Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2018, 13:57   #288
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Tomi i Vis na antenie



- Vis!, Otwieraj! To ja Tomi! - zawołał w górę.

Vis chwilę zajęło nim pojęła kto woła oraz że woła, ma się rozumieć. Zajęta własnymi myślami i robotą nie należała do szczególnie bystrych istot gdy w grę wchodziło wszystko poza elementami skupiającymi jej uwagę.
- Mhm… - mruknęła pod nosem, czego dobijająca się osoba z pewnością usłyszeć nie mogła. Tomi… No tak, mieli takiego. Nowy. Wypadało chyba pozwolić mu wejść na górę, chociaż czy leżało to po myśli i ochocie Darakanki… Życzenie jednak spełniła, machnięciem ogona zapraszając intruza by do niej dołączył.
Mamrocząc pod nosem słowa powszechnie uważane za obraźliwe wszedł do środka. Szybko skoczył do siebie po narzędzia i ruszył na górę.
- Trzeba było powiedzieć, że planuszesz montaż, to bym nigdzie nie szedł. - powiedział wychodząc na zewnątrz statku.
- Nie planowałam - odpowiedziała zgodnie z prawdą i wzruszyła ramionami. No, może nie do końca prawdą bo kiedyś tą antenę miała zamiar naprawić czyli w jakiś tam sposób planowała tą robotę tyle że kwestia doboru czasu była jak zwykle, chaotyczna.
- Po prostu nie mam akurat nic lepszego do roboty - wyznała.
- Ja też, nie ma co robić w tej pirackiej melinie - postawił skrzynkę z narzędziami - No to bierzmy się do roboty. W jakim stanie jest ta łajba? Widziałem parę przestrzelin.
- Widziałam gorsze - odparła, szczerząc ząbki. Była to prawda, nie dało się bowiem ukryć, że Fenix przynajmniej latał więc tak całkiem źle z nim nie było. Zaraz jednak spoważniała, podrapała się po rogu i rozejrzała.
- Mieliśmy kilka przygód ale źle nie jest - wyjaśniła, nie patrząc na swojego rozmówcę. Zamiast kontynuować robotę rozsiadła się wygodnie, ogonem zamiatając niekoniecznie wygodny do takiego siedzenia dach statku. W szczegóły dotyczące stanu statku wdawać się nie miała zamiaru. Przede wszystkim dlatego, że na dobrą sprawę tak ogólnie to nie wiedziała bo jej to aż tak nie interesowało. Coś się psuło to to naprawiała i tyle. Łajba latała, wszyscy byli zadowoleni, więcej widać im do szczęścia nie było trzeba więc i Vis się tym nie zajmowała. Nie mówiąc już o tym że miała też trochę innych spraw i zadań na głowie.
- Jak ci się będzie nudziło to możesz sam sprawdzić - zaproponowała.
- Już bym sprawdził, ale musiałbym się włamać do komputerów - odpowiedział z uśmiechem - na razie nikt mi nie dał dostępu. Ale mogę to potraktować jako test. Jak tu skończymy to na twoim dostępie odpalimy diagnostykę, zobaczymy co wyskoczy.

Wyciągnął papierosy i zapalił jednego z widocznym zadowoleniem, spojrzał na Vis i powiedział - wybacz - i wyciągnął paczkę w jej kierunku.
- Możemy - zgodziła się na jego propozycję, chociaż już chwile później wyleciała jej owa propozycja z głowy. Na widok paczki wyciągniętej w jej stronę pokręciłą głową.
- Nie, dzięki - wskazała końcem ogona na resztki po czekoladowej uczcie którą sobie sprawiła. - Wolę nieco inne smaki - dodała tonem wyjaśnienia. Nie mówiąc już o tym, że chyba nie było wskazane palić w jej stanie. No, jak już się potwierdzi ale tak na zaś też nie zaszkodzi uważać.
- Tooo… Jak ci się u nas podoba? - zagadnęła, całkiem nie jak ona, byle skierować myśli w innym kierunku.
Schował paczkę i zaciągnął się oglądając panoramę hangaru ze szczytu statku.
- Jest spoko, tylko macie jakieś dziwne mięso w lodówce. Na razie poznaje wszystkich i staram się nie deptać po odciskach nikomu.
Zamilkł na chwilę.
- Mam niedyskretne pytanie o, no wiesz… - wskazał papierosem bliżej nie określoną część Vis -o ogon. Jest na tyle chwytny, że możesz używać nim narzędzi.
“Nie deptać po odciskach nikomu…” Dla Vis było to zwyczajnie nie do pomyślenia. Zawsze znalazł się ktoś komu coś tam nie pasowało ale jak Tomi chce to przecież ona jego zapału gasić nie będzie. No, chyba…
- Mhm - mruknęła w odpowiedzi na bezpieczniejsze od wcześniejszego tematu, pytanie. - Nie tych drobnych, oczywiście - ogon przemieścił się, lądując w jej dłoniach. - Końcówka jest na to za gruba - wskazała palcem wspomnianą część swojego najlepszego pomocnika. - Ale z większością sobie radzi. No, chyba że trzeba coś skomplikowanego to jednak nie ma jak dwie ręce, ale przydatny jest. Na wiele sposobów - pochwaliła ogon, wypuściła z dłoni i pozwoliła mu na wesołe machanie za swoimi plecami.

- Dlaczego uznałeś to pytanie za niedyskretne? - odbiła pałeczkę bo jakoś nie pasowało jej ono do definicji niedyskrecji jaką kiedyś tam słyszała i o której sama miała zwyczaj nagminnie zapominać.
- Niektórzy dziwnie reagują na pytanie o użyteczność kończyn. Jakieś przekonania religijne czy filozofia. Staram się być wrażliwym na emocje innych. Nie zawsze mi się udaje. Na przykład kapitan i pilotka chyba mają do mnie jakiś uraz. Po za tym nie jestem z natury hazardzistą. Masz pod ręką skrzynkę pełną ciężkich narzędzi. Od tego tylko krok do urazów. - wyszczerzył zęby - Wiesz, pytanie o ogon jest bez podtekstów, ale mogła byś zrozumieć na opak. Wyciągać zbyt daleko idące wnioski albo nadinterpretować moje intencje.
Zaciągnął się ostatni raz papierosem i pstryknął petem na płytę lądowiska.
- Jeżeli kapitan cię nie lubi to masz przechlapane - “pocieszyła” go. - Może im jednak przejdzie jak cię lepiej poznają, a może nie - wzruszyła ramionami. - Dopóki będziesz przydatny to raczej nie masz się czym przejmować, a z mojego doświadczenia wynika że akurat ktoś, kto jest w stanie to i owo naprawić to na tym statku spokojnie może się zadomowić. No, chyba że dalej będziesz podpadał Leenie, wtedy nic ci nie pomoże - wyszczerzyła ząbki, okraszając swoje słowa wesołym uśmiechem co mogło sugerować że zwyczajnie sobie żartuje.
- Ja tam się nie uprzedzam - dodała po krótkiej chwili. - No chyba że ktoś się czepia mojej roboty. Sama zwykle mam problemy z dostosowaniem tego co mówię do bezpiecznych norm więc… - Słowa podsumowane zostały kolejnym wzruszeniem ramion. No bo po co tłumaczyć? Posiedzi z nimi dłużej na statku to sam się przekona. Nie posiedzi… W takim razie wiedza ta mu do szczęścia i tak potrzebna nie będzie.
- Długo zamierzasz z nami zostać? - zapytała nagle, idąc za swoimi myślami.
- Mieliście mnie podrzucić do cywilizacji - wzruszył ramionami identycznym ruchem jak dziewczyna - wszystko jedno gdzie. Ważnie by to była jakaś miła planeta. Najlepiej by nie miała podpisanych umów o ekstradycji z nikim. Ale chyba nie szybko taką znajdziemy, a biorąc pod uwagę co się święci, to trzeba na zapas części kupić. No, my tu gadamy, a antena się sama nie założy.
- Mhm… - Vis przytaknęła, chociaż której części wypowiedzi, tego już by trzeba się domyślać bo ani nie sprecyzowała, ani nie ruszyła się z miejsca.
- Myślałam żeby się wybrać i poszperać za jakimiś dodatkowymi drobiazgami ale mam się nie ruszać z miejsca więc - rozłożyła bezradnie ręce i pacnęła ogonem w dach Fenixa. - Może później, jak Doc wróci - dodała smętnie. Zaraz też posłała smętne spojrzenie w kierunku pozostałości słodkiej uczty. Nadal była głodna przez co miała problemy ze skupieniem na robocie. Nowość, bo zwykle takie sprawy jak jedzenie nie wpływały na jej możliwości z zakresu napraw. Ogon ponownie zderzył się z dachem, tym razem wyrażając tym frustrację swojej właścicielki.
- No to zakładamy - poderwała się nagle, jakby ją ktoś prądem potraktował, chociaż nie sprawiała wrażenia rozgniewanej. Wręcz przeciwnie, pyszczek się jej uśmiechał od ucha do ucha.
- Co nabroił, że kazali ci zostać na statku? - Tomi zaczął zdejmować zabezpieczenia transportowe z anteny i wyjmować części z opakowania.
- Wyjęłaś już z mocowań resztki starej anteny?
Popatrzył na antenę, potem na Vis.
- Niestety musimy montować po kolei, na leżąco byłoby łatwiej, ale nie damy tego cholerstwa podnieść i wpasować na miejsce we dwójkę.
- On… nic, o ile mi wiadomo - odpowiedziała, także patrząc na antenę i drapiąc się po rogu. W sumie to planowała złożyć wszystko do kupy i poczekać na Młoteczka żeby to wsadził na miejsce, no ale w sumie można chyba było i etapami robić, skoro się już pomoc znalazła.
- Tu chyba bardziej chodzi o mój talent do pakowania się w kłopoty i lekką… Powiedzmy że lekką, nadopiekuńczość - wyjaśniła, po czym na tym samym oddechu dodała. - Tak, tak. Iss wpadła pomóc wcześniej.
Co prawda nie udało im się wiele zdziałać nim wtrąciła się Becky ale trochę zrobiły. Stara antena straciła już prawo pobytu na szczycie statku, a miejsce dla nowej czekało tylko aż ktoś łaskawie ją tam umieści. Vis miała się właśnie zabrać za kończenie przygotowań, gdy jej przerwano.
- Właściwie to planowałam poczekać na Młotczka, ale jak masz ochotę się bawić etapowo, to mi to wcale nie przeszkadza. I tak chwilowo nic innego nie mam do roboty - dodała z beztroskim uśmiechem. Co prawda to i owo by się znalazło ale też nic naglącego, a przynajmniej nie tak jak jej obecne zajęcie. No, ich obecne zajęcie, tak gwoli ścisłości.
- Nie wiadomo kiedy wrócą z miasta, a jak wrócą nie wiadomo w jakim stanie - machnął ręką Tomi - Widziałem co na trzeźwo podczas ucieczki robił Night i Bixem. Cud, że nogi nie stracił. Lepiej ich trzymać z dala od narzędzi. No i nie wiadomo na kiedy będzie potrzebna. Jedziemy po kawałku.

Miał w sumie trochę racji, chociaż Vis uważała że Młoteczek nawet zapity byłby w stanie pomóc z założeniem tej anteny, ale też nie była typem osoby, która by się o takie drobnostki sprzeczała.
- Jak tam wolisz - pomachała zgodnie ogonem, zabierając się za pierwszy z owych kawałków bo i po prawdzie nie lubiła gdy robota za długo czekała. Rozpraszało ją to nawet bardziej niż to co rozpraszało ją i sprawiało że owa robota stała. Gdy zaś się już w końcu za to zakładanie anteny zabrali, Darakanka całkowicie straciła zainteresowanie rozmową, przechodząc w całości do swojego świata, w którym istniały tylko części, narzędzia i sposoby na to by jedno przy pomocy drugiego złożyć w sprawnie działającą całość. Nie minęła chwila, a niemal całkiem zapomniała o istnieniu pomocnika. Niemal, bo jednak ktoś tam pomocną dłoń ofiarowywał. Tomi miał też okazję przekonać się że ogon faktycznie nadaje się nie tylko do machania ale stanowi też całkiem sprawną kończynę, która co prawda dłoni zastąpić nie mogła ale już podać narzędzia czy przytrzymać coś to problemów nie było.
Tomi nie miał problemu z wyłączeniem się Vis. I tak w większości przypadków działał sam. Stukot narzędzi przeplatał się z, ostrymi dźwiękami wkrętarek. Robota szła sprawnie, chuloński pedantyzm pomagał, części były ułożone logicznie i nie trzeba było wywalić wszystkiego z opakowania. Zresztą, Tomi wyświetlił w rogu pola widzenia schemat anteny, a autorski skrypt wyszukiwania kształtów lokalizował części jeśli tylko znalazły się w polu widzenia. Oszczędnymi, precyzyjnymi ruchami składał elementy, skręcał wpinał złączki i podłączył przewody. Antena rosła w oczach. W końcu wspólnymi siłami zamontowali ostatni element, wskoczył na miejsce ze szczękiem. Każde docisnęło mocowania od swojej strony.
