Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2018, 12:41   #290
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- Stało się coś? - Isabell jeszcze nie zrozumiała sprawy.

Becky zawahała się przez chwilę, nie bardzo wiedząc jak w sposób prosty i zrozumiały udzielić odpowiedzi, która by wszystko wyjaśniła - na to potrzebny by był cały dzień.
- Nie nie, nic. W porządku - wykręciła się uprzejmym głosem Becky, po czym nachyliła się bliżej Iss, - Executioner, to statek bardzo znanego Blackbearda - wyszeptała rozmówczyni na ucho. - To naprawdę wielka szycha wśród piratów, więc lepiej mu nie podpadać, a o to może być bardzo łatwo - zdradziła w tajemnicy.
- Może spytamy tych z “Goodbye Gravity”? To kobieca załoga i z tego co wiem, laski są w porządku - zaproponowała pilotka.

- Czeeeekaj - Powiedziała Isabell, wyraźnie nad czymś ciężko myśląc - Znaczy się, ten Blackbeard to… król piratów? Taki super, super-pirat? Wielki, zły i tak dalej? To może z nim się spikniemy, żeby tego sukinkota załatwić, co to nam się naprzykrzał, jak mu tam było… zamiast jakiś tam lasek. Po co nam jakieś panny, skoro mam Ciebie?

Isabell niespodziewanie objęła Becky od tyłu, kładąc dłonie na brzuszku pilotki. Cmoknęła kobietę w uszko. Ryder zaś nie mogła się powstrzymać od uśmiechu zdradzającego jej zadowolenie. Obróciła się powoli, cały czas pozostając w objęciach przyjaciółki, której dłonie znalazły się na dolnej części pleców pilotki.
- W sumie racja. To “Renifer” złamał kodeks, więc prawo pirackie jest po naszej stronie - zgodziła się z przedmówczynią. - I zgadłaś z tym wielkim i złym. Dlatego też sprawę spikania się z nim zostawmy lepiej Leenie - powiedziała szeptem do ucha rozmówczyni, odwzajemniając jej delikatne objęcie.
- To może skoczymy na jednego drinka? - zaproponowała.
- Nie ma sprawy, możemy się napić! - Zgodziła się z ochotą na taki pomysł Isabell.

Ruszyły więc obie, w poszukiwaniu tym razem miejsca, gdzie można było napić się jakiś procentów. Po paru minutach coś znalazły, choć nie był to bar. Raczej większy… kiosk?? z paroma stoliczkami, może to i lepiej, w końcu bywało tu wśród tych wszystkich piratów niebezpiecznie, dobrze więc się nie zapuszczać do wnętrza jakiś spelun z dala od oczu przypadkowego tłumu?


- To co pijemy? - Isabell z wesołym uśmiechem rozglądnęła się po miejscu, wyczekując decyzji Becky.
Pilotka miała wystarczająco doświadczenia związanego z takimi miejscami, aby wiedzieć co i jak. Gdyby tylko poczekały dłużej, zaraz znalazłby się ktoś, kto chętnie postawi mi drinka... w zamian za coś, oczywiście.
- Proponuje coś lżejszego. To piwo “W” wydaje się popularne - odpowiedziała Becky i nachyliła się do rozmówczyni. - A potem może zjawić się jakiś wielbiciel kobiet i zobaczymy - dodała na ucho i obie zachichotały.

