Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 22:13   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Scena W Wieży

SCENA W WIEŻY, część pierwsza


Einar się bał. I miał pewnie rację. Patrick przyglądając się statkowi nie odczuwał strachu. Ciekawość i może ekscytację. Ale nie strach. Nie miał powodu się bać. Wieża nie należała do niego i nie był z nią emocjonalnie związany. Einar się bał bo mógł stracić coś cennego.
Patrick zaś z zafascynowaniem patrzył na wynurzający się statek i dopiero po chwili zareagował na słowa staruszka.
- Tak jest. - rzekł z uśmiechem Irlandczyk sięgając dłonią do kieszeni pełnej metalowych części i mechanicznych komponentów. - Jakieś sugestie co do drogi jaką mamy obrać i pomocnych miejscówek lub przedmiotów w Wieży? Przypuszczam, że paru adeptów Techników już się mogło przedostać do budowli.
Mervi obserwowała zbliżające się statki Unii, których pojawienie się nie pomogło w uspokajaniu żołądka jakiego zawartość została wrzucona do jaskrawego blendera przez Glitcha. Adeptka zmrużyła oczy, licząc pod nosem dla uspokojenia myśli, jednak kiedy Einar robiący za artylerzystę zwrócił się do nich i przebrzmiały już słowa Eteryty, Mervi podeszła bliżej Mistrza Jonathana, zwracając się do niego.
- Ehm... Mistrzu JMS? - odezwała się bez ogródek - Potrzeba nam czegoś więcej niż tylko artylerii... - uśmiechnęła się krzywo - Może ma Mistrz ochotę na trochę zabawy?
Hermetyk na wózku zignorował nawet zwrócenie się doń skrótem przypominającym symptom chorobowy. Wzrok miał oddalony. Mimo, iż odwrócił się w stronę wirtualnej adeptki, wydawało się, iż patrzy za nią.
- Za chwilę…

Mervi jedynie wzruszyła ramionami, uznając że w takim razie zajmie się kolejną sprawą. Wyciągnęła z kieszonki w koszuli bezprzewodowy bluetooth, który założyła na ucho. Odsunęła się dwa kroki od hermetyty i ustawiając jakość dźwięku w umocowanym urządzonku, zgadując jak wysoko są nad poziomem pozostałych na dole magów, postarała się nawiązać kontakt z, możliwie, żywymi magami... a dokładniej wybierając eterytę na swój cel.


Klaus spojrzał na dziurę przez którą niedawno wyleciał jeden z uczniów, oraz ich niedoszły oprawca.
- Scheiße! - zaklął, po czym spojrzał Hannah i pozostałego ucznia. Momentalnie sięgnął do płaszcza wyjmując trzy grube latarki, oraz jakieś urządzenie, którym wskazał w elektryczne pochodnie. Po kilku chwilach podał każdemu po latarce. - Lichtschwert… znaczy Miecz Świetlne. Działają jak w filmach, nie celować w siebie, nie zaglądać do ostrza. Środek ciężkości jest bliżej rękojeści więc uważajcie. Celować w kończyny. - Sięgnął do kieszeni i po chwili nałożył na oczy parę grubych gogli. Nacisnął włącznik latarki, światło nieśmiałe wyłoniło się i powoli (jak na światło) osiągnęło długość około 120 cm po czym zatrzymało się. Nie było okrągłe, ale spłaszczone przypominając faktyczne ostrze. Klaus spojrzał na pozostałą dwójkę westchnął, wskazując urządzeniem którym skalibrował eter, aby uformować światło w klingi, uruchomił latarki pozostałej dwójki i pstryknął im palcami przed oczami.
- Ej, pobudka, nie mamy teraz czasu na podziwianie kiczowatych urządzeń technokracji. Ruszamy, czy mam was pogonić?
Hannah otrzeźwiała, spojrzała na ucznia. I chyba coś im zaświtało lecz nie w tym kierunku, w jakim chciałby. Odezwał się uczeń.
- To jedyny gotowy portal, może lepiej dokończyć i spływać? Główne bramy dziedziny pewnie roją się od Unii..
Hermetyczka kiwnęła potwierdzająco głową. Za ścianą, z głębi piętra, usłyszeli buczący odgłos jakiś urządzeń.
Klaus się zastanowił sekundę.
- Nie bez ustalenia stanu pozostałych. Jeżeli walczą trzeba im pomóc, jeżeli nie żyją trzeba się upewnić, że ta instalacja nie wpadnie w ręce Technokracji. Pierwsza zasada wojny, chodzi aby tamten przegrał. Macie jakąś metodę na kontakt z pozostałymi piętrami? - Krugger zerknął w stronę buczenia i skierował w tamtą stronę ostrze - Odpowiadajcie szybko możemy mieć towarzystwo… - przerwało mu dzwonienie telefonu w jego płaszczu. Trochę bojaźliwie sięgnął po niego i spojrzał na wyświetlacz - Computer Hexenmeister? Czego ona chce… jak ona… - odebrał telefon - Ja? Mervi, jak ty…

- Klaus! Jak miło cię słyszeć! - głos Mervii brzmiał bardzo pogodnie - Jak tam u was? Dobre widoki? Bo u nas jest super!
- Jeden uczeń nie żyje, więc nie mam nastroju na podziwianie krajobrazu. Zatomizowałem jakieś… coś, technokratyczne mam nadzieję. Zgaduję po brzydocie. Hannah i drugi uczeń jeszcze zbierają szczęki z podłogi.
- U nas za to jeden ze statków został popsuty. - ton Wirtualnej udawał smutek - Ale były ładne fajerwerki z niego chociaż.
- Statek? Jeden z? Co się tam dzieje? - Klaus oparł się na mieczu jak o lasce.
- Technosy przyleciały nas odwiedzić. - parsknięcie przeszło przez kanał komunikacyjny - Gospodarz wysyła rakiety wieża-powietrze i ogólnie mamy tu life-size bitwę morską. A, Technoski nie mogły się doczekać party z nami, to aż jaki desant nam robią. Czemu pytasz?
- Bo chyba jest ich kilku tutaj. Słychać jakieś buczenie. Hannah i młody chcieli wiać, jaki mamy plan? Czy mamy plan? - eteryta zaczął obserwować ostrze swojej broni, westchnął dostrzegając kilka niedoskonałości w kształcie i przepływie eteru.
- Och, śmietanka Tradycji chciała nawiać? Więc jesteśmy zgubieni... - słowa Mervii ociekały trucizną złośliwości - A plan? Oczywiście, że nie mamy. To survival mode. - sekunda ciszy - Głosuję za fragami na punkty.
- Priorytety Mervi, priorytety.Zabrać przyszłe pokolenie magów w bezpieczne miejsce najpierw, teleportowanie bomb nuklearnych na statki technokracji później.

Zaległa ponownie cisza, gdy Mervi zwracała się do innej osoby, co brzmiało przez komórkę jakby zasłoniła na chwilę swoją słuchawkę, ale Klaus mógł wyraźnie usłyszeć słowo "zjeżdżalni".
- Za mało czasu aby ustawić zjeżdżalnie, która wystrzeli bomby nuklearne w statki. Po za tym nie wiem, czy wieża jest dość wysoka, aby dać nam dostateczną prędkość. - Klaus westchnął, że musiał tłumaczyć tak oczywiste rzeczy.
- Jakie bomby? Przecież on na wózku jeździ. Naprawdę... I czy ty chcesz Mistrzem JMSem rzucać w statki technokratyczne? - westchnęła zrezygnowana pomysłami eteryty.
- Bomby, jakie mógłbym skręcić z tego co widzę tu… potrzebowałbym tylko naładować energią eteryczną trochę surowego materiału. Przyznam wózek pomógłby w osiągnięciu odpowiedniej prędkości… Dobra. zbaczamy z tematu, o co wam chodziło z zjeżdżalnią? - Klaus popukał delikatnie w ścianę, aby upewnić się, że dobrze wycenił jej walory energetyczne.

Hannah i uczeń stanęli na brzegu wyrwy po drzwiach wpatrując się z niepokojem w korytarz. Hermetyczka poczęła szeptać dziwnie brzmiące zaklęcie (bardziej przypominające modlitwę). Powietrze we framudze falowało.


Nucąc pod nosem Patrick poprawił przewieszoną przez ramię torbę i zaczął wyjmować z niej nieduże elementy. Soczewka została opleciona metalowym drucikiem, tworząc monokl, do którego to Irlandczyk doczepił nieduży rezystor i połączył z małą diodką. Wszystko to wzmocnił za pomocą plasteliny ignorując wrzaski swojego niezadowolonego awatara.
Wszak nie mieli czasu na bardziej finezyjną robotą. Kilka minut nucenia przy prostej roboty i ta daam! Monokl wykrywania zagubionych duszyczek i zagubionej drogi był gotowy. Oby jeszcze zadziałał. Irlandczyk założył monokl na twarz i spojrzał na okręt w ramach testu.
Patrick przymknął jedno oko i widział cały wzorzec okrętu, jego plan. Szkoda że nie miał szkicownika ! A i talent do rysowania też by się przydał. Dostrzegał syletki oblekające świadome umysły magów, ale było tam coś więcej. Inne umysły, bardziej statyczne, więc o nikłej poświacie entropii. Roboty! Tych się tu nie spodziewał. Tradycje miały zbyt wiele doświadczeń z tymi tworami Technokracji, by nie być przygotowanym na ich unieszkodliwienie. Niemniej Healy nie zaprzątał sobie tym głowy, bo spojrzał na samą wieżę przenikając przez jej wzorzec i przeszukując wzrokiem dwa piętra poniżej. Nie wykrył tam umysłów na razie były puste. Na razie…
Syn eteru sięgnął do torby i wyjął z niej laseczkę dynamitu. Miał słabość do tego środka wybuchowego, mimo że istniały zdecydowanie lepsze i nowocześniejsze rodzaje materiałów wybuchowych. Niemniej w lasce dynamitu było coś… romantycznego. A że wolał nie tłumaczyć się na granicach z posiadanych środków wybuchowych, to cały zapas miał przy sobie. Ciekawe czy któraś z rot magów technokracji zabezpiecza ich przed eksplozją dynamitu pod nogami.
- Możemy pomyśleć nad zmianą schodów w zjeżdżalnię. Pytanie tylko czy powinniśmy go stąd ruszać. - zapytał Patrick podrzucając wyjęty z torby przedmiot. Owe słowa skierowane były do Mervi.

Mervi spojrzała na stojącego obok eterytę, gdy Klaus zapytał o zjeżdżalnię.
- JMS musi na dół zjechać, ale o zjeżdżalnię to Patricka pytaj. - mruknęła jeszcze wyraźnie do Klausa po drugiej stronie Bluetootha, po czym skierowała słowa do bliższego z miłośników Eteru, jednocześnie przekazując je też do drugiego - Ruszać to powinniśmy, chyba że ma tu za cel dla statków robić, ale darujcie sobie zjeżdżalnię. Szybki portal, szybkie sprowadzenie Mistrza na dół i pozostaje nam cofnąć się po odstawieniu Mistrza na wózku, aby pozbierać dzieciarnię. Bo wiadomo, technomanci są lepsi niż ci, co by zostawili innych chcąc tylko swoje zacne tłuste dupska chronić. - chyba chciała urwać w tym momencie, ale dodała jeszcze - A, i nie widzi mi się władować w Techno-party, to ja tak na ślepo portalu nie chcę…
- Nie są wcale tacy twardzi… ten cały technochrom na pyskach to tylko ta nooo… zagrywka psychologiczna. Ale portal… jeśli zdołasz wyczarować to wycało… byłoby miło, gdybyś go zrobiła Mervi.- odparł Irlandczyk układając kolejne laski dynamitu w torbie tak, by mieć je pod ręką. Tylko gdzie była zapalniczka?
- I możliwy Przebudzony toster. - odparła lekko, zerkając na Mistrza na wózku.

Wieża drżała u podstaw gdy Mistrz Einar ściągnął całą moc konstruktu w wściekle czerwone błyskawice uderzające w kołujące nad budynkiem statki technokracji. Na dole kotłowało się w burzy pyłu. Co ważne, statki nie atakowały Wieży bezpośrednio. Tylko tarczami odpierały atak, skupiając się na desancie. Widać bardziej zależało im na przejęciu budowli niż jej zniszczeniu.
Jonathan wreszcie wybudził się z transu. Był lekko spocony, lecz nie z wysiłku, lecz od nagłego uderzenia żaru którego źródło mieściło się tuż za plecami hermetyckiego mistrza. Po chwili i oni poczuli niesamowite gorąco. Powietrze falowało, rozjaśniło się w nagłym, kontrolowanym wybuchu płomieni. Natychmiast płomienie uformowały się w humanoidalną sylwetkę ciemnoskórego jegomościa w złotym, lecz pordzewiałym (kiedy indziej trzeba było się zastanowić jak złoto może rdzewieć) pancerzu na wzór antycznego rynsztunku. Oczy miał czarne, twarz pokrywały mu poruszające się płomienie. Skinął główą na powitanie. Wyraz twarzy miał srogi.
- Pyriflegeton, Umarły Strażnik Zgasłego Pieca Gwiazd. Prawda, że poetyckie? - Mistrz uśmiechnął się lekko. - Prawdziwa forma mego dobrego konsora byłaby jednak w tym przypadku drobnym nadużyciem. Lecz zobowiązał się pomóc.
Hermetyk uśmiechał się ciągle w delikatny sposób. Zatem podczas transu szukał ducha, negocjował pakt lub wykłócał się z nim o interpretacje starej umowy? Któż mógł wiedzieć? Na koniec Mistrz Jonathan machnął kilka razy wokół swego wózka, a ten… uniósł się lekko w powietrzu. NIe było to najlepiej uplecione zaklęcie i raczej nie oferowało dobrej szybkości, to jednak rozwiązywało część problemów.
- To powinien być latający dywan… - Hermetyk westchnął.

- Ehm... Tak... Poetyckie, przyznam. - brakowało w zdaniu Mervi stwierdzenia, że w tej poezji za mało liczb - Ładnie, że wózek lata, pomoże, ale na dół do dzieciarni lepiej portalem. - zerknęła na statki Technokracji i dodała - No i mam nadzieję, że Mistrz JMS nie ma za dużo przeciw bombie atomowej w wieży? Bo te tostery nad nami to chyba ją chcą, a Klaus gadał o atomówce na Eter...
Hermetyk zignorował Wirtualną Adeptkę. Nie był w nastroju na żarty.

Eteryta z dolnego poziomu westchnął patrząc na framugę przy której majstrowała dwójka dzieciaków.
- Za ile będziecie? - odezwał się przez komórkę - I proszę nie wprowadzaj naszego drogiego mistrza w błąd. Nie zrobię "atomówki na eter". Po prostu wykorzystam pra-substancję do transmutowania jakiegoś surowca w materiał radioaktywny, który szybko osiągnie masę krytyczną. Wystarczy wtedy w czymś zamknąć i dostarczyć na statki Technokracji. - Grobian kann versteht nicht Kunst. - mruknął pod nosem eteryta. Spojrzał na barierę, którą stworzyła Hannah. Zwykłe proste falujące powietrze, ale etergogle pozwalały mu zobaczyć wady w jej konstrukcji, ale będzie musiała wystarczyć na razie. Zauważył, że buczenie, które do tej pory było tylko drobnym nie dogodnym hałasem trzecioplanowym, zaczęło się nasilać. Klaus zastanawiał się, czy Technokracji może wysłali jakiś czołg, albo ciężkiego cyborga na silnik antygrawitacyjny…

Mervi jedynie pokręciła oczami, nie wiadomo czy na słowa Klausa, czy na reakcję hermetyka. Mruknęła jedynie do eteryty po drugiej stronie komunikacyjnej "zaraz będziemy", nie precyzując jednak mało konkretnego określenia czasu. Wyciągnęła z kieszeni koszuli niewielki przedmiot na pierwszy rzut oka wyglądający jak MP3 z małym wyświetlaczem, na którym zaczęły pojawiać się liczby, po spojrzeniu na które, Mervi zaczęła "projektować".
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-09-2019 o 10:34.
abishai jest offline