Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2018, 10:31   #31
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Joel w życiu kierował się twardą logiką. Kiedy więc pod łóżkiem znalazł kij bejsbolowy przyjął dwa możliwe wytłumaczenia. Pierwsze, najbardziej prawdopodobne, kij z garażu zabrał Barry. Jak nie oglądał telewizji szwendał się po domu myszkując w szafkach. Co prawda drzwi do garażu Strode zamykał na klucz, lecz mógł przecież o tym zapomnieć. Zwłaszcza wczoraj, po tym jak brat prawie stratował go na śmierć. Drugie wytłumaczenie zakładało, że Joel po wstrząśnieniu mózgu doznał jakiejś amnezji. W nocy, bojąc się, że Barry znów wpadnie w szał, wyciągnął pałkę z garażu i schował pod łóżkiem. Ale ani pierwsze ani drugie wytłumaczenie nie wyjaśniało skąd do cholery, na kiju wzięła się krew. Bo, że to ketchup albo filmowy rekwizyt Strode wątpił. Niech żyje pieprzona logika.
Nauczyciel zabrał kij i zszedł do salonu. Barry dalej ślęczał przed telewizorem wcinając chrupki. Jednego Joel mu zazdrościł. Wariaci nie odpowiadali za swoje czyny, ba, często nawet nie pamiętali o tym co robili poprzedniego dnia. Dla jednych przekleństwo, dla drugich błogosławieństwo. Strode wiele by dał, żeby zapomnieć o tym jak rozwścieczony starszy brat rzuca się na niego z pięściami. Złapał się na tym, że spogląda na niego ze strachem. Tak jak na Rufusa. Rufus był owczarkiem niemieckim i wychowywał z Joelem od szczeniaka. Dla dziesięciolatka taki psiak to najlepszy kumpel, brat, przyjaciel. Chłopak nauczył go bawić się w chowanego, razem ganiali za królikami po pustyni, pies codziennie odprowadzał go do szkoły. A potem, u schyłku swoich dni Rufus zachorował i wszystko się zmieniło. Kiedy Joel wchodził do pokoju i zapalał światło, owczarek budził się i otępiały rzucał na niego kłapiąc zębami. Kilka razy ugryzł. To nie był już ten sam pies, Joel przechodząc obok niego wstrzymywał oddech a serce biło mu jak oszalałe. Miłość i uwielbienie dla kudłatego przyjaciela zamieniło się w paniczny lęk i bezradność. I tak samo właśnie czuł się teraz patrząc na Barrego.

- Możesz mi wyjaśnić, skąd to się wzięło pod moim łóżkiem? – zapytał demonstrując bratu zakrwawiony kij.

Barry oderwał wzrok od telewizora tylko na chwilę. Obrzucił kij szybkim spojrzeniem i powrócił do oglądania programu.

- Nie wiem - burknął. - Przyniosłeś z garażu?

Nauczyciel wiedział, że Barry nie potrafi kłamać. A nawet jeśli w przebłyskach świadomości próbował kantować, robił to nieudolnie, jak trzyletnie dziecko. Być może wziął kij z garażu a potem o tym zapomniał, co mu się przecież zdarzało dosyć często. Z wszystkich możliwych wersji wydarzeń to wyjaśnienie wydawało się najbardziej prawdopodobne. Wciąż jednak zastanawiał się skąd na pałce wzięła się krew. Ważniejsze pytanie. Czyja to była krew?

Za oknem usłyszał przeciągłe wycie. Podszedł i rozchylił żaluzje. Ambulans przejechał na sygnale i zniknął za zakrętem. Po chwili za karetką przejechały dwa radiowozy policyjne z migoczącymi na niebiesko kogutami. Joel już miał odejść od okna, kiedy zauważył coś dziwnego. Opatulił się szlafrokiem i wyszedł przed dom.

Na horyzoncie, nad dachami sąsiednich domów unosiła się ku niebu szara łuna. W powietrzu czuć było zapach palonej gumy a drobinki sadzy i pyłu tańczyły na wietrze. Pożar musiał wybuchnąć całkiem niedaleko, zaledwie parę ulic stąd. Odwracając wzrok Joel spostrzegł, że dym unosi się również od strony centrum, nie dalej jak dwa kilometry. W oddali słychać było kakofonię syren radiowozów, karetek i wozów strażackich. John Tetch, sąsiad mieszkający dwa domy dalej wybiegł na podjazd taszcząc ze sobą ogromną walizkę. W pośpiechu zaczął wkładać ją do bagażnika, z niedomkniętego bagażu zaczęły wypadać mu ubrania, jednak grubas w ogóle się tym nie przejął. Zachowywał się jakby ścigał go sam diabeł. Sapiąc otworzył drzwi od strony kierowcy a potem spojrzał na Joela. Nauczyciel machnął mu ręką i dopiero wtedy zauważył na twarzy mężczyzny nieopisane przerażenie. Sąsiad wgramolił się do auta a potem odjechał z piskiem opon.

Strode wrócił do domu. Drzwi odruchowo zamknął na zasuwę. Wszedł do salonu i bez ostrzeżenia wyrwał bratu pilota z ręki.
- Ej, ja oglądam Joel! Ja to oglądam!– zaprotestował Barry, ale widząc jego wyraz twarzy od razu spokorniał. Nauczyciel włączył wiadomości na lokalnym kanale. Dziennikarka, próbując nieudolnie zachować zawodowy profesjonalizm opisywała wydarzenia, które rozegrały się nocą w Diamond Taint. Dwudziestu dwóch rannych, trzy ofiary śmiertelne. Zniszczone sklepy, płonące śmietniki, porozbijane chodniki, powybijane szyby. Wyglądało na to, że Joel przespał lokalną apokalipsę ale nie miał czasu zastanawiać się jakim cudem hałasy przemocy i chaosu go nie obudziły. Przecież to się działo praktycznie za jego oknem!

Zmroziło mu krew w żyłach, gdy zobaczył zdjęcia ze szpitalnego holu. Był tam z Barrym wczoraj wieczorem i wyglądało na to, że kilka kwadransów a może nawet minut dzieliło braci, by stali się ofiarami zamieszek.

Nauczyciel rozpaczliwie próbował szukać w głowie kolejnego logicznego wytłumaczenia. Być może jakiś narwany gliniarz zastrzelił czarnego a jego kolorowi bracia postanowili zrobić rozróbę. Tyle, że w Diamond Taint nie było żadnych slumsów ani gett, w najgorszej dzielnicy mieszkali akurat bracia Strode i nigdy nie spotkali się z przypadkami tak skrajnej przemocy. Do głowy przyszła mu jeszcze jedna, mało prawdopodobna możliwość. W więzieniu wybuchł bunt, więźniowie uciekli wdając się walkę z policją i zdemolowali miasto. Ale w telewizji nie padła taka sugestia.
Joel na telefonie wybrał numer Sama Washingtona. Czekał prawie do siedmiu sygnałów kiedy w końcu usłyszał zachrypnięty głos przyjaciela.
- Sam oglądasz wiadomości? Co tu się dzieje, rozumiesz coś z tego? -
- Jane nie wróciła na noc do domu – usłyszał w odpowiedzi – Próbowałem jej szukać ale…
W tym momencie połączenie przerwano. Joel spojrzał na telefon. Bateria padła.
- Kurwa mać! –
Barry aż podskoczył na fotelu. Joel zaczął rozglądać się za ładowarką. Za oknem znów przejechała karetka na sygnale.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 09-05-2018 o 10:34.
waydack jest offline