała, zbliżyła twarz do Leileny i pocałowała ją w usta.
- To było znacznie fajniejsze, niż psalmy do Gonda - zachichotała po swym bluźnierczym wyznaniu.
Rudowłosa wreszcie doszła do siebie i zaczęła rejestrować otoczenie. Odpowiedziała gnomce słabym uśmiechem, a kiedy Oloma wycofała przedmiot, opadła na kolana. Niemal tuż przed ciągle rozchylonymi udami Lily.
- Mogę oddawać cześć Bast ciągle… nie dziwne, że chłopcy tu przychodzą… muszą mieć tu najlepsze orgazmy, pewnie nie będą nami wcale zainteresowani przy takich możliwościach - zachichotała, zerkając na kapłankę i do niej także się uśmiechając.
- Żartowniś. Po co im taka starowinka jak ja, kiedy mogą adorować takie dwie śliczne młódki - kokietowała. Skupiła spojrzenie na Lily i uśmiechnęła się łobuzersko. - Chciałabyś jeszcze raz posmakować swojej koleżanki? - wyciągnęła w jej kierunku sztuczny członek. Dziewczyna przesunęła się na sam skraj ławki, jeszcze bardziej zbliżając swą wilgotną kobiecość do twarzy Leileny, i objęła erotyczną zabawkę ustami. To był bardzo erotyczny widok. W zasadzie dwa widoki. Zapach Lily z tej odległości stał się wręcz odurzający, inny i można rzec - egzotyczny. Nie kontrolując się, Lei nachyliła się, zbliżając twarz do paskowanego łona. Jej koleżanka też się już nie kontrolowała. Wplotła palce w rude włosy i przyciągnęła jej głowę do swej podnieconej szparki. Bardzo potrzebowała spełnienia.
 
Lady jest offline