Nie było na co czekać. Blondynki zamówiły sobie po piwie, a ponieważ nie było żadnej kolejki, ich zamówienie zostało szybko zrealizowane. Z ośmiu stolików, aż pięć było zajętych, ale nadal było z czego wybierać. Becky ustaliła z Isabell na migi, gdzie powinny usiąść, a pilotce najbardziej pasował daleko od palącego “cygaro” czerwonego osobnika. Iss popierała ten tok myślenia i już po chwili zadowolone z siebie blondynki siedziały spokojnie na nieco twardych, ale mimo to wygodnych krzesłach.
- No, to jak wam się układa z Nightem? - zagadała Becky, pamiętając o tym, że ich obecny wypad ma być tajemnicą przed wspomnianym mężczyzną.
- Wszystko suuuuuper - Uśmiechnęła się Isabell, zapewniając przyjaciółkę. - A jak tam… ten… Twoje sprawy miłosne? - Dodała minimalnie niepewnym głosem.
- Cóż... - Becky upiła nieco piwa, dając sobie tym samym chwilę czasu do namysłu.
- Chciałabym, abyśmy mieli działającą komunikację. Bez tego jestem pozbawiona kontaktu z Ziddianem, a załatwienie i instalacja anteny strasznie się przeciągnęła - pilotka zdradziła, co jej leżało na sercu i od razu poczuła się trochę lepiej. - W sumie nie wiem co z tego będzie. Ziddian jest... inny niż wszyscy moi byli - powiedziała i zamyśliła się przez dłuższą chwilę.
- Liczysz z nim na coś więcej? Nie miałam okazji go poznać, ale skoro tak Ci zawrócił w głowie… - Isabell uśmiechnęła się, kładąc dłoń na dłoni Becky - No i do tego podarował moje serce.
- Ano - zgodziła się pilotka, - Ale czy jednocześnie skradł moje, to sama nie wiem - zdradziła to, nad czym już od dłuższego czasu się zastanawiała, nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi. - Potraktował mnie naprawdę wyjątkowo i jest moim wielkim fanem... Staram się nie myśleć o tym, że w przeciwieństwie do wszystkich innych z którymi się zadawałam, jest naprawdę dziany, ale... - Becky zrobiła nieco zakłopotaną minę. - Zasadniczo gustuję w krótko obciętych blondynach rasy ludzkiej, ale on też mi się podoba. Ma długie bujne włosy i zajefajne rogi i nawet paznokietkami tak delikatnie drapał... yyy... - kobieta uśmiechnęła się figlarnie i upiła większy łyk piwa.
- Tylko, że zostawił mi swoje namiary, ale ja biedna nie mogłam się z nim skontaktować, przez brak tej anteny... i jej naprawa tak się ciągnie już parę ładnych dni - marudziła Becky.
- Czyli jednak wpadłaś po uszy - Zachichotała Isabell, po czym również napiła się piwa. Ukradkiem spoglądała przy tym na pilotkę, od czasu do czasu jeszcze się uśmiechając.
- Dobrze Becky, to powiedz mi, co teraz robimy? Masz jakieś pomysły? - Spytała, rozglądając się dla odmiany po najbliższej okolicy.

Pilotka zastanowiła się przez dłuższą chwilę. Nie spotkały znanego jej statku, na którymi wiedziałaby że ma znajomych. A jeśli jakiś się tam wcisnął, to i tak spis załogi nie był do wglądu. Becky upiła nieco piwa i rozejrzała się dookoła.
- Może zagramy w rzutki? - zasugerowała dostrzegając tarcze.
Pomysł ten nie zwiastował żadnej fascynującej przygody, którą można będzie potem opowiadać w kantynie, ale zawsze to jakieś urozmaicenie wieczoru. Tak więc, zabierając swoje piwo zajęły miejsce przy tarczy. W zaledwie kilka minut blondynki wybrały taki system punktacji, jaki wydał im się ciekawy i rozpoczęły grę.
Becky od razu postanowiła dawać Isabell fory. Pilotka miała sporo doświadczenia w grach barowych, a nie chodziło o zwycięstwo, tylko o mile spędzony czas. Rzucały, popijały piwo i towarzyszyło im przy tym wszystkim nieco śmiechu.
Ubawione kobiety przyciągały uwagę niemałej ilości kibiców - głównie płci męskiej, który jednak tylko ubarwiał im całą zabawę. Gdy skończyły partię, od razu z tego małego tłumu wyłoniło się dwóch kolesi.


Nie wyglądali zbyt interesująco. Pierwszy był nieogolony, miał nadwagę i nosił naprawdę dziwne pingle. A drugi miał już swoje lata i samym spojrzeniem sprawiał wrażenie, że jest nie tyle piratem co wprost przeciwnie - stróżem prawa. Nie mniej jednak wyglądali na bardzo zainteresowanych towarzystwem Becky i Isabell, a nikt z gapiów nie pokusił się z nimi konkurować.
- Siema dzierlatki - pierwszy z nich, zagadał z szerokim uśmiechem i obciął wzrokiem obie kobiety.
- Czy urocze panie zainteresuje wspólna gra w rzutki? - drugi był już nieco bardziej oficjalny.
Obie blondynki spojrzały na siebie, chcąc najpierw poznać opinię tej drugiej. Iss wyglądała na bardziej zaskoczoną niż zadowoloną, ale Becky uśmiechnęła się do niej delikatnie. Pilotka miała spore doświadczenie w takich sytuacjach i jej przewagą było to, że wiedziała kto i co, chciał i mógł, osiągnąć podczas tej gry i tego wieczoru.
- Chyba nie boicie się skromnej rywalizacji? - ten drugi bardziej zauważył niż spytał.
- Pewnie, że nie - odparła Becky. - O co gramy? - zagadała od razu.
- No tradycyjnie, nie. Przegrane stawiają kolejkę - powiedział pierwszy.
- Chyba chciałeś powiedzieć: “przegrani” - zauważyła stanowczo Becky, a Isabell spojrzała na nią ze szczerym uśmiechem.
- Drużyna która przegra - oficjalny mężczyzna wtrącił dość dyplomatycznie.
- To brzmi rozsądnie - zgodziła się Becky. - A do tego kredyt od punktu - zarządziła.
Mężczyźni przystali na zakład, który i tak był na drobne stawki. Przedstawili się sobie nawzajem. Pierwszy mężczyzna nazywał się Matt Bwula, a drugi Jayson Isaacs... Nazwisko tego drugiego brzmiało dla Becky jakoś znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć, zaś z twarzy zupełnie go nie poznawała. No cóż.
Ustalili więc reguły i po wklepaniu danych do tarczy, zaczęli grać.


Becky była naprawdę dobra w rzutki, a i Isabell szło całkiem nieźle. Nieco podobnie było z mężczyznami - Jayson był niezły i umiał w to grać, ale Mattowi brakowało doświadczenia. Ogólnie więc blondynki wygrywały, dostając piwo na rachunek chłopaków i zgarniając przy okazji trochę kredytów. Było przy tym trochę emocji i śmiechu, więc zabawa była przednia. Oczywiście rozmawiali też w międzyczasie, dzięki czemu poznali się nieco lepiej.
Becky zweryfikowała ich przypuszczenia jakoby pochodziły z Goodbye Gravity, zdradzając że dopiero co przyleciały na pokładzie Feniksa. Oprócz tego nie kryły się z informacją, że piastują stanowiska pierwszego i drugiego pilota. Mężczyźni natomiast należeli do załogi Hellhound i też przybyli tu dość niedawno. Matt był tam specjalistą od ładunków wybuchowych i chwalił się, że niedawno bardzo ładnie wysadził ścianę jednego wielkiego sejfu. Jayson natomiast był na tym statku oficerem dowodzącym, ale to wszystko co mógł im powiedzieć, więc rozumiejąc znaczenie słowa “tajemnica”, kobiety nie podpytywały się o więcej szczegółów... Becky zauważyła jednak, że Matt miał dla swojego kolegi-oficera sporo szacunku... I najwidoczniej zabrakło mu już go dla nich. Często robił niestosowne uwagi i rzucał jakimś sprośnym dowcipem. Pod wpływem alkoholu, czy też nie, Becky nie była z jego zachowania zbyt zadowolona i wolała już nieco nudniejszą, ale za to prowadzoną na odpowiednim poziomie rozmowę z Jaysonem. Czyżby się starzała?... Isabell natomiast zaśmiewała się do rozpuku, ale Becky zdawała sobie sprawę, że było ku temu kilka powodów. Oczywiście alkohol, który im stawiano, zdecydowanie wpływał na Isabell. A poza tym Iss była nie tyle kobietą, co macolitką, przez co seksistowskie żarty Matta śmieszyły ją zarówno dlatego iż miała w sobie męski punkt widzenia, jak i świadomość że pinglarz nie wie z kim ma do czynienia...
Przynajmniej Becky uważała, że tak myśli Iss. Jej osobiście, pite procenty też dawały o sobie znać, ale kobieta nie pozwoliła się wciągnąć w rozmowy na seksistowskie tematy. Może i wystroiły się z Iss na bóstwa, jakby łaknąc takiej właśnie uwagi, ale Becky ani trochę nie chciała brnąć w te rzeczy.
Póki co wszystko było w porządku: trochę wypili, pograli, uśmiali się i pogadali, a przy okazji blondynki zarobiły nieco kredytów. Na tym powinny były poprzestać, jednak gdy ktoś się dobrze bawi, to naturalnie chce aby to trwało jak najdłużej. Skąd można wiedzieć, kiedy należy przerwać? Co z tego, że przegrały jakąś partię, skoro bawiły się dobrze i nadal były mocno do przodu. Impreza trwała!


