Victor zareagował na szybko wybuchający konflikt i skoczył pomiędzy dwie kobiety próbując zatrzymać Ocelię. W momencie kiedy miał złapać dziewczynę za przedramię Frost szarpnęła go za bark i wywróciła w bok na ziemię.
Rozdziawione palce Oceli wymierzone w oczy Emmy dosięgły celu. Paznokcie dotknęły oczu i złamały się, w ślad za nimi wygięły się boleśnie do góry palce łamiąc się w czterech miejscach, a kość w dłoni chrupnęła tworząc otwarte złamanie.
Krew z ręki pokryła twarz telepatki, której ciało mieniło się niczym diament.
- Dobrze. Lekcja druga w świecie mutantów. Nigdy nie atakuj kogoś, nie znając jego wszystkich możliwości.
Diamentowa pięść huknęła w czoło Ocelię zwalając ją z nóg na podłogę. Ciemność zalała wyjący z bólu umysł pozbawiając jej świadomości.
- Nie musiałaś w twarz - stwierdził Logan patrząc na rosnący siniak na czole francuski.
- Nauka wpojona w twarz szybciej wchodzi. Lepiej sprawdź czy to nie kolejna twoja córcia, macie taki sam temperament, jak i zdolności - profesorka wskazała palcem na złamanie otwarte, z którego przestała lecieć krew, a kości powoli zaczynały się z zsuwać do siebie.
- Czysty przypadek - stwierdził dla pewności węsząc jej zapach. Zaczął mijać towarzyszkę zostawiając jej uporanie się z ranną dziewczyną.
Frost dotknęła komunikatora -
Jean słonko, zejdź do ambulatorium. Nowa potrzebuje opieki medycznej i zabawy w szkołę.
Brew Logana uniosła się nieznacznie, a następnie zawrócił biorąc nieprzytomną francuskę na ręce.
-
Zaniosę ją do ambulatorium i przypilnuje by nie zrobiła czegoś głupiego jak się wybudzi. - Taką miałam nadzieję - Frost uśmiechnęła się do Logana wynoszącego kobietę i podążyła wraz z resztą uczniów do wyjścia zrzucając diamentową osłonę.
Po kilku chwilach Jean pojawiła się w ambolatorium wymieniając spojrzenia z Loganem. Było oczywiste, że prowadzą wewnętrzną rozmowę, gdzie Logan musiał się gęsto tłumaczyć z akcji. Wkrótce Jean wyprosiła wszystkich z ambulatorium, gdzie ponastawiała rękę i palce nieprzytomnej dziewczyny.
Następnie usiadła przy dziewczynie i weszła w jej sny.
Ocelia poczuła jak świat zmienia się wokół niej, a z trawy wyrasta duża szkoła, którą widziała z okna odrzutowca, gdy lądowali.
Ze szkoły wyszła kobieta w normalnym ubraniu z rudymi włosami.
- Jestem Jean Grey, przepraszam cię za zachowanie Emmy i to co się wydarzyło, ale musimy pilnie porozmawiać. Losy ludzkości mogą zależeć od twoich następnych decyzji.
Przez kilka następnych godzin Jean i Ocelia rozmawiały wewnątrz umysłu dziewczyny. Jean opowiedziała jej o mutantach, o szkole, X-Men i obecnym świecie. Pokazała prześladowania jakie ludzkość sprawiła mutantom i poświecenie członków drużyny w pomocy ludziom i mutantom. Jednak rozmowa po kilku godzinach została gwałtownie przerwana potężną eksplozją.
Nagła eksplozja wyrwała mieszkańców posiadłości Xaviera ze snu. Osoby z dobrym słuchem słyszą jak potężna frontowa brama posiadłości spada na ziemię wyrwana z zawiasów. Po kilku sekundach słychać pisk opon pojazdów wjeżdżających na teren posiadłości. Zegarki wskazują drugą w nocy.
Ocelia obudziła się w pokoju gościnnym, na jej ręce założony jest gips, ręka jest znieczulona środkami przeciwbólowymi. Na czole wciąż widnieje guz.
Na korytarzach słychać tupoty stóp i głosy wystraszonych uczniów. Tłumek studentów próbuje się połapać o co chodzi, większość z nich zbiega po schodach do głównego holu. Gdzie Jean przedziera się przez tłum studentów próbując ich uspokoić, ale także dotrzeć do okien.