Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2018, 21:57   #30
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Joel STRODE
Ubezpieczenie, jak się okazało, obejmowało zarówno podstawowe zabiegi jakim był poddany Barry (dwa szwy, środki uspokajające), jak i bardziej skomplikowane zabiegi jakim został poddany sam Joel mimo początkowych protestów (tomografia głowy).

Lekarz prowadzący zaczepił go w zatłoczonym holu. Nie trudno było dostrzec, że część osób nie stanowili ani pacjenci ani ich rodziny. Aparaty fotograficzne i kamery były nie na miejscu.

- Panie Strode - siwy, starszy mężczyzna w białym kitlu spoglądał na wyniki badań, - ma pan lekkie wstrząśnienie mózgu, może pan odczuwać zawroty głowy ale objawy powinny przejść po kilku dniach. Musi pan się oszczędzać, unikać wysiłku i stresów. Gdyby jednak nastąpiły jakieś niepokojące objawy, wymioty, zaniki pamięci, proszę o niezwłoczny kontakt. - Przewrócił kartkę. - Co zaś się tyczy pańskiego brata... - Spojrzał mu w oczy. - Zaaplikowałem mu mocny środek uspokajający. Wypiszę receptę, która powinna wystarczyć na kilka tygodni, jednak powinien pan pomyśleć o jakimiś ośrodku opieki.

***

Barry siedział otępiały na wózku w poczekalni. Odwracał wzrok od Joela jakby miał mu za złe to co się wydarzyło.

- Wszystko w porządku?

Ratownik, który pomógł im na parkingu uśmiechał się przyjaźnie.

- Chciałbym o coś spytać jeśli pan pozwoli... - spytał niepewnie. - Pański ojciec i... Matt? - Przy imieniu zatrzymał się na chwilę, jakby przywołując z pamięci

- Matthew to mój brat. Ojciec i Matthew nie żyją...

- Ah... przykro mi. Pana brat... gdy okładał pana pięściami krzyczał, że nie może ich pan zostawić.

- Pan Strode? - Miła pielęgniarka przerwała im rozmowę. - Przepraszam, mam recepty dla pana.

Gdy załatwił formalności ratownika już nie było. Nagłe poruszenie spowodowało, że hol opustoszał. Wpierw poderwali się lekarze, którzy wybiegli w pośpiechu, później reporterzy. Niepokojony przez nikogo Joel wywiózł brata do samochodu. Barry był wyciszony i spokojny. Reagował na polecenia z powolną precyzją. Zsiadł z wózka i dał się zapiąć w fotelu pasażera. Przez całą drogę nie odzywał się, wyglądając przez boczną szybę. W domu, bez słowa dał się zaprowadzić do łóżka.

Czuł się skołowany i rozbity. W głowie latały pieprzone helikoptery, więc sam też udał się do łóżka.

Rose DEVIN
Sen przyszedł nagle. Pamiętała tylko, że położyła Penny, wzięła szybki prysznic, przyłożyła głowę do poduszki i jakby ktoś w tym momencie przełączył pstryczek.

Darleen WOOD.
Po nieudanej, późnej kolacji wracała piechotą do domu. Wieczór był bardzo przyjemny a ona chciała ochłonąć po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń. Z pubów dochodził gwar rozentuzjazmowanych głosów.

Samochód wyskoczył zza zakrętu nagle, z piskiem opon. Czerwony kabriolet. Nabierał prędkości. Widziała sylwetki rozbawionych ludzi. Dziewczyny na tylnym siedzeniu z długimi, rozwianymi włosami. Kierowcę, który uniósł obie dłonie w górę puszczając na chwilę kierownicę a potem łapiąc ją ponownie. Zwolniła patrząc jak zbliża się w jej kierunku z wyciem silnika i wtedy gdy dzieliła ją od niego 60, może 70 stóp, samochód nagle skręcił ostro w jej kierunku. Zamarła przerażona. Ten rodzaj przerażenia, który paraliżuje i nie pozwala się ruszyć. Zauważyła już grymas kierowcy, rudego chłopaka, pisk dziewczyn na tylnym siedzeniu.