Tomi dołączył czytnik i odpalił diagnostykę systemów anteny. Wszystkie kontrolki po kolei zaświeciły się na zielono.
- No to z bani, teraz tylko sprawdzimy czy wszystko współgra z resztą. - powiedział.
W przeciwieństwie do niego, u Vis panował absolutny chaos, a przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Darakanka jednak nie miała najmniejszego problemu ze znajdywaniem tego, czego potrzebowała, zwykle nawet nie potwierdzając wzrokiem czy narzędzie które chwytała czy też odbierała od usłużnego ogona, to to którego aktualnie potrzebowała. Bez wątpienia w owym chaosie istniał jakiś system, znany tylko jej i tylko przez nią dostrzegany. Najważniejsze zaś było to że robota posuwała się do przodu bez zgrzytów i niepożądanych przystanków, czyli tak jak Vis lubiła najbardziej.
- Mhm - odmruknęła przytakująco na słowa Tomiego, jednocześnie wrzucając swoje zabawki z powrotem do skrzynki, gotując się do opuszczenia dachu statku.
Tomi ni emiał co zbierac. Od razu odkładał wszystko na miejsce, więc tylko zamknął skrzynkę. Zebrał opakowania po antenie i złożywszy do kupy skleił taśmą klejącą po czym wrzucił przez właz do statku, Zszedł na dół i zabrał odpadki i z skrzynką narzędzi w drugiej ręce ruszył do warsztatu.
- Odpal diagnostykę, zaraz przyjdę. - powiedział na odchodne.
Vis uśmiechnęła się w odpowiedzi. Tomi jak nic całkiem nieźle się zaczął zadomawiać na statku. Nie przeszkadzało jej to jednak nawet w najmniejszym stopniu. No, chyba że zacznie stać nad nią i dyktować krok po kroku co ma robić, wtedy mogło się to zmienić. Chyba, bo w sumie sama jeszcze nie wiedziała jakby zareagowała więc po co sobie tym zawracać głowę? Zamiast na owe zawracanie głowy marnować czas, uznała za właściwe wykorzystać go na zboczenie z drogi i zaliczenie po drodze czegoś na ząb. Lekkiego tym razem, o ile miałoby się jej udać powstrzymać. Nie była też w sumie pewna jak się mają ich zapasy słodkości, a przecież reszta jeszcze nie zdążyła wrócić z zakupów. Chyba, bo tego w sumie też pewna nie była.

W następnej kolejności zamierzała grzecznie zabrać się za owa zleconą diagnostykę. Jakby nie spojrzeć trzeba było ją wykonać, o czym przecież nikt jej informować nie musiał. I na tym właśnie zajęciu zastał ją Tomi, chociaż powiedzieć że zauważyła jego pojawienie się to byłoby ciut za dużo.
Wszedł bez słowa i na sępa zaczął przeglądać dane diagnostyki.
Vis z kolei spoglądała na nie jednym okiem, dzieląc swą uwagę na ekran i zaplatanie warkocza. To ostatnie zadanie było dla niej nowością, podejrzaną przy okazji w jakimś lokalu i właśnie wracającą z otchłani wspomnień. Wyraźnie nie miała co robić z rękami, nie mając niczego do naprawienia czy chociażby złożenia do kupy. Po niewczasie doszła do wniosku, że powinna zadbać o to by zawsze coś takiego mieć przy sobie. Szczególnie gdy miała za dużo na głowie. Nie żeby na co dzień tak miała, o nie. Taka burza myśli jaka się obecnie w jej głowie rozpętała zdarzała się niezwykle rzadko, przez co Darakanka nie bardzo wiedziała jak sobie z nimi poradzić. Gdy więc na ekranie pojawiła się informacja o konieczności przeprowadzenia kalibracji rezonansu rdzenia, na twarzy Vis zagościł pełen zadowolenia uśmiech.
- Super! - oświadczyła radośnie, wyrzucając ręce w górę. Problem z głównym silnikiem statku to było akurat to, czego jej było teraz potrzeba. Zaraz też poderwałą się z fotela gotowa do stawienia czoła nowej przeciwności. Dopiero też wtedy dotarło do niej że nie jest już sama.
- O… - sapnęła, po czym wskazała końcówką ogona na ekran. - Mamy robotę - poinformowała Tomiego z entuzjazmem dziecka, któremu właśnie podarowano naprawdę apetycznie wyglądającego lizaka.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline