Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 22:25   #7
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację

SCENA W WIEŻY, część trzecia

Najpierw zgromadzeni walczyli o przetrwanie mieczami świetlnymi i laserem zza ściany ze światła... aby po tym z przestrzeni, jaką wcześniej witraż zajmował... wypadli zaginieni magowie.
Dosłownie.
Portal utworzony został praktycznie w dziurze po witrażu, a jego ustabilizowaniu się prawie od razu towarzyszyło pojawienie się Mistrza Jonathana... za którym podążył po chwili wciągnięty Mistrz Einar oraz Patrick i Mervi.... oraz płonący... duchowy jegomość. Na pożegnanie rozbrzmiał wybuch zza portalu, który w jednym momencie zatrzasnął się i rozpłynął w niebyt.
- Co dalej? - spytał Patrick bardziej obecnie podtrzymując niż trzymając staruszka.

Klaus spojrzał na nowo przybyłą grupę.
- Co tak długo? Ta dwójka już chciała chyba uciekać bez was. -wskazał na Hannah i ucznia - Młodzik potrzebuje chyba terapii. Zapadł chyba na PTSD, Post Technocratic Stress Disorder.
- To potwarz. - Hannah zacisnęła usta. Nie było jej do śmiechu. W oczach momentalnie pojawiła się jej czarna nienawiść.

Z głębi korytarza dochodził dźwięk strzałów, laserów oraz… walki? Całkiem możliwe. Brodaty mistrz ledwo dyszał. Pierścień na jego dłoni rozwiał się w pył. Wieża momentalnie przestała drżeć u podstaw. Jonathan westchnął. Ciężko, powoli, spokojnie z pewną niewypowiedzianą irytacją. Właściwie, to niewypowiedzianą do czasu. Bo po tonie jego głosu można było usłyszeć, iż jest zdenerwowany na magów, a w szczególności na Patricka którego potraktował wgniatajacym w ziemię spojrzeniem.
- Drodzy państwo, przyjaciele - spojrzał na Einara - kamraci - zwrócił się do ekipy - oraz obecni wśród nas ludzie którym zamarzyło się bohaterstwo. Mamy przejebane. Korzystając z czasu podczas którego szanowny konsor - wskazał na ducha - szukał mej świadomości, aby dotrzeć w to miejsce, badałem strumień czasu. Za dokładnie minutę burza na górze rozwieje się. Za minutę i piętnaście sekund od kiedy skończę wypowiedź, technokracja ześle tutaj przebudzone cyborgi oraz wykorzysta pełnię środków wsparcia zdalne. Za dwie minuty szanowny Klaus będzie trupem. Wybacz dosadność, Klaus, jeśli mogę po imieniu. - uśmiechnął się dając do zrozumienia, iż nie chciał obrazić eteryka ani nie ma ku niemu pretensji.
- Aby było ciekawiej, tutejsza konstrukcja… jest jakby szpilką w przestrzeni. Szpilką wbitą pomiędzy warstwami… Nieważne. Na pocieszenie, mamy jednak spore szanse na przeżycie, nawet szanowny Patrick. Tylko proszę zdawać sobie sprawę z zagrożenia. Za kilka chwil postaram się wygenerować pole ochronno-maskujące jeśli nikt nie ma obiekcji. Hannah, podaj mi klepsydrę…

Mevri otrzepała ubranie, jednocześnie zdając się coś liczyć. Spojrzała po wypowiedzi hermetyka na niego, aby zabrać głos.
- Jeden problem na raz. Trzeba w końcu nie tylko przeżyć, ale przedszkole zebrać i rozwalić to miejsce... nie dokładnie tak, jak chciał Mistrz na górze. Mniej dramatyzmu, więcej chłodniejszej oceny może? - spojrzała w górę - Kwiatów na pogrzeb Klausa nie mamy, więc może jeszcze niech nie ginie, co? A z wieży Technosy to skład kabli i tosterów zrobią, a to jest nie-nie. Pole maskujące zawsze w cenie, oczywiście. - dodała, kierując spojrzenie na Hannah - Hej, rada dla ciebie słonko. Poczytaj o psychologii rozładowywania stresu. Świetna sprawa.
Klaus westchnął i spojrzał na hermetytkę.
- Jesteś świadoma, że toczymy wojnę dziewczyno? Jeżeli ten młodzieniaszek pozwoli, aby coś tak trywialnego jak ten atak teraz, podczas którego nic się tak naprawdę jemu nie stało, wstrząsnęło nim tak mocno. To może nie być mentalnie gotowy na borykanie się z cięższymi aspektami Sztuki. - westchnął ponownie - Rozumiem, że jest młody i to może go trochę przerastać. Moje słowa nie miały na celu urażenia go, ale nie możemy teraz sobie pozwolić na bezczynne stanie. Za półtorej minuty mam być martwy więc, może się zabierzmy stąd.

- Skoro już wszyscy pokazali jacy są mega twardzi i ile to bitew stoczyli z Technokratami to może… skupmy się na przeżyciu i wydostaniu.- zaproponował polubownie Patrick.- Musimy otworzyć przejście do reala i wysadzić wieżę. Miała być jakaś bomba atomowa czy coś w tym stylu?
- Rzeźbię pieczęcie. - warknęła Hannah na słowa o portalu do rzeczywistości. Co raz z trudem dopytywała ucznia o szczegóły. Do tego dołączył się Einar lecz nagle ożył, słysząc o wysadzeniu wieży. Spojrzał na Syna Eteru z rezygnacją.
- To awykonalne. Fizyczna obecność Wieży to tylko powłoka. Należy odessać całą Vis ze struktury oraz użyć pewnych mechanizmów. Inaczej zniszczymy tylko… - starzec rozkaszlał się - tylko formę.
Delikatna mgiełka rozeszła się po pomieszczeniu gdy Mistrz Jonathan zakończył swe zaklęcie. Magowie poczuli na skórze specyficzne mrowienie jakże charakterystyczne w przypadku silnego nagromadzenia energii kinetycznej w otoczeniu. Dało się też odnieść wrażenie, że tutaj z czasem coś miało być nie tak…
- Hmm… to niepraktyczne. Gdybym ja był… twórcą wieży…- zadumał się Patrick studiując jej struktury monoklem.- To wbudowałbym w nią zabezpieczenie na taką sytuację. Kamień którego usunięcie wywoła lawinę i sprawi, że wieża rozwali się jak domek z kart.

Z korytarza dobiegały coraz intensywniejsze dźwięki. Zza drzwi wyłoniły się kolejne roboty, sprawnie znokautowane przez przyzwanego ducha. Teraz oczy płonęły mu prastarym gniewem. Odwrócił się w kierunku hermetyka i poczynił kilka kroków do przodu biorąc na siebie… boczny ogień. Magowie nie widzieli kto strzela, ale sądząc z kalibru broni oraz skutków - ciało ducha ledwo nadążało z egeneracją, tak, iż niemal cały przypominał już tylko żywy płomień z resztkami - ciała - był to zmasowany atak. Ognista fala wywołana przez Pyriflegetona w prawo chyba dała spoko szturmowi z tej strony. Rzucił się z impetem na lewo.
Do pomieszczenia zaczęły wdzierać się się kolejne, znane magom ze szczytu, roboty. Rozbijały się o tarczę hermetyka. Był to doprawdy zabawny widok gdy ich pazury odbijały się od powietrza, a następnie pękały od nagromadzonych drgań rezonansowych.
Do czasu. Poczuli silny podmuch nieznanej energii. Wszystkie ostre kształty w pomieszczeniu zdały się rozpływać jakby od żaru, lecz nie czuli ciepła. Klaus zrazu poczuł, iż nie ma mowy o fizycznej materii. Coś zgięło przestrzeń, a następnie, korzystając z jej energii, zdmuchnęło całą magyę z pomieszczenia. Szable świetlne wyłączyły się, jedna z nich niemal nie wybuchłą gdy rozgrzała się do czerwoności sypiąc iskrami na podłogę. Tarcza hermetyka ostatnim tchnieniem, pękając, odrzuciła napastników na korytarz, większość niszcząc - lecz za chwilę mieli przyjść kolejni.
Tak silnego strumienia kontramagy nie widzieli nigdy w życiu. I chyba mieli nadzieję, że nigdy nie zobaczą. Przytłaczający, statyczny rezonans wypełnił pomieszczenie.

- Ok… ma ktoś głośniczki? Możemy użyć moich wzmacniaczy, by posłać falę dźwiękową. I powiadomić uczniów, by zbiegali się do nas. Technokracja i tak wie, gdzie jesteśmy. - zaproponował Patrick, szukając w torbie modułów które służyły mu do wzmacniania efektu ze Sfery sił. Wszystko jedno jakiego rodzaju sił.
- Najpierw musimy znać ich lokacje... - westchnęła Wirtualna.
- To dźwięk.. rozchodzi się falą wszędzie. Nie musimy znać ich lokacji. Wystarczy że będzie donośny. - wtrącił Partick nie zgadzając się z dziewczyną.