Grali dalej. W pewnym jednak momencie, pijana już Isabell rzuciła rzutką i nie trafiła nawet w tarczę. Wszyscy dookoła parsknęli śmiechem, a sama macolitka dosłownie tarzała się ze śmiechu po podłodze przez dobre pół minuty... Becky uznała więc, że najwyższy czas, aby skończyć grę i wracać na pokład, zanim przyjdzie jej nieść przyjaciółkę. Oczywiście dokończyli tę partię, niestety przegrywając.
- Dobra panowie, na nas już czas. Na tym kończymy - powiedziała Becky, głosem zdecydowanym, ale i ubolewającym nad faktem.
- Co jest? Jak przegrywacie to koniec? Nawet nie zaczęliśmy grać w rozbieranego - Matt zdradził swoje pretensje, oczywiście dodając co mu chodziło po głowie.
- Iss już za dużo wypiła i muszę się nią zająć. Wracamy na nasz statek - odpowiedziała Becky.
- No co wy? Gramy dalej, bawimy się - forsował Matt.
- Hihihihi - zaśmiewała się cicho Isabell, głęboko oparta - na wpół siedząc i na wpół leżąc - na swoim krześle.
- Istotnie przedobrzyła z alkoholem - Jayson poparł Becky. - Odprowadzimy was na wasz statek - zaoferował stanowczo, dopijając swojego drinka do końca.
Matt spojrzał na niego z nutą pretensji, ale mężczyzna wskazał spojrzeniem na pijaną macolitkę.
- Tak jest, sir - mruknął Matt w odpowiedzi, choć widać było oznaki niezadowolenia.

Tak więc, rozliczyli się za ostatnią partię i opuścili lokal, udając się w stronę kosmo-postu. Isabell trzeba było pomóc, bo mimo iż dobry humor jej nie opuszczał, to chodzenie nie wychodziło jej najlepiej. Becky trzymała ją pod jedno ramię, a Matt pod drugie... i jakoś szło.
Becky po drodze pogawędziła jeszcze z Jaysonem, który szedł obok niej. Rozmawiało im się miło, mimo iż Ryder miała podzieloną uwagę, jednocześnie pilnując dokąd idą, wypatrując Nighta i innych zagrożeń, oraz oczywiście pilnując Isabell. Macolitka wyglądała na bardzo zadowoloną i co kilka kroków zaśmiewała się cicho... lub niezbyt cicho.
Po kilkunastu minutach dotarli przed Feniksa. Były już bezpieczne, mogli się więc ostatecznie pożegnać.

- Jesteśmy. Dzięki za odprowadzenie i za miły wieczór - powiedziała Becky, gdy wraz z Mattem posadzili Isabell na jakiejś skrzyni.
- Ale możemy was odprowadzić dalej, prosto do łóżek - zasugerował pinglarz.
- No właśnie... Sorka, ale ze względów bezpieczeństwa tu musimy się rozstać - odpowiedziała Becky, zagłuszając swoją wypowiedzią chichot Isabell.
- Bezpieczeństwo statku przede wszystkim - poparł ją Jayson, - Ale chyba spotkamy się jeszcze? Jutro? - spytał.
- Bezpieczeństwo nie tylko statku, ale i nasze - sprostowała z uśmiechem Becky i puściła do Jaysona oczko... Chyba wszyscy tam wiedzieli, że pozwalając odprowadzić się do łóżka, jednocześnie zaprosiłyby do niego. - Ale naprawdę nie wiem co będzie jutro. Nie mogę nic obiecać - dodała szczerze, z nieco bezradną miną.
- Czyli, naciągnęłyście nas na ponad stówę, i mamy se iść precz z niczym? - Matt nie dawał za wygraną, starając się wzbudzić u blondynki poczucie winy.
Tym razem Jayson jej nie poparł, lecz zaintrygowany posłał jej pytające spojrzenie.
- Zaraz z niczym. Wszyscy mamy przecież wspomnienia świetnie spędzonego wieczoru - odparła Becky, ale jej wysiłek spełzł na niczym, gdyż wypowiedź ta została od razu wyśmiana... przez Isabell. “Taaa, dzięki za poparcie”... Pilotka westchnęła i spojrzała na Jaysona. Miał swoje lata, ale był w porządku i co istotne nie pchał się jej do łóżka na siłę.
- No... Jeśli to mało, to chyba mogę dorzucić jakiś mały deser - powiedziała spokojnie, podchodząc bliżej mężczyzny i kładąc mu obie dłonie ka karku.
Teraz to ona miała inicjatywę - oferując coś skromnego tu i teraz, zamknęła im drogę do ich sypialni. Musieliby odrzucić tę ofertę i to tylko po to aby sprzeczać się dalej.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział Jayson, obejmując ją delikatnie i zaraz potem, przytulając się do siebie, połączyli się w słodkim pocałunku... Było nawet miło, niezbyt ostro, raczej delikatnie, a w tle słychać było jak Isabell chichotała rozbawiona.
- Dziękujemy za uroczy wieczór - powiedział Jayson jakąś minutę później, gdy już skończyli się żegnać.
Becky uśmiechnęła się do niego zadowolona i skinęła mu głową na pożegnanie. Potem odwróciła się i podeszła bliżej, aby sprawdzić jak z Isabell. Jej poziom upojenia alkoholem jasno wskazywał na to, że jeśli w podobny sposób pożegna się z Mattem, to nie zrobi tego stojąc o własnych siłach, czyli tym samym - nie zrobi tego z własnej woli.
- Obawiam się, że Iss jest zbyt pijana, aby się tak pożegnać - powiedziała Becky i odwróciła się do Matta. Ku jej zdziwieniu, mężczyzna stał tuż przy niej... Też sprawdzał co i Iss?
- Nic nie szkodzi - odparł krótko i szczerze, choć słowa te średnio pasowały do napaleńca... Zanim jednak Becky się zorientowała, pinglarz zdążył objąć ją ramionami i przytulając się szybko do niej, wystartował gębą w stronę jej ust.
Pilotka chciała zrobić krok do tyłu, ale jej łydka od razu trafiła na przeszkodę w postaci skrzyni, na której leżała Iss. Niestety, dała się zaskoczyć i nie zdążyła skutecznie zacisnąć warg, a jedynie tak ogólnie zamknęła usta. Jej pomruk protestu został skutecznie zagłuszony przez śmiech ubawionej całą sytuacją Isabell. ”Co w tym kurcze śmiesznego!?”
Tortura Becky trwała kilka długich sekund i pewnie ciągnęłaby się dłużej, ale Jayson na szczęście wkroczył do akcji i z jego pomocą odkleili od pilotki tego natarczywego kolesia.
Becky była nieco wstrząśnięta i nie mogła pozbierać myśli, ale usłyszała “rozmowę” mężczyzn.
- Idziemy! - Rozkazywał Jayson, ciągnąc swojego kolegę ze sobą i posyłając Becky przepraszające spojrzenie.
- Moja nie mogła, to wziąłem se deser od twojej. No co? - Matt tłumaczył swoją pokrętną logikę, gdy obaj powoli oddalali się od blondynek.

