Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2018, 21:44   #289
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Tomi akurat niespecjalnie się ucieszył. Konieczność kalibracji oznaczała, że od zrobienia wielkiego krateru na tej stacji są o parę miejsc po przecinku.
- Kurwa - wyraził swoją radość i ruszył za ogoniastą. Miał specyfikacje fabrycznego reaktora w paięci, pytanie tylko jak bardzo ten odbiega od wersji fabrycznej. A znając zapał mechaników pokładowych mógł się domyślać kilku ciekawych i niezgodnych z BHP modyfikacji. Zaczynał zastanawiać się co go podkusiło by tak źle myśleć o pracy dla chulonów… no poza gównianymi fajkami.
- No dobra to idziemy do maszynowni, prowadź - wyciągnął papierosa, być może ostatniego, jeśli coś spieprzą, zapalił i zaciągnął się.
Vis, nawet jeżeli spostrzegła niespecjalnie pasująca do jej entuzjazmu reakcję mężczyzny, to tego nie skomentowała. Machając wesoło ogonem ruszyła przed siebie. Poważne problemy oznaczały masę roboty, a masa roboty to było coś co lubiła najbardziej. Ryzyko, które z ową robota się wiązało, zwyczajnie do niej nie docierało.
Droga na miejsce zajęła im niewiele czasu bowiem Darakanka narzuciła całkiem niezłe tempo. Zaraz też po wejściu straciła całe zainteresowanie Tomim, o ile można było powiedzieć że w trakcie drogi wykazywała jakiekolwiek. Całą uwagę przeniosła na problem, z którym mieli się zmierzyć. Była ciekawa co też mogło nawalić, bo jakby nie spojrzeć, jak ostatnim razem sprawdzała to wszystko było w porządku. Względnym przynajmniej. Z całą pewnością zaś nic nie zapowiadało tak poważnych problemów, więc co do diaska się niby stało? Bo że tak po prostu silnik postanowił strzelić focha to jakoś nie mogła uwierzyć.
Coś tu nie grało. Taka dekalibracja nie powstawała ot tak sobie. Wymagała czasu. Widział Vis przy pracy i nie mógł jej zarzucić niekompetencji, obłęd tak. Ale nie brak umiejętności.
- Sprawdźmy najpierw systemy antywirusem, może ktoś wpuścił jakieś gówno w oprogramowanie rdzenia. Mam w miarę świeże chulońskie bazy wirusów. Mogę skoczyć po nie i przelecimy system.
- Jasne, jasne - odpowiedziała na propozycję, sama skupiając się póki co na poszukiwaniu bardziej gołym okiem dostrzegalnej przyczyny, a dopiero później zamierzając zabrać do dogłębniejszych oględzin. Zawsze przecież mogło chodzić po prostu o jakąś obluzowaną część która można by na szybko wpiąć z powrotem. Oczywiście Vis nawet nie łudziła się że mogło chodzić o taką drobnostkę. To musiało być coś większego, a do odkrycia co takiego potrzebowała ciszy i spokoju. I samotności. Odczekała więc tylko aż Tomi zniknie i zabrała do grzebania przy silniku, jednocześnie puszczając w ruch diagnostykę.
Tomi wpadł do kajuty, wyciągnął kompa z plecaka i ruszył z powrotem. Dużo czasu mu to nie zajęło, ale ogoniasta zdążyła już zacząć grzebać. Wszedł cicho do środka, otworzył metalowe drzwiczki skrzynki z bezpiecznikami i z rozmachem trzasnął nimi wołając:
- BOOOM!
- Hmmm? - usłyszał w odpowiedzi coś, co przypominało mruknięcie zaspanej osoby, którą ktoś obudził z drzemki i do której nie do końca dociera co się dzieje ani gdzie się znajduje. Jeżeli oczekiwał innej reakcji to się zawiódł. Pewnie mógłby swobodnie zacząć strzelać i wątpliwe by Vis zdobyła się na inną reakcję. Nie, gdy znajdowała się w swoim świecie, a dokładnie tam przebywała.
- Sprawdziłeś systemy? - po chwili dorzuciła pytanie, nie sprawdzając nawet kto był powodem hałasu ani dlaczego hałasował.
- Przestań na razie grzebać - powiedział podpinając kompa - zobaczymy co pokaże diagnostyka i antywirus.
“Przestać grzebać?” Vis przeniosła spojrzenie na właściciela głosu, a jej mina wyraźnie wskazywała na to, że nie do końca wierzy w to co usłyszała i że usłyszała.
- A co jedno przeszkadza w drugim? - zadała pytanie, pierwsze które się jej na myśl nasunęło. Jak dla niej nie przeszkadzało wcale, no ale widać Tomi miał inne spojrzenie na te sprawy. Pytanie tylko czy Vis była w nastroju na to by się takiemu spojrzeniu poddać czy też niekoniecznie. Do tej pory jakoś nikt się jej w robotę nie wcinał więc cała sytuacja była dla niej pewną nowością.
- Nie widzę przeszkód w jednoczesnym sprawdzaniu osobistym i skanowaniu. Wolę to niż stanie i wpatrywanie się w ekran - wyjaśniła mu poprawiając opaskę podtrzymującą włosy. - Przy odrobinie szczęścia… - i tu się zawahała. No tak, szczęścia… W jej przypadku chodziło bardziej o brak pecha niż o szczęście. - No dobra, dobra - skapitulowała, unosząc dłonie. Faktycznie, jakby trochę jeszcze pogrzebała, znając jej możliwości, mogłoby się to źle skończyć. Bynajmniej jednak nie sprawiała wrażenia zadowolonej o czym świadczyła nie tylko naburmuszona mina ale i gniewne machnięcia ogonem.
- Jak grzebiesz to zmieniasz parametry. Wynik jaki wyjdzie z diagnostyki nie będzie w 100% odpowiadał rzeczywistości - odpowiedział Tomi - W normalnych okolicznościach nie byłby to wielki problem, ale teraz błędne wyniki mogą sprawić, że gdy zaczniemy działać to staniemy się sporym kraterem na tym księżycu. Szefowa by nam tego nie darowała, a pamiętaj, że ja już jestem podpadnięty choć nie wiem za co - dodał szczerząc zęby.

Zmiany, przynajmniej wedle Vis, mogłoby być jedynie minimalne, biorąc pod uwagę że to co robiła podchodziło przede wszystkim pod kosmetykę. No ale uniosła ręce w geście poddania bo jakoś nigdy specjalnie jej na sprzeczaniu się nie zależało.
- Jak tam chcesz - odpowiedziała z uśmiechem. - A co do pani kapitan to zawitaj do niej z butelką czegoś mocnego i jestem pewna że raz dwa dojdziecie do porozumienia i wszystko będzie w porządku - poradziła puszczając przy okazji oczko do Tomiego. Jakby nie spojrzeć to wszak zdążyłą już doświadczyć ciekawych właściwości napojów alkoholowych więc jak dla niej sposób ten był idealny by ułaskawić Leenę. To, że niekoniecznie mógł zadziałać, a wręcz pogorszyć sprawę, jakoś nie przyszło jej do głowy.
- Na mnie zawsze działa - dorzuciła zgodnie ze swymi myślami, zwyczajowo nie kontrolując przepływu informacji. - Wystarczy kilka łyków i tyle było gniewania się. Jestem pewna że z nią będzie podobnie - pokiwała głową dla dodania mocy swym zapewnieniom. - I jak tam wyniki? - dorzuciła na koniec zapytanie, przeciągając się przy tych słowach aż tu i ówdzie coś strzeliło.
- Chujowo, musimy wygasić reaktor i wejść do środka - powiedział Tomi - To RBMK, moderowany grafitem, antyk. Jest problem prętami kontrolnymi. Detektory neutronów opóźnionych przekłamują. Jak system padnie to przejście do stanu krytycznego będzie za szybkie na sensowną reakcję. Skontaktuj się z szefową.

Vis jęknęła. No przecież jeszcze chwilę temu wszystko było ok więc jakim cudem akurat reaktor musiał zacząć szwankować? Gdyby to była jakaś drobna usterka mechaniczna to jeszcze by zrozumiała no ale…
- Widać uznał że się nam nudzi - mruknęła pod nosem po czym połączyła się z Leeną. - Mamy problem z silnikiem, musimy go na chwilę wyłączyć - rzuciła ogólnikowo, drapiąc się po prawym rogu co wspomagało myślenie, a trochę to na głowie już miała. No i trzeba było jeszcze zdecydować kto wlezie do środka. Coś nie była do końca przekonana czy było to bezpieczne w jej obecnym stanie, a z drugiej strony nie bardzo chciała powierzać “jej” statek w dłonie nowego.
- Ok. Zrób co trzeba. Jak co melduj - Odezwała się po chwili przez Unicom Leena, wyjątkowo krótko i zwięźle. Czyżby nie miała czasu nawet na pogawędki?
- Mhm… Się robi - odparła Vis, marszcząc nieco czoło jednak nie pytając kapitan o powód zdawkowej odpowiedzi. No bo w końcu jakby chciała się nim podzielić to by powiedziała, co nie?
- No to możemy się bawić - zwróciła się do Tomiego, przekazując mu zielone światło od Leeny. Teraz pozostawała tylko kwestia tego kto się pofatyguje do wnętrza.
- Wchodzisz? - zapytała bez niepotrzebnego zwlekania, nie kryjąc nietypowej dla niej chęci uniknięcia brudzenia sobie rąk.
- Zakładam, że jeśli tu pracujesz od dłuższego czasu masz dopasowany skafander. Wygodniej i szybciej będziesz pracować. - odparł Tomi, jak każdy facet nieświadom sygnałów w jakim stanie jest Vis.
- Pewnie - zgodziła się, kiwając do tego głową. - Tyle ze lepiej by było gdybym się tam jednak nie pchała, a na Młoteczka czekać nie możemy, no i jest kwestia tego w jakim stanie wróci więc zostajesz ty -poinformowała go, zabierając się za wyłączanie wszystkiego żeby do tego wejścia w ogóle mogło dojść.
- Jest jakiś szczególny powód byś tam nie wchodziła? - drążył Tomi.
- Mhm - mruknęła w odpowiedzi po czym poklepała się ogonem po brzuchu. - Się nie znam ale podobno takie drobiazgi mogą źle wpłynąć - dodała, nie przenosząc nawet na niego spojrzenia. - To jak, wchodzisz? - dopiero przy tych słowach zerknęła w jego kierunku wyraźnie czekając aż przytkanie i zabierze się za wkładanie odpowiedniego stroju.
- Pamiętam, że zjadłaś wiadro czekolady, ale co to ma wspólnego z reaktorem?
- Oczywiście że nic - w umyśle Vis pojawiła się niepokojąca myśl co do możliwości Tomiego z zakresu pojmowania. - To przecież tylko czekolada, co nie? Czekoladzie, szczególnie zjedzonej nic już raczej nie zaszkodzi. Co innego z… Jak to się nazywało… A! Z płodem - wyszczerzyła się pogodnie, wzruszyła ramionami i powróciła uwagą do na chwilę przerwanego zajęcia.
- Jesz płody? - zdziwił się Tomi - Kurwa, myślałem, że to mięso w lodówce to z małp...Oook, nie robisz sobie jaj, zeby na mnie zwalić robotę bo jesteś leniwa? Dobra, gdzie trzymacie ołowiane garnitury? - gdy mu pokazała zaczął się ubierać.
- Dobrze się czujesz? - usłyszał po jakiejś chwili pytanie Vis, której głos zdradzał oznaki wyraźnego zaniepokojenia. - Co prawda Doc jeszcze nie wrócił ale jestem pewna że na upartego mogłabym coś dobrać z zapasów co by ci pomogło. Bo wiesz… W tym stanie to ty też chyba nie powinieneś wchodzić do środka. Właściwie to nawet zdecydowanie nie powinieneś.
Vis zwykle średnio interesowała się stanem innych, no ale tu chodziło o robotę, a to już mocno zachodziło na jej strefę wpływów. Przecież nie mogła pozwolić zajmować się reaktorem komuś, kto ma aż takie problemy z głową.
- A co ci nie pasuje w moim stanie? - zainteresował się Tomi z jedną nogą w skafandrze - Jesteś już drugą osobą… a może i trzecią, która proponuje mi tu jakieś dragi. Nie oceniam, was, ale przystopujcie z tym.