Mervi spojrzała z irytacją na eterytę.
- Czy naprawdę uważasz mnie za debilkę? Nie dlatego o lokacji mówię. Nie chcę fali wysyłać przez CAŁĄ wieżę, która też zaalarmuje Technosów o uczniach. Chcę ich znaleźć i dzięki temu wysłać im wiadomość, bez powiadamiania każdego tostera w okolicy. Otwarcie szczeliny do danej przestrzeni to nie problem, jak szczelina ma być malutka, co wystarczy na wiadomość, a w razie czego mogę kombinować tym sposobem, jakim z Klausem nawiązałam połączenie.
- Tak. Bo nie bierzesz pod uwagę, że nie mamy czasu by ich szukać. W ogóle… ani jednej zbędnej minutki. Albo przebiją się do nas. Albo...zginą, a my też czekając na nich. - wyjaśnił smutnym tonem Patrick. - Jak ktoś tu zdaje się zauważył. To jest wojna, a na wojnie są ofiary. Poza tym Technokraci wiedzą pewnie i o uczniach, a fala dźwiękowa nie zdradzi gdzie są.
- Bo przeglądanie kilku lokacji na raz jest złym pomysłem? - machnęła ręką - Ja i tak będę starała się pomóc tym, co spróbują uciec... Chociażby ich kierując tak, żeby omijali Technoli.
- Sami… nie wiemy, gdzie są. - westchnął Healy wymieniając wypalony dzyngiel, na nowy gadżet tarczy. Oby zadziałał równie dobrze jak poprzednik.
- Nie mów, że się poddajesz. - fuknęła Mervi, po czym spojrzała na wymęczonego Einara. Podeszła do niego i przyklęknęła na podłodze obok hermetyty pomagającego z runami.
- Pomóż nam, Mistrzu... Nie, pomóż swoim uczniom pomagając nam. - poprawiła się - Chcę ich znaleźć i wspomóc w bezpiecznym dotarciu do nas, ale potrzebuję wskazówek co do możliwych lokacji, obszarów; najprawdopodobniejszych, w których mogli się skryć.*
Mistrz Einar bardziej skupił się na pomaganiu przy kreśleniu pieczęci mających otworzyć istniejący w Wieży portal. Wyglądał na człowieka załamanego lecz jego pomoc przyspieszyła prace. Spojrzał na adeptkę.
- Nie wiem… - i poczuła, iż powiedzenie tych słów bolało starego hermetyka u podstaw.

Martwe, płonące, podziurawione ścierwo Pyriflegetona runęło korytarzem. Przez wyrwę po drzwiach zobaczyli tylko lecące ciało. Do pomieszczenia wrzucono pęk granatów. Błysk i huk eksplozji został urwany w połowie. Mistrz Jonathan wyciągnął dłoń i dosłownie zamroził w czasie wybuchy. Gorące, nieruchome fale uderzeniowe, plazmy oraz odłamów spoczywały na podłodze w liczbie ośmiu niczym surrealistyczne dzieło sztuki.
Z trzaskiem łamanej przestrzeni otworzył się seledynowy portal. Hannah niewiele myśląc, wyrzuciła zań ucznia. Mistrz Einar wyglądał na skołowanego.
Do pomieszczenia przedzierały się kolejne maszyny w niezliczonej fali srebrzystych pazurów. Jednak, czuć było w ich działaniach większą koordynację. Z oddali dobiegały strzały.
I zza pleców. Uzbrojony w plecak odrzutowy żołnierz przepuścił serię celując w Klausa. Pierwsze pociski zobaczyły toru, następne powstrzymał mistrz Einar. KIlka ostatnich raniło Klausa w nogę. O dziwo nie czuł bólu. Trudno powiedzieć czy to była adrenalina czy coś innego. Nie czuł również dziur. I nie krwawił.

Kule rozpłynęły się jak sen złoty. Mistrz Einar drżał i zataczał się. Cyborgi wskakiwały do pomieszczenia, żołnierz przymierzał się do kolejnego strzału.
Irlandzki Syn Eteru ponowił swą taktykę, rzucają laski dynamitu w kierunku wrogów. Głównie dlatego, że nie było czasu na nic innego. Ani na przygotowanie min, ani na zbudowanie mechanicznego wsparcia, na nic… A wpadający kupą wrogowie przynajmniej czynili laski dynamitu szczególnie skutecznymi. Nie dość, że ciężko było nie trafić w coś, ale też każda eksplozja mogła wywołać odpowiednio duże zniszczenia.
Irlandczyk opuszczać zamierzał “pokład” wieży jako ostatni, przed wyjściem podrzucając wiązkę pięciu lasek w ramach prezentu pożegnalnego. Aby go Technokraci zapamiętali.
Mervi nie była w stanie już skupić się na niczym innym, jak tylko na działaniu... wymuszonym sytuacyjnie. Działaniu TERAZ.
- Klaus! Jonathan! - krzyknęła do eteryty, mając tylko nadzieję, że ten pojmie zamiar. Patrick chciał zapewne jeszcze prezent tosterom zostawić... Byle to nie był on.
Wirtualna pochwyciła zmęczonego i skołowanego Einara, którego bez oczekiwania na jakiekolwiek słowa po prostu wepchnęła w portal, którym i sama podążyła.
- Ja, lessen die Wissenschaftle von bürde... - Eteryta sapnął pod nosem i podbiegł do mistrza Jonathana. - Komm her, keine Zeit. - szybko zaczął pchać wózek mistrza i przebiegł z nim przez portal.
Patrick był ostatni… jeszcze doszedł do jego uszu odgłos eksplozji ostatniej wiązki dynamitu.
- Sayonara suckers- szepnął do siebie z uśmiechem.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline