Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2018, 23:13   #21
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Alice nie była dziewicą. Zdecydowanie nią nie była. Nie krępowała się całując go w limuzynie. Nie krępowała, gdy wylądowała na jego łóżku i kolejne fragmenty garderoby lądowały poza nim. Alice była bezpruderyjna i doświadczona. W jej gestach było wyrachowanie dojrzałej, acz zranionej kobiety. Choć nie tak doświadczonej jakby chciała udawać.
Widział strach, gdy odsłaniała swoje piersi… ale ten lęk był znajomy. Widział bowiem tremę przed pierwszym występem.
Po raz pierwszy poszła do łóżka z mężczyzną, oddając mu się z bez romantycznego uczucia. Alkohol nieco w tym pomógł… parodia striptizu w wykonaniu James’a… także.



Rozluźniła się. Jej oddech zrobił się głębszy. Oblizywać zaczęła spierzchnięte usta, gdy przyglądała się żołnierzykowi dumnie prężącemu się na linii jej wzroku. Wizja seksu przestała być poświęceniem dla kariery. A stała się przyjemnością połączoną z przyszłymi benefitami.


Alice nie była dziewicą. Ale prostytutką też nie. Nikt jej nie uczył jak ma zaspokajać kochanków. James uznał, że trochę ją poduczy. Ale nie dziś. Dziś powinna się rozsmakować w nowej drodze, na której kroki postanowiła postawić. No i… to nie było to z jego strony wielkie poświęcenie. Wielbić takie piękne ciało, było przyjemnością samą w sobie, doznawać wspólnych rozkoszy... ekstazą. Na resztę przyjdzie czas. Na rozmowy, nauki, wyuzdane pieszczoty…
Na razie była ona, była noc, było wino. Niemal jak noc poślubna.


James powoli i z pietyzmem zabrał się za wykwintny posiłek. Maskował uśmiechem niepokój związany z wyznaniem Emmanuelle. Problemy zdrowotne należało traktować poważnie.
- Nie powiem ci chyba nic czego już nie wiem Emmanuelle. Zapewne wiesz z ploteczek, że szykują się poważne przetasowania w palestrze.- zaczął wesołym tonem. - I istnieje możliwość awansu dla mnie. A to oznacza, że pijawki zaczynając krążyć wokół mnie. I małego, i dużego senatorskiego kalibru.
Upił nieco trunku, by przepłukać gardło.
- Zapowiada się ciekawy czas dla mnie. Nie wiem czy ten awans okaże się tego warty. Krzesło Andersona nigdy nie wydawało mi się za wygodne. Ale to i tak nic w porównaniu ze śmiercią Blackwooda. Nie dość że doczepili do jego zgonu detektywa, któremu się wydaje że jest drugim Eliotem Nessem, to jeszcze…- westchnął smętnie. -... ja będę wykonawcą testamentu. Wkładam rękę w kłębowisko węży. Córka, Macocha, Brat… zaczną się rzucać do gardeł tuż po odczytaniu testamentu. Z pewnością, któreś z nich nie będzie zadowolone z ostatniej woli zmarłego. Przypuszczam, że każde z nich.

- Tak słyszałam o tej twojej szansie. Wiesz dobrze że krzesło może i nie wygodne, ale władza i wpływy to coś czego nie można wyrzekać się od tak. Funkcja przewodniczącego to bardzo wpływowa posada. Już kręcą się koło ciebie ważni ludzie. A to dopiero preludium splendorów jakie na ciebie - Emanuelle odkaszlnęła - czekają.

- A wiem, co nieco dzięki młodemu. Bo był tu wczoraj u mnie Erik McGee, a wiesz jak ma długi język. Wszystko mi wyśpiewał. Mimo, że jest gadułą to powinieneś go zrobić asystentem, bo wyraźnie sprzyja ci i bywa przydatny. Ma doskonałe źródła informacji, jest zdolny i ma szansę na naprawdę dobre koneksje w przyszłości. Jeszcze jest za młody, bo można by go wepchnąć na krzesełko po Andersonie, ale może przy tobie by przestał paplać wszystko, co mu ślina na język przyniesie i wypłynął na szersze wody. Lubię go i znam dobrze jego matkę. Prosiła mnie bym wstawiała się u ciebie za nim. Do ciebie nie śmiała przyjść, to poczciwa kobiecina.
- Na razie…- machnął ręką adwokat. -... nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Poczekamy, zobaczymy. Rozprawa się dopiero rozpoczęła, a nie wątpię że nie ja jeden jestem brany na następcę Andersona.
Zamilkł na moment przyglądając się z niepokojem swojej rozmówczyni.
- Aaaa co do poważnych ludzi. To mam już zaproszenie od dwóch senatorów. I szybko znalazła się chętna, która na moim ramieniu chce wspiąć się wyżej. - dodał z ironicznym uśmiechem.- Doskonale sobie zdaję z tego sprawę. Bardziej mnie martwi, że wszystkich nie zadowolę. I niepotrzebnie narobię sobie wrogów.

- Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. - sentencjonalnie podsumowała Emanuelle, która o dogadzaniu wiedziała więcej niż ktokolwiek inny.
- Kobiety lgną do wpływowych mężczyzn. - Wiedziała co mówi, sama w ten sposób zrobiła karierę. Gdyby nie uroda, spryt, szczęście i pomoc kilku wpływowych biznesmenów nie byłaby dziś szefową kabaretu.
- James, w związku z tym twoim nowym stanowiskiem obawiam się tylko jednego, że nie mógłbyś zbyt często do mnie wpadać. A na pewno nie głównym wejściem. Wiesz jak te dziennikarskie sępy, krążą w okolicy kabaretu. Robią zdjęcia klientów i publikują wymyślone bajki, plotki bez pokrycia w faktach. Więcej dopisują niż bywa w rzeczywistości. Kto był u nas, z kim, czy wyszedł pijany, jakie dziewczyny z nim wsiadały do samochodu. Sam wiesz.
- Wiem wiem… ale moje tu wizyty nie są tajemnicą. Decydenci musieli brać to pod uwagę. Poza tym, twój przybytek jest…- rozejrzał się dookoła.- … nie jest byle zamtuzem. Ma swoją sławę, ma swój prestiż. I gości z wyższych sfer.
Machnął ręką dodając. - Nie sądzę, by moje pojawienia się tutaj aż tak bardzo mi szkodziły. Choć postaram się być odtąd bardziej dyskretny w swoich wizytach.-

Caine napił się nieco dla przepłukania gardła pytając.
- Wiesz może co umoczyło Perkinsa na tyle, że zdecydowali wybrać mnie zamiast niego? Przecież też nie jestem wzorem cnót obywatelskich.
- Nie wiem, ale pogadaj z McGee. On potrafi wyłuskać takie informacje. A co to za kobietka przy twoim ramieniu. Znam? Wiem, że nie powinnam być zazdrosna, ale wybacz to kobieca słabość. A ja znam się na kobietach. Zaproś ją kiedyś, chcę ją ocenić. Nie miałbyś nic przeciwko temu. Może ktoś Ci ją podstawił na przeszpiegi.
- Moja sekretarka.- odparł z uśmiechem James i zamyśliwszy się dodał.- Zobaczę co da się zrobić w tej kwestii, ale wątpię by miała ochotę zaglądać tutaj. Może ty odwiedzisz mnie?
- Dobrze. W tej sytuacji tak będzie lepiej. - Em przymknęła oczy. - Muszę się zdrzemnąć. W nocy miałam sporo pracy. Tu trzeba wszystkiego doglądać. Kręcą się tu podejrzane typy. Muszę pogadać z tym włochem Mangano, był tu wczoraj w nocy jego człowiek. Niepokoi moje dziewczyny. Wybacz., ale oczy mi się kleją. Muszę odespać. To kiedy ma zajrzeć do Ciebie?
- Kiedy tylko chcesz. Może wieczorem? Może po południu? - sięgnął do kieszeni po wizytówkę. Wstał i podszedł do sekretarzyka, by napisać coś na adres.
Podszedł do Em i cmoknął ją w policzek, podając wizytówkę.
- Zamierzam tu zjeść popołudniowy lunch. Może sam, może w towarzystwie. Będzie mi jednak bardzo miło, jeśli “przypadkiem” pojawisz się tam.- rzekł z uśmiechem.
- Dobrze to jesteśmy umówieni. Mam do Ciebie słabość James... - Em uśmiechnęła się ponownie. Zamierzała teraz odpocząć i skierowała się do łóżka. Samotnie.


Gdy kilkanaście minut później siedział za kierownicą swojego packarda James w irytacji westchnął. Em mogła mieć rację. McGee mógł być przydatny, ale Caine nie lubił… pijawek.
A ten adwokat był pijawką w najbardziej irytującej postaci. Z nim nawet Alice nie chciała mieć nic do czynienia. Ale będzie musiała… go umówić na popołudnie z Jamesem.
Może i był oślizgłą pijawką, ale praca adwokata jak i praca śmieciarza… do czystych nie należą.
James ruszył z miejsca kierując swój automobil do swojej kancelarii, by pomówić o tej kwestii z Alice. Był też ciekaw jak się czuje po ostatniej nocy. Bądź co bądź z pewnością była to jej pierwsza taka noc i być może nie ostatnia, jeśli postanowiła umieścić własne ambicje na piedestale. Caine sam z autopsji wiedział ile poświęceń wymaga taki ołtarzyk.

A potem… Anderson, póki jeszcze dycha, bo rozmówić z nim się musiał w sprawie tego nieszczęsnego testamentu. Była to sprawa która mu śmierdziała i bynajmniej nie dolarami.
No i pewnie były i inne spotkania już umówione wczoraj, ale o nich Alice przypomni z pewnością. Była wszak idealną sekretarką, o idealnych pośladkach… jak się wczoraj przekonał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-05-2018 o 10:49. Powód: poprawki, masa poprawek
abishai jest offline