Nie było już nic więcej do powiedzenia. Zresztą Becky nie chciała psuć sobie wrażeń z całego wieczoru, przez roztrząsanie jednego incydentu z samego końca. Była ważniejsza sprawa.
- Isabell, jak tam? Słyszę, że poczucie humoru cię nie opuściło - powiedziała, machnąwszy chłopakom ręką na pożegnanie.
Macolitka jednak nadal leżała na skrzyni, ze zgiętymi w kolanach nogami wiszącymi na jej brzegu i zaśmiewała się cała ubawiona.
- Iss? - Becky nachyliła się do przyjaciółki, przypatrując się jej twarzy z bliska. Wyglądała na dość pijaną - zbyt pijaną. Źrenice miała chyba lekko rozszerzone i *PLASK!*
- Ała! - wyrwało się z gardła Becky, gdy ostry ból pokrył jej wypiętą pupę, a siła uderzenia sprawiła, że kobieta poleciała do przodu. Przewracając się na Isabell, Becky wylądowała swoim biustem na jej twarzy i poddusiła biedną macolitkę. Jakby mało było nieszczęść, gdy tylko Becky uniosła się i dała biedaczce oddychać, z jej ust zamiast śmiechu wydobyła się solidna fontanna wymiocin, która rozpryskując się na dekolcie Becky ulegała grawitacji i w większości lądowała na brodzie oraz szyi Isabell.
Becky była zdegustowana, ale nie traciła czasu na bzdety. Przetoczyła się szybko na bok i wylądowała na platformie lądowniczej obok skrzyni, z wymierzonym przed siebie i gotowym do oddania strzału pistoletem w dłoni... Ale nikogo tam już nie było - napastnik umknął, na długo przed tym zanim zdążyła do niego strzelić... Pilotka co prawda domyślała się komu może “podziękować” za bolesnego klapsa, ale musiała się zająć przyjaciółką.
Na szczęście Isabell czuła się znacznie lepiej, po tym jak sobie zwymiotowała. Pod prysznic poszła już o własnych siłach i nawet udało jej się zarazić Becky swoim poczuciem humoru. Bo w sumie wieczór był udany. Z nie do końca miłymi niespodziankami na końcu, ale tak ogólnie to było całkiem w porządku.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 12-05-2018 o 12:56.
Mekow jest offline