Bert potraktował miejską "złotą młodzież" poważnie. Miał wystarczająco ogłady i umiejętności by zdołał ich lekko nastraszyć. Widać było, że będą go słuchać, nawet jeśli nie uznają jego pomysłów za najlepsze. Zapanował nad nimi na tyle, by nie wyśmiewali się z "kuszników" wybranych ze służby pomocniczej.
Dostał też proce, o których mówił.
Trzech potencjalnych dowódców na dziewiętnastu obrońców to sporo. Będący niedawno na murach Galeb nie skorzystał z możliwości przejęcia dowodzenia "na południu", Ulf zmuszony był więc zadać to samo pytanie Walterowi.
- Który z nas dowodzi podczas szturmu?
Galeb zaś nie myślał o tym, bowiem w pocie czoła pracował. Zanim inskrypcja została wypisana w sposób zadowalający czeladnika minęła godzina, a potem kolejną zajęło wtłaczanie do niej mocy i zamykanie runy.
Podjął też pracę nad hełmem dla Detlefa. Jeśli chodzi o ścisłość to same elementy zbroi były już gotowe i zahartowane, ale khazadzi nie przepuszczą nigdy okazji by ulepszyć swoje dzieło. Kolejna Runa Kamienia rozjarzyła się na chwilę.
Efekt spełniał wszelkie oczekiwania czeladnika run. A jeśli chodzi o innych kowali obecnych w kuźni to nawet je przerastał. Żaden z nich nie miał nawet nadziei, że mieszkając w ludzkim mieście kiedykolwiek zobaczy wykuwanie runy. A co dopiero dwóch. Galeb zorientował się, że umilkły młoty, a miechy przestały pompować powietrze do palenisk i wszyscy na niego patrzą.
Po chwili rozmowy i kilku łykach zimnego piwa przyniesionego z piwnicy wrócił do roboty - nie zamierzał być jedynym khazadem na murach bez porządnej ochrony. Nie było czasu na kucie od początku do końca, ale na przerobienie i dopasowanie jednego z używanych już tak.
Olegowi nie udało się nabrać Sala na najstarszy numer świata. Ale za to szarpnął wystarczająco mocno by poluzować niepewny chwyt łucznika, a wyrwawszy się popędził jakby mieli go obedrzeć ze skóry po złapaniu (bo niewykluczone, że tak by było). Ponieważ był szybszy od przeciętnego człowieka, a poza tym w Meissen spędził ciut więcej czasu od Sala i miał okazję poznać kilka uliczek, ucieczka okazała się skuteczna!
Salowi nie pozostało nic innego jak tylko posłać człowieka do Detlefa z informacją o niepowodzeniu.
Diuk odesłał czterech kuszników do portu i narzekał. Widocznie żal mu było jego halabardników, choć przecież dostał w zamian prawdziwych żołnierzy. Ci jednak nie patrzyli na niego z takim uwielbieniem jak zorganizowani przez Komendanta uchodźcy, których Diuk zaczął szkolić jeszcze na polecenie Gustawa i którzy darzyli go wielkim szacunkiem.