Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2018, 07:30   #616
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Oleg zdumiał się czując stanowczo zaciśniętą dłoń na ramieniu. Sal nie zwykł nigdy nastawać na jego wolność, ale też Oleg nigdy nie był częścią jego oddziału. Jeśli już podróżowali razem to był raczej maskotką umilającą czas śpiewem i opowieściami niż faktycznym członkiem grupy. Banita zdawał się też zapomnieć, że Oleg nie przepada za niezainicjowanym przez siebie dotykiem, co zamanifestował przykurczeniem ramienia, jakby Sal chlasnął go pokrzywą. Spojrzał na Salefika, jak zbity pies, a jego brązowe oczy zaszkliły się żałośnie. Skulił głowę z wyrazem nieustającego zaskoczenia wrócił na skraj barykady i wlepił smutne oczy w przestrzeń przed sobą. Zapanowała długa niezręczna cisza. Biedny Frietz nie rozumiał powagi słowa rozkaz.

- Jasna cholera! Idą! - wykrzyknął nagle wędrowiec wskazując odległy, punkt - Muszę im powiedzieć! - wrzasnął i w tym samy momencie szarpnął się do biegu.

Nie liczył nawet przez chwilę, że stary dobry Sal da się nabrać na tak banalny numer, ale liczył na to, że jego reakcja opóźni się na tyle, że nie będzie już chciało mu się go ścigać, zwłaszcza, że Oleg momentalnie spiął się i nabrał największej prędkości, na jaką było go stać i biegł, jakby goniło go stado dzikich Detlefów. A do najpowolniejszych nie należał.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 11-05-2018 o 10:02.
Morel jest offline