Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 02:12   #205
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 04:40 h; 2.18 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:40 h po skoku; 2.19 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Zwalniali. Prędkościomierz zjechał z okolic 0.5 pś do 0.4 pś. Co prawda w kabinie mostka jak i na reszcie statku w ogóle nie było to dostrzegalne ale przyrządy, żywiące się czujnikami skanów jak i obrabiane przez komputer pokładowy mówiły, że zwalniają i manewr hamowania póki co idzie zgodnie z planem. Byli tak blisko Dagon V, że już nie tylko skany dalekiego zasięgu ale i zwykłe kamery pokazywały tego gazowego olbrzyma. Chociaż z perspektywy trochę ponad 2 ja. nie wyglądał zbyt spektakularnie.





Obraz ze zwykłych kamer był mniej więcej odpowiednikiem tego co dało się zaobserwować gołym okiem. Gdyby mieli tu okna. Właściwie to ich nie mieli ale dzięki uprzejmości Floty mieli za to całkiem sporo nieplanowanych świetlików w kadłubie przez które widok pewnie był podobny. Pustka kosmiczna z tej perspektywy wydawała się wręcz przytłaczająca gdy nawet już z kosmicznej skali praktycznie stojąc na progu systemu nawet gazowe olbrzymy i gwiazdy w tym systemie wydawały się nieco jaśniejszymi kropkami na tle kropek nadal odległych o lata świetlne od tego systemu.

Alex nadal sygnalizowała czerwony alarm tlenowy u zaginionego Jeana. Jeśli nie udało mu się jakoś zaoszczędzić tlenu lub zdobyć nowej butli to zostało mu trochę ponad pół godziny z głównej butli i drugie pół godziny z rezerwowej. Obie się pewnie skończą nim zaczynaliby dokowanie przy Dagon V. Przy okazji Tichy zanotował, że za kilka minut spam jaki wysłał zdawałoby się wieki temu, powinien zostać odebrany na tej automatycznej stacji naprawczej po drugiej stronie tego zapomnianego przez wszystkich systemu.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Drake, Rohan, Nivi i Veronica



Jeśli chodziło o tą “kulkę” jaką para inżynierów przyniosła z maszynowni to sprawa nie była taka prosta. Główną przeszkodą w przeprowadzeniu badań była bezkształtna bryła zastygniętego kompozytu używanego zwykle do łatania rozdarć skafandrów. Utrudniała nie tylko dostęp do obcego organizmu ale nawet sam wgląd na organizm. Mimo to skaner Lindy okazał się przydatny i po chwili zastanowienia wypadało stwierdzić brak funkcji życiowych. Chyba. Przynajmniej u przedstawicieli ziemskiej fauny tak pewnie by zinterpretowano wyniki chociaż trzeba było się liczyć z tym, że stworzenie mogło przejść w jakiś rodzaj hibernacji czy podobnego życia utajonego.

W każdym razie na stole operacyjnym z bryły zastygniętego kompozytu właściwie trochę wystawał długi ogon stworzenia i większość pająkowatych odnóży. Samo wydłubanie istoty z tej zastygłej masy zajęło sporo czasu obydwu kobietom. W końcu jednak nadal oblepione mniejszymi kawałkami kompozytu krabowate ciało leżało bezwładnie na stole operacyjnym. Wydawało się nieruchome i podobne na pierwszy rzut oka do innych okazów jakie spotkali wcześniej. I ten co zaatakował Drake’a w korytarzu, i tego co dalej przywierał do twarzy informatyczki zamkniętej w izolatce, i tych spalonych resztek jakie Nivi przywlokła do biolabu.

Drake mógł się poczuć znużony obserwując jak chociaż został sam z dwiema załogantkami to jednak dziewczyny były dość zajęte i to bynajmniej nie nim. Tej trzeciej, w izolatce, z tym syfem przyczepionym do twarzy i zamkniętej w izolatce właściwie nie było sensu liczyć. No pod względem uroku osobistego, inżynier pokładowy jaki został z nimi czarującym partnerem do rozmowy nie był. Właściwie mieli do wyboru albo obserwować jak to coś, na twarzy Veroniki z wolna pulsuje na jej twarzy robiąc… właściwie nie wiadomo co. Ale nie wyglądało to dobrze. Odpychało swoją nienaturalnością, obcością gdy zamiast ludzkiej twarzy widać było grzbiet jakiegoś krabowatego robala i ten ogon owinięty ściśle wokół szyi. Albo jak lekarz i biolog najpierw dość długo oczyszczały tego przyniesionego z maszynowni stwora a w końcu zaczęły go kroić. To, że się dawał kroić właściwie nic nie oznaczało. Kto wie? Może nagle ożyje i skoczy im na twarz tak samo jak Veronice?

W porównaniu do człowieka stwór był dość małych rozmiarów. Ale dzięki spłaszczonej budowie, rozpostartym odnóżom, optycznie potrafił wydawać się znacznie większy. Zwłaszcza, że jak nagle skakał skądeś na człowieka. Siła stwora, zdolnego przebić szybkę hełmu była jednak zastanawiajaca. Człowiek, nawet wyposażony w jakieś dłuto czy nóż, miałby problemy by choćby naruszyć strukturę takiego hełmu. Pewnie w końcu by doprowadził do popękania, potem do przedziurawienia aż wreszcie do wybicia takiej dziury jaką widać było w hełmie Veroniki no ale właśnie to byłaby ciężka, i mozolna praca którą stwór zrobił “w trimiga”. Nawet z broni palnej trzeba by trochę popracować by odstrzelić w szybce taką dziurę. A ten stwór sobie po prostu ją zrobił.

- Chłopaki, widzę, że się nudzicie. - Linda podniosła wzrok na obydwu załogantów na chwilę podnosząc wzrok znad krojonego stołu. - Świetnie wam szło jak do tej pory. Mam nadzieję, że nadal tak będziecie. A teraz bardzo was proszę, poszukajcie Jeana. Zostało mu już bardzo mało powietrza. Ma czerwony alarm. Może teraz jak wróciła energia coś się wyjaśni. Nie możemy go tak zostawić gdy najwyraźniej potrzebuje naszej pomocy. - Norton pokiwała głową i wróciła do operacji przeprowadzanej na obcej istocie. Przez te guzdranie się z oczyszczaniem ciała z kompozytu dopiero z Nivi zaczynały tak naprawdę te badanie. Zastępca dowódcy chociaż mówiła całkiem uprzejmym tonem to jednak była zastępcą dowódcy czyli nr. 2 w hierarchii. Czyli jej “prośba” była w gruncie rzeczy rozkazem dla wszystkich poza kapitanem. Wiadomo było tyle, że skoro Alex nie ma na niego namiaru to jak jego namiernik nie został zniszczony to raczej musiał być w tych zdewastowanych, rufowych sektorach.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



Abe zrobił jak mówił czyli wyszedł a właściwie wypłynął z medlabu by wymienić butlę z tlenem. Tam znowu natknął się na Julię i Drake’a których mijali z Rohanem w drodze z maszynowni do medlabu właśnie. Julia wydawała się w rozterce o czymkolwiek z kanonierem nie rozmawiali. I widok speca od improwizowania napraw powitała z wyraźną ulgą. - To ja pójdę z Abe. - oświadczyła szybko i z wyraźną ulgą. No i rzeczywiście poszła czy raczej popłynęła. Drake więc mógł z czystym sumieniem wrócić do medlabu i zameldować, że teraz Abe zajął się Julią. Wcale nie był pewny czy dałby radę przekonać rezerwowego kanoniera do swoich racji. Wydawało mu się, że trafił z argumentami w czuły punkt z tym zostawaniem samą na pokładzie ale też kobieta nadal miała opory przed powrotem “gdzie było to coś”. Pojawienie się czarnoskórego inżyniera wybawiło więc ich oboje z kłopotliwego impasu.

We dwójkę dopłynęli na pokład niżej i segment bliżej rufy do magazynu skafandrów. Teraz gdy miało się śwadomość, że wśród tych dryfujących szczątków coś może się czaić naprawdę a co może się zakończyć wizytą w izolatce z przyczepionym syfem do twarzy naprawdę mogły człowiekowi przejść ciarki po plecach gdy napięte jak postronki nerwy spodziewały się ataku z każdej strony i z każdej chwili. Zwłaszcza bez działającej grawitacji ten cały syf unosił się bezwładnie, leniwie dryfując w przestrzeni, odbijając się od siebie nawzajem, od wszelkich powierzchni pomieszczeń, skafandrów załogantów, tworząc różne ruchome cienie i kształty z których każdy mógł ukrywać jakąś, małą poczwarę.

Niemniej jednak poza napięciem nerwów do magazynu skafandrów dopłynęli spokojnie i bez przeszkód. Bez przeszkód też Abe udało się wymienić już podejrzanie lekką butlę na nową. I przeszkody zaczęły się gdzieś właśnie w momencie gdy Abe dopinał klipsy i zapięcia butli sprawdzając czy wszystko było w porządku. Z butlą i kombinezonem owszem ale niekoniecznie z resztą. - O matko jest tutaj! - krzyknęła nagle bliska paniki Julia po czym jednym ruchem wyprysknęła na korytarz zamykając za sobą drzwi. Abe zdążył się tylko obkręcić wokół własnej osi w tym ospałym, bez grawitacyjnym tempem by zobaczyć jeszcze zamykające się właśnie drzwi. Dryfował sam, razem z dryfującymi kombinezonami, butlami i hełmami. Było tu coś? Czy rudej się coś w zdenerwowaniu przywidziało? Na pewno był tutaj zamknięty. Pół biedy jak jej się coś przywidziało ale jeśli naprawdę tu coś było to był w godnej pożałowania sytuacji. Te unoszące się skafandry i inne duperele przesłaniały widok a i samo pomieszczenie do wielkich nie należało. Mało miejsca na manewry za to te małe stwory miały mnóstwo kryjówek i sposobów by podejść czy skoczyć na leniwie dryfującego w próżni człowieka.


---



Układ Dagon; 04:40 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



Gwiazda holowizji odczuwała sprzeczne sensacje. Z jednej strony te korytarze przez jakie przechodziła niby już były ogrzewane a jednak albo te ogrzewanie nie działało jeszcze czy w ogóle na tip - top albo po prostu tak wychłodzone i spore pomieszczenia ogrzewały się powoli. W efekcie SPŻ wypędziły i stłamsiły mróz ale dalej było chłodno. Często blondynka przemykająca korytarzami widziała swój oddech.

Drugim niejako efektem ubocznym tego ogrzewania były krople. To co wcześniej zamarzło teraz tajało i spadało ściągane siłą grawitacji na dół. W jednym miejscu pojedyncze krople, w innym całe serie, a gdzieniegdzie gdzie była jakaś rozerwana rura czy co to przypominało prysznic albo właśnie wywalało te płyny jak z pękniętej instalacji właśnie. Co gorsza po części była to tylko woda czy coś podobnego. Czasem skapywały jakieś rozszczelnione smary, czasem jakaś maź ale najgorzej było jak na drzwiach czy ścianach trafiała się czerwonawa substancja którą odmarzajaca wilgoć “ożywała” przez co wyglądały jak świeże. Odciski rąk, czasem jakieś rozbryzgi, czasem z dodatkami śladów po kulach a czasem nie. Znalazła też trochę łusek tam i tu. Nie była jednak pewna czy to się strzelał ktoś z ludzi Stone’a czy to było coś innego. Ślady walki, krwi, bólu i ran. Chociaż na razie nie widziała żadnych innych ciał. W każdym razie zewnętrzne ubranie miała już dość porządnie przemoczone ale te pod spodem nadal było względnie suche.

Dźwięki jakie dochodziły do gwiazdy holo też były niepokojące. Jakieś szczękanie, jęki spracowanych kompozytów, odmarzających blach, jakieś dudnienie z pracy mechanizmów wszystko to sprawiało w tych opustoszałych korytarzach, że ciarki przechodziły po plecach. Zwłaszcza, że te dźwięki mogły przy każdym kroku zwiastować nadejście jakiegoś robota.

Utknęła gdzieś w 1/3 długości statku. Mostek wedle planów miał się znajdować w II-gim segmencie a teraz była przy grodzi oddzielającą III od IV-go. Już nie tak niby daleko. Ale kolejne drzwi nie chciały się otworzyć. Przez szybkę w drzwiach widziała, że cały sektor korytarza był zalany jakąś cieczą gdzieś do połowy wysokości. Teraz przy tym mrozie który tu do niedawna panował cały korytarz wypełniał jeden, wielki blok lodu. Pewnie minął godziny, może i cały dzień czy dwa nim się stopi całkowicie. A póki nie stopi się choć trochę nie szło otworzyć drzwi bo trzeba było je wypchnąć właśnie do środka,w stronę tego zamarzniętego korytarza. Najprostsza, najszybsza i najbardziej oczywista droga na mostek została więc odcięta.

Tak duży statek nie mógł mieć oczywiście tylko jednej drogi na mostek lub z mostka. Gdy wróciła się do ostatniego skrzyżowania i odczytała tabliczki ze wskazówkami najbardziej obiecujące wydawały się dwa. Po jednej stronie miała być kuchnia, mesa i magazyn żywności. Po drugiej były windy i zejścia na dół. W końcu stało się to czego można było się spodziewać i obawiać. Usłyszała szczęk otwieranych drzwi. Tych przez które przed chwilą tu weszła. Co jak co, ale jak ten korytarz osiowy był szybki i wygodny do podróży ale pod względem kryjówek to był beznadziejny. Otwarty korytarz widoczny na przestrzał od drzwi, do drzwi. Przynajmniej teraz gdy wróciło światło. A drzwi odległe zaledwie o kilkanaście kroków szczekały już mechanizmami zwiastując, że zaraz się otworzą!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline