Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 09:01   #38
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Wilczyński chwycił i do żołądka rzucił, co nieco z tego, co przyniosła Janina, a poprawił suszoną kiełbasą z własnych racji. Wodą popił, ale napitkiem lepszym pewnie, by nie wzgardził. Mimo, że przy plebanie się zarzekał, ale przecie ślubów nie czynił, że trunków w usta nie weźmie, póki Szwedzi nie ustąpią. A byli tacy prawdziwi patrioci, co ślubowali.

W drodze do dworu Kraszewiczów zamilkł Wilczyński i w myślach się pogrążył. Zwierzył się najpierw Janeczce, a potem Cyganka sugerowała Jakubowi, aby szedł do zamtuza, gdzie znalazłby panaceum na trapiące go sny o niewiastach. Ale gdzie tam szlachcic będzie się po tak niecnych przybytkach szlajał. Tylko prawdziwa kobieta z szlacheckiego stanu mogła stanowić dla Jakuba dobrą partię.

Kiedy już przedstawili się gospodarzowi Wilczyński widząc, że młody szlachcic wysforował się z zaproszeniem gości. A ojciec minę miał nietęgą, gdy mu synowskie obietnice przyszło pokrywać.

- Jeśli nie będzie to ujmą na szlacheckiej dumie to możemy opłacić nocleg jako karczemny, co byście panie bracie nie musieli na alimentację łożyć.

- Nie. Nie. Nie… ani to po krześcijańsku żądać opłaty w taki czas, ani też uchodzi szlachcicowi brać dutki w takiej sytuacji. Święte prawo gościnności, mówi że gość w dom to Bóg w dom. - zaczął szybko prawić Hieromin.- Ino, że myśmy nie wiedzieli i nie przygotowali żadnej… gościny.

- Ale ojcze, przecie nie wypada niewinnych białogłów zostawiać bez pomocy.- zaczął młodzieniec, ale Hieronim skarcił go gnienym spojrzeniem.

- Nie trzeba nam splendorów - odpowiedział im Wilczyński. - Ani wykwintnego jadła. Karczma pęka od podróżnych, a po gołym niebem wczoraj nocowaliśmy. Starczy nam tyle, że głowę pod strzechą skłonimy. Na jedną noc, bo pilno nam do Lublina. Ksiądz Marek rekomendował, że szlachta w tej parafii pielgrzymów bez pomocy nie ostawi.

- Ksiądz Marek… -Hieronim uniósł spojrzenie ku niebu, zapewne w niemym żalu do Boga który księdza Marka tutejszym proboszczem uczynił.- Wie że tu… jesteście? I że tu macie przenocować?

- Zdarzyło mi się z nim dwa słowa zamienić. Pod karczmą szlachtę chwalił. Ale nie wiem czy wie że z synem waszym weszliśmy w komitywę. Za swoimi sprawami się rozeszliśmy.

- No… skoro ksiądz Marek… mówił z wami.- Hieromin posłał gorgonie spojrzenie synowi.- To… witajcie w naszych skromnych progach.

- Ante omnia dziękujemy za zaproszenie i gościnę.

- Tak jak wspomniałem. Gość dom, Bóg w dom. - rzekł stary szlachcic i zwrócił się do żony.- Duszko każ podać więcej talerzy na wieczerzę. Gości przecie mamy.

Ta tylko skinęła głową i rzucając kose spojrzenie to Tynci, to Janinie, znikła w progach dworku.

- A wy z daleka jedziecie?- zapytał zaś Hieronim.
- Z sandomierskiego jadę. W Chełmie parę dni bawiłem.
- I co tam w Chełmie słychać?- zaciekawił się Hieronim.- Powiadają, że tamtejsza szlachta uszła już na radziwiłłowskie ziemie i u tego rodu szuka pomocy. Prawda li to?

- Prawda. - rzekł smutno Wilczyński. - Ale pewnie wiecie, że siódmy rok mija jak Chełm zniszczon, od tatarskiej i kozackiej plagi. Tedy szlachta nie czeka na śmierć jeno majątek pakuje na wóz i ucieka. Taka rejterada chluby szlacheckiej braci nie przynosi, ale czasem głowę unieść na karku to wszystko, co da się zrobić.

Szlachcic ze zrozumieniem skinął głową.
- Nadziej trza wypatrywać w konfederacji, co pono już blisko. - kontynuował Wilczyński. - Wielcy hetmani już szykują się do spotkania. A panowie Małopolscy spieszą im z auxilium. Gadają, że koło rycerskie stanie może Zamość, a może Tomaszów pod lubelski. Tyle wiem. Może i przed końcem roku jej doczekamy. Szwedzi niszczą kościoły, niejeden parochus życie postradał. Wiarę rzymską chcą Szwedzi wyplenić. A takich obelg względem wiary i kościoła szlachta rzymskiego porządku nie może znieść.

Te tłumaczenia nieco rozjaśniły twarz Hieronima w bladym uśmiechu. Uznał zapewne, że nie będzie całkiem stratny na tym krześcijańskim uczynku. Przynajmniej przy wieczerzy posłucha plotek ze świata. Skłonił się więc lekko i rzekł.

- Wchodźcie więc moi mili, czas na wieczerzę.

Wilczyński przy wieczerzy zachowywał się roztropnie, aby nie drażnić gospodarza. Kiedy było trzeba bawił rozmową, przytakiwał słysząc opowieści seniora rodu, gospodynię i dziatki chwalił. Sługom wydał dyspozycję aby przed snem nie zaniedbali swoich obowiązków. Udał się do izby gościnnej, którą mu Hieronim wyznaczył.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 09-05-2018 o 15:09.
Adr jest offline