- No bo… - ogon Vis zaczął machać nerwowo. Czyżby go obraziła? No ale ona się przecież tylko starała zatroszczyć o dobro jego i statku. Chyba jej znowu coś nie wyszło. - No bo mówisz tak trochę od rzeczy. Jedzenie płodów? Skąd taki wniosek to ja nie wiem. Co najwyżej picie krwi ale to przecież nie takie straszne, co nie? No ale jedzenie - wykrzywiła się bo na samą myśl zrobiło się jej niedobrze. - Obrzydlistwo - pokręciła głową nie wierząc w to że ktoś w ogóle mógłby… Bleee…
- Więc wiesz, jakbyś się źle czuł czy coś… Nie znam się na tym - powtórzyła rozkładając dłonie w geście bezradności. - No i jak coś jest nie tak to nie mogę ci pozwolić tam wejść, co nie? To by się mogło nieciekawie skończyć. Rozumiesz, względy bezpieczeństwa i takie tam - wyjaśniła, jak na jej standardy to nawet dość obszernie.
- Uwarunkowanie kulturowe sprzed ery kosmicznej wciąz pokutują we wszechświecie - odparł Tomi - a twój wygląd idealnie się wpisuje w dawną mitologię. A wierz mi, są miejsca gdzie ludzie ganiali by cię ze skrzyżowanymi deskami i polewali woda mówiąc w martwym od tysięcy lat języku. Do tego sama się przyznasz, że pijesz krew, stąd tylko krok do płodów - pokręcił głową nad brakiem zrozumienia problemu ze strony dziewczyny. Założył hełm. - Jak komunikacja? Sprawdź mi wszystkie uszczelnienia.
- Piję bo jestem dorosła - nieco oburzonym tonem wyjaśniła, podchodząc by spełnić jego prośbę. No pewnie że go niezabezpieczonego nie wpuści do reaktora, musi sprawdzić wszystko. Sama aluzja że mogłaby zapomnieć czy coś… No, w sumie to nie myślała o sprawdzaniu stanu skafandrów… Czy one w ogóle nadal były sprawne? Tego też nie wiedziała.
- Działa - odparła na pytanie, po czym kontynuowała. - To w takim razie chyba dobrze żeśmy na żadną taką miejscówkę nie zawitali. Nie mam pojęcia co wygląd ma do czegokolwiek, no ale w sumie to ja nigdy specjalnie nie pojmowałam tych nikomu nie potrzebnych zasad więc mówi się trudno. Ale ganiać kogoś z… W ogóle to co to takiego ta woda święcona? No i płodów zdecydowanie nie jem. Mam jeden w środku - przystając przed swoim rozmówcą poklepała się delikatnie po brzuchu - ale go nie zjadłam - zapewniła.
- Ale ten płód to taki … twój, tzn. tradycyjnie… implementowany? Nie przydarzyło ci się nic na jakiejś zapomnianej stacji? No wiesz, utrata przytomności, a jak się budzisz to obok nie leżało martwe pająkowate stworzenie? - upewniał się Tomi.
- To tak można? - zainteresowała się. - Jeszcze o czymś takim nie słyszałam no ale nie, żadnych pająków czy czegoś w tym stylu. Doktorek by mi nie pozwolił na zadawanie się z takimi podejrzanymi istotami no i wiesz, raczej nie interesują mnie takie eksperymenty - zapewniła, próbując sobie wyobrazić takie eksperymenty ale najwyraźniej jej wyobraźnia nie sięgała aż tak daleko.
- Widziałem dokumentalne holo z cyklem rozwojowym jednego xenomorficznego organizmu. Mogę ci potem pożyczyć, to obejrzysz. Dobra, jestem gotowy -zatarł łapy w pancernych rękawicach. - Wchodzę, jakbym nie wrócił za 20 minut, to czekaj dalej. - wyszczerzył się przez wizjer.
- Dobra, dobra - pokiwała głową, zapraszająco wskazując mu ogonem wejście. - Będę czekać i mieć oko na wskaźniki - poinformowała. - No i będę czekać - zapewniła dodatkowo, odpowiadając uśmiechem, chociaż tak już średnio radosnym bowiem jej uwaga z powrotem skupiła się na wyświetlaczu. - Powodzenia - mruknęła tylko.
Głośno tupiąc wszedł do śluzy i zamknął za sobą drzwi.Odczekał aż kontrolki zmienią się na zielone i otworzył wewnętrzną gródź. Zegar zaczął tykać. Nie marnując czasu zabrał się do roboty.
Vis, stojąc względnie bezpiecznie poza wnętrzem reaktora, pilnowała wskaźników, dokładnie tak jak powiedziała. Czasu nie odliczała bo w sumie zaraz po zapewnieniu że będzie czekać zwyczajnie jej to z głowy wyleciało. Informować Leeny o postępach prac też jakoś nie widziała potrzeby informować. No bo w sumie postępów jeszcze nie było, a że Tomi wszedł do środka zamiast niej… Cóż, im później się kapitan o tym dowie tym lepiej, a najlepiej by w ogóle to do jej uszu nie dotarło.
Tomi podszedł do detektora neutronów i zaczął wyjmować śrubokręt z przybornika skafandra, gdy nagle zamarł. Jego wzrok padł na tabliczkę znamionową: “чернобыль, C... <dalej było zdarte>”. Szybkim ruchem wsunął śrubokręt z powrotem i wyjął największego francuza. Teraz wystarczyło tylko dobrze uchwycić i zaprzeć się nogą o ścianę. Na wpół zapieczony gwint zazgrzytał, gdy pociągnął z całych sił. Wskaźniki w kabinie zabłysły na zielono.
Znajdująca się na zewnątrz Vis, wyszczerzyła ząbki w uśmiechu widząc że statek, który jakby nie spojrzeć znajdował się pod jej opieką, jednak nie wyparuje w pięknym rozbłysku. Jakoś to, że ona przy okazji też by przestała istnieć, a wraz z nią setki jak nie tysiące innych istnień, jakoś jej nie ruszało. Zaraz też rozpoczęła diagnostykę by upewnić się że wszystko gra. Tak na wszelki wypadek jakby naprawienie jednej usterki pokazało inną. W końcu to był Fenix, należało dmuchać na zimne. Wszystko jednak najwyraźniej było w porządku co oznaczało że można było odetchnąć z ulgą i zacząć kombinować co by tu dalej porobić. Najpierw jednak wypadało poczekać na Tomiego i pomóc mu w pozbyciu się skafandra. Nie żeby Vis szczególnie ułatwianiem życia innym się interesowała ale jakoś tak tym razem w jej głowie pozostało że miała niby czekać, no to czekała.
Odkażanie chwilę trwało, w końcu wychnął ze śluzy i grzmiąc krokami niczym mityczny Hefajstos zatrzymał się przed dziewczyną. Rozszczelnił hełm, z sykiem wyrównały się ciśniania.
- No i po robocie- powiedział zaczynając się rozbierać ze skafandra - sprawdźmy może szczelność poszycia. Bo widziałem, że sporo łat jest. A może coś zjemy? Zostało trochę mięsa z małpy rozmrożonego Pierdykniemy sobie po steku? Z tego co właśnie czytam w Cosmopedii to musisz żreć jak Bix.
- Wolę słodycze - poinformowała Vis, kiwając głową na zgodę co do technicznej części wypowiedzi Tima. - Po jedzeniu można posprawdzać. Z pewnością znajdzie się coś co by pasowało poprawić korzystając z chwili ciszy i spokoju. Przynajmniej dopóki taka trwa, co zwykle oznacza, że zaraz się skończy.
Przewidywania Vis jak najbardziej miały poparcie w faktach. Jak do tej pory żaden postój nie przyniósł ze sobą dłuższego czasu wytchnienia od walki i konieczności ewakuowania się. Biorąc pod uwagę wszystkie posiadane dane Darakanka przewidywała że zostało im co najwyżej parę godzin i to w optymistycznej wersji, zanim trzeba będzie zwiewać. Należało z tego powodu wykorzystać każdą chwilę na to by doprowadzić statek do jak najlepszego stanu by takową ucieczkę przetrwał.
 
Mike jest offline