Odskoczyła w ostatnim momencie, boleśnie zderzając się ze ścianą. Darcie blach, gdy samochód przytarł o murek. Śmiech dziewcząt. Okrzyk radości. Pisk opon. Ryk silnika. Ulica była pusta. Jakaś osoba wyszła z bramy zwabiona hałasem, lecz zauważając tylko samotną kobietę, za chwilę zniknęła ponownie.

Darleen rozmasowała stłuczone ramię. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że grymas na twarzy kierowcy był uśmiechem. Dopiero teraz do niej dotarło, że młody człowiek skręcił w jej kierunku nieprzypadkowo, nie stracił panowania nad kierownicą.

Wróciła do domu roztrzęsiona. Steven chrapał na kanapie w salonie przy niezgaszonym telewizorze. Nie chcąc go budzić, wzięła prysznic i poszła spać.

Wszyscy.
Poranne wiadomości były zaskoczeniem dla wszystkich mieszkańców Diamond Taint. Sama nawet prowadząca była zmieszana i ciężko jej przychodziło przywołanie sztucznego uśmiechu.
Wiadomości były chaotyczne. Migawki pokazywały zaśmiecone ulice miasteczka, ujęcia ze zdewastowanych barów ale najczęściej szpitalny hol.
Tej nocy Diamond Taint nie spało spokojnie. Zanotowano wiele rozbojów i aktów wandalizmu. W wyniku bójek poszkodowanych zostało dwudziestu dwóch mieszkańców, trzy osoby śmiertelne, w tym jedna w wyniku strzelaniny w południowo-wschodniej dzielnicy.
Strażak, który odniósł obrażenia w kopalni, zaatakował personel medyczny.

"Mamy drugiego czerwca, sobota. Specjalnie dla was, Angelina Russel, Diamond Taint News. Spokojnego weekendu Diamond Taint.

Rose Devin.
Wydawało jej się, że dziewczyna obudziła ją gdy tylko zasnęła.

- Co? Co się stało Penny? - spytała nierozbudzona.

- Wstawaj Rose - zaszczebiotała. - Śniadaaaanie! - krzyknęła stawiając podstawkę z talerzem pełnym płatków i szklanką ciepłego mleka.

- Która godzina?

- Już po dziewiątej - odparła blondynka, - a ojciec jeszcze nie wrócił.

Rose od razu pomyślała, że coś musiało się stać. Ojcu jeszcze nigdy nie zdarzyło się nie wrócić na noc do domu.

Augustus Gravesend.
Do "after-party" z Mariory nie doszło i to, o ile Augustus pamiętał, z jego winy. Po prostu po niezbyt udanym spotkaniu z kumplami, na którym, jak sami mu zwrócili uwagę, był nieobecny, poszedł spać. Rano obudził się z ogromnym kacem... moralnym.

- Jak tam Romeo, wyspałeś się? - spytała Mariory, gdy tylko otworzył oczy. Zdawała mu się przyglądać tak już od jakiegoś czasu.

Darleen Wood.
Gdy wstała Stevena nie było. Zamiast tego znalazła na stole w kuchni karteczkę.

"Dziękuję. Musiałem wyjść. W lodówce masz sałatkę.
Steve.


Joel Strode.
Obudził się gdy słońce zaglądało do pokoju. W głowie miał karuzelę jak po niezłej imprezie. Wstał ostrożnie i podpierając się ściany poszedł zobaczyć co u Barrego. Brat siedział przed telewizorem oglądając kreskówkę i opychając się chrupkami.

- Wszystko w porządku?

Joel nie otrzymał odpowiedzi. Mężczyzna zdawał się być całkowicie pochłonięty bajką. Jo postanowił wrócić jeszcze choć na chwilę do łóżka. Wrócił do sypialni i odchylił kołdrę kopiąc coś boleśnie nagą stopą.

- Co cholera...

Nachylił się i wyciągnął spod łóżka stary kij bejsbolowy. Nie pamiętał, żeby go tutaj chował. Sprzęt sportowy trzymał w garażu. Wstrzymał oddech... Kij był pokryty krwią. Właściwie nie wiedział, dlaczego od razu pomyślał, że to krew. Ale czerwony, lepki jeszcze ślad, od razu mu się z tym skojarzył.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline