Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2018, 11:34   #3
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Egil Ragnarsson, przez swoich zwany Egilem Sternikiem, siedział w cieniu palarni, chroniąc się przed żarem słońca. Na pierwszy rzut oka był dość młodym, wysokim mężczyzną, silnej budowy ciała. Jego blond włosy, wcześniej barwy zboża, teraz, pod wpływem bezlitosnego południowego słońca, pojaśniały niemal do białości. Jego skóra natomiast nabierała miejscami jasno czerwonego koloru – tak jak inni Relhadowie, opalał się głównie na czerwono. Poszarzały od brudu i pyłu, dawniej biały zawój chroniący głowę i ramiona przed słońcem, spoczywał przewieszony przez dużą, okrągłą tarczę, pomalowaną na jednolicie jasnozielony kolor, obecnie wyblakły i miejscami odchodzący od drewna. Każdy obeznany z kulturą ludzi północy wiedziałby, że taka tarcza to oznaka człowieka do wynajęcia.

Niebieskie jak niebo oczy Relhada obserwowały miejski rynek Yarakanu. Ten wielki plac, gdzie tylko najbogatsi kupcy rozstawiali swoje towary. W odróżnieniu od targu poza murami miasta, tutaj oferowano to co najlepsze, za najwyższe ceny. Tłum sprzedających i kupujących przelewał się przez plac tworząc zadziwiającą mieszaninę kolorowych strojów, pokrzykiwań, przemieszanych z kłótniami, obowiązkowym targowaniem się i brzękiem monet. Ten dźwięk sprawiał, że Egil mimowolnie się krzywił. Pogryzając daktyle spojrzał na sakiewkę, leżącą przed nim na blacie stołu. Zawartość nie prezentowała się imponująco. Ozdobioną rzemieniem z drewnianymi paciorkami ręką rozgarnął monety. Topornie bite miedziane szekle, kilka sztuk srebra. Mało. Wiedział, że to wystarczy na kilka dni życia, ale potem trzeba będzie znaleźć sposób na większy zarobek, w przeciwnym razie jego poszukiwania znów się przedłużą. Spoglądał na plac, gdzie niewolnicy nosili za swoimi panami zakupione towary, a zakryte zawojami kobiety często w towarzystwie mężczyzn, czy to krewnych, czy to strażników, przeglądały zwoje tkanin, kosze wielkich owoców, czy zawartość straganów piekarzy.

W myślach prześledził swoją drogę. Ze Skajold, wyspiarskiego królestwa na południe od Uppse, przepłynął statkiem do Feturm, pierwszego miasta południowców, jakie zobaczył w życiu. Potem najęcie się jako strażnik na statku kupieckim, płynącym po Wielkiej Rzece Anan przez Al’Hagię i Al’Safiję do Subatu, a tam załapanie się najpierw jako pomocnik sternika, a potem jako drugi sternik na jednej z łodzi łowiącej rzeczne bestie, zwane tutaj hipopotamami. Z łowcami dopłynął do Nahaji, a stamtąd jako strażnik i pomocnik woźnicy w karawanie kupieckiej dotarł do Yarakanu. I tutaj trop się urwał. Poszukiwany przez niego człowiek jakby zapadł się pod ziemię, a pieniądze zarobione w podróży zaczęły kończyć się coraz szybciej.

Odruchowo dotknął piersi. Pod skórzanym napierśnikiem i koszulą wisiał mały kamień słoneczny, cenny, ale obok, na drugim rzemieniu spoczywał powód dla którego Relhad wyruszył w świat. Mała sakiewka z wyszytym srebrnym wzorem nadal była na swoim miejscu, podobnie jak jej zawartość.

Dosyć czekania. Dojadł resztę daktyli, dopił podany mu kumys. Przypiąwszy pas z bronią zarzucił tarczę na plecy, zawinął zawój na głowę, po czym ruszył do wyjścia z placu, odprowadzany niechętnymi spojrzeniami strażników. Jak wszędzie, tu też nie lubią najemników bez zajęcia. Dziarskim krokiem skierował się w stronę karawanserajów poza kamiennymi murami miasta. Może tym razem spotka kogoś, kto będzie coś wiedział o poszukiwanym przez niego człowieku? A jeśli nie, to musi zacząć szukać pracy.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline